Rayman Origins - recenzja

BLOG RECENZJA GRY
813V
Rayman Origins - recenzja
Placek17 | 14.02.2015, 10:31
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Jako wieloletni fan Raymana postanowiłem zrecenzować jedną z gier z tej serii, a zarazem jedyną, jaką posiadam na konsoli.

Po inwazji kórlików na serię Rayman byłem zasmucony tym, w jakim kierunku podążała moja ukochana seria. Tak naprawdę po Rayman 3 przygody wesołego stworka bez kończyn zaczęły się staczać (no dobra, Rayman Raving Rabbids 2 akurat mi się podobało). Byłem jedną z osób, które liczyło na powrót Raymana na łono platformówek. Dość długo trzeba było na to czekać (bo aż kilka lat). Spełnić marzenie miało Rayman Origins.

Przyznam się szczerze, że zwiastun gry tylko mnie odpychał. Patrząc na design postaci w tej grze miałem wrażenie, że twórcy śmieją mi się prosto w twarz. Ale bycie fanem Raymana spowodowało mimo wszystko zakup gry. Jako że mam wersję na PC i Vitę, to postaram się odnieść się później do tego, jak kieszonkowa wersja wypada na tle komputerowej.

Zacznę od fabuły. Bohaterowie wypoczywają na jednym z drzew i robią przy okazji hałas, którego nie mogą znieść żyjące na dnie stwory. Postanawiają ich ukarać, co im się udaje. Przy okazji sieją zamęt w samej krainie bohatera. Naszym zadaniem jest ich powstrzymać i zaprowadzić ład oraz ustawić do pionu Polokusa (atak nie najlepiej na niego wpłynął). W kwestii fabuły nie mam co się przyczepić, gdyż nigdy tak naprawdę nie była ona jakoś specjalnie rozbudowana w żadnej grze z serii. Jest prosta i przystępna do zrozumienia.

Przejdę do samej rozgrywki. Origins robi ukłon w stronę pierwszej gry o Raymanie. Mamy bowiem dwuwymiarowe otoczenie, po którym się poruszamy, mapę całkiem przypominającą mi tą z pierwszej części, jak również kilka postaci z początków przygód promienistego człowieka. Sterowanie jest podobne, choć dochodzą jeszcze inne umiejętności, które może robić główny bohater. Nie zdradzę jednak jakie, żeby nie robić żadnego spoilera. Wcześniej Rayman walczył z wrogami głównie przy użyciu swoich pięści. Teraz może również to robić skacząc na nich. Tutaj twórcy świetnie wykorzystali potencjał ekranu dotykowego Vity. Pokonani przeciwnicy zmieniają się bowiem w wielkie bąble, które możemy rozbić na dwa sposoby: kazać postaci to zrobić albo użyć do tego celu naszego palca, którym najeżdżamy na wroga. W podobny sposób można zresztą łapać przedmioty uwięzione w bąblach. W porównaniu do wersji na PC wersja na Vitę ma jeszcze jedno bardzo miłe rozszerzenie. Jest to zbieranie relikwii, które są porozrzucane po planszach. Zbieranie ich nie jest wymagane, ale za zrobienie tego jest nagroda w postaci dwóch fresków w Chrapiącym Drzewie. Są to przepięknie namalowane arcydzieła, które przedstawiają parę ciekawostek na temat bohaterów, o których nigdy wcześniej nie była mowa. W każdym poziomie jest określona ilość lumów do zebrania oraz Electoonów do uwolnienia. Dodatkowo prawie każdy poziom zawiera tak zwaną próbę czasową. Musimy dotrzeć do końca planszy w jak najkrótszym czasie. Za sukces przewidziana jest nagroda. Twórcy zapowiedzieli około 60 poziomów do przemierzenia. W ich skład wchodzą chociażby poziomy, na których podróżuje się Moskitem oraz poziomy z Cwaną Skrzynią (gdzie biegniemy cały czas przed siebie). Poziomy mają świetny design i są niezwykle dynamiczne. Aczkolwiek odnosiłem momentami wrażenie, że poziom trudności był sztucznie podwyższony.

Teraz czas na postacie. Te, którymi przyjdzie nam prowadzić, to oprócz Raymana jeszcze jego przyjaciel Globox, jak również i Teensieny (które w poprzednich grach przychodziło nam ratować). Dochodzą do tego jeszcze ich skórki. Kolejne postacie odblokowujemy poprzez ratowanie Electoonów w poziomach. Powinienem powiedzieć o tym w aspekcie grafiki, ale niestety nie jestem w stanie czekać tak długo. Uważam, że design Raymana i Globoxa jest okropny. Nie jestem w stanie się do niego przyzwyczaić nawet teraz. Wyglądają, jakby mieli wyprane mózgi. Takie przynajmniej odniosłem wrażenie. Betilla za to (o Jezusie miłosierny!) przeszła diametralną zmianę, moim zdaniem na gorsze. Zdecydowanie wolałem Betillę z jedynki i jak dla mnie design tej postaci powinien być podobny. Nie mówię przy tym, że w tej części wygląda okropnie. Po prostu jej wygląd nie pasuje mi do takiej serii, jaką jest Rayman. W dodatku są jeszcze 4 nimfy. Te postacie są nowe - nigdy nie pojawiły się w żadnej wcześniejszej odsłonie serii. Polokus - może być, aczkolwiek on przeszedł chyba największą metamorfozę ze wszystkich postaci w grze. Wystarczy spojrzeć na wersję z dwójki i na tą z Originsów. Różnica ogromna. Najmniej ucierpiał Murphy, który w ogóle się nie zmienił od czasu wystąpienia w trójce, jak również i Teensieny.

Teraz kwestia audiowizualna. Utwory w tej grze są świetne. Mam nawet paru swoich faworytów, których często sobie słucham dla relaksu. Grafika zaś jest przepiękna (pomijam już tutaj kwestię designu postaci). Widać, że Ubisoft wciąż świetnie sobie radzi z tworzeniem miłej dla oka i ucha platformówki. Mam jednak skromne "ale". Gra ma czasami problem z poprawnym wyświetlaniem tekstur. Najlepiej widziałem to w Chrapiącym Drzewie. Zdarzało się, że gdzieś znikała liczba Electoonów potrzebnych do odblokowania danej postaci. I tak zamiast tej informacji nad zablokowanym bohaterem pojawiała się jedynie pusta tabliczka.

Jeśli chodzi o stabilność, gra ode mnie dostaje złoty medal. Rayman Origins działa płynnie. Tak naprawdę jeśli chrupnięcia animacji się zdarzają, to tylko na ekranie ładowania.

Zajrzałem też do trybu "Ghost Mode", aby sprawdzić, co to jest. W zasadzie jest to niemalże to samo, co próba czasowa w trybie fabularnym. Tutaj jednak ścigamy się o jak najlepszy czas w danym etapie.

Ostatnia rzecz, którą poruszę, czyli brak polskiej wersji językowej. Normalnie mi to nie przeszkadza. Wiele gier, przy których spędzam czas, nie jest przetłumaczonych na nasz język. Tutaj problem tkwi w tym, że wersja na PC ma polskie napisy. Więc dlaczego wersja na Vitę nie może ich mieć?

Cóż, spodziewałem się w zasadzie czegoś pokroju pierwszych trzech części. Jednakże nie mogę zaprzeczyć, że mimo wszystko bardzo dobrze się bawiłem, ogrywając ten tytuł i to pomimo faktu, iż dorastałem na trójwymiarowych platformówkach. Z pewnością jednak nie mógłbym go polecić osobom, które nie lubią trudnych gier. Bo Originsy potrafią być zabójcze.

Oceń bloga:
0

Atuty

  • Prosta w zrozumieniu fabuła
  • Wykorzystanie ekranu dotykowego konsoli
  • Świetny design poziomów
  • Znakomita muzyka
  • Grafika
  • Tytuł działa płynnie
  • Ciekawe rozszerzenia

Wady

  • Design postaci (głównie Raymana, Globoxa i Betilii)
  • Czasami sztucznie podwyższony poziom trudności
  • Brak polskiej wersji językowej
  • Animacja czasem chrupie na ekranie ładowania
  • Czasami występuje problem z teksturami
  • Mimo wszystko to nie to samo co pierwsze 3 części

Placek17

Nie jest to co prawda platformówka, na którą czekałem te kilka lat, ale z pewnością jest to tytuł, obok którego nie można przejść obojętnie. Chyba że poziom trudności cię odstrasza.

8,0

Komentarze (8)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper