Recenzja gry: Call of Duty 4: Modern Warfare

BLOG RECENZJA GRY
1723V
Sendo1910 | 16.09.2015, 20:24
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Po czwartej części, seria Call of Duty nigdy nie będzie taka sama. Modern Warfare to kawał solidnego kodu, który wyznaczył nową ścieżkę dla współczesnych FPS - ów, stając się jednocześnie wizytówką VII generacji konsol.

Po niepozornym treningu i pewnym wprowadzeniu do fabuły, zostajemy przeniesieni na pokład UH – 60 Blackhawk, lecącego do kontenerowca zlokalizowanego w Cieśninie Beringa, w celu odnalezienia ładunku jądrowego. Po pomyślnym wykonaniu wytycznych, misja przeradza się w walkę o życie. Ostrzelany przez myśliwce statek tonie, a my musimy jak najszybciej wydostać się na zewnątrz i dobiec do helikoptera. Ta jakże przewrotna misja jest dobrym preludium do tego, co nas czeka podczas dalszych etapów w Call of Duty 4: Modern Warfare.

Następca drugowojennego Call of Duty 3 jest pierwszą próbą Activision przedstawienia nowoczesnych konfliktów zbrojnych. Akcja gry rozgrywa się w 2011 roku i obrazuje działania ultranacjonalistów w Rosji, dążących do nowego porządku i odbudowy potęgi dawnego ZSRR. Mamy również przedstawione krwawe przejęcie władzy w Bliskowschodnim, bliżej nieokreślonym państwie, przez przywódcę radykałów Al-Asada, nota bene ściśle współpracującego z Imranem Zachajewem – terrorystą, handlarzem bronią i przywódcą powstań w Rosji.

W grze wcielimy się w kilku żołnierzy różnych jednostek, jednak głównie będziemy sterować sierżantem Johnem „Soap’em” MacTavish’em z Special Air Service oraz sierżantem Paulem Jacksonem z United States Marine Corps. Misje z głównymi postaciami przeplatają się, stąd zimną, surową Rosję będziemy zmieniać na skąpane słońcem, zrujnowane miasta Bliskiego Wschodu. Oprócz tego, dane nam będzie odwiedzić Azerbejdżan oraz… Prypeć na Ukrainie, która zapadnie wam w pamięci na długie lata. Klimat tego miejsca wylewa się z ekranu, obrazując skalę tragedii i oddając niepowtarzalne doznania ze „zwiedzania”. Opustoszałe miasto zostało wiernie odwzorowane, stąd na swojej drodze spotkamy charakterystyczne dla tego miejsca elementy – zardzewiały diabelski młyn, pałętające się dzikie psy czy wciąż obecną radioaktywność, o której będzie nas informował czytnik Geigera. Najlepszym podsumowaniem będą słowa naszego kompana, który podkreślił, że: "50,000 people used to live here, now it's a ghost town." Misja ta ponadto dobitnie pokazuje, jak ważnym elementem we współczesnych siłach specjalnych jest maskowanie, które może okazać się nieocenione w działaniach militarnych.

Rozgrywka to nadal stare, dobre Call of Duty, pełne dynamiki i nieoczekiwanych zwrotów akcji. Dzięki specjalnie zmodyfikowanemu na potrzeby gry silnikowi  IW engine, Modern Warfare zaskakuje i pokazuje pazur podczas starć, które wyglądają nad zwyczaj realistycznie. Światła są niezwykle żywe i dobrze kontrastują z cieniami. Dzięki zaawansowanej mechanice silnika, pociski są specjalnie obliczane i latają w danym kierunku z uwzględnieniem siły wiatru czy kąta strzału. Stąd, gdy będziemy strzelać z karabiny snajperskiego na dużych dystansach, trzeba uwzględnić te kwestie, ponieważ trajektoria pocisku będzie się zmieniać.

Czasem, podczas wartkich starć widać, że kule przenikają grubsze ściany, których nie powinny, wprowadzając pewną dezorientację u gracza. Poza tym niektórym wciąż może przeszkadzać przenikające przez tekstury światło wybuchów granatów, które dość często zauważymy podczas walk w zamkniętych pomieszczeniach. Jednakże reszta kluczowych elementów w grze spisuje się nad wyraz dobrze.

Cienkie osłonki, takie jak drewniane dykty czy blachy faliste, możemy penetrować pociskami, tym samym dobierając się do przeciwników. Ich SI nie jest może zbyt wysokie, raczej mogą sprawiać trudności swoja liczebnością w niektórych momentach gry, gdzie wylewają się w dziesiątkach, uzbrojeni w karabiny maszynowe i wyrzutnie RPG. Kilka takich momentów w grze jest aż nazbyt przesadzonych, ocierając się wręcz o B klasowe filmy akcji. Jeśli jednak chodzi o resztę aspektów gry, to prawdziwe Hollywood. Misje, w odpowiedniej dawce, są niezwykle efekciarskie, do czego przez lata przyzwyczaiło nas Activision. Amerykański szturm na miasto widziany oczami sierżanta Jacksona, poprzedzony pięknymi widokami portu, pancernymi brygadami Abramsów kierującymi się do celu, czy wreszcie Apachami, masakrującymi jakąkolwiek linię obrony przeciwnika, nastraja gracza i pobudza do gry.

Z racji zmagania się w czasach współczesnych, niejako zmienił się wymiar samego Call of Duty. Odtąd dominować będą zorganizowane zadania, dopięte na ostatni guzik. Heroiczne batalie, znane z poprzednich odsłon nadal występują, jednak nie w takiej skali. Prawdopodobnie najzacieklejsze momenty w grze spotkają was w części kampanii Amerykanów, w której islamscy terroryści nie dają za wygraną i bronią swoich pozycji do upadłego. Zbytnia nonszalancja może szybko skończyć się zgonem, głównie wtedy, gdy chcemy zbyt szybko pokonać dany odcinek. Cierpliwość więc popłaca.

Co do reszty ważnych elementów charakteryzujących Call of Duty -  nawet jedna z wizytówek serii, czyli misje czołgowe, zostają zastąpione niemniej ciekawym lotem w AC – 130, w którym będziemy strzelcem monitorującym sytuację w pewnej wiosce. Czy te zmiany oznaczają, że Call of Duty 4 zatraciła w sobie DNA serii? Z pewnością nie. Czwarta część o podtytule Modern Warfare daje niemniej frajdy, jak starsze odsłony. Ma proste, intuicyjne sterowanie, niezłą fabułę i spory wachlarz uzbrojenia. Co do broni, niektóre posiadają dodatkowe funkcje, np. wyrzutnie granatów, które są niezwykle pomocne w walce z przeważającymi siłami wroga. W zależności od misji, mamy możliwość przywoływania sił powietrznych, które swoimi nalotami nie dają szans przeciwnikom.

Minusami, którymi można jakkolwiek obarczyć ten tytuł, są momentami nudnawe misje i… tak, sztuczna inteligencja naszych kompanów, którzy ciągle tworzą iluzję uczestnictwa w zmaganiach militarnych. Uczucie zależności pomyślności misji od nas jest wciąż obecne, czyli wszystko po staremu.

Call of Duty 4: Modern Warfare ma ponadto świetnie zrealizowane skrypty, które nie kłują w oczy swoją sztucznością i przewidywalnością. Sama kampania jest stosunkowo krótka, co jest pewnym minusem, lecz od czego mamy rozbudowany multiplayer, który w pewnych aspektach wyznaczył nową jakość w zmaganiach online? System perków, levelowania, modyfikacja broni czy tworzenie własnych klas są czynnikami, bez których nie można wyobrażać sobie współczesnego FPS’a. Infinity Ward pod tym względem spisało się na medal.

Czwarta część popularnej serii jest jak dobry film, po skończeniu którego mamy żal, że to już koniec. Call of Duty, skąpane w nowym sosie ciągle zaskakuje i nie pozwala na momenty znużenia. Typowy wojenny rollercoaster, w nieco innym wydaniu to ciągle masa ekscytacji, oprawiona solidną oprawą audio – wizualną. Nawet malkontenci, niewyobrażający sobie Call of Duty w czasach współczesnych, powinni dać się wciągnąć i poczuć po raz kolejny niesamowitą klasę, z jakiej słynie flagowa seria Activision. Bo oto przed nimi stanie tytuł może nie przełomowy, ale kompletny i zaliczający się do najlepszych w swoim gatunku.

 

 

Oceń bloga:
0

Atuty

  • Klimat
  • Rozmach niektórych misji
  • Wiernie odwzorowane współczesne pole bitwy
  • Usprawniona mechanika
  • Intuicyjne sterowanie
  • Nastrajająca muzyka
  • Wbrew pozorom, to stary, dobry CoD

Wady

  • Stosunkowo krótka kampania
  • Momentami kulejące SI naszych kompanów i przeciwników
  • Drobne niedoróbki
Sendo1910

Łukasz Kędzierski

Dobrze zrealizowany tytuł, który wciągniecie jednym tchem. Jeden z najlepszych FPS - ów minionej generacji.

8,5

Komentarze (5)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper