Który element gry jest dla Ciebie najważniejszy?

BLOG O GRZE
1363V
Który element gry jest dla Ciebie najważniejszy?
Kraszu | 06.11.2017, 11:51
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Wydawało mi się, że jestem ukształtowanym graczem. Metryka pokazuje trzydzieści wiosen i każdy kto jest, mniej więcej, w moim wieku ma wyrobione gusta gatunkowe. Od zawsze na zawsze synonimem gry wideo był i będzie dla mnie dobry platformer. Obecnie ten gatunek gra na rynku trzecie skrzypce i praktycznie jest zepchnięty w otchłań zapomnienia przez FPS'y i wirtualną piłkę kopaną, które to przynoszą wydawcom krocie, a ich sprzedaż idzie w miliony.

Pierwszą grą, którą dosłownie zmaltretowałem i ograłem od deski do deski na trzech życiach było legendarne, jedyne i niepowtarzalne Super Mario Bros na bazarowego NES’a. Gra, która żyła i która wymagała od gracza zręczności. I to właśnie aspekt zręcznościowy przez lata był dla mnie wabikiem przyciągającym przed konsolę. Przygody Crasha, Spyro, Kratosa, Jaka i Daxtera, Ratcheta i Clanka, Sly’a, Księcia Persji i dziesiątki innych fantastycznych bohaterów sprawiały, że nigdy się nie nudziłem. Koledzy nawalili albo rozjechali się po świecie. Dziewczyna wczoraj była, a dzisiaj już jej nie ma. Życie się toczy, karawana jedzie dalej... Paradoksalnie każdy z nas, mimo gonitwy za pieniądzem i dorabianiem się, ma w życiu masę wolnego czasu, który wykorzystuje wg własnego widzimisię. Mi w samotnych chwilach towarzyszyły gry i tak jest do tej pory.

W ostatnich tygodniach doświadczyłem jednak ciekawego przeżycia za sprawą zderzenia dwóch światów. To jak zestawienie ognia z wodą, czarnego z białym, zięcia z teściową tudzież Tuska z Kaczyńskim. Jak bowiem myślicie – co ma ze sobą wspólnego Devil May Cry 4 i Until Dawn?

Odpowiem za Ciebie szanowny czytelniku: Te gry nie mają ze sobą nic wspólnego. Wspomniany wyżej aspekt zręcznościowy swoje apogeum osiąga w serii DMC. Przynajmniej takie jest moje zdanie. Nic w świecie gier nie imponuje mi bardziej niż wymiatacz, który na najwyższych poziomach trudności miażdży bossów bez żadnego szlaga i uzyskuje za wszystkie misje oceny S. Żadne Soulsy, Bloodborny, platyny w Mortal Kombatach na 600 godzin, czy robienie wyśrubowanych czasów w grach wyścigowych. Balet śmierci w wykonaniu Dantego, Vergila i demonicznej spółki to jest coś pięknego. Poziom pro zarezerwowany jest tutaj wyłącznie dla najlepszych. Jest to poziom nieosiągalny dla 99% graczy, którzy przeczytają ten wpis.

Osobiście przeszedłem wspomniane DMC4 Special Edition 3 razy (easy, normal, hard). Zapoznałem się z fabułą, poznałem bohaterów i liznąłem cosik z gameplayu. Celowo użyłem zwrotu „liznąłem” bo po trzech przejściach uważam, że praktycznie nic w tej grze nie umiem. Ja jeszcze nawet nie zacząłem w nią grać. Jeżeli poczytacie komentarze w sieci o tej grze, to znajdziecie mnóstwo wpisów mówiących o tym, że gra to niedokończony średniak, w którym twórcy bezczelnie kazali graczowi przechodzić grę na wspak inną postacią, bo nie chciało się Crapcomowi tworzyć kolejnych lokacji. I to jest oczywiście prawda. Często atakowany jest również główny bohater gry – niejaki Nero. Jak ktoś śmiał zastąpić Dantego takim chłystkiem? Dante to przecież jedna z najbarwniejszych i najlepszych postaci jakie zna historia gier wideo. Osobiście również jestem psychofanem dobrego Syna Spardy. Generalnie jednak te wszystkie ataki na to i na tamto nie mają znaczenia. 99% graczy moim zdaniem nie zna tej gry i nigdy jej nie pozna. Ja sam nie mam o niej pojęcia po trzech przejściach. Co mam na myśli? DMC4 to przede wszystkim system walki. Gra, która posiada gameplay absolutny. Tak się składa, że jestem również trophy hunterem i zawsze interesuje mnie wbicie platyny w ogrywanej produkcji. DMC4 mnie wyśmiało. Obecnie ugrałem 23 platyny, które razem wzięte są w moim odczuciu mniej warte niż szereg brązowych pucharków z DMC4. Jeżeli kiedyś wbiję platynę w tej grze to będę graczem spełnionym. W tej chwili jestem po prostu za słaby. Tę grę trzeba pokochać aby być dobrym i dziesiątki razy przechodzić jedną planszę w poszukiwaniu perfekcji, za którą na końcu misji dostajesz ocenę S.

Ja nie mam jednak na to wszystko czasu. Jestem pasjonatem, czasami otrę się o hardcorowe granie, ale to są tylko momenty. Po wspomnianych trzech przejściach DMC4 powiedziałem DOŚĆ i postanowiłem wrzucić na laser coś nowego. Wybór padł na Until Dawn. Wiedziałem, że gra jest dobra bo doskonale pamiętałem jak zachwalał ją mój serdeczny, wirtualny, forumowy przyjaciel.

No i popłynąłem…

Until Dawn to wyjątkowo marny gameplay. Ten jest ograniczony praktycznie do minimum. UD to przede wszystkim klimat, bohaterowie i FABUŁA. Gra nie jest żadną rewolucją i nie ma nawet wyszukanego pomysłu na siebie. Ot, grupa nastolatków wyjeżdża do mrocznej gospody w górach. Sielanka szybko zmienia się w koszmar. Zaczyna się bezpardonowa walka o życie i bla bla bla. Prawda, że brzmi znajomo? Oglądałeś/aś zapewne dziesiątki filmów, których fabuła była budowana na tym schemacie.

Nie przeszkodziło to jednak twórcom UD w wykreowaniu historii, która chwyta gracza i wciąga do telewizora. Kiedy wspomniana sielanka się kończy nie sposób oderwać się graczowi od konsoli. Śledzenie kolejnych epizodów i obserwowanie losów bohaterów wciąga jak bagna Amazonii. To była dla mnie doprawdy fantastyczna przygoda. Mimo, że przewidywalne to jednak jump sceny skutecznie podnosiły ciśnienie. Mocne akcje strasznie kojarzyły mi się z filmowym horrorem „Zejście”. Cud, miód i malinki.

 

Konkluzja tego wpisu…

Po ograniu wspomnianych gier, jedna po drugiej, jak nigdy wcześniej zacząłem się zastanawiać co jest w grach najważniejsze? Który jej element? Uderzyło mnie po prostu to zestawienie: gameplay ponad wszystko, kontra fabuła, emocje i barwne postaci. 

Doszedłem do wniosku, że zdecydowanie wygrywa to drugie. Osobiście praktycznie nie gram w produkcje wyścigowe i sportówki. To gatunki, w których nie ma bohaterów i fabuły. A te dwa elementy są niezbędne w kreowaniu emocji. Cały czas z tyłu głowy mam to, co zafundowały mi takie gry jak The Last of Us, Journey i Brothers: A Tale of Two Sons. Gry potrafią być piękne. Jako 30-letni gracz tego właśnie najbardziej poszukuję. Najlepsze gry to te, które przeżywamy. Mam w planach wbić platynę w Until Dawn i zabrać się za Wiedźmina 3, który to właśnie do mnie jedzie z Alledrogo w edycji gry roku. Przeczytałem całą książkową sagę, która to bardzo mi się podobała. Doprawdy z przyjemnością zasiądę przed konsolą wchodząc w skórę Geralta, którego tak dobrze znam z książek. Ta jesień może być piękna…

W DMC4 też jeszcze nie powiedziałem ostatniego słowa, ale rozwalenie tej gry na 100% to materiał na osobnego bloga.

P.S. To mój debiutancki wpis i dziękuję wszystkim, którzy wytrzymali do ostatniej kropki. Pozdrawiam, Krasz.

Oceń bloga:
32

Komentarze (55)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper