Piątkowa GROmada #469 - Wyprawa do Giptu, czyli kilka słów o urlopie w Egipcie

Motywem przewodnim dzisiejszej opowieści będzie... o dziwo nie gra wideo, a podróż do odległego ciepłego miejsca. Temat przez wielu wyczekiwany, sprawdźmy więc czy warto było czekać. Zapraszam więc na wspomnienie o Egipcie.
WRGOoG, ale dzisiaj nastał ten dzień w roku, że temat będzie raczej mniej growy. Będzie bowiem kilka słów o wyjeździe urlopowym do Egiptu, a dokładnie suma wspomnień związanych z wyjazdami do tego miejsca. Nie przedłużając, zapraszam do lektury i dzielenia się swoimi wspomnieniami z wyjazdów urlopowych.
Koszulka cosplayera + tajnego agenta + słoń
Z racji na odległość do Egiptu podróż na miejsce ma sens tylko za pośrednictwem samolotu. Po kilku godzinach lotu, najczęściej z Warszawy, ładuje sie na jednym z kilku lotnisk. Na nim po przyjeździe nie ma nic zbytnio do roboty, bierze się bagaż i po weryfikacji idzie się do wyjścia mijając gości z internetem. Właśnie, Internet - jeśli nie kupi się na lotnisku, to w przypadku kontaktu/przeglądania netu jest się skazanym na ten w recepcji hotelu. Ten z holu absolutnie wystarczy, by wieczorkiem zadzwonić do najbliższych za pośrednictwem komunikatora internetowego - jak ktoś chciałby porobić coś więcej, to ten z lotniska to obowiązek). Dobry to moment na kilka słów o wydatkach:
- Wycieczki: W zależności od wyjazdu trzeba przygotować od 100 do 200 dolarów. Jeśli ktoś pokusi się o wizytę w domu beduińskim, to przyda się dodatkowe 40 dolarów (herbaty to raczej średni interes, ale może znajdzie tam coś dla siebie)./
- Dzienne wydatki: pomijając napiwki około 15 dolarów/dzień wystarczy.
- Upominki dla najbliższych - Te najlepiej kupić na lotnisku, bo jest najtaniej i wybór największy. Tu już zależy od liczby osób do obdarowania, ale te 10-15 dolarów na osobę wystarczy.
Po wejściu do busa pierwsze co rzuca się w uszy to obecność polszczyzny wśród miejscowych. I choć angielski dalej jest ważny, tak ojczysty okazuje się pomocny w kontaktach z miejscowymi. A czasem nawet Polakami, bo wyłączając turystów (w tym jednego co pomylił mnie z Czechem ponieważ nie pamiętam) można ich spotkać wśród Animatorów. Dodatkowo część miejscowych tak dobrze zna nasz język, że i w takim można w nimi pogadać. Szczególnie z domku beduińskiego, gdzie oczywiście palenie shishy, pożądna Jenga albo herbatka beduińska.
Hmmm... gdzie ja widziałem takie tłumaczenia? A no tak, u StarHarva #pdk
Właśnie, spędzanie wolnego czasu na wyjeździe do tego typu miejsca to leżenie i opalanie się (niektórzy mogą skusić się na bogate oferty związane z nurkowaniem). Po śniadanku w godzinach porannych wyruszałem na leżaki z książką w ręku, kremami oraz ręcznikiem za kartę z tak złym tłumaczeniem, że odpowiadał za nie chyba StarHarv (robi złe tłumaczenia historii). W czasie całego dnia brałem udział w zajęciach od animatorów jak ćwiczenia z przerwą na obiad do wieczora, potem odświeżenie, kolacja, ewentualnie wyprawa do okolicznego sklepu i wizyta w domu beduińskim na sziszę, kawę z ogniska i Jenge. Oczywiście rozmawiając z właścicielem domku po polsku, a jakby inaczej. I tak przez większość wyjazdu z wyjątkiem w formie pizzy pod koniec i jakiegoś wyjazdu gdzieś na jeden dzień.
Chyba największą zaletą tego wyjazd to bardzo zgrabne połączenie relaksu, aktywności oraz dobrze zorganizowanego planu. Nie czułem poganiania, mogłem w spokoju poczytać, pograć w siatkówkę, generalnie odpocząć i się opalić przy okazji. D Plusem zdecydowanie jest waluta, bo choć istnieje miejscowa, tak styczność z nią miałem chyba tylko raz za pośrednictwem przewodnika wycieczki. Normalnie wszędzie w ruch szły dolary i to głównie jednodolarowe banknoty. Najlepiej jako napiwki dla sprzątaczy, by w pokoju hotelowym tworzyli zwierzątka z ręczników. A skoro przychodzili codziennie, to trochę się zostawiło. I narobiło zdjęć.
Codzienne sprzątanie, ale zostawiłem dolara na łóżku
I o ile ogólny vibe tych wyjazdów jest pozytywny, tak muszę się do kilku rzeczy przyczepić. Pierwsza z nich związana jest pośrednio z celem wyjazdu, bowiem w uproszczeniu Egipt dzieli się na część do zwiedzania głównie wokół rzeki i część wypoczynkową nad morzem. I cząstki te dzieli przepaść, która to należy brać pod uwagę organizując wycieczki. Bo wyjazd na 20 godzin, gdzie ok. 2/3 czasu to podróż na oraz z miejsca to coś, co nie każdemu przypadnie do gustu. Szczęśliwie zawsze w zestawie są quady i one akurat są fajną alternatywą dla wyjścia w ostatni dzień (tak samo jak wyjazd do Port Prince, gdzie jest magiczna atmosfera oraz dużo sklepów).
Przy okazji, jak czasem przypomnę sobie egipskich kierowców, to mnie mrozi. Osobliwy styl jazdy dla części będący wariactwem to coś, co niekoniecznie przypadnie do gustu. I jak ktoś po jednej takiej przejażdżce uzna, że to nie dla niego to nie będę tym jakoś szczególnie zdziwiony.
Miejsce, gdzie prawie 25 lat temu Serious Sam rozpoczął misję ratowania cywilizacji. A przy okazji kolebka cywilziacji w Egipcie w 40+ stopniach.
Większym problemem był czas... hotelowy. Sam Egipt był w innej strefie czasowej niż Polska, co nawet jest sensowne i łatwe do przyzwyczajenia. Ale z jakiegoś związanego z Włochami powodu najemca (Egipcjanin właściciel, Włoch najemca) dołożyło tam czas hotelowy, będący czasem egipskim +1. I jakiekolwiek wydarzenie miało miejsce, to człowiek musiał się dłuższą chwilę zastanawiać, o jaki czas chodzi. A jeśli nawet miejscowi przewodnicy nie pałali miłością do tego rozwiązania, to wiesz że coś jest nie tak.
Ale chyba największym potencjalnym problemem było jedzenie... z mojej perspektywy oceniłbym je jako ok. A jeśli osoba nie aż tak wybredna mówi ok, to trzeba przygotować się na momentami niezbyt udane/smaczne potrawy. Ogólnie im coś było mniej przygotowane jak np. owoce czy mueslii to było zdecydowanie smaczniejsze. Przy bardziej przyprawionych lub/I podsmażonych z wierzchu było parę wpadek o których wolałem zapomnieć. Choć I tak nic nie było tak dziwne jak procenty w plastiku - a nie chce na żywo przeżyć sytuacji z opowieści kumpla. Którego spragniony znajomy napił się z butelki wody nie wiedząc, że tam było coś innego.
Widok z hotelowego molo na hotel
I to by było na tyle, jeśli chodzi o wyjazd do Egiptu. W ogólnym rozrachunku jestem zadowolony i mam nadzieję, że uda mi się jeszcze raz pojechać.
Ps. Zapraszam do zadawania pytań (tylko wołajcie proszę, bo mogę zapomnieć/ nie zauważyć).
Ankieta
Tak jak obiecałem ankietka wraca w nowej formie - niestety, dość łatwo namieszać w wynikach (swoją drogą powinienem to zrobić chwilę temu), stąd opcje zostaną zredukowane do 2 i przeniesione do komentarza w moim komentarzu. Reszta bez zmian.
Wyniki poprzedniej ankiety
- Opcja 1. GROmadierowy ranking, czyli kilka słów o rankingu bossów w Elden Ring: NIghtreign
A czemu nie ranking bossów. Trochę narzekania, trochę zachwytów.
- Opcja 2. GROmadierowy ranking z troszeczkę innej perspektywy, czyli kilka słów o rankingu bossów w Elden Ring (Tylko wizerunkowi)
To samo co wyżej, tylko z innej gry. :)