Niedoceniona przygoda Gabriela Belmonta

BLOG RECENZJA GRY
832V
Pgrus | 02.03.2015, 08:52
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Zaczęło się niepozornie. Akurat miałem wolny wieczór, to puściłem sobie materiał Nrgeeka, na temat najbardziej niedocenianych gier poprzedniej, siódmej generacji. Ostatnią prezentowaną grą była Castlevania:Lords of Shadows. I tak zaczęła się ta epicka przygoda.

Trochę patetycznie i być może, banalnie to zabrzmiało, ale mam rację w zupełności. W istocie, Castlevania, to epicka, porywająca, efektowna, pełna rozmachu przygoda, która nawet potrafi momentami stać się lekko wzruszająca.

 

O co chodzi w grze? Pozornie wszystko jest proste: mamy utłuc złych Lordów Cieni, przy okazji skompletować wszystkie części magicznej maski, dzięki czemu możliwe stanie się przywrócenie zmarłej ukochanej do życia. Głównym bohaterem jest Gabriel Belmont, rycerz Bractwa Światła, który wyrusza w daleką i niebezpieczną podróż, aby uratować ludzkość. I choć to nie jest może zbytnio rozgadana ani złożona postać, to stanowi świetną odtrutkę na tego znerwicowanego, łysego buca ze Sparty. Można się przyczepiać, że Belmont jest nijaki, płytki, patetyczny, zwykły, grzeczny, sympatyczny rycerzyk, ale polubiłem gościa, głównie za ową "normalność".

 

Mało o grze wiedziałem, jeno tyle, że Nrgeek poleca, że to slasher w stylu God of War, że parokrotnie lepszy od GoW:Ascension, że są swojskie klimaty, bo w końcu mamy do czynienia z wąpierzami, wilkołakami, trollami i resztą bogatej plejady średniowiecznego bestiariusza. Po zaliczeniu pierwszej planszy, wrażenia były umiarkowanie optymistyczne. No fajnie się rąbie, grafika trochę tnie, no ale nie ma co się dziwić, wszak na tym etapie deszcz padał jak z cebra. Ale im dalej, tym bardziej się wkręcałem. Czemu? Po pierwsze, grafika. Pierwszy raz zdarzyło mi się przy grze na konsolę, abym powolutku spacerował sobie postacią po lokacji, aby móc nasycić oczy wykonaniem, wchłonąć klimat świetnie zaprojektowanej miejscówki. Z mojej strony to spore wyróżnienie, a pamiętać należy, że gra miała premierę w 2010 roku. Po drugie, różnorodność. Czego tu nie ma? Góry, lasy, bagna, ruiny, pustynie, śnieżne połacie, do piekła nawet, dla odmiany, zachodzimy. Oczywiście, tytuł zobowiązuje, odwiedzamy również i zamki. Zdziwiłem się niepomiernie, że w grze o nazwie Castlevania mamy tyle ciekawych miejsc do zwiedzenia, nie związanych w żadnym stopniu z zamkami. Klimat mrocznej twierdzy udzielił mi się dopiero w połowie gry. Owe bogactwo materiału sprawia, że gra nie nuży, bo gracz jest świadom, że następna lokacja będzie gwarantowanie odmienna od poprzedniej. Po trzecie, zagadki. Nie samym rąbaniem ta gra stoi, zdarzają się lokacje, w których w ogóle nie ma walki z przeciwnikiem, są tylko łamigłówki, logiczne zagadki do rozwiązania, plus, dla urozmaicenia, akrobatyczne sekwencje. Co prawda, zagadki są dosyć proste, na żadnej się nie zaciąłem(twórcy pomyśleli o tym, by gracz mógł odblokować rozwiązanie w zamian za punkty doświadczenia, można?), dopiero na przedostatniej musiałem postrzelać, bo zgubiła mnie symbolika. No i esencja rozgrywki, czyli walka. Kombinacja ruchów jest naprawdę zróżnicowana, a efektowność(i efektywność) wykonywanych combosów jest na tyle imponująca, że aż chce się odblokowywać i zapamiętywać klawiszologię. Magia również jest świetnie pomyślanym elementem walki. Mamy dwa rodzaje mocy, Światła i Cienia, do tego dochodzą kolejne kombinacje klawiszy. Graficzne efekty wykorzystania magicznej energii wzbudzają nielichą satysfakcję. Mamy również różne, pomocne w walce dodatki, jak sztylety do rzucania, flaszki z wodą święconą, wróżki, które odwracają uwagę wroga oraz fioletowy kryształ. Użycie tego cacuszka skutkuje powaleniem każdego większego kozaka, może oprócz głównego bossa. No i cutscenka, która towarzyszy każdemu wykorzystaniu kryształu, kojarzy się z klimatami Clive'a Barkera i jego Hellraisera, za co kolejny plusik.

 

Muza, muza, muza. Nie takiej się spodziewałem, gotowy byłem na mroczne, niskie dźwięki, i takie są, ale tyle, co kot napłakał. Co prawda, są świetne, klimatyczne, ale trochę ich dla mnie za mało. Co nie znaczy, że reszta ścieżki dźwiękowej jest do bani, przeciwnie, to bardzo przyjemne, spokojne w większości, a nawet rzekłbym, że refleksyjne, jakby oznajmiały, że świat, o który walczymy, jest bardzo ulotny. Są tu też dobre sekwencje walki, a już krótkie "jingle" grające za każdym razem, gdy polegniemy, zwyciężymy, bądź rozwiążemy zagadkę, są charakterystyczne, pamiętliwe, i wzbudzające satysfakcję.

 

Kolejną ważną cechą tej gry jest jej długość. Mamy tu dwanaście rozdziałów, każdy z nich dzieli się na określoną liczbę etapów. Są rozdziały, które mają koło dziesięciu, ale zdarzają się i takie, które mają cztery, dwa. Niemniej to nie zmienia faktu, że gra jest długa. Ale nie nazbyt długa. Po ukończeniu, szkoda mi było, że to już koniec. Przygoda była długa, bo wielka. Co prawda, ciekawych zdarzeń fabularnych było raptem kilka(ale świadczących o tym, że Castlevania to nie bezmyślna siekanina), a historia może nie jest zbyt rozbudowana, ale za to potrafi momentami wzruszyć, porwać, zwłaszcza w końcówce. Zbyt wiele o niej nie napiszę, ze względu na tych, którzy nie grali, ale większość pewnie będzie wiedziała, o co chodzi. W każdym razie twisty są.

 

Długa, wielka, rozbudowana, piękna, wymagająca przygoda. Nie za prosta, ale też i nie do przesady trudna, jak to się zdarzało w GoW. Świadom jestem, że można o niej o wiele więcej napisać, ale po co? Lepiej, żeby każdy, kto jeszcze nie zagrał, zainwestował, można po atrakcyjnej cenie zakupić w internetach. I niech się cieszy, że taką fajną gierkę ma do zaliczenia. Bo niektóre akcje przebijają na głowę nie tylko hollywoodzkie blockbustery, ale i momentami, przygody Kratosa.

Oceń bloga:
0

Atuty

  • świetnie zaprojektowane lokacje
  • piękna grafika
  • wymagająca rozgrywka
  • mnogość zagadek
  • satysfakcjonująca walka
  • długa, epicka przygoda w hollywoodzkim stylu
  • wspaniały klimat fantasy spod znaku magii i miecza

Wady

  • czasem nie wiadomo, co zrobić, można się zaciąć, ale to drobnostki
Pgrus

Pgrus

Zakup tej gry jest dobrą inwestycją, zabawy starczy, zakładam, nawet i na miesiąc. Fani slasherów, epickich klimatów fantasy, no i średniowiecznych bestii z Transylwanii, będą zachwyceni.

9,0

Komentarze (5)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper