Asystentka (2020) – recenzja filmu [Galapagos]. Przemoc za drzwiami

Asystentka (2020) – recenzja filmu [Galapagos]. Przemoc za drzwiami

Iza Łęcka | 03.01.2021, 22:46

Każdy dzień rozpoczyna od sprawdzania grafiku, uporządkowania nieładu panującego w biurze i pozbyciu się zalegającej biżuterii, pozostawionej na podłodze. Czuwając nad komfortem pracy szefa, staje się cichym obserwatorem jego niemoralnych poczynań... Zapraszam do recenzji filmu „Asystentka”.

O #MeToo opinia publiczna usłyszała za sprawą głośnej afery, która pobudziła nie tylko Hollywood - Harvey Weinstein został oskarżony o wieloletnie molestowanie kobiet, wykorzystując swoją wysoką pozycję i wpływy w branży filmowej. Na świecie zawrzało: oto coraz więcej grup zaczęło mówić o przemocy seksualnej, która rozgrywa się w kuluarach, będąc niemal na porządku dziennym. Kiedy filmowcy postanowili w końcu dotknąć śmierdzącej kwestii, po „Gorący temat”, przyszedł czas na kolejny obraz, chłodniejszy i bardziej przemyślany, który odnosi się bezpośrednio do problemu. Jednym z odkryć tegorocznych festiwali filmowych okazała się „Asystentka” z Julią Garner („Ozark”) w roli głównej.

Dalsza część tekstu pod wideo

Asystentka (2020) – recenzja filmu [Galapagos]. W czym mogę pomóc?

Asystentka (2020) – recenzja filmu [Galapagos]. Przemoc za drzwiami
Jane ma plan na życie. Tuż po zakończeniu studiów i odbyciu kilku staży, zatrudnia się na upragniony etat, który w przyszłości pozwoli jej osiągnąć cel i stać się producentką filmową. Jako asystentka prezesa dużej firmy pierwsza przychodzi do biura i ostatnia z niego wychodzi. Czuwa niemal nad wszystkim: począwszy od starannego sporządzenia niezbędnej dokumentacji, pilnowania grafiku spotkań, dowożenie jedzenia, po nawet dbanie o porządek w biurze szefa, w którym coraz częściej znajduje elementy biżuterii czy garderoby młodych kobiet. Zakres jej obowiązków wydaje się monotonny, jednak wymaga precyzji i skupienia, a jakiekolwiek wpadki nie są mile widziane i spotykają się z całą falą oszczerstw, wyszydzania lub obelg. Od kilku tygodni praca staje się jedną z najważniejszych części jej życia, jednak jest to miejsce, które na pewno inaczej sobie wyobrażała – bowiem nad wszystkim twardą ręką kontrolę sprawuje on, szef.

„Asystentka” jest filmem spokojnym i niezwykle statycznym, ale mocnym w przekazie – fabuła przede wszystkim rozgrywa się w czterech ścianach biurowca, przechodząc za główną bohaterką pomiędzy pokojem socjalnym biurem szefa, a jej stanowiskiem pracy. Główna bohaterka (jak i niemal wszyscy pracownicy firmy) są obserwatorami regularnych nadużyć stosowanych przez szychę, lub w gruncie rzeczy sami ich doświadczają. O prezesie w gruncie rzeczy wiemy niewiele, za to wielu informacji możemy się domyślać, spoglądając na plakaty filmowe na ścianach, słysząc o kolejnych kontraktach z tak znanymi stacjami jak chociażby HBO czy dowiadując się o umiejscowieniu biura. Tak, nawiązania do sprawy Weinsteina nie wydają się bezpodstawne, ale są na tyle nienachalne, że przedsiębiorstwo, w którym pracuje Kate może równie dobrze być każdym innym – dzięki czemu jeszcze mocniej podkreślana jest powszechność problemu, jakim są nadużycia seksualne w miejscach pracy.

Asystentka (2020) – recenzja filmu [Galapagos]. Przemoc na naszych oczach

Asystentka (2020) – recenzja filmu [Galapagos]. Przemoc za drzwiami

Kitty Green, reżyserka i scenarzystka recenzowanego obrazu, bawi się domysłami i niuansami, niezwykle drobnymi w przekazie. Widzom przedstawia przemoc, której nie zobaczymy na własne oczy – chyba że mowa o mobbingu i toksycznej atmosferze w miejscu pracy, ta niestety rozgrywa się niemal codziennie. Pracownicy biura funkcjonują niczym trybiki w sprawnie działającej maszynie: kontrolują cały plan dnia wymagającego, zatrudniającego najlepszych, prezesa, umawiają na spotkania, przekładają terminy lotów czy rezerwują nocleg w przeróżnych miejscach na świecie. Jane nie doświadcza głębszych relacji z kolegami z pracy, a między nimi odczuwa się bardziej rywalizację i oziębłość – w ciągu dnia najwięcej słów wymieniają między sobą w porze lunchu, w trakcie dostarczania jedzenia na wynos. Jedyne ocieplenie stosunków następuje w chwili, gdy któreś z nich potrzebuje szybkiej pomocy, by obronić się przed wyzwiskami czy wściekłością szefa – ci doświadczeni wiedzą bowiem doskonale, co dokładnie trzeba zawrzeć w mailu przepraszającym, zaadresowanym po wpadce, by uchronić się przed zwolnieniem.

W recenzowanej „Asystentce” Garner gra cichą, skupiającą się na swojej pracy młodą kobietę, która nie potrafi siedzieć z nosem w papierach. Coraz mocniej dobijają ją, mierżą i przytłaczają przewijające się atrakcyjne kobiety, znikające za drzwiami biura szefa, które zatrudniane są na fikcyjnych stanowiskach lub otrzymują zakwaterowanie w ekskluzywnych hotelach – z biegiem czasu coraz dosadniej łączy poszczególne wydarzenia i zaczyna pojmować, z czym ma do czynienia. W biurze każdy wydaje się być zobojętniały na to co widzi, choć nie ulega wątpliwości, że praktyki prezesa nie są niezauważane. Doskonale to czujemy w ukradkowych spojrzeniach, cichych uśmieszkach czy niewybrednych komentarzach pracowników. Nikt jednak nie odważy się mocno sprzeciwić, wierząc, że nie warto zaryzykować swojej kariery. Scenarzyści otwarcie przedstawiają niewzruszonych obserwatorów, którzy nie reagując, przyjmują wszelkie wypaczenia za normę i stają się poniekąd współwinni. Jane również próbuje nie patrzeć, jednak pomimo nałożonej maski, jej twarz dobitnie przekazuje widzom, co czuje. Julia Garner spisała się znakomicie, głównie w samotnych scenach, których w trakcie opowieści nie brakuje.

Asystentka (2020) – recenzja filmu [Galapagos]. Mocny przekaz wypowiedziany półsłówkami

Green, która posiada spore doświadczenie w obrazach dokumentalnych, z niezwykłą dbałością relacjonuje wszelkie aspekty pracy na stanowisku biurowym, nie pozostawiając złudzeń co do wad systemu. Trzeba jednak przyznać, że „Asystentka” nie będzie obrazem dla każdego – jeśli nie przepadacie za spokojnymi, dosadnymi w przekazie filmami, podczas 90 minut seansu po prostu się wynudzicie. Statyczne przedstawienie historii, forma kręcenia oraz skupienie się na głównej bohaterce sprawiają jednak, że czuje się niepokój i duszącą wręcz atmosferę. Przekaz „Asystentki” przytłacza i dotyka, szczególnie jeżeli kiedyś znalazło się na jej miejscu – było się biernym obserwatorem przemocy. Pomimo świadomości tego, co zapoczątkował ruch #MeToo trzeba zdać sobie sprawę, że jest jeszcze wiele do naprawienia i wiele do zmiany. Szczególnie w ludzkiej świadomości.

PS Film „Asystentka” został dostarczony do recenzji przez Galapagos, serdecznie dziękujemy.

Atuty

  • Mocny przekaz, choć oszczędna forma
  • Dobra gra aktorska Julii Garner
  • Ponura, niepokojąca atmosfera
  • Przedstawienie realiów panujących w niejednym miejscu pracy – szczególnie tam, gdzie narzucone jest spore tempo działania

Wady

  • Bardzo monotonna, czasami wręcz senna, fabuła
  • Historia wydaje się nie być odpowiednio zakończona

Chłodna i oszczędna w środkach „Asystentka” opowiada historię o przemocy widzianej oczami obserwatorów. Nie każdemu widzowi przypadnie do gustu, choć to obraz warty zobaczenia i głębszej analizy.

7,0
Iza Łęcka Strona autora
Od 2019 roku działa w redakcji, wspomagając dział newsów oraz sekcję recenzji filmowych. Za dnia fanka klimatycznych thrillerów i planszówek zabierających wiele godzin, w nocy zaś entuzjastka gier z mocną, wciągającą fabułą i japońskich horrorów.
cropper