Czy czasowa ekskluzywność gier ma sens?

BLOG
449V
Sendo1910 | 13.02.2015, 16:28
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Kupując czasowe prawa do jakiejś marki trzeba liczyć się z wysokimi kosztami, które nie zawsze zwracają się z należytym profitem. Zabieg ten jest elementem wojny marketingowej, który cieszy nielicznych, a irytuje całe masy.

Gry ekskluzywne są jednym z głównych argumentów, jakimi kierujemy się przy wyborze konsoli. Decydują o popularności danego systemu i pokazują jego prawdziwą moc. Zrzeszają tysiące wierny fanów i są tematem utarczek co trzeba odbierać z przymrużeniem oka.

Wielu graczy wychowuje się na exclusivach przywiązuje do danej rodziny konsol. Tytuły te są kartą przetargową o portfele graczy, ale również inwestycją na przyszłość. Gdy przykładowemu Kowalskiemu spodoba się Uncharted, kupi kolejne części, a gdy następne ukażą się na nowszym sprzęcie, zainwestuje w niego, aby móc na nowo cieszyć się przygodami Drake’a. Tak po części funkcjonuje biznes, który w tym przypadku absolutnie działa na korzyść graczy, którzy otrzymują produkcje pod wieloma względami lepsze od oferty wydawców third party. Sony, Microsoft czy Nintendo znają swoje konsole na tyle dobrze, że potrafią z nich wycisnąć 110 % mocy. Wystarczy spojrzeć na The Last of Us czy Super Mario Galaxy – gry niemalże doskonałe, oferujące zabawę na najwyższym poziomie.

Rywalizacja dla branży gier video jest czymś absolutnie pożądanym. Exclusivy dają nam wybór, przez co nie musimy być skazani na wydawców z danego „obozu”. Co ma jednak począć biedny gracz, który zostaje wplatany w marketingową gierkę i mamiony jest czasową ekskluzywnością, o której niekiedy nawet nie jest świadomy?

W 2002 roku Nintendo wraz z Capcom ogłosiło projekt Capcom Five, w skład którego miało wejść pięć ekskluzywnych gier na GameCuba – Resident Evil 4, Killer 7 ,Viewtiful Joe, P.N.03 i Dead Phoenix. Produkcje te miały skutecznie powalczyć o klientów, a największe nadzieje pokładano w nowej części Resident Evil. Po części odniesiono sukces, powstała nawet specjalna edycja konsoli, lecz „gacek” dość krótko mógł się poszczycić tą perełką. Niesatysfakcjonująca sprzedaż gier zmusiła Capcom do zmiany strategii. Tytuł na NGC pojawił się w styczniu 2005 roku, a już w październiku święcił kolejne triumfy, tym razem na PlayStation 2. Gra względem wersji na GC ucierpiała graficznie, zyskała kilka bonusów no i sprzedała się niemalże dwukrotnie lepiej. Killer 7 i Viewtiful Joe również pojawiły się na PS2, Dead Phoenix ostatecznie anulowano i posiadaczom stacjonarki Nintendo pozostało średnie P.N.03.

 

Czasowa ekskluzywność nie zawsze idzie w parze z dobrą sprzedażą gry. Dobrym tego przykładem jest Resident Evil 4 na GameCube'a

 

Zostając krótko przy Sony trzeba wspomnieć o Grand Theft Auto: San Andreas, kolejnej, jakże wyczekiwanej części flagowej serii Rockstar. Tytuł ten z technicznego punktu widzenia nie był exclusivem, ale przez około rok, gdy był dostępny tylko na PS2, skutecznie napędzał popyt na wspomnianą „czarnulę”. Ponad 20 mln. sprzedanych kopii GTA mówi samo o sobie. Wielka marka potrafi przyciągnąć miliony.

Ostatnio zrobił się duży szum wokół kontynuacji Tomb Raider’a, który na początku miał być kolejnym asem w rękach Microsoftu, potem natomiast bliżej nieokreślonym, czasowym exclusivem. Zabieg ten dał firmie z Redmond raczej więcej wrogów, niż sprzymierzeńców, tym bardziej że reebot przygód popularnej pani archeolog był dostępny na PS3 i PS4. Określanie Tomb Raider’a jako konkurencji dla Uncharted jest jak najbardziej w porządku, ale nie wtedy, gdy podkupuje się tak wielką markę, aby zyskać nowych klientów. Podobnie sytuacja przedstawia się z Titanfall od Respawn Entertainment, który co prawda ostatecznie nie opuścił Xbox’a One, ale jego kontynuacja pojawi się na resztę platform.

 

                       Wciąż nie wiadomo, na jak długo Lara Croft zadomowi na konsolach Microsoftu. 

 

Microsoft od dawna lubił słono płacić za czasową ekskluzywność poszczególnych tytułów. Chyba każdy pamięta Mass Effect, który pojawił się na X360 w 2007 roku, a na PS3 w 2012! Pięcioletni okres na pewno podbił słupki sprzedaży Xbox’a, notując przy okazji ok. 3 mln. sprzedanych kopii gry . Podobnie było z kontynuacją, tyle że licencja została wykupiona na okres jednego roku. Bioshock również pierwotnie ukazał się tylko na ówczesnym next-genie Microsoftu i był poważnym argumentem za kupnem konsoli. Przykłady można by mnożyć – Alan Wake, Limbo, PvZ: Garden Warfare,  Ryse, Dead Rising 3 – po jakimś czasie gry te były dostępne na innych platformach.

Amerykanie mają wiele wspaniałych marek, a i nowe, które dopiero zadebiutują (np. Quantum Break), wydają się kawałkami świetnego kodu. Stawianie na swoim i utrzymanie własnego charakteru może wyjść na dobre, co dobitnie pokazuje Nintendo, które potrafi znaleźć swoją niszę w naszej globalnej wiosce graczy.

Firma z Redmond, jak i inne korporacje,  tylko szkodzą własnemu wizerunkowi, podkupując licencje gier na wyznaczony okres czasu. Dochodzi do trochę niezdrowej rywalizacji. Już teraz mówi się, że skuteczną odpowiedzią Sony na policzek w twarz od Microsoftu, w postaci czasowego przechwycenia Lary Croft, będzie Silent Hills, prawdopodobnie na całkowitą wyłączność. Jak wyjdzie w praniu, zobaczymy. Wątpliwe jednak, żeby Konami odpuściło resztę stawki na rzecz Sony. Czasy się zmieniają, co świetnie widać na serii Tekken, która przez wiele lat była tytułem na wyłączność dla PlayStation. Włodarze Namco Bandai zdając sobie sprawę z wielkiej popularności Xbox’a 360, nie mogli od tak zignorować potężnej bazy graczy. Tekken 6 był więc multiplatformą, podobnie jak kontynuacja spin-offu z 2000 roku – Tekken Tag Tournament 2, który nawet zahaczył o pokład Nintendo!

Czasowa ekskluzywność najbardziej uderza w nas – gracz. Zazwyczaj zostaje zwykłe uzbrojenie się w cierpliwość, gdy nie posiadamy danej konsoli, na której wychodzi podkupiony hit. Trudno tym bardziej krytycznie oceniać deweloperów, którzy dostając wsparcie pieniężne, mogą być spokojni o swoje projekty, tym bardziej, że niekiedy brakuje środków (i czasu), na kreatywne podejście do tematu. Sposób ten jest co raz częściej praktykowany przez gigantów branży – to znak czasów. Pieniądze mogą zdziałać wiele, ale czy dzięki nim można zyskać sympatię graczy? Na to pytanie musi sobie każdy sam odpowiedzieć.

Oceń bloga:
11

Komentarze (16)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper