Czy Re6 to najgorszy Resident?

Pewnie wielu z was zapewne spotkało się z niepochlebną opinią jako, że Resident Evil 6 to akcyjniak, który nie jest już w ogóle survival horrorem i w ogóle nie powinien stać obok innych Residentów. Zapewne też przez pryzmat tych opinii, nie daliście mu nawet szansy, więc postaram się przybliżyć o co w ogóle kaman w RE6, co siadło, a co nie oraz czy faktycznie jest to najgorsza część serii Resident Evil.
Do wyboru w Kampanii mamy postacie Chrisa Retfielda, Leona Kennedyego oraz Jake’a Weskera, czyli syna antagonisty z RE5 oraz Adę Wong. Trzy pierwsze możemy ogrywać w kanapowym lub sieciowym coopie, gdzie drugą postacią z pary sterować będzie drugi gracz.
Każda z kampanii to jednak zupełnie inne spojrzenie na tą samą historię, z innymi mechanikami. Leonem będzie to klasyczny survival horror, Chrisem poczujemy się jak Call of Duty, Jake dobrze wali z karata, a Adą będzie trochę skradania i strzelania ze snajperki.
Przyznam, że najbardziej podobała mi się kampania Leona. Najmniej ciekawa była skradankowa część Ady, acz to jej kampania wprowadza najwięcej twistów fabularnych, a najwięcej ginąłem grając Jakiem.
Oczywiście nie chcę tu powiedzieć, że Leonem gra jest straszna, bo zdecydowanie nie jest, ale kilka momentów niepokoju się trafiło. Zdecydowanie więcej tu wybuchów, pompatycznych historii i przeładowania akcją oraz quick time eventów.
Jakby akcji było za mało to oprócz standardowej rozgrywki, znajdzie się też miejsce na wyścig na motorach, samochodem, latanie i strzelanie helikopterem czy ucieczka skuterem śnieżnym przed lawiną.
Zasadniczo to samo spotkamy w innych kampaniach, bo jak już wspomniałem jest to ta sama historia, pokazana z różnych punktów widzenia, zaczynająca się w różnym czasie z jednym lub kilkoma wspólnymi momentami, a różniąca się trochę mechaniką oraz wyposażeniem i ekwipunkiem. Fajną sprawą jest też inny interfejs i HUD dla każdej z kampanii.
Przyznam, że bardzo chcę porównać RE6 z piątką i szczerze to ja widzę wyłącznie plusy na korzyść szóstki. Cała fabuła i wszystkie kampanie w RE6 to około 24 godziny, gdzie w RE5 spędziłem tylko połowę tego czasu docierając do napisów końcowych. Mówiąc o fabule, wspomnę o samej historii, która w RE5 w ogóle nie trzymała mnie w napięciu, natomiast już w szóstce z większym zaciekawieniem śledziłem losy bohaterów, a i kilka niezłych twistów się tu znalazło. Piątka jest też zdecydowanie bardziej drewniana, gdzie sam ruch postaci jest taki trochę koślawy, nie wspominając już o strzelaniu w ruchu, którego w RE5 zwyczajnie nie ma. Szóstka uważam, że ma też więcej klimatu. Może dlatego dzieje się w nocy zamiast w słonecznych piaskach kraju trzeciego świata.
Czy zatem Resident Evil 6 jest pozbawiony wad? Nie no tyle to nie.
Przede wszystkim irytowało mnie, że kiedy rozwalałem skrzynie i dzbany, w co najmniej połowie wypadały z nich punktu doświadczenia. I niby nie brzmi to źle, ale żeby rozwinąć strzelanie, obronę czy walkę z karata na trzeci poziom, potrzebne było 75000 punktów, a ze skrzynek wypadało po 50 czy 100, więc zbierałem grosz do grosza, żeby mieć dwa grosze i po skończeniu wszystkich kampanii nie rozwinąłem tych trzech umiejętności na maksymalny poziom, a dodam, że były też inne skille, w które w ogóle nie inwestowałem punktów.
Zdecydowanie przesadzone są też sekwencje obrony przed falą wrogów bo jest ich zdecydowanie za dużo. Przypomina mi się moment z kampanii Leona, gdzie ukrywamy się i bronimy sklepu z właścicielem i jego rodziną, a przez okna z każdej strony wchodzi chmara wrogów i na 20 metrach kwadratowych każdy praktycznie strzela w każdego, a na ekranie dzieje się chaos.
Zagadki jeśli się już jakieś trafią, to są proste szybkie i łatwe co by za bardzo nie spowalniać akcji i jak nie przepadam za zagadkami w grach, tak tutaj czułem ich lekki niedosyt.
Udźwiękowienie muzyka i głosy to coś do czego nie mogę się przyczepić, acz nie podobał mi się dźwięk ginących wrogów, bo dla mnie brzmiał jak odpalana motorynka, a jak wspomniałem trup ściele się gęsto.
Resident Evil 6 ogrywałem na PS5 i wiadomo, że wodotrysków graficznych tu nie ma, bo jest to jednak gra z PS3, ale oczy mnie nie bolały i muszę przyznać, że jak na tak starą grę to było naprawdę nieźle, a klatkarz myślę że oscylował na poziomie 60 klatek, więc i z płynnością nie było tu problemów.