Hype - zmora dzisiejszych czasów?

BLOG
660V
Hype - zmora dzisiejszych czasów?
Matthias | 29.10.2015, 23:56

Ileż to już razy byłem nakręcony na jakiś sprzęt, grę, czy płytę muzyczną i leciałem po to w dniu premiery. Nie zliczę. A jeszcze częściej zdarzały się sytuacje kiedy z takiego zakupu byłem kompletnie niezadowolony. Wszystkiemu winny hype. Pieczołowicie kreowany, pobudzany i nakręcany przez producentów, piekielnie skuteczny i częstokroć zgubny. Jak to z nim jest?

Chyba do końca życia zapamiętam tegoroczne targi E3 i prawdziwe bombardowanie Sony, które zaskoczyło cały świat swoimi ogłoszeniami. Urządzili doprawdy jedną z najlepszych konferencji wszechczasów, obfitującą w prawdziwie emocjonalne i wzruszające momenty. Któż przed tym wydarzeniem spodziewał się tak mocnego rozpoczęcia w postaci The Last Guardian, skreślanego z planów wydawniczych już od kilku lat. Kto zakładał, że pojawi się realna zapowiedź remake'u Final Fantasy VII, a przede wszystkim jednak - kto rokował, że na scenę wyskoczy Yu Suzuki i potwierdzi prace nad Shenmue III? Wszystkie te gry urosły do rangi kultu. Prawdziwych legend, swoistych mesjaszy branży. Dość wspomnieć, że na YouTube powstały 4-godzinne montaże z reakcjami graczy, często wybuchowymi, przepełnionymi emocjami, zapłakanymi, radosnymi i niedowierzającymi. Tak, to właśnie jest hype. Sony wykonało prawdziwie spektakularną robotę. W tym momencie nikt nie myślał, że te gry pojawią się na rynku za rok, dwa czy trzy lata. Liczył się sam fakt uderzenia we wszystkie, najbardziej zakorzenione sentymenty i wyzwolenie emocji, którym towarzyszyła istna euforia. 

Japończycy dokonali rzeczy niemożliwej. Sam zresztą temu uległem. Kiedy po prezentacji The Last Guardian pojawił się Horizon, zbierałem szczękę z podłogi, ale kiedy Naughty Dog zaprezentowało Uncharted 4, nie wiedziałem już, gdzie mam jej szukać. Istne arcydzieło dla oczu, absolutny majstersztyk, pokaz prawdziwego technicznego kunsztu i geniuszu twórców. W zasadzie w czasie trwania całej konferencji miałem usta szeroko otwarte, a tuż przed jej rozpoczęciem żartowaliśmy sobie ze znajomym, że pierwsze pół godziny to będą tabelki i wykresy. Potem multiplatformy i indyki, a na końcu pokaz Uncharted 4. Jeszcze padały pytania - co Sony mogłoby zrobić, by przebić tak znakomitą przecież konferencję Microsoftu? Chyba tylko wskrzesić legendę. Jak ogromne było nasze zaskoczenie, szok i niedowierzanie gdy Sony... wskrzesiło trzy. 
To wszystko wystarczyło, żebym kilka dni później posłusznie pobiegł do sklepu po swój egzemplarz PS4. Nie myślałem wtedy, że Horizon wyjdzie pod koniec przyszłego roku, że U4 dopiero w marcu, że FFVII zapewne w 2017, podobnie zresztą jak Shenmue III. Kupiłem PS4, pograłem w DriveClub, odpaliłem Bloodborne, GTAV, kilka gierek i... konsoli nie włączałem przez kolejne kilka tygodni. 

Tak, był to zakup dyktowany emocjami, hypem, brakiem trzeźwego myślenia. W tym okresie nie miałem czasu na granie, ani nawet ochoty, bo po ciężkiej pracy padałem niczym zabity na kanapę czy łóżko. Z perspektywy czasu zacząłem się też zastanawiać, dlaczego wybrałem PS4, skoro to na Xboxa One w drugiej połowie roku pojawi się więcej ciekawych propozycji w postaci Forzy 6, Halo 5 czy nowego Tomb Raidera - Larę Croft zresztą bardzo lubię. Gdzie tutaj zdrowy rozsądek? Nie stać mnie na dwie konsole, bynajmniej nie w takim stopniu, w jakim mógłbym tego oczekiwać. 

Ulegam hype'owi często, wielokrotnie nawet nie mogąc sobie z nim poradzić. Wiem, że zbliżają się targi E3, czy Gamescom, albo konferencje, jak choćby ostatnia na PGW, to rzucam wszystko i z bananem na twarzy biegnę przed TV/monitor by tylko je zobaczyć na żywo. Pojawią się fajne zapowiedzi, gierki które mnie zachwycą, to odpływam. Podobnie zresztą jest z rynkiem technologicznym - jakiś producent przedstawi nową linię telefonów, telewizorów, laptopów, kart graficznych - szaleję na ich punkcie. Wychodzi fajna edycja kolekcjonerska? Bez względu na koszta, muszę ją mieć - tak zresztą kupiłem ostatnio EK Uncharted 4 i lekką ręką wywaliłem pięć stówek. Po dwóch dniach zorientowałem się, że mogłem te pieniądze przeznaczyć na coś zupełnie innego, ale... pasja rodzi swoje wymagania. 

Najgorsze, że w momencie tego euforycznego stanu nie radzę sobie z nim. Ulegam temu, poddaje się, jestem podatny na manipulacje niczym zahipnotyzowany. Może powinienem pójść do jakiegoś lekarza, bo przecież to nie jest normalna kolej rzeczy. Ostatnie targi WGW były dla mnie szalenie udane - nie mogłem odpuścić takiej imprezy. Brałem udział we wszystkich konkursach, wygrałem torbę pełną gadżetów PlayStation, zrobiłem zdjęcie z Kingą i zamieniłem z nią kilkanaście zdań. Pograłem w kilka gier, w tym nakręciłem się na Alienation, Black Ops III czy nowego Ratcheta, ale przede wszystkim jednak jarałem się niczym pochodnia na widok tysięcy zapalonych graczy, którzy w kolejkach czekali godzinami do PlayStation VR, czy Battlefronta. Ja tym żyję, cały czas chłonę kolejne treści dla maniaków tego hobby i nie potrafię przestać.

Jakie są Wasze doświadczenia z hypem? Kupiliście coś pod jego wpływem i żałowaliście tego później? Często mu ulegacie? Jesteście podatni na te piękne spółgłoski z ust prezesów, którzy tylko polują na wasze portfele? Ja, gdy widzę promocje na PS Store, albo Steam, wielokrotnie coś kupuję, bo jest taniej, a większości z tych gier nawet nie odpalam, albo odpaliłem na kilkanaście minut. Czy można to określić hypem czy już głupotą? Zazdroszczę tym, na których takie zagrania nie działają, ja najwyraźniej jestem korpofrajerem i o takich klientów zazwyczaj walczą te wielkie firmy - wychodzi im to, skubanym, całkiem nieźle. 

Oceń bloga:
6

Komentarze (12)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper