Deathloop to „Dishonored z giwerami”. Widzieliśmy grę w akcji i Arkane zaskoczy wielu graczy

Deathloop to „Dishonored z giwerami”. Widzieliśmy grę w akcji i Arkane zaskoczy wielu graczy

Wojciech Gruszczyk | 19.05.2021, 20:30

Bethesda zaprosiła naszą redakcję na szczegółowy pokaz Deathloop, który potwierdził moje przypuszczenia, że Arkane Lyon szykuje rozbudowaną grę i najnowsze IP może skraść serca wszystkich fanów Dishonored. Nadciąga produkcja, obok której nie przejdzie obojętnie wielu graczy.

Arkane na przestrzeni kilku ostatnich lat zaserwowało graczom mocne i zapadające w pamięci opowieści. Czy Deathloop może podążyć tą drogą i rozpocząć zupełnie nową serię? Bethesda zaprosiła naszą redakcję na specjalny pokaz gry, po którym pragnę jeszcze bardziej zapoznać się z tym IP. Twórcy w dobry sposób osadzają gameplay znany z serii Dishonored w nowe szaty i całość może przypaść do gustu wielu graczom.

Dalsza część tekstu pod wideo

W Deathloop obudzisz się na wyspie i rozpoczniesz krwawą jatkę

Deathloop to „Dishonored z giwerami”. Widzieliśmy grę w akcji i Arkane zaskoczy wielu graczy

Akcja Deathloop rozgrywa się na tajemniczej wyspie Blackreef, gdzie Arkane postanowiło rozegrać „morderczą” historię. Głównym bohaterem opowieści jest Colt, który choć budzi się nie pamiętając nawet swojego imienia, to po pierwszych 15 minutach przygody zrozumie swoją misję – jest uwięziony w pętli czasowej i jeśli chce ją przerwać musi zabić ośmiu „Wizjonerów”, którzy przechadzają się po terenach. Świat gry żywo reaguje na jego działania, a sama akcja będzie zmieniać się od wybranej drogi i podjętego celu. Twórcy w mocny sposób oparli pozycję na zegarze i pora dnia (rano, południe, po południe, wieczór) wpłynie na możliwości protagonisty – każda z czterech dzielnic w Blackreef różni się znacząco od siebie oraz dodatkowo na wydarzenia wpływa godzina. W zależności od czasu możemy otrzymać dostęp do nowych obszarów lub po prostu na wybranych miejscach pojawią się inni Wizjonerzy, co oczywiście wpłynie na nasze działania.

Twórcy pozwolą nam dokładnie wybrać, którą z dzielnic Blackreef chcemy zwiedzić – każda lokacja jest gigantyczna, a podczas rozgrywki musimy znaleźć wspomniane cele, które jednak doskonale wiedzą o naszych działaniach. W świecie gry natrafimy na dziesiątki przeciwników sterowanych przez SI, którzy nie chcą pozwolić na przerwanie cyklu, więc systematycznie będziemy mierzyć się z rywalami w poszukiwaniu wspomnianych Wizjonerów. Nie będzie to łatwe, ponieważ przeciwnicy nie są specjalnie oznaczeni, a jednocześnie potrafią celnie trafić – Colt może raz wrócić do życia, ale gdy dwukrotnie pogryziemy glebę, to rozpoczniemy pętle od początku. W Deathloop misje mają przypominać „dochodzenia”, ponieważ wszyscy Wizjonerzy wyglądają podobnie, więc podczas przechadzania się po terenach będziemy natrafiać na wskazówki, które pozwolą nam dowiedzieć się, gdzie dokładnie znajduje się cel.

Deathloop to „Dishonored z giwerami”. Widzieliśmy grę w akcji i Arkane zaskoczy wielu graczy

Rozgrywka w Deathloop będzie jednak znacząco ubarwiona przez jeszcze jeden istotny aspekt – w grze znajduje się Julianna Blake, która wierzy, że jej celem jako jednego z Wizjonerów jest pozostanie na wyspie i chce za wszelką cenę powstrzymać Colta. Główny bohater ma stały kontakt z przeciwniczką, która chętnie nie tylko komentuje sytuacje na Blackreef, zachęca mieszkańców do atakowania protagonisty, ale również jest główną antagonistką historii. Co ciekawe, w Blake mogą wcielić się również inni gracze – system w trakcie prezentacji przypomniał mi rywalizację z Dark Souls, bo choć pierwszy gracz ma do wypełnienia swoją misję (musi zabić Wizjonerów), to druga osoba może mu w tym w znaczący sposób przeszkadzać.

Trzeba to na pewno wyjaśnić, bo mam wrażenie, że sama kampania promocyjna Deathloop nie do końca przedstawiła ten element – produkcja nie jest „sieciową strzelanką”, a fabularnym tytułem, w którym może (choć nie musi) pojawić się drugi gracz. Blake ma swoje zadanie, jednak gracze od początku do końca mają poznać rozbudowaną opowieść, która zapewne pozwoli nam lepiej zrozumieć położenie Colta.

W Deathloop będziemy układać rozsiane po mapie puzzle, by zrealizować swój wielki cel

Deathloop to „Dishonored z giwerami”. Widzieliśmy grę w akcji i Arkane zaskoczy wielu graczy

Deathloop nie będzie prostą propozycją na jedno posiedzenie, ponieważ gracze będą zmuszeni do ciągłego wracania do niektórych lokacji, ponieważ w Blackreef możemy stale natrafiać na przykładowo szczegóły dotyczące przeciwników, ale nie zawsze będziemy mogli od razu je wykorzystać. Przykładowo możemy się dowiedzieć, że jeden z Wizjonerów będzie wieczorem w wyznaczonym miejscu, więc dopiero przy kolejnym podejściu (następnej sesji) wybierzemy odpowiednią lokację i porę dnia, by zająć się celem. Innym razem otrzymamy kod, który wykorzystamy w bibliotece – o ile ta podczas aktualnej rozgrywki nie jest akurat zamknięta. Twórcy chcą w taki sposób zachęcać śmiałków do szukania rozrzuconych po świecie informacji, ponieważ stale możemy otrzymać konkrety, które pozwolą nam namierzyć kolejnych Wizjonerów.

To jednak gameplay będzie detalem, dzięki któremu Deathloopem zainteresują się kolejni gracze, ponieważ rozgrywka to tak naprawdę „Dishonored z giwerami”. Colt choć na początku nie pamięta za wiele i nie posiada rozbudowanego arsenału, to jednak każda kolejna sesja pozwala mu zdobywać bronie, odblokowywać sprzęt lub moce, których nie musimy stracić zgarniając kulkę w potylicę. Gracze systematycznie będą natrafiać na tajemniczy „residuum” – jest to surowiec, dzięki któremu możemy na całą pętle zachować zebrany sprzęt lub odblokowane moce.

Deathloop to „Dishonored z giwerami”. Widzieliśmy grę w akcji i Arkane zaskoczy wielu graczy

W rezultacie bohater szybko staje się coraz potężniejszy, a jego działania coraz bardziej przypominają możliwości... Corvo Attano. W tytule bez problemu będziemy korzystać z teleportu lub na chwilę znikniemy, by przechadzać się obok wrogów i wyczekiwać na odpowiedni moment do ataku. Systematycznie możemy także wykorzystywać moc rzucania wrogami lub połączymy ich jaźnie, by następnie strzelić w jedną głowę, ale zabić całą grupę rywali. Deweloperzy oddadzą w ręce graczy nie tylko rozbudowany arsenał broni, ale przede wszystkim szerokie zdolności Colta – to za ich pomocą tytuł zbliża się do Dishonored, a fani spędzą w pozycji dziesiątki godzin, by po setkach ukończonych pętli zyskać fantastyczne opanowanie gry i móc w widowiskowy sposób wybijać kolejne hordy rywali – identycznie jak w przygodzie Corvo.

Twórcy wiedzą jednak, że bronie oraz moce to tylko podstawa, więc Colt może korzystać jeszcze z „drobiazgów”, czyli przedmiotów do kupienia w sklepie. Za ich pomocą przykładowo zmniejszymy odrzut giwer, zwiększymy pojemność magazynków, zyskamy większą celność podczas strzelania z biodra, poprawimy możliwości pistoletów, otrzymamy więcej many, zmniejszymy obrażenia po upadku z wysoka, nasze kroki będą generować mniej hałasu lub po prostu zyskamy podwójny skok. W arsenale protagonisty nie zabrakło również ciekawej zabawki, której nie powstydziłby się nawet James Bond – gadżet przypominający krótkofalówkę z kompasem pozwala na otwieranie zamkniętych drzwi, wyłączanie kamer lub kontrolowanie wieżyczek. Gracz w Blackreef będzie stale mierzył się z różnymi wyzwaniami, a właśnie zabawki mają nam pomóc w kreatywny sposób podejść do wszystkich misji. Podejrzewam, że gra może otrzymać długie, popremierowe wsparcie, bo choć w pewnym momencie wybijemy wszystkich Wizjonerów i poznamy zakończenie tej historii, to łatwo można sobie wyobrazić proste misje, podczas których będziemy mierzyć się z kolejnymi celami. To działa świetnie w ostatnich przygodach Agenta 47 i pewnie z podobnych założeń skorzysta najnowsza pozycja Arkane.

Deathloop nadal pozostawia kilka pytań bez odpowiedzi

Deathloop to „Dishonored z giwerami”. Widzieliśmy grę w akcji i Arkane zaskoczy wielu graczy

Arkane nie było jeszcze gotowe do zaprezentowania rozgrywki femme fatale widowiska, ale zespół w ciekawy sposób zarysował relację pomiędzy Coltem oraz Julianną. Postacie mają ze sobą stale rywalizować, a podczas wykonywania misji główny bohater usłyszy nawet charakterystyczny dźwięk, który potwierdzi, że w okolicy znajduje się jego rywalka – będzie to na pewno ciekawe doświadczenie, gdy gracze będą bawić się w „kotka i myszkę”. Nie mogłem jednak sprawdzić, jak działa i co może tak naprawdę zaoferować graczom druga postać, więc trudno mi określić, czy jej możliwości będą na tyle ciekawe, by zachęcić fanów do inwazji na światy innych osób. Nie będzie to oczywiście wymagane, ponieważ Julianna może być sterowana przez SI, ale powiedzmy sobie szczerze – przynajmniej na papierze świetnie brzmi możliwość wpadnięcia do świata innego gracza i pokrzyżowania jego planów poznania kolejnego fragmentu opowieści z Deathloop.

Mam jednak pełną świadomość, że przedstawiony przez deweloperów gameplay nie przypadnie do gustu każdemu. Na spotkaniu Dinga Bakaba podkreślił, że tytuł to w pewien sposób ryzykowna produkcja i trudno się z nim nie zgodzić. Twórcy wykorzystują znane mechaniki, ale obierają je w sesje potencjalnie powtarzalnej rozgrywki, która może się spodobać, ale zupełnie nie musi. Deweloperzy przyjęli ciekawą koncepcję, ale czy oferowana rozgrywka nie będzie nużyć po kilku pierwszych godzinach? Na to pytanie niestety aktualnie nie potrafię odpowiedzieć, bo choć całość prezentuje się dobrze, to jednak gra w wielu miejscach może nie zapewnić oczekiwanego doświadczenia.

Jak wiadomo Arkane jest studiem Bethesdy, które trafiło już w ręce Microsoftu, ale nie oznacza to, że francuscy deweloperzy nie chcą wykorzystać wszystkich atutów PlayStation 5. Twórcy podkreślili podczas spotkania, że „każda broń w Deathloop zapewnia zupełnie inne doświadczenie”, a jest to możliwe dzięki DualSense. Kontroler za pomocą adaptacyjnych triggerów oraz haptycznych wibracji pozwoli nam dosłownie poczuć każdą giwerę oraz wszystkie moce protagonisty. Jest to świetna wiadomość, ponieważ wyraźnie widać, że autorzy realizują swój cel i chcą zapewnić graczom jak najlepsze wrażenia – niezależnie od podpisanej umowy.

Deathloop ma dużą szansę stać się jedną z najciekawszych gier 2021 roku

Deathloop to „Dishonored z giwerami”. Widzieliśmy grę w akcji i Arkane zaskoczy wielu graczy

Jeszcze kilka miesięcy temu nie byłem przekonany do Deathloop, bo choć Arkane od dawna nie zawodzi, to jednak prezentowane materiały po prostu nie prezentowały gry w ciekawym świetle. Twórcy jednak najwidoczniej zrozumieli swój błąd, ponieważ od pewnego czasu produkcja wygląda coraz lepiej, a najnowsze spotkanie z przedstawicielami studia utwierdziły mnie w przekonaniu, że Deathloop ma w sobie wystarczająco dużo magii Dishonored, by wyczekiwać na premierę.

Studio korzysta z ciekawego pomysłu i jeśli rozgrywka będzie prezentować odpowiednio wysoki i zróżnicowany poziom, to pod koniec roku na PS5 i PC zadebiutuje kolejny świetny tytuł. I może to być ostatnia okazja dla fanów zagorzałych PlayStation, by przekonać się, jak kapitalne i wciągające gry opracowuje Arkane.

Wojciech Gruszczyk Strona autora
Miał przyjść do redakcji zrobić kilka turniejów, ale cytując klasyka „został na dłużej”. Szybko wykazał się pracowitością, dzięki której wyrobił sobie pozycję w redakcji i zajmuje się różnymi tematami. Najchętniej przedstawia wiadomości ze świat gier, rozrywki i technologii oraz przygotowuje recenzje gier i sprzętu. Jeśli jest zadanie – Wojtek na pewno się z nim zmierzy. 

Co myślisz o tej inicjatywie?

Zajebista sprawa!!! Nareszcie!
33%
Spoko, można zagrać.
33%
Dobra inicjatywa, ale wykonanie to straszna amatorka.
33%
Do d*py to.
33%
Ni to ziębi, ni to grzeje.
33%
Pokaż wyniki Głosów: 33
cropper