Pasażer nr 4 (2021) – recenzja filmu (Netflix). W stronę Marsa

Pasażer nr 4 (2021) – recenzja filmu (Netflix). W stronę Marsa

Jędrzej Dudkiewicz | 22.04.2021, 21:00

No i tak to niestety jest. Już wydawało się, że będę mógł napisać, iż w serwisie Netflix zaczyna się dobra passa udanych filmów – dopiero co chwaliłem Prime Time oraz Miłość i potwory – a już muszę wrócić do narzekania. Oto recenzja filmu Pasażer nr 4 (2021).

Zoe, Marina i David to trzyosobowa załoga, która wybiera się w przestrzeń kosmiczną na dwuletnią misję. Ich zadaniem będą badania, które pomogą ludzkości w kolonizacji Marsa – ma on być naszym drugim domem. Wszystko komplikuje się, kiedy okazuje się, że na pokładzie ich statku znajduje się jeszcze jeden pasażer.

Dalsza część tekstu pod wideo

Pasażer nr 4 (2021) – recenzja filmu (Netflix). W stronę Marsa

Pasażer nr 4 (2021) – recenzja filmu (Netflix). Trudne (?) decyzje

Od razu może uprzedzę – nie, Pasażer nr 4 nie jest horrorem, więc dodatkowym pasażerem nie jest alien, ani nawet pół aliena. To po prostu członek ekipy, która przygotowywała wahadłowiec do startu. Jakimś cudem nikt na to nie zwrócił uwagi.

Tak więc tak, już na samym początku film w reżyserii Joe Penny wystawia widza na dużą próbę, bo punkt wyjścia jest iście absurdalny. To zresztą jedno z kilku nieprzyjemnych słów, którym mógłbym określić tę produkcję – dziwnych rozwiązań jest tu bowiem więcej. Na czele z końcówką, która – przyznam szczerze – jest dla mnie zupełnie niezrozumiała. To znaczy to, co robią bohaterowie rodzi mnóstwo pytań i wątpliwości, a twórcy nawet nie próbują na nie odpowiedzieć. Najwyraźniej zamiast myśleć nad sensem tego wszystkiego, mamy czuć potężne emocje, głównie smutek.

Z tym jest jednak spoty problem, bo Pasażer nr 4 ani nie trzyma w napięciu, ani nie wywołuje specjalnych uczuć względem czegokolwiek, co dzieje się na ekranie. Mogłoby się wydawać, że pojawienie się dodatkowego pasażera, do tego zupełnie nieznanego powinno rodzić sporo konfliktów, tymczasem na dobrą sprawę wszyscy automatycznie przechodzą nad tym do porządku dziennego. Tak samo, jak i nad innymi kwestiami, bo spór o to, co robić w związku z awarią statku oraz kurczącymi się zasobami – co ciekawe, Pasażer nr 4 koncentruje się tylko na tlenie, temat żywności czy wody w ogóle nie zostaje zauważony – jest pozorny. A przede wszystkim pusty. Penna sili się na tworzenie psychologicznego dramatu, tymczasem wychodzi mu coś, na co jedyną reakcją u mnie było wzruszenie ramionami. Nie mówiąc już o tym, że treści, mięcha jest tu po prostu za mało na film tej długości (godzina i czterdzieści pięć minut).

Pasażer nr 4 (2021) – recenzja filmu (Netflix). Marni bohaterowie

Podobny problem pustki związany jest też niestety z postaciami. Na planie pojawili się Toni Collette, której kariera od kilku lat układa się bardzo dobrze, Anna Kendrick, czy Daniel Dae Kim, którego na pewno będą kojarzyć fani serialu Lost. Nie byli oni jednak w stanie tchnąć ducha w osoby, w które się wcielają, zwłaszcza, że definiuje ich głównie jedna rzecz. Zoe jest określana jako osoba mająca rozweselać innych, chociaż przez cały film nie pokazuje swojego humoru i ogranicza się do bycia stroną stojącą na stanowisku „leave no man behind”. David robi ważne badania oraz mimochodem wspomina się, że ma żonę. Michael, tytułowy Pasażer nr 4, definiowany jest przez to, że ma młodszą siostrę, którą bardzo kocha. A o Marinie, kapitan statku, nie jestem w stanie powiedzieć w sumie nic, tym bardziej, że wydaje się, iż niewiele od niej zależy.

Wszystko to sprawia, że trudno było mi się przejąć losami którejkolwiek z osób znajdujących się w trudnej sytuacji. Pasażer nr 4 może i jest całkiem sprawnie nakręconym filmem, jeśli chodzi o stronę wizualno-dźwiękową, jednak przede wszystkim pozbawiony jest ciekawej historii, za to pełen nudy. Można tę produkcję obejrzeć bez jakiegoś wielkiego bólu, ale jest też tysiąc innych sposobów na zabicie czasu wieczorem.

Atuty

  • Solidna strona wizualno-dźwiękowa;
  • Da się obejrzeć bez bólu

Wady

  • Nieciekawa, pozbawiona konfliktów, pusta historia;
  • Marni bohaterowie;
  • Zero napięcia i emocji

Pasażer nr 4 (2021) to niestety kolejny słaby film, który można znaleźć w serwisie Netflix.

3,5
Jędrzej Dudkiewicz Strona autora
Miłość do filmów zaczęła się, gdy tata powiedział mi i bratu, że "hej, są takie filmy, które musimy obejrzeć". Była to stara trylogia Star Wars. Od tego czasu przybyło mnóstwo filmów, seriali, ale też książek i oczywiście – od czasu do czasu – fajnych gier.
cropper