Czy Nintendo powinno wydawać swoje gry na inne konsole?
Niektóre gadające głowy naszej branży widziałyby ratunek dla Nintendo w wydawaniu przez Japończyków ich gier na innych konsolach. Big N odpowiada, że owszem mogliby tak zrobić, gdyby liczyli na szybki jednorazowy zysk, ale w długoterminowej perspektywie nie byłoby to dla nich korzystne. Czy tak było by w istocie, czy gracze, fani Nintendo porzuciliby produkowany przez nich sprzęt na rzecz konkurencji?
Ciekawe pytanie, abstrahując od tego, czy Niny faktycznie potrzebuje ratunku czy nie. Odpowiedź nie jest taka prosta. Faktycznie część graczy mogąc zagrać w Mario na PlayStation 4 czy Xboxie One straciłoby motywację do zakupu WiiU, a gracze już ją posiadający mogliby się poczuć oszukani, obdarci z czegoś wyjątkowego. Ale są przecież możliwości, które pozwolą to obejść tak, żeby pozostała motywacja do nabycia ich konsoli (chociaż jak dotąd i tak stosunkowo niewielu graczy poczuło tę motywację i żeby gracze posiadający już WiiU wciąż czuli się wyróżnieni, a mimo to gry z Linkiem, Mario i Seamus trafiały do czytników PS4 i X1. I to nie są żadne wymyślone przeze mnie sztuczki kuglarskie tylko już od dawna stosowane zagrania biznesowo-marketingowe.
Po pierwsze: „Czasowa ekskluzywność” – sprawa jest prosta, WiiU dostaje Mariana jako pierwsza, reszta czeka pół roku. Jest wielu graczy, którzy położyli by swoje łapki na grach Big N, ale nie kupią ich konsoli. No to poczekają. Zaryzykuję stwierdzenie, że WiiU w większości nabyli i nabywają fani marki, a ci nie przesiądą się na sprzęt konkurencji, zwłaszcza, że ich ulubiona gra będzie na ich maszynce znacznie szybciej.
Po drugie: „Zawartość ekskluzywna” – chyba też nie trzeba tłumaczyć. Super Smash Bros na WiiU z kilkoma dodatkowymi postaciami? Zelda z dodatkowymi lokacjami i poziomem trudności? Dlaczego nie? Pozostali gracze też otrzymują generalnie tą samą produkcję, a posiadacze konsol Nintendo wciąż mogą się cieszyć czymś czego reszta nie zobaczy. I wszyscy zadowoleni.
Po trzecie: „Darmowe DLC” – WiiU dostaje Super Mario z zapowiedzianymi dwoma czy trzema darmowymi dodatkami zawierającymi nowe plansze. Pozostałe konsole muszą zapłacić i nawet jest wytłumaczenie: Nintendo jako właściciel swojej sieci może wrzucić dodatki za darmo, u konkurencji obowiązują opłaty licencyjne itp.
Po czwarte: „Unikatowa funkcjonalność” – Konsole Niny to nie tylko sprzęt, to cała filozofia, niezwykła funkcjonalność stojąca za ich kontrolerami. I teraz tak: wydajemy, nie wiem, Pikmina albo Metroid na wszystkie konsole, ale na konkurencyjnych pozbawione ficzerów zarezerwowanych dla padleta czy wiimota – bez obsługi SmartGlass czy PS Vity, Kinekta czy Mova. Chcesz zagrać? Spoko, graj. Chcesz „Full Nintendo Experience”? Sorry, musisz mieć WiiU…
Po piąte: Nie zabijaj… Eee, żartowałem :-) A teraz patrz to: Mario Kart na Xboxa One i PS4 pozbawione obsługi dodatkowego ekranu i kontrolerów ruchowych, z płatnymi DLC, które WiiU ma za darmo, bez kilku zawodników i w dodatku pół roku później. Ja i tak bym kupił, bo ta gra wygląda świetnie i na pierwszy rzut oka widać, że płynie z niej morze radochy, co mi tam jakaś trasa czy dwóch zawodników? DLC jak mi się spodoba też kupię. Ale i posiadacze WiiU powinni się czuć wyróżnieni, bo mają wymiernie więcej. Nintendo wciąż ma swoich stałych klientów, zdobywa nowych na innych konsolach, a społeczność graczy jest wdzięczna i zadowolona mogąc powrócić do gier ze swego dzieciństwa.
Czy to by było niemożliwe? Czy zaszkodziłoby długofalowym interesom Nintendo? Nie sadzę. W końcu, taki eksperyment można w każdej chwili przerwać. A może byłoby wręcz przeciwnie. Gracze w końcu widząc co tracili tyle lat nagle mogą zapragnąć doznać owego „Full Nintendo Experience”. Kurczę, wiem, że tak się nie stanie, ale czy to nie byłoby piękne? Móc posmakować tych gier choćby w okrojonej formie? Hmm?