Ulica Strachu - część pierwsza: 1994 (2021) – recenzja filmu [Netflix]. Trochę Krzyk

Ulica Strachu - część pierwsza: 1994 (2021) – recenzja filmu [Netflix]. Trochę Krzyk

Piotrek Kamiński | 05.07.2021, 21:00

Grupa nastolatków próbuje uciec przed efektami klątwy, która może pozbawić ich wszystkich życia. Chyba. Nie do końca wiadomo. Za tydzień i za dwa będą kontynuacje, to powinno się wyjaśnić!

Ktoś zabija lokalne nastolatki. Biorąc pod uwagę fakt, że wszyscy giną według łatwego do ustalenia wzoru, grupa znajomych postanawia wziąć sprawy w swoje ręce. Czy rządna zemsty wiedźma da radę ich zamordować, czy uda im się zniweczyć jej prostacki plan? Serio. Kiedy w końcu okazuje sie na jakiej zasadzie działa klątwa i na co (kogo?) polują zombie, całe napięcie po prostu znika. Przetrwanie jest trywialnie wręcz proste. I to ma być horror?!

Dalsza część tekstu pod wideo

Ulica Strachu - część pierwsza: 1994 (2021) – recenzja filmu [Netflix]. Trochę Krzyk

Ulica Strachu - część pierwsza: 1994 (2021) – recenzja filmu [Netflix]. Gęsia Skórka

R.L. Stine to postać, której nie trzeba specjalnie przedstawiać. Gość napisał więcej horrorów dla młodzieży, niż prawdopodobnie  jesteśmy w stanie przeczytać. Spod jego ręki wyszły hity takie jak "Gęsia Skórka", seria książek, której nie da się nie znać. Historie takie jak "Krew Potwora", czy "Upiorna lalka Slappy" budziły grozę wśród młodszych widzów, tak tych lubiących litery na papierze, jak i tych, którzy wolą przeżywać "horror" w wersji filmowej prezentowanej na Fox Kids. Jasne, były to produkcje, których zadaniem było przestraszyć młodego odbiorcę, a więc nikt w nich raczej nie umierał, a elementy straszące były zazwyczaj, lekko mówiąc, naiwne, lecz stanowiły całkiem zgrabne wprowadzenie w świat kina i literatury grozy. Natomiast jego druga, popularna wśród amerykańskiej młodzieży seria, "Ulica Strachu", to już zupełnie inna bajka.

Deena (Kiana Madeira) i Josh (Benjamin Flores Jr.) są nastolatkami wychowującymi się w owianym złą sławą Shadyside - mało popularnej miejscowości, słynącej głównie z występowania w niej różnych mrocznych wydarzeń. Pewnego dnia w centrum handlowym ginie młoda dziewczyna. Morderca, przebrany za szkielet facet, zostaje zastrzelony na miejscu. Lecz kilka dni później ktoś znowu zaczyna zabijać. W tym samym stroju. Deena, Josh oraz ich sąsiedzi zdają się być przez kogoś obserwowani.  Szybko okazuje się, że intryga , w którą się wplątali, nie dotyczy tylko nich, ale również bliskim ich osób.

Ciężko powiedzieć abyśmy w pierwszej części "Ulicy Strachu" oglądali tylko jedną główną bohaterkę. To w zasadzie historia kilku osób, w równej mierze istotnych dla fabuły (czyli wcale). Z jednej strony obserwujemy Deenę, nastolatkę, która niedawno rozstała się ze swoją dziewczyną, próbującą jakoś pogodzić się ze swoją nową codziennością. Gdzie indziej mamy Kate (Julia Rehwald), pewną siebie bejbę, za dnia pilną uczennicę, a wieczorami dilerkę prochów na receptę. W innych rejonach znajdziemy bezgranicznie zakochanego w sobie chłopaka oraz bojącą się swoich uczuć nastolatkę, która ponad wszystko nie chce przyznać co jej w duszy gra. Tak naprawdę poza Deeną i jej eks reszta postaci to jedynie tło, mięso armatnie dla mordercy. Liczy się szersza intryga, a nie poszczególni bohaterowie. Z jednej strony rozumiem, że cała trylogia ma opowiedzieć historię wiedźmy Feir i to ona jest tu najważniejsza, z drugiej trochę szkoda niewykorzystanego potencjału, bo młodzi aktorzy ewidentnie czują się w swoich rolach całkiem komfortowo.

Ulica Strachu - część pierwsza: 1994 (2021) – recenzja filmu [Netflix]. Dużo muzyki i zerżniętych pomysłów

Rzecz dzieje się w latach dziewięćdziesiątych , ale nie jest to specjalnie widoczne. Otwierająca film scena w galerii handlowej pozwala mieć nadzieję, że czeka nas zalew nostalgicznych uczuć jak w "Stranger Things", lecz nic takiego nie ma miejsca. Epokę sugerują nam z grubsza odpowiednie dla tamtych czasów stroje, stare telefony i właściwie nic więcej. Może za wyjątkiem muzyki, której w filmie jest tak dużo, że miejscami człowiek zastanawia się, czy jednym z producentów nie jest przypadkiem MTV. Dobór piosenek nie jest zły (znalazło się nawet miejsce dla fragmentu "Fear of the Dark" w jednej scenie), ale jest ich zwyczajnie za dużo i wszystkie po kolei stanowią nie-tak-subtelny-jak-im-się-wydaje komentarz na temat postaci i wydarzeń. Coś jak początek "Legionu Samobójców". A takie porównanie nie może dobrze wróżyć.

Obsada spisuje się całkiem nieźle, biorąc pod uwagę fakt, że są nastolatkami występującymi w slasherze. Olivia Scott Welch, którą fani "Modern Family" mogą kojarzyć jako jedną z dziewczyn Manny'ego wypada całkiem nieźle jako przerażona licealistka, choć miejscami ma się wrażenie, że dziewczyna nie tyle się boi, co jest chora.  Poza nią w pierwszej części "Ulicy Strachu" przyjdzie nam oglądać również Davida Thompsona jako Ryana Torresa, córkę Ethana Hawke'a, Mayę, w klimatycznym, choć miejscami nietrzymającym się kupy wstępie żywcem zerżniętym z pierwszego "Krzyku" oraz paru innych,  mniej istotnych aktorów, którzy prawdopodobnie odegrają ważniejszą rolę w kolejnych dwóch częściach tej trylogii. "Ulica Strachu" to całkiem nienajgorszy horror, nawet jeśli brakuje mu trochę subtelności i klimatu. Niestety mniej więcej od połowy filmu ciężko o uczucie grozy, przez co całość staje się przydługawa i nużąca.

Należy również pamiętać, że to, co dostaliśmy do tej pory to jedynie jedna trzecia całej opowieści, więc ostateczną ocenę powinniśmy wystawiać dopiero po obejrzeniu wszystkich trzech części. To absolutnie kampowy film, który nie wstydzi się tego, że jest siarą przeznaczoną dla dzieci lat dziewięćdziesiątych. Nie oznacza to, że jest dobry... Ale jeśli tęsknisz za klasycznymi "Piątkami 13-ego", czy innymi "Koszmarami z Ulicy Wiązów" to jest szansa, że "Ulica Strachu" zagra na Twojej nostalgii. Albo wkurzy tym, że jest nieporównywalnie gorsza od tamtych filmów. Część pierwsza nie zachwyca, ale zobaczymy co pokażą kolejne tygodnie...

Atuty

  • Otwarcie rodem z "Krzyku";
  • Niezła, pochodząca z tamtych lat ścieżka dźwiękowa;
  • Zasłużona kategoria wiekowa (krajalnica do chleba!).

Wady

  • Klimat ucieka gdzieś w drugiej połowie;
  • Niewykorzystany potencjał niektórych postaci;
  • Niektórym scenom brakuje logiki;
  • Niby krótki, a i tak za długi.

Pierwsza część "Ulicy Strachu" ma kilka ciekawych pomysłów, ale ostatecznie nie potrafi przekuć ich w równie ciekawe kino. Zobaczymy co dalej...

4,0
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper