Nigdy się nie poddamy - Devil May Cry 4 (PC/X360/XONE/PS3/PS4)

BLOG RECENZJA GRY
1372V
user-77319 main blog image
Evo24 | 23.09.2022, 11:32
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

   Devil May Cry 4 jest grą, która dzisiaj dzisiaj jest ofarią swojej kontynuacji, części piątej. Zawiera mnóstwo bolączek i irytujących elementów, z jakimi najnowsza odsłona przygód Dantego sobie w dużej mierze poradziła. Nie zmienia to jednak faktu, że w dniu premiery wciąż była dobrą grą, choć miało się wrażenie, że za szybko wypuszczoną ją na rynek. Nawet pierwotny zamysł był z goła inny od gotowego produktu. Pierwszy zwiastun zapowiadał nam grę ponownie skoncentrowaną na naszym ukochanym Dante, lecz jego nowy model prawdopodobnie dał nowy pomysł Capcomowi... na stworzenie nowego bohatera, Nero. Czy jego debiut okazał się być krokiem w dobrym kierunku? Czy Devil May Cry 4 nadal ma coś do zaoferowania?

Devil May Cry 4 - All Cutscenes Game Movie - PC [1080p 60fps] - YouTube
   Akcja dzieje się chronologicznie po części drugiej, gdzie podczas jednej z modlitw Zakonu Miecza (The Order of the Sword) wbija Dante i zaczyna mordować żołnierzy oraz ich przywódcę. Do walki z nim przystępuje Nero, jeden z dość świeżych nabytków. Protag poprzednich gier ucieka, a młody dostaje za zadanie zchwytania go, zwiedzając przy okazji lodowy zamek, las czy przedmieścia miasta Fortuna. Jak się z czasem okazuje, Zakon ma tam jakiś niecny plan (o którym za chwilę), głowa rycerzy tej organizacji okazuje się jakoś być demonem, ukochana nowego bohatera zostaje schwytana, zaś on sam przebudza w sobie diabła, Dante musi trochę posprzątać i generalnie... no trzeba powstrzymać tych złych. Nero powstrzymuje Zakon, ratuje swoją miłość o imieniu Kyrie, Dante dobrze sobie bawi i przy okazji oddaje młodemu pewną broń, należącą do jego brata i wszystko dobre, co się pięknie kończy... przynajmniej na razie.

   Tak się prezentuje główna historia, która moim skromnym zdaniem, nie jest aż tak dobra, jak w trójce czy nawet w piątce. Zacznijmy może od nowego bohatera, Nero. Młody jest naprawdę spoko postacią z całkiem prostym, acz przyjemnym rozwojem. Jeśli miałbym go dobrze okreslić, to taki prosty, luzacki protagonista anime. Rzuca też trochę gorszymi żarcikami niż Dante oraz na samym początku jest gościem, który chce się dobrze bawić, ma trochę gdzieś formalności i jego największą motywacją do jakichkolwiek działań jest jego ukochana. Z czasem zaczyna dojrzewać, akceptować siebie jako demona, nie tracąc przy okazji swojego charakteru. Myślę, że Nero może wam podejść, o ile nie macie problemów z protagonistami anime. Dante oczywiście też się pojawia i powiedziałbym, że to znacznie dojrzalsza wersja jego persony z części trzeciej, który nadal posiada swój charakterystyczny styl humoru. Jego "Czas antenowy" wydaje się jednak trochę mniejszy, bardziej jest postacią drugoplanową niż główną. Jako początkowy rywal dla Nero spisuje się bardzo dobrze, a ich pojedynki są przyjemne do oglądania, lecz gdy Nero zostaje przez pewną chwilę "wyłączony" z historii... powiedziałbym, że nasz legendarny łowca demonów głównie robi shitpost w troszkę gorszym wydaniu niż w trójce, lecz nadal naprawdę dobry. A i sam pod koniec zachowuje się jak taki... dobry wujek (wink wink). Gorzej z kolei sprawują się inne postacie. Kyrie to typowa, dobra dziewczyna do ratowania, przez 80% gry głównie krzyczy "Nero". Jej brat i przywódca działu żołnierzy, Credo, jest trochę za poważny, jakby miał kij w tyłku i... wydaje się go być za mało. Główny antagonista, Sanctus to... właściwie nie rozumiem, na czym polega jego motywacja. Za pomocą miecza Spardy oraz katany Yamato chce przywołać armię demonów i zniszczyć je, by pokazać ludziom z Fortuny, że są zbawcami? Pomimo tego, że oni już są oddani? Nie do końca łapię ten ich plan. Z przeciwników najlepiej dla mnie wypadł Agnus, który jest kimś na zasadzie walniętego alchemika przeprowadzającego eksperymenty... posiadającego też najlepszą scenę w całej tej grze. Zobaczycie końcówkę misji 17 to zobaczycie, o czym mówię. W grze pojawiają się Lady oraz Trish, gdzie ta pierwsza głównie informuje Dantego o mieście Fortuna, zaś ta druga robi trochę więcej... i w sumie tyle. Jakoś tak zauważyłem, że najlepszym elementem fabularnym tej gry jest sam Nero, jego rozwój oraz shitpost Dantego. Cała reszta po prostu jest lub wypada średniawo, ewentualnie to zmarnowany potencjał.

Devil May Cry 4 Special Edition

   Tyle z fabuły, lepiej powiedzieć coś o całej reszcie. Zacznijmy od rdzenia rozgrywki, czyli stylowej, slasherowej walki z masą przeciwników, mieszając broń palną z białą przy pomocy naszych postaci. To jest bardziej takie rozwinięcie formuły z trójki. Co bardzo mi się podoba, każda z postaci różni się od siebie, a w wersji Special Edition mamy dostęp do aż 5 bohaterów: Dantego, Nero, Lady, Trish oraz Vergila. Zacznijmy od Nero, posiadającego w arsenale jeden miecz, rewolwer z dwoma lufami oraz Devil Triger, działający na innych zasadach niż reszta. Nasz nowy bohater ma trochę żywsze, bardziej niekontrolowane ciosy i widać w jego ruchach jeszcze brak doświadczenia. Dodatkowo może "podkręcać" swoje ostrze niczym motor, przez co ataki są jeszcze mocniejsze. Strzela swoim rewolwerem, który również może ładować, poprzez przytrzymanie przycisku od strzału. O ile to drugie jest naprawdę satysfakcjonujące i potężne, o tyle samo atakowanie ze spluwy... nie czuć siły oraz wydaje się typowym reskinem każdej spluwy z tej gry. Demoniczne moce są u niego z kolei dość wyjątkowe. Może chwytać dodatkowo swoich przeciwników i wykonywać na nich potężne animacje oraz przyciągać ich lub samego siebie do nich. Diabelska przemiana z kolei... to nie jest do końca tylko zwiększenie obrażeń. Sam wygląd jego DT jest dość ciekawy, bo nie zmienia go kompletnie w demona, ale podczas jego ataków pojawia się duch Nelo Angelo, atakujący kolejnym ciosem przy pomocy Yamato. Także młody potrafi w tej formie strzelać i z rewolwera, i za pomocą przyzywanych ostrzy jednocześnie, a także ma 2 nowe ruchy. Moveset może wydawać się trochę dziwny oraz fani Dantego mogą trochę pomarudzić na Nero, ale dla mnie jest naprawdę przyjemny do kontrolowania oraz do walki. To taki nieoszlifowany diament, który ogarnięto perfekcyjne w DMC5. Jeszcze o nim trochę wspomnę przy opisywaniu przeciwników.

   Dante z kolei prezentuje bardziej swoje klasyczne podejście do walki, opierający się na wielu broniach, spluwach i stylach znanych z DMC3. Rozwój tych ostatnich został trochę zmieniony, jak i ich korzystanie. O tym pierwszym trochę później, ale teraz nie musimy już podchodzić do statuły lwa w celu zmiany. Zamiast tego możemy w locie zmieniać wszystkie 4 główne style oraz tylko jeden nowy, który troszkę zawodzi. Przez ten aspekt Dante wydaje się trudniejszy w opanowaniu niż w trójce, a szybkie zmiany w locie chyba wymagają pająka zamiast ręki. Nie oznacza to, że jego mechanika walki jest gorsza, broń boże. Z całą pewnością mnóstwo graczy przyjmie tą zmianę z wielkimi brawami. Ja osobiście mam taki problem, że... w DMC3 można było przez to przechodzić grę na wielę sposobów. Mogłeś bawić się stylami, grać tylko jednym z nim czy kombinować, jaki pasuje do danej sytuacji. Czwórka to wszystko podaje na tacy, ale i przez to zabawa z obmyślaniem taktyki już nie wydaje się aż tak fajna, jak w poprzedniczce. Wszystkie bronie białe oraz palne również można zmieniać w locie i generalnie może się wydawać, że Dante dostał sporo ułatwień oraz walka stała się płynniejsza. Tak dokładnie jest i choć sam preferuję bardziej formę trójki, wciąż dobrze się bawiłem, grając naszym starym znajomym. Syn Spardy wciąż dostarcza masę frajdy poczas walki, a chociażby takie bronie, jak Lucyfer czy Puszka Pandory tylko cieszą wzrok na ekranie. Starsi gracze powinni nadal dobrze się bawić jako Dante i w pewnym sensie granie nim jest rekompensatą po graniu jako Nero. I tutaj zakończyłbym opowiadanie o postaciach, gdyby nie wydanie Special Edition, dodające panienki oraz badassa.

Devil May Cry 4 Special Edition

   Na początku Lady oraz Trish z kompletnie odmiennymi od siebie stylami walki. Pierwsza z nich opiera swoje ataki na broniach palnych, używając swojej bazooki z Bagnetem w zwarciu tylko w razie konieczności. Osobiście odradzam korzystanie z tego i po prostu przerzućcie się na spluwy, które dają masę frajdy, są przegięte w fajny sposób, a jako że Lady to jedyny człowiek z tych postaci, zamiast przemiany posiada bomby rozrzucane po terenie. Trish to już odmienna para kaloszy, taki chodzący potwór Frankensteina, pozszywany z ruchów Dantego oraz oryginalnych dla niej manewrów. Używa miecza Spardy (ruchy są mniej więcej podobne do tych z Rebelliona Dantego), może nim rzucać, kopać i bić, robić kołowrotki i razić piorunami. Jakby tego było mało, po wywaleniu ostrza, jej moveset jeszcze bardziej się zmienia. Generalnie można ją podsumować jako chodzący chaos, który daje masę satysfakcji. Ostatnią opcją jest starszy brat białowłosego, Vergil. Jest to zupełnie inne podejście niż w poprzedniej grze, skupiającej się głównie na precyzji naszych ruchów. Vergil jest chodzącą krajalnicą z mechaniką skupienia. Im dłużej Vergil stoi koło przeciwnika, skacze czy unika ruchów, tym silniejsze i szybsze będą jego kolejne ciosy. Combosy u niego są długie i koncentrują się głównie na zdobyciu bardzo wysokiej noty i to sama przyjemność patrzyć, jak Vergil chociażby kroi setki przeciwników na trybie Legendary Dark Knight. On z kolei ma w arsenale katanę Yamato, rękawice Beowulfa, miecz Force Edge, również Devil Trigger oraz przyzywane miecze z teleportacjami. Prawdopodobnie gdyby go jeszcze trochę podrasować... byłby zbyt przegięty i zbyt dobry, by przerzucać się na starsze postacie, co już udało się to Capcomowi zrobić w DMC5. W ogólnym rozrachunku uważam, że normalnie w rozgrywce to nowe postacie są mocno przegięte, zaś Nero i Dante są najbardziej zbalansowani i przystępniejsi... jeśli nie mówimy o przeciwnikach.

   Nim przejdziemy do konstrukcji poziomów, trzeba powiedzieć trochę o przeciwnikach i bossach, z którymi bardzo przyjemnie się walczy. Część z nich, występujących w DMC1 powróciło w odświeżonej oprawie, jak Frosty czy te jaszczury, gdzie wyszły naprawdę spoko. Nowi, czyli różne typy strachów na wróbli, ladających mieczy, demonicznych żołnierzy czy piekielnych ogarów potrafią dać w kość oraz stanowić przyjemne wyzwanie. Jedynie dwoje przeciwników jest zrobionie paskudnie i nie walczy się z nimi dobrze. Pierwszym są Blitze (te elektryczne), które na papierze są spoko, lecz w praniu wypadają wkurzająco... oraz te rekiny ukrywające się pod ziemią, które zjedzą wam prawdopodobnie połowę życia (część zgonów w DMD zawdzięczam właśnie im). Bossowie też wypadają całkiem nieźle, LECZ mam z nimi jeden, dośc duży problem. W zasadzie to jest wada wszystkich przeciwników w tej grze, czli 80% z nich jest zaprojektowana głównie pod Nero. Gdy boss jest ogłuszony, Nero może zadać mu dodatkowy damage przy pomocy swej demonicznej łapy. Nero może chwytać i nawet rozrywać niektóre wkurzające osobniki. Nero może nawet z łatwością zdjąć dodatkową tarczę Blitzów, przez ładowany strzał. Nie wspominając już o tym, że  może z łatwością przyciągąć wrogów do niego oraz samego siebie do nich. Najgorzej to widać w strukturze misji, gdzie młody jako jedyny ma "lokalizator" czerwonych kul, o których za chwilę. Żeby wam to lepiej zilustrować... spróbujcie normalnie pokonać Credo za pomocą innej postaci niż Nero, bez tanich sztuczek. Jeszcze wspomnę o najlepszym, shitpostingowym oraz dziwnym bossie, czyli szybie Agnusa... walnięta rzecz. Nie wiem, co Capcom brał podczas produkcji, ale podziwiam.
   Devil May Cry 4 na Steam

   Tyle o samych postaciach, przechodzimy do całej reszty. Gra posiada 20 misji z różnymi poziomiami trudności, które można z czasem odblokować. Głównie znajdziemy to samo, co w poprzedniczce, czyli przechodzenie z lokacji do lokacji z biedną wersją eksploracji rodem ze starych Residentów, ale w tej części jeszcze bardziej olano te elementy, sprowadzając je do odnajdywania przedmiotów znajdujących się prawie pod nosem. Nie powiem, całkiem dobry wybór, ponieważ eksploracja w tej serii zawsze była do bani. Podczas przechodzenia etapów natkniemy się oczywiście na przeciwników, z którymi trzeba się rozprawić jak najbardziej stylowo (powraca mechanika Stylish, czyli im różnorodniej walczymy, tym wyższa ona jest i zdobywamy za to więcej punktów), szukamy ukrytych misji nagradzających nas fragmentami niebieskiej kuli zwiększającej nasze życia, dodatkowe czerwone orby itd. Gra się tak naprawdę dobrze, ale niestety są pewne problemy, z designem lokacji i backtrackingiem na czele. Z projektami postaci nie mam żadnego problemu, są nadal zarąbiste. Nero jest troszkę wariacją na temat wczesnego modelu Dantego do tej gry, ale ma przy tym swój własny styl (powiedziałbym, że preferuję bardziej ten wygląd niż z piątki, ale to chyba już taka ogólna opinia ludzi), kobitki są hot, żołnierze zakonu miecza oraz antagoniści robią wrażenie, głowa organizacji kojarzy się z papieżem, a nasz stary łowca demonów wygląda na takiego wujaszka ze stylem (znowu mrugam okiem). Ostatni boss jest pod tym względem zarąbisty i chociaż to tylko pomnik, robi OLBRZYMIE wrażenie. Miejscówki z kolei są strasznie generycznie. Nie zrozumcie mnie źle, projekt miasta Fortuny jest świetny, lodowy zamek wygląda spoko, a miejscówka tych złych jest fajna, ale... no właśnie, nie ma takiej spójnej koncepcji i dostajemy od tak wyrwaną dżunglę, lodowy zamek, szary blok będący typowym zamkiem. Te lokacje nawet nie umywają się do Temen-Ni-Gru, o Malet Island już nie mówiąc.

   I dochodzimy właśnie do najczęściej krytykowanej decyzji Capcomu. Jako że chciano wydać grę dość szybko, zdecydowano się na backtracking, ale nie taki, że odwiedzamy parę razy te same miejsca, ale dosłownie ZAWRACAMY SIĘ, przechodzimy grę od tyłu. Dawno temu bym powiedział, że to nie problem, w trójce widywaliśmy to samo miejsce 3-4 razy. Teraz dopiero zdałem sobie sprawę, że kazanie graczowi "grać od tyłu" jest po prostu beznadziejną i okropnie tanią zagrywką. Nie wspominając o tym, że w DMC3 mieliśmy o wiele lepsze miejscówki. Można sobie wyobrażać, jak czwórka wyglądałaby bez tego oraz jakie poziomy by Capcom wymyślił... może wyszłby coś lepszego z tego. Jeszcze boli fakt, że gramy od tyłu jako Dante, postać znana nam od początków tej całej serii. W ogóle ma on mało czasu dla siebie, ponieważ jest grywalny tylko w misjiach od 12 do 18. Całą resztę przechodzimy jako Nero, co może zawieść fanów syna Spardy jeszcze bardziej. Ja nie mam osobiście nic do tego, gdyż sam bardzo lubię obu z naszych protagonistów, ale ten backtracking to po prostu żenada. Dodam też, że w scenariuszu pań to Lady przechodzi etapy młodego, zaś Trish odpowiada za misje tego "bardziej czerwonego", a Vergil przechodzi wszystko sam.
Steam Community :: Guide :: DMC4 Beginner's FAQ
   Czy jest jeszcze coś co można powiedzieć o rozgrywce? Na pewno do wad można zaliczyć fizykę postaci, która nadal jest beznadziejna. Wciąż postacie nienaturalnie skaczą, jakby kursor myszki je podnosił i upuszczał. W tej części to boli jeszcze bardziej, gdyż trochę trzeba będzie poskakać. Jak to dobrze, że to już ostatnia cześć z problematyczną fizyką. Od czasu do czasu pojawią się przyjemne urozmaicenia w postaci kręcących się... "beyblade'ów", krojących wrogów na naszej drodze czy minigierka opierająca się na rzucie kością. Nadal tu występuje system oceniania misji, który trochę go usprawniono i ułatwiono. Wciąż trzeba trochę się postarać, by zdobyć ocenę S, ale noty pokroju B czy A są znacznie prostsze do otrzymania. Gra głównie skupia się na czasie, ilości znalezionych czerwonych kul oraz punktach stylu. Im wyższa nasza ocena, tym więcej dostaniemy... proud souls, czyli waluty pozwalającej na odblokowanie nowych ruchów dla postaci (z każdym kolejnym ciosem, koszty rosną i tworzy to w pewnym sensie balans, by nie zrobić od razu przegiętej postaci. Czerwone kule służą głównie do kupowania przedmiotów i mam wrażenie, że to trochę marnowanie zasobów. Po kupieniu niebieskich i fioletowych kul, gracz raczej nie kupi kolejnych przedmiotów, gdyż ich skorzystanie pozbawia nas bonusu za ich nieużywanie. Swoją drogą to w tej części twórcy pokazali, że nieźle się bawili podczas tworzenia tauntów (naśmiewania się z wrogów). Każda postać posiada własne animacje, które idealnie podkreslają ich charaktery. Jest Nero bawiący się niewidzialną gitarą, Trish wysyłająca całusa, grożący Vergil itd. Naprawdę fajna rzecz do oglądania podczas walki. Z ważniejszych rzeczy pozostały ogólny poziom trudności. Jeżeli pamiętacie, Devil May Cry 3 nawet na normalu było naprawdę ciężkie. Czwórka z kolei jest znacznie prostsza, przystępniejsza, ale są momenty mogące zirytować gracza. Same potyczki z Blitzami czy te mixy pnączy i jaszczurów to idealne przykłady na to, że ta część momentami również może dać w kość. Tryb Dante Must Die nadal masakruje, choć nie powinien tak bardzo zniszczyć waszych padów, jak poprzedniczka.

   Ostatnie, co mi zostało do opisania to tylko grafika, krwawy pałac, super postacie, skórki oraz muzyka. Zacznijmy od środka, czyli tego trybu, gdzie walczy się z falami wrogów. Tutaj został on dość przebudowany względem DMC3, gdzie można było sobie wybierać o ile pięter chcemy się przenosić. Mamy sztywne 100 etapów, gdzie co 20 czeka nas boss. Co tą samą ilość wzrasta również poziom trudności, gdzie od 80 walczymy niczym na trybie Dante Must Die. Ostatnim bossem jest z kolei... Dante, który jest piekielnie męczący i frustrujący, a zwłaszcza dla zdobycia platyny. Ukończ krwawy pałac zabijając go bez otrzymania obrażeń? Powodzenia. Ogólnie mam jeden plus i minus co do tego trybu. Szkoda, że nie moża "personalizować" sobie drogi do ostatniego bossa i nie zbaczać do innego pomieszczenia dla leczenia, co mogło momentami uratować tyłek. Dobrze też, że bossowie nie pojawiają się losowo, co w poprzedniczce było naprawdę frustrujące. Tutaj wszystko jest poukładane i bardzo dobrze. Myślę, że krwawy pałac bardzo wam podejdzie.

Devil May Cry 4: Special Edition Windows, XONE, PS4 game - Mod DB

   Czego kompletnie nie rozumiem, to kwestia skórek dla postaci, które standardowo pojawiały się w tej serii od czasów pierwszej części. W DMC4 z kolei coś się stało z nimi nie tak, ponieważ Capcom nam głównie zaofeował... nowe kolorki postaci, czyli coś co pojawia się np. w bijatykach Arc Systemu czy Marvel vs Capcom. Co prawda jedna postać dostanie jakiś wyjątkowy strój, np. prototyp Nero (swoją drogą zarąbisty strój), stroje Spardy dla Dantego oraz Vergila (niebieski występuje tam jako swoja skorumpowana wersja), ubranie Lady z DMC3, lecz cała reszta to po prostu inne kolorki. Nie mówię, że to jest całkowicie złe, ale no mały zawód. Zupełnym nieporozumieniem są też "Super Postacie", odblokowywane za ukończenie trybu Dante Must Die konkretnym bohaterem... a konkretnie Nero/Dante oraz Verilem, bo panie nie mają takich odpowiedników. W poprzednich grach była to w pewnym sensie nagroda za przejście najcięższego trybu w grze. Tutaj niby też takim są... ale też po co z nich korzystać, skoro DRASTYCZNIE obniżają nasz wynik? Po co one w takim razie są? Najwyżej to można ich użyć w krwawym pałacu, gdzie ocena nas nie powinna interesować, gdyż za samo jego ukończenie dostajemy notę S.

   I na sam koniec zostawiłem sobie grafikę oraz soundtrack. Jak na początki generacji X360 oraz PS3, DMC4 po dziś dzień prezentuje się naprawdę świetnie. Efekty graficzne czy modele postaci nadal wyglądają ślicznie i nawet mimika twarzy, choć nie jest aż tak rozbudowana jak w późniejszych grach, jest solida. Pewnie wersja Special Edition dostała wyższe tekstury czy jeszcze bardziej podrasowano modele, lecz wciąż wygląda dobrze. No i jest jeszcze soundtrack, czyli element od zawsze w tej serii wychodzący bardzo dobrze i tutaj również spisuje się znakomicie. Główny motyw "Shall Never Surrender" to perfekcyjna mieszanka ciężkiego rocka i spokojnych instrumentów, krzyków oraz łagodnego głosu. Motyw Dantego, będący tak naprawdę wariacją utworu z DMC1, czyli "Lock and Load" to natomiast elektroniczna psychodela z agresywnym wokalem, który spisuje się całkiem nieźle. Pozostałe utwory np. do bossów czy w niektórych etapach są po prostu kapitalne i jedynie szkoda, że nie zostawiono Vergilowi motywu "Let's just see", który był już gotowy, ale nie umieszczono go w grze. Co zabawne, można go używać normalnie w DMC5 jako jeden z utworów do wyboru. Ogólnie rzecz biorąc, soundtrack na duży plus.
   

Devil May Cry 4 Special Edition - New Lady/Trish cutscenes - YouTube

   Devil May Cry 4, pomimo paru bolączek i paskudnego backtrackingu, jest nadal przyjemną i dobrą grą. Nie powiedziałbym, że jest w czołówce najlepszych serii, ale w moim osobistym rankingu to wypada znacznie lepiej niż już postarzała jedynka czy koszmarna dwójka. Teoretycznie stawiałbym ją na równi z rebootem... lecz momentami lepiej się bawiłem przy dziele Ninja Theory właśnie, o którym będzie mój nastepny wpis. Czwórka na ten moment, jak już wspominałem na początku, jest teraz ofiarą części piątej, która naprawiła w dużej mierze problemy tej gry i choć nie jest idealna, definitywnie bije na głowę debiut Nero. Nie oznacza to, że lepiej omijać tą grę szerokim łukiem, broń boże. Dla samego rozwoju nowego bohatera oraz by przekonać się, jak bardzo DMC5 usprawniło gameplay tych postaci, warto dać szansę czwórce. Podkreślę, to nie jest najlepsza gra w serii, ale wciąż to dobry, solidny slasher, który polecam sprawdzić, a zwłaszcza przed odpaleniem najnowszej przygody Dantego oraz Nero. A jakie jest wasze zdanie o DMC4? Uważacie ją za świetną? A może nią gardzicie? Chętnie się dowiem, jakie jest wasze zdanie.

Oceń bloga:
10

Ocena - recenzja gry Devil May Cry 4

Atuty

  • 5 grywalnych postaci z odmiennymi od siebie systemami walki, które działają i są satysfakcjonujące
  • Genialna muzyka
  • Jak na swoje czasy, bardzo ładna grafika
  • Krwawy Pałac
  • Projekty broni, postaci oraz miejscówek
  • Dla niektórych: przystępniejszy poziom trudności
  • Shitposting
  • Postać oraz rozwój fabularny Nero...

Wady

  • ... ale cała reszta historii nie powala
  • Beznadziejna fizyka postaci
  • Widać, że przeciwnicy i bossowie byli głównie tworzeni pod Nero
  • Paskudny backtracking, każący graczowi "grać od tyłu"
  • Dla niektórych: przystępniejszy poziom trudności
  • Dość generyczne lokacje
  • Dla niektórych: Ograniczona rola Dantego
Avatar Evo24

Evo24

Pomimo problemów, Devil May Cry 4 to wciąż dobra gra i całkiem niezły slasher. Jeśli jesteście nowi w tej serii to będziecie się dobrze bawić. Jeśli już graliście w piątkę to możecie wrócić do tej gry by znaleźć różnice w rozgrywce czy po prostu poznać historię Nero od początku. Fani Dantego z kolei mogą się trochę zawieźć.

Komentarze (29)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper