Recenzja słuchawek HATOR Hypergang 3 Wireless

BLOG
160V
user-41230 main blog image
wojtekadams | 01.09, 14:48
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Stosunkowo niedawno marka Hator wjechała na polski rynek z dość sporym rozmachem! Do lokalnej dystrybucji trafiło całe portfolio tej ukraińskiej marki. Widać, że producent inspiruje się projektami konkurencji — szczególnie jeśli przyjrzymy się bliżej słuchawkom czy myszkom. Dlatego początkowo miałem dość ambiwalentne odczucia wobec tego brandu. Nie spodziewałem się fajerwerków, raczej jakości na poziomie naszego rodzimego Genesisa czy Tracera.

Czego jednak nie można odmówić Hatorowi, to odwagi w zabawie kolorami. W końcu sprzęt dla graczy nie musi być tylko czarny. Model Hypergang 3 Wireless, który trafił do mnie na testy, dostępny jest aż w trzech wariantach kolorystycznych: czarnym, białym i różowym.

Biorąc słuchawki pierwszy raz do ręki, od razu skojarzyły mi się z HyperX Cloud Alpha. Nie wiem, czy słusznie, ale takie było pierwsze wrażenie.

Już samo pudełko robi wrażenie – krzykliwa żółć, a w środku headset elegancko ustawiony na stojaczku z hasłem #beahead.

W zestawie znajdziemy całkiem sporo dodatków: odpinany mikrofon, dongle USB-C z przejściówką na USB-A, dwa różne kable do ładowania i zestaw pociesznych naklejek. Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, jak one nawiązują do marki czy gamingu, ale mojej córce wesołe stworki bardzo się spodobały.

Na pierwszy rzut oka to klasyczny model słuchawek: duże muszle, solidny pałąk z miękką wyściółką i charakterystyczne sprężynowe przewody między pałąkiem a muszlami, które od razu przyciągają wzrok. Nauszniki z ekoskóry są miękkie i dobrze otulają uszy, choć jak wiadomo, po kilku godzinach grania — szczególnie latem — może się zrobić trochę ciepło. Pałąk jest elastyczny i bez problemu dopasuje się nawet do większej głowy. Trzeba jednak pamiętać, że muszle na widełkach odchylają się tylko w pionie.

Wszystkie przyciski znajdują się po lewej stronie: gniazdo na mikrofon, USB-C do ładowania, pokrętło głośności, przycisk ANC i włącznik (pełniący też funkcję przełącznika między trybem Bluetooth a donglem 2,4 GHz). Prawa muszla jest pusta, dzięki czemu sterowanie jedną ręką nie sprawia problemu.

HATOR Hypergang 3 wyposażono w 40-milimetrowe przetworniki. Na domyślnych ustawieniach dźwięk jest naprawdę dobry – bas schodzi nisko, wysokie tony nie giną, a całość brzmi czysto. Jeśli ktoś lubi majstrować, w aplikacji HATOR SyncHUB (dostępnej tylko na urządzenia mobilne) można pobawić się equalizerem i dopasować brzmienie do muzyki, podcastów czy audiobooków. Dodatkowo w aplikacji sprawdzimy poziom baterii i ustawimy ANC i RGB, a także zmienimy nazwę urządzenia, język aplikacji i promtów oraz sprawdzić wersję firmware.

Muszle dobrze izolują uszy pasywnie, a włączenie ANC pozwala słuchać na niskiej głośności nawet w głośnym otoczeniu.

Na pokładzie mamy też wbudowany mikrofon, z którego można korzystać, gdy ten na pałąku nie jest wpięty. Jego głośność jest nieco niższa, ale do rozmów wystarcza. Z kolei odpinany mikrofon pojemnościowy to zupełnie inna liga – głos brzmi naturalnie i czysto, a szum otoczenia jest skutecznie redukowany dzięki piankowej osłonie.

Producent deklaruje 40 godzin pracy na baterii, ale z moich testów wynika, że realnie jest to raczej około 30 godzin. Oczywiście wszystko zależy od rodzaju połączenia, głośności czy włączonego RGB. Samo ładowanie trwa około 3 godzin i faktycznie przywraca pełną baterię.

TL;DR

HATOR Hypergang 3 Wireless to bardzo udany zestaw ze średniej półki. Jest wygodny, oferuje dobry dźwięk i ma funkcję ANC, która sprawdza się także poza domem. Startowa cena na poziomie 499 zł wydaje się jednak trochę wysoka, zwłaszcza jak na świeżą markę na polskim rynku. Gdyby Hator zredukował ją o jakieś 20%, byłby to naprawdę mocny konkurent w swojej klasie.

Oceń bloga:
2

Komentarze (0)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper