WIRTUALNE DRESZCZE, czyli co mnie w grach straszy

BLOG
761V
Big_Gun | 25.06.2015, 12:35
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Kolejny wpis z blox.pl, który postanowiłem udostępnić na ppe.pl. Tym razem wyprawa do świata wirtualnego horroru. Horror w grach uwielbiam, tym bardziej żałuję, że ostatnimi czasy tak mało produkcji wywołujących ciarki na plechach. Ostatnią grą, która przyjemnie pod tym kątem mnie zaskoczyła był Dead Space. Czeka na mnie co prawda kilka gier do ogrania, na które liczę jeśli chodzi o nastrój, ale chętnie powspominam z Wami stare czasy.

Tekst przerzucam w wersji oryginalnej z blox.pl

-------------

Dzisiaj Halloween. Święto duchów, upiorów, wampirów, strzyg, topielców itd., itp., etc. Z tej okazji postanowiłem wszystkim odwiedzającym blog przybliżyć listę gier, które na przestrzeni ostatnich 20 lat mojego obcowania z wszelakim sprzętem do grania napędziły mi najwięcej strachu. Nie będzie to żaden ranking, ani lista najlepszych horrorów wśród gier. Ot krótka refleksja nad growym strachem. Zatem......strach się będzie bać.

Pierwszą grą, która wzbudziła we mnie lekkie przerażenie było starutkie i już na pewno dawno zapomniane Maxwell Manor na 8 bitowe Atari. Gra została, wydana w roku 1984 przez Avalon Hill, a w moje łapy wpadła jakoś tak około roku 1990 (młodszym przypomnę, że za tzw. komuny byliśmy w dziedzinie komputerowej rozrywki 100 lat za Afryką). Słabo znając wtedy angielski i bez dostępu do jakiejkolwiek instrukcji próbowałem rozgryźć zagadkę Posiadłości Maxwellów. Muszę przyznać, że jak na 12 letniego wtedy dzieciaka byłem nawet dość zestrachany przemieszczając się po zakamarkach budowli (przedstawionej w najbardziej schematyczny ze sposobów - kółka, kreski, kwadraciki itd.). Smaczku eksploracji dodawał fakt, że nie miałem początkowo pojęcia o co chodzi, przez co gra wydawał mi się dość tajemnicza(dopiero niedawno grzebiąc w internecie natrafiłem na tzw. legendę do gry - chodzi w niej o odnalezienie czaszki zagłady, kontrolującej posiadłość Maxwellów). Wyobraźnia działa ze zdwojoną mocą. Przemieszczanie się pomiędzy dziwnymi nagrobkami czy też eksploracja pustych pomieszczeń sprawiały że włos ze strachu mi się jeżył. Zaiste niezbadany umysł dziecka jest jak mawiał mistrz Yoda. Dzisiaj patrzę na Maxwell Manor już trochę inaczej, ale prawie 20 lat temu było to pierwsze spotkanie z growym horrorem. Zresztą oceńcie sami:

Era 8 - bitowców nie obfitowała w zbyt wiele gier grozy. Programistom zapewne ciężko było wyposażyć gry w odpowiednie do straszenia efekty. W dobie Atari i C64 najlepiej do straszenia w grach nadawała się muzyka (bo przecież ciężko przestraszyć kółkiem bądź też kwadracikiem). Jednym z przykładów dobrego wykorzystania muzyki był klasyczny już Feud, klasyczna już pozycją od Mastertronic wydana w 1987 roku, a opowiadająca od śmiertelnej walce dwóch braci magów - Learica i Leanorica. Posłuchajcie:

Grałem w nią chyba później niż w Maxwell Manor. Pamiętam, że gra powaliła mnie nie tylko muzyką ale i bardzo dobrą jak na Atari grafiką. Szwendanie się po lesie w poszukiwaniu składników do zabójczych zaklęć mających powalić Leanorica sprawiała, że ciarki przechodziły mi po plecach (pamiętajcie - miałem wtedy niespełna 12 lat), a przypadkowe spotkanie z adwersarzem groziło zawałem serca. Niby niepoważne, a mój młodszy brat (wtedy około 6 letni) do dzisiaj wzdryga się na dźwięk tematu przewodniego z Feud.

Nigdy nie dane mi było posiadać C64, czego żałowałem głównie wtedy, kiedy "przesiadł" się na niego z Atari mój kolega Jarek (i to od razu na model z wypasioną stacją dysków). Często więc odwiedzałem go, żeby podziwiać produkcje, których na Atari próżno było szukać. Wtedy to właśnie udało mi się zagrać w jedną z najbardziej przerażających gier dzieciństwa - Project Firestart od Electronic Arts, którą reklamowało następujące hasło: "More than a game... A Horror Movie in Outer Space". W skrócie: gra posiadał bardzo podobny klimat i fabułe do serii Obcy - eksperyment genetyczny na statku kosmicznym Prometheus wymyka się spod kontroli. Na statek przybywa samotny komandos z zadaniem zbadania sytuacji. Co zastaje? Wiadomo - obcy, krew, trupy i mrożącą krew w żyłach ciszę, przerywaną tylko sporadycznie oszczędnymi efektami dźwiękowymi.Nawet dzisiaj mogę ten tytuł polecić wszystkim miłośnikom horroru.

Jednym z moich ulubionych, aczkolwiek do końca nie zbadanych gatunków gier były tekstówki. Grając z kolegą Jarkiem natknęliśmy się kiedyś na prawdziwą perełkę wśród całego morza tego typu programów. Castle of Terror od Melbourne House to jedna z wielu wariacji na temat historii hrabiego Draculi, za to z muzyką, którą do dzisiaj uważam za najlepszy horrorowy soundtrack wszech czasów.

Grę tę do dzisiaj darzę pewnym sentymentem, jako że spędziłem przy niej bardzo wiele czasu nieskutecznie próbując zabić hrabiego Draculę. Dopiero kilka lat temu dowiedziałem się, że tak naprawdę grałem w drugą część gry (a dokładnie - w drugą stronę kasety z grą,)  a hrabiego zabić się nie da (próbują to obalić zapaleńcy na różnego rodzaju forach poświęconych tekstówkom).

Na C64 udało mi się zagrać w jeszcze jedną doskonałą grę przyprawiającą o dreszcze. Mowa o Aliens: the Computer Game od Activision. Gra ta odtwarzała po kolei wszystkie najważniejsze sceny z filmu Camerona (od lądowania na LV 426 po finałowy pojedynek z królową Obcych). Klimat wyjęty żywcem z filmu. Nic dodać, nic ująć.

Dzięki przesiadce na Amigę mogłem zapoznać się z klimatem gier Horror Softu, z których największę wrażenie zrobiła na mnie 2 część przygód Elviry Kochanki Ciemności pod tytułem The Jaws of Cerberus. Tytułowa Elvira zostaje porwana i zamknięta gdzieś na terenie studia filmowego, w którym kręciła swoje filmy. My, skuszeni atrakcyjną nagrodą w postaci samej porwanej musimy ruszyć jej z pomocą. odwiedzając poszczególne plany filmowe (m.in. nawiedzony dom). Gra choć trudna jak cholera, wciągnęła mnie na wiele dni. Klimat opuszczonego studia filmowego do dzisiaj robi wrażenie (i znowu ta muzyka!!).

Po Elvirze wziąłem się za Wax Works, kolejną klasyczną już pozycję z Horror Softu. Tym razem podróżując w czasie starałem się udaremnić nikczemne zamiary mojego złego brata bliźniaka, sługi Szatana. Dokonać tego mogłem tylko dzięki portalom ukrytym w scenach przedstawionych za pomocą tytułowych figur woskowych. Jeśli jesteście zainteresowani, to gra dostępna jest w usłudze Good Old Games. Polecam bo warto pomimo tego, że jest chyba nawet trudniejsza od Elviry.

Programiści z Horror Softu posiadali ponadto zdolności w programowaniu grafiki, które jeszcze bardziej potęgowały nastrój grozy (poniżej klika pikantnych przykładów z Elviry II i Wax Works).

Po następnej przesiadce, tym razem na PC od razu rzuciłem się na klasykę. Alone in the Dark od Infogrames, wprowadził do gier nie tylko nowy trójwymiarowy sposób przedstawiania świata (pierwszy raz w historii zastosowano widok z trzeciej osoby przy wykorzystaniu grafiki trójwymiarowej), ale i klimat grozy, z którego za kilka lat czerpać będą twórcy Resident Evil (nie ma to jak opuszczony dom).

Prawdziwym jednak odkryciem drugiej połowy lat 90-tych była dla mnie gra Sanitarium (1998, ASC Games). Historia zabandażowanego człowieka chorego na amnezje desperacko próbującego odkryć swoją tajemniczą przeszłość przykuła mnie i mojego brata do komputera na kilka tygodni. Długo nie zapomnę mrocznego klimatu zakładu dla obłąkanych, szalonej gry w chowanego z opętanymi dziećmi czy też cyrku przynoszącego na myśl paranoiczne wizje Davida Lyncha (scenarzyści odwalili kawał dobrej roboty). Z resztą, rzućcie okiem na ten klip:

A potem przyszedł czas na PSX. I grę, która straszyła chyba najbardziej ze wszystkich poznanych do tej pory. Tak, tak - chodzi o Resident Evil, którego nikomu nie trzeba przedstawiać. Ciekawe, który fragment przestraszył was najbardziej: trup odwracający głowę na początku rozgrywki? Pierwsze pojawienie się Hunterów? Wąż? Tyrant? Mnie ten moment (moja reakcja była prawie taka sama jak nagranego Pana ;-) ).

Żarty żartami (czy aby na pewno?), ale najstraszniejsza w Residencie była przecież muzyka (znowu!):

Na PSX odkryłem jeszcze jedną serię, dzisiaj już trochę zapomnianą (niesłusznie!!). Dwie gry z serii Dracula (Resurrection i the Last Sanctuary) od Canal+ to naprawdę horrory godne polecenia (mimo swojej toporności, kiepskiego sterowania i dość wysokiego poziomu niektórych zagadek). Gra była w pewnym sensie rozwinięciem wątków i fabuły powieści Brama Stoker'a, a klimat grozy stworzono przy pomocy statycznych, ciemnych grafik i naprawdę niezłych efektów dźwiękowych. Eksploracja cmentarza, opuszczonego londyńskiego domu Draculi czy też karpackiego zamku (wszystko w The Last Sanctuary) naprawdę nie należą do przyjemności.

W pierwszej wersji notki pominąłem kilka istotnych gier z gatunku horrorowatych. Poniżej post scriptum, które zamieściłem na blox.pl kilka dni po Halloween:

Faktycznie, kilka gier pominąłem, głównie ze względu na pośpiech w jakim pisałem. Szczególnie wstyd mi za brak w zestawieniu pierwszej części Silent Hill (przypominam, że pisałem o maszynach 8, 16 i 32 bitowych). Według wielu opinii (mniej lub bardziej obiegowych) jest to jeden z najlepszych horrorów wśród gier EVER i szczerze mówiąc ciężko mi się z tym nie zgodzić. Myślę, że fabułę znają prawie wszyscy, więc nie ma sensu nad nią się specjalnie rozwodzić. Wspomnę tylko krótko, co tak naprawdę czyni grę wyjątkową:

 

  • fabuła właśnie :-), a głównie jej ciężki klimat
  • robiące spore wrażenie efekty graficzne (pamiętacie wszechobecną na ulicach Silent Hill mgłę)
  • muzyka i efekty dźwiękowe (trzaski radio to majstersztyk)
  • przeciwnicy (ach te pielęgniarki)
  • odjechane klimaty poza fabularne (przejście pomiędzy światami, brud, krew, robale itd.)

 

Kto nie grał, niech koniecznie spróbuje, chociaż cena za grę np. na allegro jest niebotycznie wysoka (jak na gre z PSX). Myślę, że warto mieć ją w swojej kolekcji.

Więcej czasu spędziłem jednak przy Resident Evil 2 i Resident Evil 3 (trójkę właściwie męczę do tej pory). Fabuły i tym razem streszczać nie ma sensu bo to jedna z najbardziej rozpoznawalnych serii w historii gier i wszystko na jej temat już napisano. Dwójka wg. wielu graczy to najlepsza część serii, i jest w tym sporo prawdy. Jeśli weźmiemy pod uwagę długość gry (4 scenariusze do przejścia - po 2 dla każdej postaci), to faktycznie dostaniemy chyba najbardziej rozbudowanego z Residentów. Mnie jednak najbardziej podoba się klimat gry. Niby nic nie mogło właściwie zaskoczyć po rewelacyjnej części pierwszej......a jednak zaskoczyło. Może dlatego, że akcja została przeniesiona z ciasnych pomieszczeń na otwartą przestrzeń (no dobra - tylko na początku, ale było to coś nowego)? Może dlatego, że wreszcie mogliśmy zobaczyć ogrom nieszczęścia jaki spadł na Racoon City? Może z powodu niesamowitego klimatu zaszczucia (taki sam był w pierwszej części, ale przecież nigdy nie wiadomo co czai się w mroku miasta)? Nie potrafię tego dokładnie określić, ale gra ta ma w sobie coś bardzo hipnotyzyjącego. Coś co zmuszało mnie do ciągłego grania, nie tylko z powodu fabuły (to chyba najlepsza z Residentowych historii), ale właśnie z powodu tego mrocznego klimatu (przyznam szczerze, że jeszcze tylko 3 miała podobną atmosferę; w 4 było już z tym trochę gorzej, chociaż gra dawała radę, w piątce mroczny klimat jest już w śladowych ilościach; przy okazji - nie zapominajmy o Code Veronica, o którym następnym razem). Dla mnie to gra najbardziej zbliżona atmosferą do filmów Romero o żywych trupach.

Po 2 grałem w 3. I właściwie wszystko byłoby tak jak w 2 gdyby nie ten Pan:

To dzięki Nemesisowi gra nabrała zupełnie nowego charakteru (chociaż muszę przyznać, że podobny patent zastosowano w 2 - pamiętacie Tyranta, który atakuje niemal przez całą grę?). Jeśli ktoś gra w tę grę po raz pierwszy - pamiętajcie - nigdy nie wiadomo, kiedy pojawi się Nemesis ;-).

Nie byłoby tego Post Scriptum, gdyby nie mój brat, który wypomniał mi, że nie napisałem o Ghost Chaser na 8 bitowe Atari (od Artworx Software, 1984). W sumie była to chyba pierwsza gra o duchach w jaką grałem (w skrócie: chodziło o eksplorację nawiedzonego domu w celu zdobycia skarbu i uwięzienia głównego ducha - Białej Damy):

A gdzie tu horror zapytacie? Mając 10 lat każdy duch wydaje się straszny. Nawet ten zbudowany z dwóch kresek i krzyżyka. A najgorszy był portret i jego wodzące za bohaterem gry oczy. No i ta muzyka? Atari pod tym względem rządziło.

Z innych gier, które pominąłem powinienem był wspomnieć o dalszych dwóch częściach Alone in the Dark (trójka jest dość mało znanym i niestety niezbyt udanym produktem) oraz całej serii gier opartej na twórczości H.P. Lovecrafta (były to głównie przygodówki np. Shadow of the Comet oraz Prisoners of Ice). Zabrakło wzmianki o grach Sierry (serie Phantasmagoria i Gabriel Knight) oraz o całej masie tzw. gier z aktorami (np. 7th Guest, the 11th Hour). Jest na to proste wytłumaczenie- w większość z tych gier po prostu nie dane było mi zagrać. W okresie kiedy były one na rynku byłem jeszcze posiadaczem Amigi 1200. Po przesiadce na PC nie miałem już okazji w nie pograć, głównie ze względu na słabą ich dostępność na rynku oraz brak internetu (pamiętajcie, że to mniej więcej druga połowa lat 90 - tych). Udało mi się jednak zagrać w jeden niewątpliwy hicior, który stał się jednym z moich ulubionych FPS'ów. Mowa o BLOOD od Monolith Software, czyli przygodach nieumarłego Caleba na drodze do wyeliminowania Czernoboga i jego wyznawców.

Strachu tutaj niewiele. Jest to raczej komediowe podejście do klimatów grozy. Kilka momentów może jednak lekko przerazić. Np. wizyta w nawiedzonym domu (znikające duchy z kosami) czy też spacer po szpitalnej kostnicy. Ponad wszystko jednak gra posiadała masę smaczków, które wyczaić mogli tylko fani horroru (np. rączką skrzecząca "I will swallow your soul" - nawiązanie do cyklu Evil Dead, czy też zamarznięty w labiryncie z żywopłotu Jack Torrence - bohater Lśnienia Stephena Kinga).

Tekst z początku gry: "I live again" rządzi!!

Przy okazji, gdyby ktoś miał do sprzedania wersje tej gry na CD (była taka) to jestem zainteresowany.

I to tyle o horrorze w złotej erze 8, 16 i 32 bitowców. W następnym odcinku będzie już o czymś innym. Cofniemy się do czasów Atari  i C64 żeby przedstawić ranking ,moim zdaniem najlepszych produkcji na te maszynki.

Oceń bloga:
18

Komentarze (13)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper