O Amidze słów kilka

BLOG
1747V
O Amidze słów kilka
Rankin | 10.08.2016, 08:32
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Amiga - seria komputerów która może się szczycić jednym z najbardziej fanatycznych fandomów w historii sprzętu elektronicznego.

Dlaczego?

Commodore Amiga było sprzętem, który od dnia poczęcia miał pod górkę. Szczegółowo historię tę opisał Jeremy Reimer w swojej fenomenalnej serii artykułów którą naprawdę gorąco polecam przeczytać, niemniej warto wspomnieć, że "Lorraine" powstawała długo i w bólach problemów błahych, bo inżynierskich, i ogromnych, dotyczących funduszy. Wskutek wielu manewrów sprzęt trafił w łapska Jacka Tramiela, czego team od początku chciał uniknąć... ale to jest do rozmowy na inny temat ("Dlaczego Amiga padła tak szybko").

Rozprawę na temat popularności tego sprzętu należy rozpocząć od sprawy tyle podstawowej co oczywistej - możliwości technicznych. Sprzęt 32/16 bitowy (to skomplikowane), taktowany procesorem ~7 MHz, wyposażony w 256 (potem 512 i 1024) kilobajtów pamięci, oferujący od 16 do 4096 kolorów w zawrotnych rozdzielczościach (320x200 - 640x512, a potem i więcej), oraz cztery 8-bitowe kanały audio obsługujące PCM (!!!) z możliwością softowego przerobienia ich na 2 kanały 14-bitowe był w roku 1985 molochem kosztującym z jednej strony dużo jak na sprzęt domowy, z drugiej bardzo mało jak na możliwości porównywalne z profesjonalnymi mainframe'ami kosztujących 10-20 razy więcej. To było w czasach gdy w Stanach debiutował NES, a wsród mikrokomputerów brylował IBM PC duszący się z awaryjnymi stacjami dysków, grafą CGA, wolniejszym procesorem, mniejszą pamięcią... Na dodatek do Amigi były dołączane podręczniki informujące o wszelkich specyficznościach i specyfikacjach systemu, oprogramowania i wszystkich innych rzeczy niezbędnych domorosłemu programiście.

Co dziś może wydaje się być bardzo dziwne jednak, mimo szeregu zalet Amiga, sprzęt pochodzenia amerykańskiego ("made in malezja" czy nie), w Stanach nigdy nie zdobyła popularności ani jako maszynka do gier, ani jako komputer, jedynie stawiając na głowę dziedzinę domorosłej obróbki video (Video Toaster i Lightwave - patrz podlinkowana historia Amigi powyżej). Dotyczy to zarówno odbiorców, jak i twórców, a powodów należy szukać przede wszystkim w nieudolności Commodore, które albo nie potrafiło, albo nie chciało, odpowiednio rozreklamować swojego sprzętu i z jednej strony dla graczy Amiga była za droga, a dla biurowców zbyt "niepoważna".

W Europie jednak sytuacja miała się zupełnie inaczej. W Wielkiej Brytanii panowała ugruntowana tradycja domorosłego, multimedialnego komputerowania, wystarczy wspomnieć takie sprzęty jak ZX Spectrum (i inne twory Sinclaira), BBC Micro (nadal wspominanego z lubością jako "Beeb"), Acorn Archimedes, czy - oczywiście! - inny twór Commodore, niepokonany C64. Mimo usilnych starań Commodore w celu urżnięcia Ami nie było szans by takie środowisko nie chwyciło tak potężnego i otwartego stwora. Jak grzyby po deszczu wyrastały grupy kumpli-developerów, które z dnia na dzień stawały się legendami branżowymi, nawet dziś Bitmap Brothers, Sensible Software, DMA Design, Psygnosis, czy inne Team 17 budzą respekt. Za Anglią ruszyła reszta Europy, choć naprawdę dobre rzeczy wypłynęły jeszcze tylko z Francji (Delphine, Cryo), oraz Niemiec (Blue Byte, Rainbow Arts, Factor 5, Thalion). Do Polski szał amigowy trafił pod koniec życia Commodore, ale nic nie utracił na sile, przypuszczalnie dzięki polskiej ochronie praw autorskich, a dokładniej kompletnemu jej braku, który pozwolił na niesamowite rozplenienie się piractwa, a co za tym idzie ogromnym upowszechnieniu gier i softu, jeszcze powiększanym przez śmiesznie proste w obsłudze oprogramowanie typu XCopy, a wszystko to w pewnym stopniu "wynagradzało" spory jak na nasze kieszenie koszt sprzętu. Oczywiście nie można było się obyć bez otoczki w postaci stada oszustów i wyzyskiwaczy, ale to standard.

A więc pierwotny sukces w Europie Amiga odniosła dzięki zaawansowanej technologii, bazie softowej i sprzyjającym warunkom, czy to istniejącej angielskiej scenie mikrokomputerowej, czy to piractwu na ogromną skalę. To jeszcze jednak nie jest pełny obraz; jednorazowy sukces czy nawet paroletnia popularność nijak nie mogą wyjaśnić fanatyzmu pleniącego się wśród amigowej rzeszy. Tutaj odpowiedź znaleźć trudniej, mogę jednak wskazać parę poszlak. Najważniejszą z nich jest głęboko wyryte poczucie lepszości. Amiga była w oczach fanów po prostu lepsza od PC, lepsza od Atari i lepsza od wszystkiego innego. Pierwotnie tak rzeczywiście było i sytuacja ta utrzymała się bardzo długo, jednak z nastaniem Amigi 1200 (AGA I okrojona 020 to zdecydowanie innowacja kategorii za mało, zbyt późno) maszyneria Commodore zaczynała odstawać od konkurencji. Śmierć C= i nastanie ery Dooma ostatecznie położyły kres Amigowej dominacji technologicznej, ale fanatyzm nie tak łatwo gaśnie. Z jednej strony Escom podsycał nadzieje fanów na nextgen (wypuszczając jednocześnie sprzęt wtórny i wadliwy), z drugiej zebrało się w okół marki multum dostawców third party, część z nich dzieliła sentyment fanów, część widząc po prostu kolejny rynek zbytu elektroniki, część wreszcie cynicznie dojąc fanatyków z pieniędzy (do tej kategorii dorzuciłbym drogawe czasopisma trąbiące wciąż różne farmazony, patrzę na was ACS i Amiga Magazyn). Innymi słowy - przepis na kult Amigi? Głęboko zakorzenione przekonanie o lepszości, podsycane ciągłymi obietnicami C=, Escom, Gateway, oraz wysokimi nakładami pieniężnymi na upgrade. Do tego parę garści faktycznie świetnych gier (nie tak znowu wiele i do maks 1995 roku, bo później już licho) i gotowe.

Każdy esej warto jakoś zakończyć, ale co można dodać to takiego obrazu sytuacji? Prawda mnie, jako dawnego Amigowca-fanatyka może nieco boli (już nie tak jak kiedyś), ale Amiga umierała już w końcu lat 80, zarzynana potworną niekompetencją Commodore i tylko inercja i czysty fanatyzm pozwoliły jej poświecić jeszcze na początku lat 90.

Oceń bloga:
34

Komentarze (47)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper