RECENZJA: Assassin's Creed: Syndicate (Xbox One, Playstation 4)

BLOG RECENZJA GRY
381V
RECENZJA:  Assassin's Creed: Syndicate (Xbox One, Playstation 4)
RavenCalledSnejku_ | 20.10.2021, 12:26
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

 Assassin’s Creed: Syndicate przez wielu uznawany jest za „ostatniego prawdziwego Assasyna”. 
Jednak czy gra wydana w 2015 roku nadal potrafi sprawić frajde i być godnym pożegnaniem pewnego rodzaju sztampowej formuły wokół ta seria gier została zbudowana czy niestety jest wręcz odwrotnie?

WAŻNE! Wpis pochodzi z mojego bloga na platformie blogspot a  moją pełną rozgrywkę można zobaczyć tutaj.

Na samym początku mojej recenzji chciałbym wspomnieć ,że w grę grałem pierwszy raz tuż po premierze właśnie te 6 lat temu gdzie seria Assassin’s Creed była wydawana co roku obok takich gier jak np. Call of Duty.
I właśnie ten fakt tak zwanego zmęczenia materiału jak i paru innych elementów około growych sprawiłby ,że gdybym pisał tą recenzje właśnie wtedy to ocena nie byłaby wyższa niż „nie marnuj czasu”.
Pamiętam jak mówiłem ,że ta część jest tak zła jak „Rogue”, co gdy teraz patrze na moje statystyki z ps4 z tamtego okresu upewniam się w tym ,że szału nie było a gre szybko przerushowałem byle tylko skończyć i gdy porównam czas spędzony w grze kiedyś kontra teraz w wersji na xbox one to jest to niebo a ziemia.
Przez to szybkie przejście i wyparcie jej z pamięci mogłem spokojnie na nowo usiąść, bez żadnych oczekiwań z otwartym umysłem, chęcią dobrej zabawy i bycia najlepszym skrytobójcą w mieście Londyn!
Od pierwszych chwil poczułem ,że będzie to inna zabawa, te pare lat przerwy dużo zmieniło a dodatkowym smaczkiem stał się fakt ,że przez te lata zdążyłem osobiście poznać Londyn bardzo dobrze podczas wielu podróży i poczułem się od razu jak w domu, jak we własnych kontach. (Jeszcze lepsze odczucie potęguję Watch Dogs: Legion ale to podczas ich recenzji)
Dobrze, to był całkiem długi wstęp ale bez niego czuje ,że pewne rzeczy mogłyby być niezrozumiałe a pewne opinie wręcz absurdalne. 
 

                  

Akcja Assassins Creed: Syndicate dzieje się podczas angielskiej rewolucji industrialnej, a dokładniej w roku 1893 w mieście Londyn, który był jej kolebką.
Od pierwszych chwili widzimy jak tak naprawdę brudne, pełne korupcji i rządzone przez przestępczość jest miasto w ,którym się znaleźliśmy.
Od dzieci pracujących w fabrykach, biznesmenów nie liczących się z nikim aż po gangi na praktycznie każdym rogu, dostajemy Londyn bez jakiegokolwiek filtra.
Pierwszy raz w historii całej serii mamy doczynienia z dwójką grywalnych głównych bohaterów, między ,którymi dowolnie możemy się zmieniać, a dokładniej jest nimi rodzeństwo Jacob i Eve Frye.
Jak nie trudno się domyślić obie postaci różnią się dość znacząco charakterem dla efektu dynamiki między rodzeństwem.
Z jednej strony mamy Jacoba, typowego faceta ,który najpierw bije i rozwala potem pyta i myśli co w połączeniu z jego unikalnym poczuciem humoru sprawiło ,że nie tylko śmiałem się z jego żartów ale też robił rzeczy ,które ja jako gracz bym zrobił.
Z drugiej strony dla kontrastu mamy Eve ,która zawsze musi trzymać się planu, mieć wszystko wyliczone i demolka z improwizacją nie jest czymś co lubi.
Ta dualność w klimacie yin-yang ma również swoje przełożenie na umiejętności bohaterów i bronie ,których używają.
Umiejętności Jacoba są bardziej skupione na sile fizycznej i ruszaniu w wir walki bez namysłu gdzie u Eve znajdziemy umiejętności ,które pomogą nam gdy chcemy przejść po cichu, niezauważeni jak prawdziwy asasyn, cień po którym nie zostaje żaden ślad zamiast wywarzonych drzwi i stosu trupów.
Skoro wspomniałem o umiejkach to warto powiedzieć o całym drzewie umiejętnośći i wydawani punktów na nie.
Obie postaci mają osobne drzewka jednak pomijając fakt ,że prze Eve mamy pare umiejetnosci do skradania się a u Jacoba więcej obrażeń w walce to pozostałe 80% umiejętności dla obu jest takie samo, przez co tak na prawde nie różnicy ,która powinna być klarowna nie czujemy co uważam za naprawdę nie wykorzystany potencjał ,mogący mieć większy wpływ na rozgrywke.
Na szczęście gdy jedna postac zdobywa punkty ,które możemy wydać na umiejętności druga je też praktycznie dostaje co utrzymuje obie na takim samym poziomie gdzie maksymalny jest dziesiąty.
 

               

Bardzo wcześnie w historii dowiadujemy się ,że musimy kontynuować pracę naszego ojca ,też assasyna, i znaleźć specjalny artefakt zwany całunem, który jest ukryty gdzieś w Londynie zanim zrobią to templariusze jednak Jacob jak to Jacob woli skupić się na uwolnieniu mieszkańców z opresji i tyranii przy pomocy swojego nowo uformowanego gangu „Crooks”.

Jeśli teraz pomyśleliście ,że w takim razie Eve będzie szukać artefaktu w odróżnieniu od swojego brata to trafiliście w dziesiątkę, bo mimo wspólnego celu końcowego rodzeństwo ma inne pomysły na to jak go osiągnąć.
Co ku memu zaskoczeniu jest zrobione bardzo dobrze, przez pierwsze dwie, trzy godziny rozgrywki jest nam przestawiony system terytoriów i wojen gangów.
Jeśli ktoś grał w gry takie jak Godfather 2 czy GTA San Andreas to zobaczy wiele podobieństw w tym systemie, każde terytorium ma swoje misje wyzwolenia i potem szefa do pokonania by je wyzwolić.
Tutaj musze wstawić dygresję bo przez przypadek odkryłem ,że szefa można zabić wcześniej podczas jego pojawienia się po zrobieniu misji odblokowującej małą część jego terytorium, co sprawi ,że w głównej walce gangów go po prostu nie będzie.
Generalnie pomysł jest bardzo fajny jednak po jakimś czasie staje się to nudne i człowiek czuje się jakby robił niepotrzebny nikomu grind niż faktycznie pomagał ludziom.
Coś co również zauważyłem to to ,że warto na początku odblokować trzy pełne obszary dzięki czemu wątek fabularny nie zostanie nam przez to przerwany, bo blisko ostatniej misji niestety jest to wymagane co niektórych może zdenerwować ale z drugiej strony tez odblokowuje nam pewną sekwencje sporo wcześniej.
Porozmawiajmy teraz trochę o walce i całym systemie walki ,który w tej części chyba osiągnął apogeum nudy i nie robienia nic.
Całość opiera się tak na prawdę na parowaniu w odpowiednim momencie i tak długo jak potrafimy to wykonać wrogowie na żadnym poziomie nie stanowią dla nas zagrożenia, a cała walka jest po prostu średnia.
Są gry z podobnym systemem ,który jest lepiej dopracowany, bardziej organiczny i szkoda ,że Ubisoft tutaj nie poświęcił trochę więcej czasu.
Frustracje jednak nie kończą się tutaj, o nie, wspinaczka jest zmorą tej gry, nawet nie zliczę ile razy chciałem wyrzucić kontroler bo Jacob czy Eve nie chcieli się złapać, nie trafiali w linę czy też przez to przegrywali misje.
Najgorszy tego przykład miałem podczas misji ,królowej po zakończeniu gry (jest na moim youtube), gdzie Eve przez długi czas nie chciała wejść na budynek, potem ni stąd ni zowąd z niego spadła.
Z drugiej strony czymś co nie zawodzi jest jazda karocami, driftowanie koniem jest tak zabawne ,że mógłbym to robić całe dnie tak jak taranowanie innych karoc.
Z jakiegoś dziwnego powodu ten element gry pasuje tutaj idealnie i sprawił mi wiele frajdy.
Mówiąc o frajdzie, nowym dodatkiem jest wyrzutnia haku rodem z gier Batmana, dzięki ,której możemy wejść na dach budynku w sekundę, zjeżdżać po linie z budynku na budynek a nawet poczuć się jak spider-man szusując miedzy budynkami i zabijając wrogów z powietrza.

                    

No dobra, ale to Londyn w czasach industrialnej rewolucji, to na pewno musi być ktoś ciekawy z postaci historycznych?!
Dokładnie! Od słynnej Florance Nightingale (Kerrou tutaj padnie ze śmiechu bo kiedyś na kolokwium pomyliłem ją ze świetlikiem z Florencji), po Charlesa Dickensa i Karola Marxa ,którzy w dodatku zachowują się w sposób znany nam z książek historycznych.
Smaczkiem są side-questy nawiązujące do legend miasta jak np. legendy o Spring-heeled Jacku, które czasem były dużo ciekawsze niż główna linia fabularna szczególnie na „wysokości” połowy gry.

Wróćmy jednak do naszego rodzeństwa, tak jak powiedziałem wcześniej mają oni kompletnie różne wizje oraz priorytety co sprawia ,że ciągle musimy się przełączać między jednym a drugim, co podczas mojego przejścia psuło mi trochę imersje, bo gdy tylko wczuwałem się w Jacoba musiałem odpuścić i wrócić do Eve ,żeby odblokować jego dalszą historie.
Zabieg taki na pewno będzie miał swoich zwolenników, ja jednak nim nie jestem, wolałbym grę podzieloną na akty skupiające się na konkretnej postaci niż skakanie między nimi.
Szczególnie ,że misje Eve często pomijają jej cel a skupiają się na naprawianiu tego co zepsuł jej brat jak np. zrujnowanie ekonomii ,którą teraz ona musi naprawić.
Na pewno pokazuje to dalej różnice miedzy nimi ale dla mnie jest to niepotrzebny trochę zabieg.
Jeśli mowa o misjach to musze wspomnieć o misjach kończących dany każdy akt.
Są to tak zwane final assassinations, czyli likwidacja celu ścigane przez cały rozdział i musze przyznać z nimi miałem największą frajde.
Wiele opcji podejścia do wroga, misje poboczne i specjalne cut scenki gdy dokonamy zabójstwa tak jak prawdziwy assasyn a nie idąc na „pałe” ekhem Jacob ekhem a to co dzieje się ze światem po nich i bohaterami jest wręcz świetne.
Nie ukrywam są to misje ,które mogą sprawić najwięcej problemu z powodu ich poziomu trudności ale zarazem są najbardziej satysfakcjonujące.

                       


Na chwilę chciałem się zatrzymać i napisać coś więcej o samej fabule gry jednak fabuła nie prezentuje nic więcej ponad to co napisałem powyżej, zabijasz templariuszy aż dojdziesz do ostatniego bosa, zabijasz go i koniec.
Jedyny moment kiedy fabuła wciągnęła mnie całego, był pewien plot-twist ,którego nie będę spoilerował ale dzieje się on podczas gry Jacobem.
Był to moment w ,którym wręcz krzyczałem na postać jak to się mogło stać, jak do tego mogło dojść, jednak po chwili kolejne zabójstwo i gra toczy się dalej jak się toczyła.

Na prawdę szkoda ,że mimo tego iż mamy fenomenalne postacie, dobrze napisane dialogi to gra sprawia ,że cała fabuła nas po prostu nie obchodzi i szczerze to jest największy grzech tej gry dla mnie.
Nie podobało mi się to 6 lat temu przez co jak najszybciej chciałem tą grę przejść i wymienić na inną i teraz też mi się nie podoba.
Brak przywiązania emocjonalnego do losów bohaterów, historii sprawia ,że nawet takie smaczki jak dom Edwarda Kenweey’a nie potrafi tego naprawić.
Nawet sekwencja pierwszej wojny światowej jest wrzucona jak na siłę i ma średnio sens.
I te słowa pochodzą od osoby ,która praktycznie maxowała tą grę.
Pomówmy o znajdźkach bo przecież ta seria gier z nich słynie i jest ich pełno, na każdym rogu mamy do zbierania piwa, kwiaty czy tez pozytywki co sprawia ,że ludzie którzy uwielbiają takie rzeczy będą wniebowzięci jednak dla mnie jest ich po prostu za dużo i troszkę danych po to ,żeby na siłę przedłużyć nasz czas z grą.

Dobrze Raven, to jak to jest AC: Syndicate jest grą dobrą czy zła?
Ja odpowiem dość dyplomatycznie, bo nie jest ani jednym ani drugim, jest gdzieś pośrodku bo na każdy minus znajdzie się jeden plus, dla mnie jednak było o jeden minus za dużo stąd taka a nie inna ocena.

 

                             

 

Oceń bloga:
3

Atuty

  • Postacie wstępujące w grze
  • Możliwość zobaczenia konsekwencji tego co robimy
  • Londyn i historia Anglii
  • Grafika
  • Side questy

Wady

  • Historia
  • Główne misje praktycznie takie same
  • Achievmenty / Trofea potrafią się blokować
  • Ogrom bugów nadal po 6 latach
RavenCalledSnejku_

RavenCalledSnejku_

Dla mnie sam klimat Anglii, pare unikatowych rozwiązań i humor Jacoba są warte tego ,żeby dać grze szanse. Na koniec dnia jest to asasyn, gra się w niego jak asasyna i fani serii znajdą tutaj coś dla siebie. Szkoda tylko ,że fabuła nie jest lepsza i i tak naprawdę wygląda jak kopiuj, wklej wrzuc d

4,0

Komentarze (8)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper