Cztery wielkie utwory - o muzycznych motywach słów kilka

BLOG
678V
Cztery wielkie utwory - o muzycznych motywach słów kilka
Mauy_44 | 01.12.2018, 17:34
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Czym właściwie jest muzyka? Jaką rolę odgrywa i jak bardzo wpływa na nas samych? Ciężko odpowiedzieć na to pytanie, jednak wiem, że to bardzo ważny element mojego codziennego życia, który niechcący pominąłem w moim ostatnim wpisie. Dziś chciałbym dodać brakujące fragmenty tekstu. Zapraszam zatem do mojej podróży, której towarzyszą ważne dla mnie utwory. Myślę, że niektóre z nich dobrze znacie - pochodzą z wielkich arcydzieł światowej kultury.

Poniższy wpis dedykuję mojemu przyjacielowi, który podjął pewną ważną decyzję w swoim życiu i podobnie jak Kratos (z najnowszej opowieści), opuszcza swoją krainę w poszukiwaniu lepszego jutra.  Trzymam kciuki aby wszystko Ci się tam udało, wierząc jednocześnie w Twój niedaleki powrót do ojczystego kraju Bro. Na końcu również coś ważnego (dla mnie), skierowane tylko dla Kogoś, kto pewnie nigdy tego nie przeczyta - z tego powodu smutek. Wy też tego nie czytajcie - pomińcie proszę końcową część wpisu, która z moich ważnych powodów musiała się tu znaleźć.

Pragnę też bardzo podziękować Kamilowi (Kamieleon Jeden) za przygotowanie okładki. Idealnie zawarłeś w niej ważną dla mnie symbolikę za co jeszcze raz wielkie dzięki!

PROLOG

Siła, czas, bliżej nieokreślone, indywidualne zjawisko epickości i nieodwracalne zmiany. O Tym dzisiaj chciałem napisać. Trzy z czterech wybrzmiewają ich wielki charakter. Czwarty jest zarazem tytułem jak i przekazem. Z wielkim charakterem. To kilka ważnych utworów prosto z pod znaku omegi, po których następuje cisza. Czym jest? w moim odczuciu również utworem, którego czasem potrzebujemy.

Szybciej niż sam się tego spodziewałem witam Was ponownie. Wciąż mały, słaby i pokonany przez Miłość. Dziś jednak wejdę z czymś mocnym. Wbrew pozorom taki właśnie jestem. Może nie z  fizycznego punktu widzenia ale na pewno jest to jeden z  elementów mojego charakteru:

Po moim ostatnim, smutnym i psychicznie słabym (w dosłownym tego słowa znaczeniu) wystąpieniu, chciałbym dzisiaj poruszyć temat, który wtedy wyleciał mi z głowy (sam nie wiem czemu bo jest to motyw przewodni każdego mojego dnia). Motyw muzyki jako zjawiska, które trafia do naszych umysłów, serc i duszy w specyficzny, niewyobrażalny sposób. Nie mogąc przeboleć tego, że wtedy zapomniałem wspomnieć o tym ważnym aspekcie, postanowiłem napisać kilka brakujących linijek. To osobne DLC, do którego nie potrzebujecie podstawki, patch bloga dla Tych, którzy wcześniej przeczytali fragment mojego życia.

Dziś zapominam o wizualiach (poza naturalnym Pięknem, o Którym zapomnieć nie potrafię i nie chcę), skupiając się tylko na dźwięku. Muzyka jest czymś co w pewnym stopniu definiuje naszą osobę/nasz charakter - każdy z nas ''czegoś'' słucha. Czegoś różnego, czegoś co pasuje do Jej/Jego osoby, z czymś, z czym się utożsamia lub czegoś co po prostu trafia do jej/jego osoby. Czasem gusta się pokrywają, jedni słuchają niszy, inni tego co można usłyszeć w radiu. Zżywamy się z nią, wpływa na nasz nastrój, pomaga zagłuszać myśli lub pozwala słyszeć je wyraźniej wtedy, gdy tego potrzebujemy. Towarzyszy nam w smutku/radości i różnych, niezliczonych sytuacjach. Jest ważnym ''tłem'' w grach czy filmach. Nawet jak gusta się zmieniają (niby to oczywiste) - to i tak nie zmienia się jej działanie. Kiedyś słuchałem głównie polskiego Hip Hopu/Psycho-Rapu. W momencie kiedy zauważyłem, że kierunek ten zmierza w stronę, która niekoniecznie mi się podoba a mój najlepszy Mistrz Ceremonii postanowił odejść z tego świata, postanowiłem zmienić również mój horyzont muzyczny. Nie zmienia to oczywiście faktu, że twórczość  Kalibra 44/Paktofoniki oraz wielka osobistość Maga, Magika I zostanie ze mną na zawsze. Bardzo często z resztą wracam do Tej twórczości. Na co dzień słucham głównie OST z filmów/gier. Zdarza się też cyberpunkowa i genialna na swój sposób podróż do elektroniki Perturbatora.

W tytule tego wpisu pojawiły się cztery znaczące kwestie - a raczej cechy czy określenia, z którymi kojarzy mi się wiele muzycznych utworów, wybrane przykłady z nich chciałbym zaprezentować w tym wpisie. Oczywiście jest ich znacznie więcej, jednak dzisiaj wybór padł na te cztery, które ostatnio codziennie wybrzmiewają w moich słuchawkach albo na sprzęcie w domu.  Zjawisko siły to oczywiście wstęp do tego bloga.

Bear McCreary i Jego utwór ''Overture'', który pochodzi z ostatniej części God Of War (2018) to mój ulubiony, jeden z najmocniejszych głównych utworów opowieści, która z resztą jest moim opus magnum. Leci u mnie każdego dnia a w zasadzie rozpoczyna każdy mój dzień. Dzień pseudo walki w dzisiejszym świecie. Wsłuchując się w Tę operę - mam wrażenie, że Bóg ''Wojny'' czuwa nade mną i da mi siłę przetrwać każdy następny dzień. Niebawem ten utwór zabrzmi u mnie na vinylu bo widziałem, że takowe wydanie się pojawiło. Kiedyś był to ogień Olimpu, dziś to nordycki klimat, który trafił w moje gusta - nie mogło być inaczej. Wąż świata układa się w symbol Omegi. Nigdy nie zapomnę Tego otwarcia, Kto jakimś cudem przegapił polecam obejrzeć do końca. Tak zapowiada się najważniejsze dzieła, które później stają się najważniejszymi arcydziełami, niektórych ludzi:

Ostatnio rozpisałem się o tym, że po nieudanej próbie ułożenia sobie życia (lub po dostaniu kosza od dziewczyny, w której się zakochałem i ujrzałem w Niej nadzieję - jak kto woli), próbą ucieczki od myśli o Niej była ucieczka do konsoli i Świtu Horizona. Ten kto czytał wie, że ucieczka się nie udała (bo niby jak miała się udać..?). Całemu temu ciężkiemu okresowi w moim życiu, który trwa nadal - na co dzień towarzyszyła (towarzyszy ciągle) również muzyka. W kilku niektórych komentarzach (które oczywiście szanuję) padł zarzut jakobym był słabym człowiekiem, który nie radzi sobie życiu. Tym osobom chciałbym właśnie zadedykować wyżej wspomniany utwór - bliżej mi do charakteru Kratosa niż do kogoś, kto użala się nad sobą. Podobnie jak On wielokrotnie zwątpiłem w los, jednak wszystkie poprzednie nasze ''odsłony'' udowodniły, że ciągle idąc do przodu, naprzeciw całej sprzeczności staramy uporać się z przeszłością. Ten kto zna historię Boga Wojny wie, że nie jest to  łatwa sprawa a ''staramy się'' to słowo klucz. Kolejna porażka boli a cios zadany przez nadzieję, w którą już chyba nigdy nie uwierzę, boli jeszcze bardziej. Wpis miał zupełnie inny przekaz, jednak moja nieumiejętność językowa sprawiła, że Ktoś mógł odebrać go inaczej. Tak czy siak większość zrozumiała i podzieliła się swoimi bardzo fajnymi wpisami, wspierając mnie w tym smutnym czasie - za co dziękuję. Wracając do muzyki - przejdźmy do jednostki, która służy/zajmuje się odliczaniem wszystkiego - jednostka czasu. To prawdziwa ''teoria wszystkiego'' serwowana w praktyce:

Nie mogło być inaczej. ''Time'' - Hansa Zimmera, pochodzący z filmu pt. ''Incepcja'', mojego ulubionego filmowego twórcy - Christophera Nolana. To jeden z moich najlepszych utworów życia. Również leci u mnie codziennie - i codziennie wsłuchując się w to brzmienie mam przelot ważnych wspomnień/myśli. Tak samo jak wtedy, gdy po raz pierwszy zobaczyłem film i usłyszałem soundtrack. Efekt jest inny ale schemat działania ciągle ten sam. Wspomnienia lecą... Czas to wielkość, z którą również musiałem się ''zmierzyć''. Ta walka z góry była przegrana bo nie mamy możliwości przeniesienia się w czasie czy ''zmniejszenia'' liczby lat. Nie zrozumcie mnie źle - nie czuję się staro (czasem pytają mnie o dowód <śmiech>) i nie uważam, że przeżyty czas jest czymś straconym - jesteśmy przecież ''bogatsi'' o zdobywane doświadczenia, wykształcenia i inne, mniej lub bardziej fajne rzeczy. Pisałem też, że czas nie leczy ran - nadal tak uważam. Wspomniane rany pozostają w nas na zawsze - niektóre goją się szybciej, inne wolniej a niektóre wcale. Uważam też, że w momencie, kiedy pojawi się prawdziwe uczucie to wiek nagle traci znaczenie. Wierzę, że to moment, w którym to czas a nie człowiek jest na pozycji przegranej. Symfonia Zimmera przypomina mi o tym każdego dnia ale...nie musi bo i tak nie chcę o tym wszystkim zapominać. Ostatnia wspólnie przebyta podróż z Bogiem Wojny udowodniła (myślę, że nie tylko mi), iż nie można zostawić za sobą przeszłości, uciec od niej i zapomnieć. Dzieło Santa Monica Studio zawsze ciśnie mi na usta pewne słowo/wyrażenie - tym słowem jest ''epickość''. Skoro już o tym mowa - poruszmy temat walki i epickości w dźwiękach. To określenie, które zawsze kojarzyło i kojarzyć mi się będzie z serią Gof of War, jednak teraz przytoczę coś zupełnie innego. Nieco odbiegającego od stylistyki ale równie wielkiego:

Po raz kolejny Hans Zimmer - tym razem w ''Kryzysie'' od Crytek'u. Co to było/jest za otwarcie? Epickie i... dramatyczne. Sama produkcja (Crysis 2) również wybitna ale to co najbardziej zapadło mi w pamięci to wspomniany main theme. Wzniosły i epicki początek, który chwilę później serwuje nam ciężką nutkę dramaturgii by jeszcze chwilę później nawoływać do walki. O co? tutaj każdy może wstawić sobie swój cel/wątek. Wielki smutek mój, że prawdopodobnie nie doświadczymy czwartej części Crysisa.  Odpalam codziennie - zapamiętam na zawsze -  to takie moje ''Nieodwracalne zmiany'':

Jak rapuje dzisiejszy Kaliber 44 - każdy ma swoje. Czym są? pewnie czymś co w znaczącym stopniu zmieniło nasze życie, wpłynęło na to, że my sami się zmieniliśmy lub zmieniliśmy nasze podejście do życia. To mój czwarty utwór - którego słucham na co dzień i również mi się nie przejadł. Podobnie jak na pierwszej płycie Kalibra, ciągle odkrywam w nim coś nowego. Sam widzę jak zmieniło/zmienia się ciągle moje życie. Nie w takim kierunku o jakim marzyłem i śniłem.W moim przypadku okazuje się (chyba), że trudniejszym do pokonania wrogiem od wspomnianej nadziei jest sama samotność. Może niechcący wcześniej zabiłem w sobie nadzieję a nieodwracającym zakończeniem jest właśnie taki efekt wydarzeń, który sprawia, że jestem na takim a nie innym etapie. Chciałbym zmienić te nieodwracalne zmiany, podobnie jak chciałbym aby Magik zapodawał swoje nowe zwroty największego kalibru.

Wyżej wymieniłem tylko 4 utwory z ogromnej listy ścieżek dźwiękowych mojego życia. Wiadomo, że powinno pojawić się tutaj wiele utworów, pochodzących chociażby ze ścieżek dźwiękowych z okresu ostatnich 30 lat najlepszej kinematografii, pierwsza, najlepsza (imo) płyta Kalibra 44 czy najlepsze utwory z najlepszych gier - czytaj arcydzieł. To tylko 4 tracki, które przynajmniej raz dziennie (co najmniej od pół roku) lecą w moich słuchawkach. Mały lineup codziennej playlisty. Podzielcie się swoimi utworami, chętnie dodam coś nowego do mojego codziennego życia.

Tyle ode mnie. Wracam tam, idę sam w tę czarną chwilę - tyle myśli w sekund tyle. I Ona a na Horyzoncie : Zero Szans.

Ending song/bonus track - Gustavo Santaolalla i smutek, płynący prosto z Jego kompozycji:

//Mauy_44

EPILOG

Piękna Niewiasto. On mimo wszystko zaryzykuje i spróbuje raz jeszcze zawalczyć o Twoje serce....Nie wie jak ma to zrobić ale czuje, że musi bo gdyby nie było To dla niego tak bardzo ważne to już dawno by o tym zapomniał. Nigdy wcześniej tak (bardzo) nie czuł. Z góry Olimp - Przeprasza. Znasz jego pierwsze marzenie. Ma jeszcze drugie - chciałby kiedyś wspólnie z Tobą to wspominać i śmiać się z tego, z tych nieudolnych prób jego. Czemu tak się nie stanie? Chciałbym chociaż usłyszeć to od Ciebie - patrząc się w Twoje piękne oczy, mogąc Cię poznać. Szkoda, że marzenia się nie spełniają...

Mały

Oceń bloga:
18

Komentarze (21)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper