Remaster pierwszego Fallouta to nie taka prosta sprawa. Tim Cain studzi entuzjazm fanów

Pomysł odświeżenia pierwszego Fallouta wydaje się naturalny – to w końcu jeden z najbardziej cenionych RPG-ów w historii gier. Jednak Tim Cain, jeden z jego twórców, studzi entuzjazm fanów.
W najnowszym materiale wideo Tim Cain opowiada nie tylko o potencjale takiego projektu, ale przede wszystkim o zaskakująco licznych problemach, które trzeba byłoby pokonać, by remaster doszedł do skutku.
Pierwszym z nich są kwestie prawne – prawa do marki należą do Bethesdy, która musiałaby wyrazić zgodę na projekt, a do tego dochodzi problem licencjonowania muzyki, bez której Fallout nie byłby tym samym doświadczeniem. Technicznie rzecz biorąc, też nie jest lekko: gra korzystała z własnych formatów audio-wideo i przestarzałego kompilatora Watcom, a także nie współpracuje z nowoczesnymi wersjami DirectX.




Cain zwraca również uwagę na dylematy czysto twórcze: gdzie kończy się poprawa jakości życia gracza, a zaczyna zmienianie gry w coś nowego? Słynna nieporadność towarzyszy, którzy potrafili przypadkiem wystrzelać cały magazynek w stronę gracza – to bug, ale i część „uroku” pierwowzoru. Zmienić to, czy zostawić jako element historii?
Wątpliwości dotyczą także interfejsu, poziomu trudności, a nawet znanych błędów fabularnych – jak możliwość ukończenia gry bez znalezienia hydroprocesora. Cain nie mówi „nie” remasterowi, ale sugeruje, że stworzenie wiernej, a zarazem nowoczesnej wersji Fallouta to znacznie większe wyzwanie, niż mogłoby się wydawać fanom klasyka.