Tak się kosi graczy z kasy. Prawie miliard dolarów wpłacone, a gry jak nie było, tak nie ma
To brzmi jak scenariusz filmu science-fiction, ale dzieje się naprawdę.
Zbiórka pieniędzy na kosmiczny symulator Star Citizen osiągnęła właśnie historyczny, niemal niewyobrażalny pułap. Licznik wpłat od fanów niebezpiecznie zbliża się do granicy miliarda dolarów. To kwota, za którą można by sfinansować kilka największych hollywoodzkich superprodukcji lub wybudować prawdziwy wieżowiec. Tymczasem te pieniądze zostały zebrane od zwykłych graczy, którzy od lat marzą o idealnej grze wideo.
Najbardziej zaskakujące w tej historii jest to, że mimo budżetu zawstydzającego największe korporacje świata, produkcja studia Cloud Imperium Games wciąż nie doczekała się oficjalnej premiery. Od ponad dekady tytuł znajduje się w fazie "alfa", co oznacza wczesny, niedokończony etap produkcji. Choć gracze mogą już latać po kosmosie, handlować i walczyć, gra wciąż jest placem budowy, pełnym błędów technicznych i brakujących funkcji, a nie gotowym produktem, który można by postawić na półce w sklepie.
Sytuacja ta budzi w branży skrajne emocje. Z jednej strony mamy niezwykle oddaną społeczność, która traktuje wpłaty jako inwestycję w marzenia i bez wahania wydaje tysiące dolarów na wirtualne statki kosmiczne (niektóre istniejące wciąż tylko na obrazkach). Z drugiej strony nie brakuje krytyków, którzy nazywają projekt studnią bez dna i dziwią się, jak to możliwe, że przy tak gigantycznych środkach twórcy wciąż nie są w stanie podać konkretnej daty ukończenia prac. Miliard dolarów to dowód ogromnego zaufania, ale też presja, która z każdym rokiem staje się coraz cięższa.