Kamery i szpiegowanie pracowników - witamy w obozie pracy zwanym Konami

Czy to George Orwell? Nie, to tylko Konami. W Japońskiej firmie dzieje się jeszcze gorzej, niż wszyscy przypuszczaliśmy i potwierdzają to pracownicy innych korporacji z Kraju Kwitnącej Wiśni.
Jakiś czas temu, za sprawą artykułu zamieszczonego w niezwykle poważanej gazecie finansowej Nikkei wyciekły różnego rodzaju ciemne sprawy związane z firmą Konami. Jako osoba zaznajomiona z tamtejszą kulturą, próbowałem usprawiedliwiać działania japońskiej firmy, bo były one po prosu... japońskie! Tymczasem sytuacja wygląda niestety gorzej, niż ktokolwiek mógłby się spodziewać.
Serwis Kotaku kilkukrotnie prosił o komentarz Konami. Za każdym razem bezskutecznie. Redaktorzy dotarli za to zarówno do aktualnych, jak i byłych pracowników, którzy zdradzili jeszcze więcej nieprzyjemnych faktów na temat własnej firmy. Wynika z nich, że w korporacji brakuje tylko Wielkiego Brata, a do Orwellowskiego świata został już tylko rzut beretem.




- W firmie istnieje specjalny dział zwany Biurem Audytu Wewnętrznego (内部監査室). Pracownicy porównują go do tajnej policji. Członkowie biura mają za zadanie sprawdzać każdy kanał komunikacyjny - łącznie z mailami i telefonami, a także sprawdzać kamery oraz czuwać nad tym, kto wchodzi i wychodzi z budynku.
- Jedno ze źródeł podało również, że Biuro Audytu Wewnętrznego potrafi również skontaktować się z nowym miejscem zatrudnienia byłego pracownika, aby zepsuć mu opinię.
- Wewnątrz korporacji znajduje się również zespół zwany Grupą Monitorującą (モニタリング課). Jej członkowie umieszczeni są w pomieszczeniu wypełnionym telewizorami, na których wyświetlany jest obraz z kamer rozmieszczonych w całej firmie. Kamery te znajdują się wszędzie - od biur, po korytarze i magazyny z danymi. Dostęp do tych wszystkich informacji posiada również Biuro Audytu Wewnętrznego.
- Pracownicy Konami, którzy chcą korzystać z internetu w trakcie pracy, muszą złożyć specjalną prośbę o udostępnienie VPNu do działu IT. Podobnie w przypadku zabierania służbowych laptopów do domu. Jeżeli taka prośba zostanie zatwierdzona, pracownicy mogą logować się jedynie za pomocą otrzymanego hasła do VPNu. Co ciekawe, regularnie pobierany jest zrzut ekranu z ich monitorów, przez co wielu zatrudnionych w Konami ludzi popadło w kłopoty.
- Istnieją bardzo rygorystyczne zasady dotyczące wchodzenia i wychodzenia z firmy. Przy opuszczaniu budynku należy pokazać swój identyfikator, a także powiedzieć ochroniarzowi dokąd się udajemy, niezależnie czy jest to pobliski sklep, czy też wyjście na papierosa. Wszystkie wyjścia w godzinach pracy są skrzętnie notowane, z czego sporządza się listy. Pracownicy, którzy opuszczają firmę zbyt często otrzymują reprymendę.
- W każdy poniedziałek o poranku odbywa się specjalne zebranie wyższych rangą pracowników operacyjnych, które jest transmitowane za pośrednictwem wewnętrznej witryny firmy. Wszyscy pracownicy muszą je oglądać i jest to monitorowane. Jeżeli ktoś opuści transmisje, jego imię i dział w którym pracuje, zostanie ogłoszone wewnątrz firmy.
Wszystkie podane przez Kotaku informacją brzmią, jakbyśmy mieli do czynienia - nie z firmą produkującą gry wideo, ale z wewnętrznymi strukturami totalitarnego państwa. Tak - przesadzanie "słabszych" pracowników do mniej ambitnych prac, korzystanie z kart identyfikacyjnych i rygor to cecha charakterystyczna wielu japońskich korporacji. To jest już jednak spora przesada, o czym przyznają również deweloperzy zatrudnieni u konkurencji, u których języka zasięgnęli redaktorzy serwisu.
Quo Vadis Konami?