Mendrkownia vol. 1: "Jak nie kijem go, to pałką. Czyli czas nadstawiania tyłków."

BLOG
441V
Mendrek | 27.05.2013, 16:51
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Nowa generacja już na horyzoncie. Najwięksi gracze odsłonili część swoich kart, pozwalając nam delektować się dobrodziejstwami kolejnej generacji. Niestety, ale pośród tych pięknie błyszczących koralików, znalazły się (jak zwykle) te czarne, brzydkie i niechciane. Tym razem jednak wydaje się ich znacznie więcej niż niedawno mogliśmy przypuszczać... Kto da ich więcej?

W zasadzie w jakimś tam stopniu byłem przygotowany na przykre niespodzianki. Obecna, dogorywająca generacja pokazała, że wydawcy i producenci sprzętu nie hamują się jeśli chodzi o sposoby wysysania pieniędzy ze swoich konsumentów. Jednak nie spodziewałem się, że aż tyle zepsutej krwi przyniosą ostatnie miesiące. To prawdziwy festiwal negatywnych plotek, czarnego PR-u i niezadowolenia wśród graczy. A także niestety sprawdzania się tych wieści i potwierdzania ich przez oficjeli dużych firm. To, że przesiąknęliśmy brudnymi zagrywkami pokazała już sytuacja, w której EA ogłosiło że rezygnuje z online pass'ów. W teorii gracze powinni skoczyć z radości - "Brak online passów! Hurra! Wreszcie nie będziemy musieli dopłacać do używek, brawo EA!". W praktyce, reakcja była zgoła odmienna. Przeważały cyniczne komentarze, że pewnikiem znaleźli lub znajdą jakiś alternatywny sposób na ściągnięcie tej opłaty. Nikt normalny nie uwierzył w dobrotliwość giganta z Redwood. I szybko okazało się, że słusznie. Kiedy pracownik Microsoftu przyznał, że jego pracodawca wprowadzi permanentne opłaty za gry używane (a i przy okazji wysokie), szybko ludzie połączyli ten ruch z decyzją EA. "Jak nie kijem go, to pałką". Jak nie online pass, to pass play i kaska szybko spłynie tam gdzie spływała, a nawet więcej jej spłynie! EA umyje rączki, i powie: "To nie nasz pomysł, oni (MS) sami przyszli do nas z taką propozycją". Tja, na pewno!

Złego światła dodatkowo rzuca wypowiedź Yoshidy z Sony, że zamierzają w kwestii używkowych DRM-ów dać wolną rękę wydawcom. Co może oznaczać, że wydawcy tą kwestię z producentami dyskutowali już od dłuższego czasu. Co mnie jednak martwi, to że Sony samo w ten sposób samo ustawia się w uległej pozycji wobec wydawców pokroju Electronic Arts. I to może przynieść negatywne skutki. Skoro bowiem Microsoft wprowadza play pass, a Electonic Arts z tego powodu rezygnuje z online pass'ów, to wypowiedź Yoshidy wydaje się być praktycznie nieaktualna. W optymistycznej wersji, Sony dawałoby wolną rękę wydawcom, czyli de facto praktycznie pozostawiało by to samo co teraz, z wyjątkiem takim że cena odblokowania używki pewnie byłaby stała i w geście Sony. Niemniej cały mechanizm mógłby po prostu nazywać się "online pass". Czyli dokładnie to, z czego EA zrezygnowało. W momencie gdyby EA zechciało oDRMować swoje gry, a inni by tego nie zrobili, to wyszliby na hipokrytów. Tym samym ktoś z elektroników może pójść teraz do Sony i powiedzieć: "Karta-stół. Albo dajecie play pass, albo nie jesteśmy już równorzędnym partnerem". Moje obawy tylko potwierdza wypowiedź Geoff Keighley'a, który otwarcie przyznał że wydawcy nie pozwolą na to by Sony wyłamało się z szeregu.

Zapewne oficjele Sony mają ostrą zagwozdkę. Muszą czuć ogromną presję, zwłaszcza teraz gdy na głowy Microsoftu po konferencji posypały się fortepiany, i właśnie oczy przepełnione frustracją i agresją, powoli zaczynają też kierować się w stronę Japończyków. Efektem tego jest co raz szerzej roztaczająca się twitterowa akcja PS4NODRM, która jest swoistym "dmuchaniem na zimne" przy jednoczesnym pokazaniu co ludzie sądzą o planach konkurencji. Na efekty tego g*wnosztormu nie trzeba było czekać. Z plotek i przecieków od osób "mających wtyki w SCE" w Sony pojawił się front anty-DRM'owy, a temat wrócił do dyskusji. I tu ci smutni panowie z teczkami na szczycie łańcucha decyzyjnego, będą musieli w najbliższych czasach dokonać odważnego wyboru: a) albo przyjmą "pewniaka" i zaakceptują play pass, co zagwarantuje im dopływ mamony, a gracze z braku alternatywy i tak przełkną tą gorzką pigułkę b) zaryzykują i staną okoniem, licząc że oprócz internetowego fejmu doda im to realnej korzyści w postaci większej ilości konsumentów, przy jednoczesnym wejściu w konflikt z wydawcami.

W ten czy w inny sposób, i tak na samym końcu są nasze tyłki, które dobrowolnie wystawimy w momencie premiery konsol. IQ tłumu jest gdzieś na poziomie małego szympansa, toteż z wielką łatwością przychodzi wydawcom i producentom robić nas w balona. Nasza bezgraniczna miłość do gier powoli zamienia się w toksyczny związek - gdzie w imię uczucia będziemy godzić się na co raz brudniejsze zagrywki partnera. Osobiście uważam że jak i Microsoft, i tak samo Sony przygotują nam pewne "nieprzyjemne niespodzianki". Sony szuka pieniędzy, a Microsoft chce ich po prostu więcej. Architektury i nowe sprzęty muszą się zwracać, więc i jedni i drudzy przygotują jakieś dodatkowe opłaty. W kolejnej generacji więc nie będziemy już pytać: "Kto nas dyma, a kto nie?", tylko "Kto nas dyma mniej?".

Oceń bloga:
0

W kwestii dodatkowych opłat, drm'ów, brudnych zagrywek, ect. - w przyszłej generacji będzie dla graczy:

Lepiej
61%
Gorzej
61%
Tak samo jak w obecnej
61%
Pokaż wyniki Głosów: 61

Komentarze (13)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper