Headhunter: Redemption - czas odkupienia?

BLOG RECENZJA GRY
1069V
Headhunter: Redemption - czas odkupienia?
Szataniarz | 13.10.2016, 16:06
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Pierwsza część przygód Jack’a Wade’a poruszyła wielu graczy. Od pierwszych doniesień branża ochrzciła je jako action adventure w stylu MGS.  Spore miasto, motocykl którym pomykaliśmy ulicami, spójna i wciągająca fabuła, różnorodne misje, dopracowana grafika i oczywiście genialna ścieżka dźwiękowa sprawiły, że gra nie potrzebowała żadnych porównań do MGS’a, bez tego poradziła sobie bardzo dobrze.

Choć nadanie przydomku MGS nie zdarza się często, Headhunter był i, nie ma co się oszukiwać, grą bardzo dobrą. Dodanie sporego miasta wraz z pozamiejskimi terenami i motocyklu stanowił nie lada smaczek i pewnego rodzaju novum. Jazda pod prąd ponad 200km/h podwyższała adrenalinę tak samo jak genialnie zrealizowane misje przywodzące na myśl najlepsze hollywoodzkie produkcje filmowe, do tego dochodził też świetny scenariusz z masą meandrów i twistów fabularnych. Po drugiej odsłonie Headhunter’a spodziewałem się wiele…

Od ostatniego spotkania z Jack’iem minęło 20 lat. 20 długich i ciężkich lat, które nie tylko odbiły się na zdrowiu i psychice naszego bohatera, ale też i na społeczeństwie miasta. Wirus znany z poprzedniej odsłony jako Bloody Mary rozprzestrzenił się wśród ludzi, niedługo po tym incydencie następuje silne trzęsienie ziemi na niespotykaną dotąd skalę. Doprowadziło to do podziału ludności na dwie warstwy społeczne: Above, czyli na zdrowych ludzi z dużą zasobnością portfela mieszkających normalnie w mieście i Below, mieszczącym się grubo pod ziemią, skupiającym wszystkich zarażonych, odrzutków jak i niewygodnych osobników dla rządu znanego z pierwszej częśći, korporacji Stern. Całą historię przedstawia zresztą bardzo dobrze zrobione intro przypominające wiadomości znane z poprzedniego Headhunter’a, ale też i przywodzące na myśl niektóre sceny z filmu Robocop. Scenariusz to jeden z najmocniejszych aspektów gry, dowiemy się sporo nt. przeszłości Jack’a, jego związku z Angelą i powolnego upadku miasta Liberty. Podobnie jak w przypadku poprzednika tak i tu sterujemy dwiema postaciami. O ile w jedynce w Angelę wcielaliśmy się sporadycznie, tak tutaj jest zupełnie odwrotnie i dochodzi do kuriozalnej sytuacji, gdzie Jack Wade nie jest bohaterem odgrywającym pierwsze skrzypce, a jedynie postacią drugoplanową! Nie wiem czym kierowali się panowie z Amuze obsadzając w głównej roli panienkę o imieniu Leeza „X”. Chcieli uczynić z Jack’a bohatera ostatniej akcji? No niestety pudło! Jack  wcale nie bierze w niej udziału, co już samo w sobie jest absurdem. Sprowadzenie go do roli drugoplanowego kmiota zakrawia o skandal i jest to pierwsza poważna wada Headunter Redemption. Dobra, ale kim jest ta cała Leeza X, która skradła główną rolę w grze? Dziewczyna została uratowana przez Jack’a w przeszłości przed jej ojcem, który najwyraźniej miał dosyć rodzicielstwa. Lezza została wysłana do tzw. Citizen Farm, coś w rodzaju ośrodka wychowawczego, i słuch o niej zaginął. Jednak drogi Jack’a i Leezy ponownie splatają się i od tego momentu zaczynamy grę. Scenariusz jest bardzo fajnie napisany i poprowadzony, nie brakuje też twistów fabularnych. Historia Headhunter Redemption to bardzo mocny punkt gry, widać, że ktoś porządnie przysiadł do scenariusza.

 Autorzy przygotowali nam 14 zamkniętych poziomów. Pierwszy zgrzyt - Jack występuje w zaledwie pięciu. Teren działań w poprzedniej części był bardzo zróżnicowany: zwiedzaliśmy stacje benzynową, port, robiliśmy trzodę w centrum handlowym, kradliśmy tajne akta laboratoryjne oraz uskutecznialiśmy uboższą (co nie znaczy gorszą) wersję wujka Fisher’a na pewnym statku. Dodatkowo czas wypełniało nam zdawanie licencji i pomykanie motorkiem po mieście. Tym razem jest... mniej kolorowo i różnorodnie. Levele w większości toczą się w jakichś industrialnych sceneriach, same korytarze, windy, hale, kanały, fabryki. Przez całą grę raptem jest jeden level toczący się na powierzchni pośród blokowisk, który i tak nie zachwyca ani desingiem ani rozbudowaniem ani długością. W zasadzie trudno odnieść wrażenie tej różnicy 20 lat, oczywiście nie licząc postaci Jack’a. Otoczenie nie zachwyca, ba! Jest nawet bardziej ubogie niż te z jedynki i bardzo szybko popada w schemat, choć przyznam, że jest parę miejscówek nad którymi można zawiesić oko. Mimo wszystko dość słabo przedstawiono tutaj konflikt pomiędzy frakcjami Above i Below, twórcy nie wykorzystali drzemiącego  tu potencjału i nie wysilili się na bardziej finezyjne przedstawienie historii. Przydałyby się tu akcje rodem z filmów Michaela Bay’a, z masą wybuchów i walki na najwyższym szczeblu przeciw opresyjnej władzy, jednak zamiast tego mamy totalną konspirację. Dlatego mamy tu tak bardzo generyczne bieganie po kanałach (a jakże!), korytarzach i innych klaustrofobicznych sceneriach.

A co z interakcją z otoczeniem? Jest bardziej znikoma niż w jedynce, no i brakuje też swobodnego namierzania, więc wybij sobie z głowy strzelanie w co popadnie. Jednak najgorszy jest fakt wywalenia do kosza opcji pomykaniem motcyklem! Najbardziej rozpoznawalny motyw pierwszej części poszedł w odstawkę! A nie, przepraszam  występuję w cut scenkach, łał! Wielkie dzięki Amuze… Nie wiem czemu zrezygnowano z tego bardzo miodnego patentu. Developerzy swego czasu tłumaczyli się, że większość graczy miała spore problemy ze sterowaniem, poza tym kolizje też były niedopracowane. Śmiech na sali! Owszem kolizje były „takie se”, ale sterowanie i model jazdy były nad wyraz dobre i po kilku przejazdach można było czerpać sporą przyjemność z pomykania pomiędzy samochodami i zatłoczonymi ulicami miasta! Jednak nowy Headhunter to nie tylko duża łyżka dziegciu. Oprócz fabuły drugą najlepszą rzeczą jest IRIS. Co to za stwór zapytacie? Jest to system namierzania i skanowania otoczenia, który jest na wyposażeniu każdego łowcy głów. Jest on zintegrowany z okularami jakie noszą Jack i Leeza. Dzięki niemu możemy logować się do systemu, pobierać różne informacje z terminali lub, w miarę postępów w grze, uzyskiwać różne podpowiedzi, oraz namierzać przeciwników. Samo namierzanie jest bardzo fajnie rozwiązane, otóż po naciśnięciu R1 wchodzimy w tryb strzelania i celownik powoli namierza nam oponenta. Im dłużej przeciwnik pozostaje w ruchu tym trudniej go namierzyć, celownik dodatkowo po każdym strzale odskakuje fajnie oddając efekt odrzutu broni. Przeciwników najlepiej eliminować z zaskoczenia, np. chowając się za winklem. Wtedy wystarczy wychylić lekko analog aby elegancko nacelować, zalecane jest też kucanie aby polepszyć efektywność strzałów. Można też wykonywać headshoty po uprzednim namierzeniu przeciwnika i wychyleniu lekko analoga tak aby celownik znalazł na głowie. Największy bajer stanowi natomiast system skanowania otoczenia. Służy głównie do wyszukiwania nowych przejść jak i podaje cenne informacje o różnych obiektach, np. skanujemy siatkę która zagradza nam przejście i dzięki temu możemy przestrzelić kłódki lub dowiedzieć się, że zamknięte kraty możemy otworzyć dzięki specjalnym przełącznikom uprzednio strzelając w nie z broni magnetycznej. 

W dalszych etapach gry uzyskujemy dodatkowy bajer w postaci termowizji, dzięki któremu zobaczymy tajne przełączniki czy czyhające w niektórych halach lasery. Kilka słów należ się też uzbrojeniu. Do dyspozycji mamy zwykły pistolet, karabin, shotgun, wspomnianą broń elektromagnetyczną, granaty, wyrzutnię rakiet czy znane z poprzedniej części proximity mines. Dodatkowo niektóre bronie można levelować dzięki Utility Belt’om, które nie dość, że zwiększają zasobność kieszeni to i zwiększają limit amunicji w broniach, a tej z pewnością przyda się. Do odstrzelenia czekają zbuntowani opozycjoniści z Below zwani Migs. Owszem nie grzeszą oni wysokim IQ, ale w miarę możliwości chowają się za różnymi obiektami. Dodatkowo możemy ich eliminować od tyłu oraz strzelić z pięści w pysk jeśli podejdą zbyt blisko, jednak wygląda to tak żałośnie i w praktyce jest nieużyteczne. Lezza w stosunku do Jack’a potrafi wykonać gwiazdę co jest użyteczne w potyczkach z bossam, których jest sporo, a i niektórzy są dość wymagający. Na innych wystarczy masowy ostrzał z karabinu, a na innych trzeba dobrać odpowiednią taktykę i poznać słaby punkt. Podczas przemierzania co raz to kolejnych hal natrafimy na drzwi chronione kartą, którą trzeba złamać za pomocą Code Breakera. Trafi się też test IQ. Zagadki nie są za skomplikowane, wystarczy dobrze ruszyć głową, skorzystać z posiadanego wyposażenia aby w mig je rozwiązać. W miarę postępów w grze odblokowujemy nowe bajery jak pliki filmowe, które stanowią swego rodzaju ukłon do reklam podczas loadingów z pierwszej części, pliki dźwiękowe jak i różnego rodzaju obrazki przedstawiające bohaterów, concept arty itp. Szkoda, że są w małej rozdzielczości i nie da się ich powiększyć.

Oprawa nowego łowcy głów to raczej nic wielkiego, choć jak wspominałem momenty ma. Pokusiłbym się o stwierdzenie, że engine jedynki podany z kosmetycznymi poprawkami. Cieszy miękki filtr nałożony na otoczenie co daje mniejszą sterylność grafiki i lekkie rozmycie obiektów w dalszym planie, o wiele lepszy jest też system światła i cieni. Naprawdę genialnie prezentuje się bump mapping w etapach rozgrywających się w tunelach ściekowych, lekka para unosząca się nad otoczeniem, odbijające się obiekty od powierzchni wody naprawdę cieszą oko. Grafika ma o wiele więcej smaczków jak choćby latające owady blisko źródeł światła. Modele postaci, zwłaszcza Jack’a i Leezy są porządnie zrobione. Jack jako oldboy z przejściami lubiący sięgać do kieliszka sprawdza się i stanowi odpowiedź dla młodziutkich metro seksualnych bohaterów z gier Square-Enix. Lezza to kawał zgrabnej babki z imponującą dziarą na ramieniu, choć jest przedstawiona troszkę bezpłciowo.

Warstwa audio zasługuje na brawa. Tak samo jak w poprzedniku całą ścieżkę dźwiękową skomponował Richard Jacques i odwalił kawał dobrej roboty! Główny motyw muzyczny stanowi rozwinięcie znanego motywu z jedynki i brzmi naprawdę genialnie.  Występuje też w trochę inaczej zaaranżowanej wersji. Voice Acting to także kawał dobrej roboty, owszem zdarzają się czasem bezsensowne dialogi, ale do samych głosów nie mam żadnych zastrzeżeń. Odgłosy strzałów również dobrze oddane i czuć płynącą z nich moc!

Konkluzja? Headhunter: Redemption to gra pełna sprzeczności, z jednej strony brak motocykla i swobodnej eksploracji miasta, Jack jako drugoplanowy bohater (choć jak na poważnie wkracza do akcji to aż ciary przechodzą), dość krótki czas gry. Z drugiej strony mamy naprawdę dobry scenariusz, system IRIS oraz ścieżkę dźwiękową dającą do pieca. Naprawdę trudno ocenić nowe dzieło Amuze, jako fan pierwszej części liczyłem na rozwinięcie patentów z jedynki + coś więcej, a wyszło jak wyszło, żeby przynajmniej nie wycieli tych sekcji motocyklowych, ehh… Headhunter przedstawił bardzo fajne uniwersum z masą drzemiącego potencjału, jednak szanse na sequel zostały już dawno pogrzebane. Amuze zostało zamknięte lata temu, a na Sege nie ma co liczyć, że reanimuje serie, wielka szkoda… W grę na pewno muszą zagrać wielbiciele jedynki, dla samej fabuły chociażby. Reszta może sobie odpuścić ten tytuł.

Oceń bloga:
1

Atuty

  • Dobrze napisany scenariusz
  • System IRIS
  • Soundtrack

Wady

  • Brak motocykla
  • Jack w roli kmiota
  • Niewykorzystany potencjał
Szataniarz

Szataniarz

Dobrze napisany scenariusz to wciąż siła napędowa Headhunter Redemption! Wielka szkoda, że uniwersum pogrzebano

7,0

Komentarze (1)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper