Dom z papieru (2021) – recenzja 2 odcinków 5. sezonu [Netflix]. Do ataku!

Dom z papieru (2021) – recenzja 2 odcinków 5. sezonu [Netflix]. Do ataku!

Iza Łęcka | 30.08.2021, 09:02

Napad na Bank Hiszpanii przedłuża się, a nad ekipą Profesora rozpościerają się czarne chmury. Policja planuje coraz mocniejszy atak, tymczasem wszystko wydaje się wymykać spod kontroli. 5 sezon „Domu z papieru” rozpoczyna się dokładnie tak, jak mogliśmy się tego spodziewać – jest intensywnie i emocjonująco. Zapraszam do recenzji 2 odcinków ostatniej serii.

Fenomen „La casa de papel” rozpoczął się ładnych kilka lat temu, a szaleństwo, z jakim spotkał się pierwszy misternie przemyślany napad Profesora i Berlina przeszedł chyba najśmielsze oczekiwania włodarzy Netflixa. Wiele szalonych akcji później, kiedy zespół do zadań specjalnych został zmuszony do poukładania swojego życia na nowo, przyszedł czas na pierwszą część 5. sezonu. Jakie są najnowsze odcinki „Domu z papieru”? Zapraszam do dalszej części tekstu.

Dalsza część tekstu pod wideo

Dom z papieru (2021) – recenzja 2 odcinków 5. sezonu [Netflix]. W potrzasku

Dom z papieru (2021) – recenzja 2 odcinków 5. sezonu [Netflix]. Do ataku!

Jak przystało na Alexa Pinę, 4 sezon „Domu z papieru” zakończył się w wielkim stylu i wydawać by się mogło, że zarówno Profesor, jak i Tokio, Palermo czy Lizbona nie wyjdą z tego cało. Minęło 100 godzin od wkroczenia do Banku Hiszpanii i przetrzymywania zakładników, tymczasem niemal wszystkie plany dały w łeb. Co prawda, udało się uratować Lizbonę, jednak pułkownik Luis Tamayo nie daje za wygraną i postanawia iść na wojnę z terrorystami, którzy już kilka lat temu wytoczyli ciężkie działa wobec systemu. Stawka wydaje się być jeszcze większa i bynajmniej nie chodzi tutaj o setki ton złota, jakie znajdują się w skarbcu – kluczowy wydaje się wizerunek policji, która powinna stać na straży mocnego państwa, tymczasem banda rzezimieszków daje jej prztyczka w nos, po raz kolejny bawi się w chowanego i zyskuje tym samym coraz większe grono sympatyków.

Dla genialnego przywódcy gangu sytuacja jednak nie jest zbyt łatwa. Tak, udało się realizować jeden z wielu planów, pozornie wtopy wydają się opanowane, jednak za rogiem czai się następne niebezpieczeństwo – i to z najmniej oczekiwanego kierunku. Bardzo podoba mi się, że w pierwszej części recenzowanego 5. sezonu jest tak burzliwie – od razu jesteśmy wrzucani w samo serce intensywnej wymiany ognia, kolejnych wartkich rozmów oraz kilku zwrotów akcji. Miłym odstępstwem od głównej fabuły są retrospekcje, jakich doświadczaliśmy również we wcześniejszych seriach. Muszę jednak przyznać, że przedstawienie dwóch nowych postaci w 5. sezonie „Domu z papieru” rozbudziło moje zainteresowanie i mocniej utwierdziło w przekonaniu, które prezentowałam już w recenzji wcześniejszych odcinków – Netflix ma w garści historię, która zasługuje na znacznie szybsze jej zakończenie i prace nad spin-offami. W moim odczuciu już kontynuacja opowieści po 3 seriach była mocnym nadużyciem, a więcej miejsca warto było poświęcić chociażby samemu Berlinowi, Helsinki czy Tokio. Żadne bowiem powroty do przeszłości tych bohaterów nie są w stanie zaspokoić rosnącej ciekawości ich życiem. Jesteśmy jednak nadal w Hiszpanii...

Scenariusz pełen nagle pojawiających się wątków, które igrają z logiką i związkami przyczynowo-skutkowymi, po raz kolejny rządzi fabułą „La casa de papel”. Wciąż nie brakuje pokracznych dialogów o miłości i uczuciach, scen, które wydają się kuriozalne w momentach tak wielkiego stresu, jakim jest realizacja napadu czy pertraktacje z policją, która, trzeba to zauważyć, ciągle miota się jak bezbronne zwierzę w potrzasku. Scenarzyści uwielbiają dodawać już nie pierwszej świeżości sekwencje, które pokazują, że przestępcy dowodzeni przez Profesora mają również drugą twarz – są czuli, emocjonalni, najważniejsza jest dla nich miłość i przyjaźń – a tak naprawdę nikt do końca nie jest bezgranicznie zły. Sądzę, że 5. sezon „Domu z papieru” zobaczą jego fani, którym ten momentami do bólu patetyczny i irracjonalny styl po prostu odpowiada lub fabuła wydaje się na tyle znośna, że chcą więcej.

Dom z papieru (2021) – recenzja 2 odcinków 5. sezonu [Netflix]. Bum, bum

Dom z papieru (2021) – recenzja 2 odcinków 5. sezonu [Netflix]. Do ataku!

Muszę jednak przyznać, że ja również chcę więcej i mam nadzieję, że 2 udostępnione odcinki 5. sezonu były tylko przystawką przed solidnym daniem głównym. W materiałach publikowanych w trakcie prac nad najnowszymi epizodami Pina nie ukrywał, że czuje ogromną odpowiedzialność wobec widzów i wszystkich sympatyków, którzy czekają na wielkie zakończenie emocjonującej historii. Pewne drobne modyfikacje czuje się już od rozpoczęcia seansu – autor wielokrotnie udowodnił, że lubi nieco zwalniać tempo na sam początek poszczególnych serii „Domu z papieru”, tymczasem w przypadku najnowszego sezonu jest zupełnie inaczej. Wszystkie najdrobniejsze złe decyzje gangu wydają się odbijać rykoszetem i powoli trafiają, raniąc głównych bohaterów. Uczucie potrzasku i zbliżającej się porażki czuć w powietrzu, ale jak możecie się domyślić, Tokio, Palermo, Denver i Bogota nie dają za wygraną. Arturito również będzie miał kilka swoich sekund i mocno wpłynie na fabułę – nie chcę Wam jednak zdradzać niespodzianki.

Realizacja recenzowanego serialu już od pierwszych chwil stała na całkiem znośnym poziomie. Tym razem jest podobnie – monumentalne wnętrza Banku Hiszpanii muszą wytrzymać napór ciężkiej amunicji, a sceny walki wyglądają naprawdę przyzwoicie. Oczywiście w głównej mierze przeważają tutaj szybkie ostrzały, jednak możecie być pewni, że w 5. sezonie nie zabraknie również kilku bezpośrednich starć. Do gry aktorskiej również nie mogę się przyczepić – sądzę, że aktorzy tacy jak chociażby Álvaro Morte, Úrsula Corberó, Jaime Lorente, Enrique Arce czy Najwa Nimri już dawno przyzwyczaili się do swoich ról i nie zaliczą żadnej wtopy. Można być niemal pewnym, że pochopnymi kreacjami nie zaskoczą odbiorców. Jeżeli Alex Pina ze swoim zespołem twórców odrobią zadanie domowe, a scenariusz będzie solidny, 5. sezon „Domu z papieru” może okazać się produkcją, o której wielu widzów Netflixa będzie długo wspominać. Jest to jednak spore wyzwanie, jakiemu niełatwo będzie podołać.

Dwa wybuchowe odcinki minęły niepostrzeżenie. Przymykam oko na drętwe, zbyt emocjonalne dialogi oraz wywody głównych bohaterów, które ranią moje uszy, i wstępnie oceniam początek 5. sezonu „Domu z papieru” na 6. Jest intensywnie, brutalnie, plan Profesora wydaje się padać niczym domek z kart, dlatego z niecierpliwością czekam na premierę 1. części i wszystkie odcinki. Jedno jest pewne – nadal kibicujemy tym złym i z całych sił chcemy, by kolejny widowiskowy napad zakończył się wielkim sukcesem i happy endem. Czy tak będzie w istocie? Wydaje mi się, że Alex Pina nas jeszcze zaskoczy...

PS 5. sezon „Domu z papieru” zadebiutuje 3 września na Netflixie.

Iza Łęcka Strona autora
Od 2019 roku działa w redakcji, wspomagając dział newsów oraz sekcję recenzji filmowych. Za dnia fanka klimatycznych thrillerów i planszówek zabierających wiele godzin, w nocy zaś entuzjastka gier z mocną, wciągającą fabułą i japońskich horrorów.
cropper