Japońskie perełki #5 Ace Attorney

BLOG
2052V
kaszana16 | 03.07.2014, 04:00
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

W miniony weekend obiecałem Lau'owi, że następny mój blog będzie kolejną częścią cyklu poświęconego perełkom z Kraju Kwitnącej Wiśni. Jak zatem powiedziałem, tak i teraz czynię. Dziś będzie specjalnie, bowiem napiszę o niezwykłej serii. Serii, którą choć poznałem niedawno, to jednak nie dała mi od siebie odejść, dopóki nie połknąłem jej w całości.

  "Objection!" W tej chwili jasne powinno się stać, że blog ten opowiadał będzie o Ace Attorney. Seria ta owiana jest u nas niespotykaną tajemnicą. Dlaczego? Przede wszystkim dlatego, że każdy o niej słyszał, każdy mniej więcej wie, o co w niej chodzi, a jendak mało kto grał. Taki stan rzeczy można uzasadnić faktem, iż opowieść z młodym adwokatem, Pheonixem Wrightem w roli głównej dostępna jest jedynie na konsolach Nintendo DS oraz 3DS. Nie są to najpopularniejsze w Polsce handheldy, o czym wiemy nie od dziś. W dodatku nawet jeśli ktoś je posiada, to dziwnym trafem pomija tę niesamowitą sagę. "No bo przecież gra o byciu adwokatem nie może być ciekawa..." Objection! Błąd! Ja również przez długi czas myślałem tak samo, ale kiedy dałem Pheonixowi szansę, dosłownie się zakochałem.



  Na samym wstępie pragnę powiedzieć Wam, drodzy przyjaciele, iż w najnowszą odsłonę - Dual Destinies nie miałem jeszcze okazji zagrać. Uczyniłbym to od razu po jej europejskiej premierze, gdyby nie fakt, iż tytuł dostępny jest wyłącznie w cyfrowej dystrybucji, a takich zagrań nie pochwalam i nie będę dawał za wygraną wielkim korporacjom, które wmawiają mi, że taka, a nie inna forma wydania jest lepsza. Mimo wszystko jednak nie jest to istotny dla Was detal. Tego bloga dedykuję przede wszystkim tym, którzy z serią jeszcze nie mieli okazji się zetknąć. Nie będę streszczał dla Was fabuły, bo to byłoby idiotycznym pomysłem. Opowiem przede wszystkim, z czym to się je i dlaczego warto dać rzeczonej serii szansę.

  Jak już wspomniałem, moje nastawienie do Pheonixa Wrighta i jego perypetii było raczej negatywne, a w najlepszym przypadku mocno ambiwalentne. Z pomocą przyszedł mi nie kto inny, jak tylko Laughter, a zatem twórca tej serii blogów! Człowiek, któremu niejako oddaję w ten sposób trybut. To właśnie on zachęcił mnie jakoś na początku zeszłego roku do spróbowania tej prawniczej przygody. Z tego też powodu na jego ręce składam mu wielkie podziękowania.



  Jeżeli mieliście już "okazję" mieć jakiś zatarg z prawem, być świadkiem w jakiejś sprawie bądź po prostu studiujecie prawo lub jesteście już doświadczonymi prokuratorami/sędziami/adwokatami, to zapewne wiecie, że większość spraw w Polsce jest śmiertelnie nudna dla postronnego obserwatora. Niestety życie jest, jakie jest, a rozprawy nie wyglądają nawet tak, jak usilnie próbuje pokazać nam je TVN i "Sędzia Anna Maria Wesołowska". Nie ma się jednak czego obawiać. Seria Ace Attorney dzieje się w niedalekiej przyszłości, a my jako młody adwokat podejmujemy się trudnego zadania bronienia klientów w sytuacjach beznadziejnych. Co nie oznacza jednak, iż są to sytuacje bez wyjścia. Większość z nich z pozoru wygląda na oczywiste - nasz klient jest winny i nic nie jest go w stanie uchronić przed zbliżającą się katastrofą. Na szczęście jednak, każdą łamigłówkę da się wyjaśnić.

  Głównie na tym polega cała seria. Koncept, niezależnie od kolejnych odsłon, nie zmienia się. Nadal mamy podobne sprawy, a nasz cel pozostaje niezmienny. Każda gra ma po kilka oddzielnych rozpraw do wygrania, które jednak w jakiś sposób często się łączą. Sposób dotarcia do niezaprzeczalnej prawdy również jest niezmienny. Mamy zawsze te same dwa główne segmenty rozgrywki. W pierwszym z nich prowadzimy śledztwo w poszczególnych miejscach związanych z daną zagadką do rozwikłania. Zbieramy dowody, rozmawiamy z ludźmi, analizujemy fakty i poddajemy niektóre przedmioty specjalistycznym badaniom. Drugim segmentem jest główne danie Ace Attorney, czyli rozprawy. To właśnie tam przesłuchiwani są świadkowie. A my musimy za pomocą zebranych przez nas dowodów i poszlak udowodnić niektórym z nich, że, mówiąc eufemistycznie, mijają się oni z prawdą. Powody, dla których świadkowie to robią bywają różne. Bywa, że działają na nich nerwy, a zdarza się, iż mają w tym ukryty cel. Każdego kłamczucha, jeżeli dobrze pomyślimy, jesteśmy w stanie zmasakrować merytorycznymi faktami. Co więcej, gra nam w tym sprzyja, bowiem dopóki nie rozpracujemy danego segmentu gry, w większości przypadków nie możemy przejść dalej.



  A czego dotyczą same sprawy? To już jest naprawdę odjechany temat. Nie wiem, czy jegomoście z Capcomu tworząc grę byli na haju, ale naprawdę chylę przed nimi czoła. Tu nie ma miejsca na proste kradzieże, akty wandalizmu czy zniesławienia. Od razu zostajemy rzucani na głęboką wodę, a zatem trupy są tu na porządku dziennym. Co więcej popełniane morderstwa są tu naprawdę niespotykane. Bo choć zazwyczaj często wyglądają zwyczajnie, to na samym końcu rozprawy okazuje się, że sprawa wygląda zupełnie inaczej niż sądziliśmy, a mordercą jest człowiek, którego o to nie posądzaliśmy, w dodatku z porządnym alibi. Każda kolejna odsłona z każdą kolejną rozprawą zalicza coraz wymyślniejsze fabularne twisty, które zmieniają sytuację o 180 stopni. To naprawdę niesamowite, że udało się to stworzyć bez luk fabularnych, o których nie ma tu mowy. Koniec końców wszystko jest logiczne, a w nas zawsze wzbiera podziw... Nie tylko dla nas samych, że udało nam się rozwikłać zagadkę, ale także i... dla sprawców, że popełnili morderstwo niemal doskonałe. Ech, gdyby tylko trafili na innego adwokata, wywinęliby się.

  Mimo, iż gra dzieje się w niedalekiej przyszłości, to jednak nie ma tu miejsca na żadne blastery czy inne głupoty, które mogłyby zepsuć klimat. W gruncie rzeczy świat wygląda podobnie do tego nam znanego. Za wyjątkiem postaci, które często bywają przerysowane i wskazują na dane archetypy grup społecznych czy zawodowych. Całość okraszona jest nienachalnym i nie psującym w miarę poważnego odbioru całości humorem.

  Technicznie nie jest to może najpiękniejsza gra, jaką widzieliście. W dodatku często mamy tu do czynienia ze statycznymi tłami, na których działamy oraz powtarzającymi się animacjami. Całość jest jednak narysowana bardzo schludnie, a w dodatku wizualia w żadnym stopniu nie przeszkadzają wczuć się w atmosferę serii. Dźwięki, choć w formacie polifonicznym (nie wiem jak to wygląda w Dual Destinies) idealnie wpasowują się w klimat i część pewnie zapamiętacie na dłużej. Niestety (lub "stety"), żadna z postaci nie otrzymała głosu, a ich kwestie jedynie czytamy. Jak się już pewnie domyślacie, wysoce wskazana jest dobra znajomość angielskiego. Wierzę jednak, że u kogo, jak u kogo, ale akurat u Was nie ma z tym problemu.



  Dobra, nie będę Was już dłużej męczył. Do piractwa w żadnym stopniu Was nie zachęcam, jednak wiem, że ponieważ piszę na takiej, a nie innej stronie, większość z Was posiada jedynie konsole PlayStation. Wówczas jedyną opcją zostaje emulator (na którym Ace Attorney i tak jest niesamowicie grywalny). Mimo wszystko zachęcam Was jednak do kupienia choćby i DS-a, który w tej chwili jest tani jak barszcz, a bibliotekę znakomitych tytułów ma ogromną. Jeśli już posiadacie handhelda Nintendo (nieważne czy DS czy kompatybilny wstecznie 3DS), to nie wahajcie się nawet sięgnąć po przygody Pheonixa Wrighta (ew. Apollo Justice'a), bo jestem przekonany, że nie będziecie się czuć zawiedzeni. W dodatku zachęcam do obejrzenia filmu na podstawie tej serii. To jedna z najlepszych kinowych adaptacji na podstawie gier, jakie widział świat! Tak czy siak, nie marnujcie czasu. To przygoda, po której każdy z Was będzie chciał zostać prawnikiem!

 

------------------------------------------------------

------------------------------------------------------

Oceń bloga:
0

Grałeś w Ace Attorney?

Tak
86%
Nie
86%
Pokaż wyniki Głosów: 86

Komentarze (8)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper