Jedyna słuszna droga gracza (i jedyny słuszny wpis)

BLOG
1576V
Jedyna słuszna droga gracza (i jedyny słuszny wpis)
gramisan | 27.10.2017, 15:15
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

W mojej krótkiej karierze prowadzenia poniższego bloga zdążyłem zostać odsądzony od czci i wiary. Otóż odważyłem się podnieść słowo przeciw Microsoftowi, a w swoim pierwszym wpisie przyznałem się do kupna PS4 Pro. Relacja przyczynowo-skutkowa miała tutaj wyjątkowo krótką drogę. Jestem fanboyem Sony. Innego wytłumaczenia nie ma.

Nie było mnie tu długo. Bynajmniej nie dlatego że nie miałem o czym pisać, ale ubzdurałem sobie, iż wpis o numerze 10 powinien być w jakiś sposób wyjątkowy oraz w jakimś stopniu bardziej personalny (no i też po trosze dlatego, że jestem po prostu leniwy i wolałem marnotrawić czas na gierki). Tematy na wpisy piętrzyły się, aż zaczęły wysypywać się z pulpitu, ale ja czekałem na ten jeden jedyny słuszny. Przemyślenia, które powalą świat (a przynajmniej część czytelników PPE.pl i śledzących mój fp na Facebooku). Po kilku miesiącach nie tak znowu intensywnego myślenia, doszedłem do wniosku, że taki temat nie istnieje. Że czas się wziąć do kupy i z kupy coś ulepić. Dlatego postanowiłem, iż niniejszy wpis poruszy kilka zagadnień, które już dawno winienem był wklepać w klawiaturę.

 

Jedyna słuszna platforma

W mojej krótkiej karierze prowadzenia poniższego bloga zdążyłem zostać odsądzony od czci i wiary. Otóż odważyłem się podnieść słowo przeciw Microsoftowi, a w swoim pierwszym wpisie przyznałem się do kupna PS4 Pro. Relacja przyczynowo-skutkowa miała tutaj wyjątkowo krótką drogę. Jestem fanboyem Sony. Innego wytłumaczenia nie ma.

PS4 jest moją dopiero drugą konsolą spod szyldu niegdysiejszego potentata rynku RTV, pierwszą był PSX. W międzyczasie, do momentu ujawnienia swej prawdziwej natury, prowadziłem działania wywrotowe w innych obozach interaktywnej zabawy, na pierwszym Xboxie nie grałem w żadne Halo i nie przeszedłem do końca Ninja Gaiden, na PC nigdy nie przekonałem się do interfejsu point'n click, na NGC narzekałem na Mario Sunshine i nie tknąłem nawet kijem żadnej Zeldy, za czasów Xboxa 360 wstąpiłem do ruchu oporu We Want Live, który szantażem domagał się oficjalnego wsparcia Microsoftu dla naszego biednego kraju (czym oczywiście narażał się na straty). Po pierwszych prezentacjach Xboxa One już jawnie cisnąłem bekę z amerykanów i przewodzącego nimi Dona Mattricka, który doradzał użytkownikom pozostanie przy Xboxie 360 i twierdził, że „Jeżeli jesteś wstecznie kompatybilny, jesteś naprawdę uwsteczniony” (z dzisiejszego punktu widzenia, gdy owo uwstecznienie jest jedną z ważniejszych kart w talii zielonych, tekst bawi nawet bardziej).

Ja z tłumem zdrajców, pierwszy od prawej

A jednak te wszystkie lata podwójnej agentury spędzone we wrogich obozach zrodziły we mnie coś na kształt syndromu sztokholmskiego. Jakoś tak cieplej mi się robi na serduszku wiedząc, że nowa platforma Nintendo zaliczyła udany start i po cichu liczę, że kolejne genialne tytuły ekskluzywne ugruntują jej pozycję na rynku. Biorąc pierwszy raz w ręce DualShocka 4 nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że pad w X-klocku jest jakby bardziej ergonomiczny. Do dziś, gdy na ekranie widzę komendę „Wciśnij X” zdarza mi się pomylić przyciski. Ta multiplatformowa dewiacja wpędza mnie w czarną rozpacz i stertę pytań bez odpowiedzi: co jeżeli nie ma jedynej słusznej platformy do grania? Co jeżeli konkurencja jest zdrowa dla całego rynku? Nie, nie powinienem o tym myśleć nawet przez ułamek sekundy. Zaoponowałem wewnętrznej psychomachii i wzorem każdego szanującego się fanboya sięgnąłem po argument, którego z pantałyku zbić nie sposób: Microsoft i Nintendo osrane! Odpalam świeczki wokół mojego niebieskiego ołtarzyka i zapominam o chwilach zawahania nadrabiając stracony czas…

Gdy zdecydowałem o powrocie do macierzy, mój sabotaż przybrał bardziej dosłowne formy np. w postaci nieśmiesznych filmików

 

Ważne są tylko te gry, których jeszcze nie znamy

Zrobiłem sobie rachunek sumienia gracza, tj. sprawdziłem listę ogranych na PS4 pozycji up to date. I jestem chyba jakimś dziwakiem. Tyle się mówi, że branża zjada własny ogon i trzepie hajsy na wtórnych premierach, tytuły ekskluzywne straciły na znaczeniu, a „liniowe gry AAA singleplayer są martwe”.  Jak się okazało, na dzień dzisiejszy odpaliłem 32 tytuły, z czego 17 stanowiły różnego rodzaju remastery, aż 26 z nich to tytuły ekskluzywne na platformy Sony, a wszystkie oprócz Pro Evo nastawione były na rozgrywkę singleplayer (żryj piach EA!).

 

Spojrzałem również w kalendarz premier na przyszły rok: Cyberpunk 2077 (oby!), God of War, Red Dead Redemption II, Days Gone, The Last of Us: Part II, Vampyr, Spider Man, Ni no Kuni II, Detroit: Become Human, Shadow of the Colossus… i tak se myślę, że czasem nie warto wsłuchiwać się w opinie specjalistów, że jeden wydawca odstawiający na boczny tor gry singleplayer nie stanowi jeszcze o trendzie, a gracze ceniący samotność wcale nie są tacy samotni.

 

Jeżeli ktoś chciałby mi wykazać hipokryzję, od razu dodam, iż nie uważam by remasterowanie i remakeowanie gier było czymś z natury złym. Raczej hipokryzją nazwałbym takie twierdzenie przy jednoczesnym wzdychaniu do odświeżonych przygód niejakiego jamraja pasiastego czy zminiaturyzowanych wspomnień od Big N. To dzięki odgrzewaniu mogłem poznać pierwsze przygody Ratcheta i Clanka, Nathana Drake’a, przeżyć ciężki deszcz Davida Cage’a, wstąpić w szeregi Yakuzy, zachwycić się pomysłowością Media Molecule czy przyjrzeć się z bliska dojrzewającej relacji Joela z Ellie. Bardziej przeraża mnie przenoszenie mechanizmów zarabiania pieniędzy z gier multiplayer do trybu dla jednego gracza. Loot boxy, grindowanie, paywalle, to rzeczy nad którymi trzeba się pochylić. To właśnie w tym miejscu cała branża powinna stanąć okrakiem i pokazać chciwym wydawcom środkowy palec. To dlatego nie sięgnę po Cień Wojny przed lekturą recenzji w nowym PE. Ostatecznie głosujemy naszymi portfelami i to my, nie Jasiek spod dziewiątki czy Karyna z pierwszego piętra, a właśnie my decydujemy o życiu i śmierci trendów. Głosujmy z głową i w zgodzie z własnym sumieniem.

Rynek wirtualnej rozrywki jest naszym wspólnym domem. Bierzmy i grajmy w nim wszyscy, albowiem jest jedna słuszna droga gracza: dobra zabawa. Niezależnie od platformy. Howgh!

Oceń bloga:
61

Komentarze (66)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper