Mały ale wariat

Pad, nieodłączny przyjaciel każdego gracza. Od 1983 roku, gdy pierwszy game pad wyszedł z fabryki nintendo wraz z famicomem (a właściwie to do niego przytwierdzonym na stałe) przeszedł niejeenokrotną ewolucję i rewolucję, ale idea została ta sama przez ponad 40 lat. Lewym kciuk odpowiada za ruch, prawy za akcję. Nic tutaj się nie zmieniło. Taki układ tak mocno się zakorzenił, że nawet grając wirtualnym sterowaniem na ekranie dotykowym, mamy taki sam układ sterowania.
W dobie mobilnego grania na telefonach, niezależnie czy to w proste tytuły czy też bardziej zaawansowane produkcje lub emulatory, jesteśmy skazani na dotykowe sterowanie, zasłaniając sobie palcami ekran, nie wspominając już o znikomej wygodzie takiego rozwiązania. Oczywiście grając w jednopalcowe clickery w kolejce czy autobusie tego nie odczujemy, ale już konia z rzędem temu, kto powie, że w super mario bros gra się wygodnie w ten sposób i preferuje dotyk od klasycznego pada.
Jako, że spędzam w pracy wiele godzin nic nie robiąc (tak jak teraz pisząc z nudów ten tekst), często czas umilam sobie graniem. Niestety nie zawsze mam na czym poza telefonem, bo nie zawsze wrzucę switcha do plecaka czy innego handhelda z mojej kolekcji. Na telefonie gram zazwyczaj na emulatorach w starsze, proste tytuły, które bez żalu można przerwać w każdym momencie, które wręcz się proszą o fizyczne sterowanie.
Branie do pracy klasycznego, bezprzewodowego pada trochę mija się z celem. Raz zajmuje miejsce w plecaku, dwa wygląda to conajmniej dziwnie i przyciąga niepotrzebny wzrok przechodzących obok samochodu osób. Co innego mały, mieszczący się w zamkniętej dłoni pad wielkości jednego batonika Bounty.
Na CRKD Atom natknąłem się przypadkiem, przeglądając zakładkę clearence w apce Argosa. Przeceniony z £19.90 na £7.99, pomyślałem, że w sumie czemu nie. Wyklikałem co trzeba, po czym po pracy pojechałem do sklepu w drodze powrotnej do domu.
Pad zapakowany jest w dość spore pudełko jak na rozmiar samego urządzenia, trafia do nas z plecionym ultra krótkim kablem usb c (kabel ma jakies 10cm długości od wtyczki do wtyczki) i smyczką na nadgarstek. Pady można kupić natomiast w wielu kolorach, a sam producent ochrzcził je mianem collectible. Mi wpadł w ręce ten inspirowany kolorystyką pada od snesa.
Wracając jednak do samego pada - ten jak już sama nazwa wskazuje, jest miniaturowy, co wręcz zakrada o absurd. O dziwo jest całkiem wygodny wbrew temu jak wygląda, o ile taki sprzęt można nazwać wygodnym. Do codziennego użytku po kilka godzin bym się zastanowił, ale na nudną lekcje w szkole czy wykład, czy wszędzie tam, gdzie wyciągnięcie dużego pada jest przypałowe czy wręcz niemożliwe, jest wręcz idealny. Pad wyposażony jest w standardowy zestaw przycisków - krzyżak, select, start, ABXY w układzie nintendo i L ZL oraz ZR i R lub w nomenklaturze sony R1R2 i L1L2, plus dodatkowo klawisz parowania po środku pada. Z tyłu natomiast znajduje się klawisz resetowania. Pad działa pod bluetooth, przez co jest mocno uniwersalny. Telefony, telewizory, pc, raspberry pi czy switch nie jest mu straszny i łączy się z nimi bezproblemowo. Bateria według producenta wytrzymuje 10 godzin grania, niestety brakuje jakiegokolwiek wskaznika naładowania baterii, dlatego lepiej po dłuższych sesjach podłączyć pada do ładowarki, by się nie przyjemnie niezaskoczyć następnym razem. Teraz najważniejsze. Krzyżak. Nawet najwygodniejszy pad będzie o kant dupy rozbić, jak krzyżak będzie słaby. Ten przechodzi test contry niemalże celująco (dla niekumatych - test contry polega na biegnięciu i strzelaniu jednocześnie po skosie do góry lub w dół, co wiele padów oblewa) bo czasami zdarza się, że postać się zatrzyma lub położy, dzieje się to natomiast na tyle rzadko, że równie dobrze mogę to wziąć pod mój własny błąd niż wadę samego pada. Sam pad jest wykonany bardzo starannie. Nic nie odstaje, nic nie trzeszczy, klawisze się nie blokują w obudowie. Plastik użyty do budowy jest dobrej jakości. Jedyny minus urządzenia to jego regularna cena. O ile niecałe 50 pln, jest ceną do przetrawienia, tak za pełną stówkę już bym się zastanowił dwa razy, jak za sprzęt, który jest używany od czasu do czasu.
Podsumowując, sprzęt warty zakupu, jeżeli ktoś potrzebuje mikropadzik, szczególnie jak uda się go złapać na promocji. Z pewnością jest to lepszy wybór niż ekran dotykowy w telefonie.