Midnight Gospel - gdy serial zamienia się w przeżycie...

BLOG
532V
Midnight Gospel - gdy serial zamienia się w przeżycie...
Sycho | 30.04.2020, 02:49
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Nazwijmy to recenzją, nazwijmy to przekazem wrażeń, nazwijmy to rozważaniami, daję tu wolną rękę czytającemu, po prostu to co właśnie widziałem jest tak dobre, że musiałem o tym napisać!

Słowem wstępu, mamy kwarantannę Anno Domini 2020, pozamykane sklepy i płonące parki. Jest to niezwykle nowy czas dla każdego z nas pełny nowych odczuć, wielu zmian i całkowicie zmienionego sposobu egzystowania. I nagle w tym trudnym czasie pojawia się Midnight Gospel...

UWAGA Tekst zawiera odczucia oglądającego i idące za tym spoilery, jeżeli chcesz zapoznać się z serialem, zrób to przed przeczytaniem, alternatywnie, jeżeli nie przeszkadza Ci poznanie tła serialu, doczytaj do części drugiej, ale nie chcę by Twoje odczucia się zmieniły podprogowo, poprzez zapoznanie się z moimi wcześniej, więc część 3 czytasz na własną odpowiedzialność!

Część 1 - przed obejrzeniem

Nie jestem jakimś typem fana seriali by śledzić wszystkie nowości i czytać recenzje, jarając się na nowy serial (poza może 2oma wyjątkami) na netflixie. Ot wchodzę sobie, czytam opis i klikam. Tysiące komedii widzianych na Polsacie, jeszcze więcej seriali na łyknij i zapomnij, kilka perełek, które angażują umysł dobrą fabułą i tu pojawia się wspomniany wcześniej Midnight Gospel. Zakładam, że były grupy fanów, które czekały na ten serial, wiedząc, że to coś dobrego. Ja zainteresowałem się tematyką - podróż po uszkodzonym multiversum, komediowy, animowany. Wyglądało na typową bajkę w stylu Final Space czy Rick'n'Morty. Kreska typowa dla bajek lecących swego czasu na Cartoon Network. Sprawdzę, może się spodoba? No i wpadłem.

Część 2 - oglądając

Wsiąkłem. Nie na początku, zaczęło się od zainteresowania, oglądałem serię po 2-3 odcinki dziennie i z każdym kolejnym budowałem zafascynowanie serialem, którego nie byłem świadom. Tym co interesuje w tym serialu najmocniej jest zdecydowanie fabuła, bohater, postać której imienia już nie pamiętam, bo jest ono bez znaczenia. Podróżuje po zakupionym na boku generatorem światów do coraz bardziej abstrakcyjnych uniwersów. Poznaje tam nowe osoby, z którym przeprowadza wywiady na coraz to ciekawsze tematy, poznającym przy tym coraz to ciekawsze światy. I tu pojawia się pierwszy niezwykły zabieg scenarzysty, który daje znamiona obcowania z czymś innym. To wszystko to kłamstwo, bohater jest napisany w ten sposób, by nie być charakterystyczny. Powoli się z nim utożsamiałem, co sprawia, że z oglądania przygody powoli stałem się jej częścią. Co do samych światów, o ile na początku może to przyciągnąć uwagę, tak po kilku odcinkach uświadomiłem sobie, że są one tylko tłem. Cała przygoda jest bardzo abstrakcyjna, ale w sposób dziwnie stonowany. Bohaterowie każdego odcinka nie są zaskoczeni tą abstrakcyjnością, oni ją chłoną i to sprawia, że sam zacząłem to robić. Byłem zszokowany tam gdzie twórcy tego chcieli, obrzydzony, przerażony, wzruszony - za każdym razem reagowałem, tak jak oczekiwał tego ode mnie scenariusz i to jest w pewien sposób piękne. Pokazuje jak dobrym dziełem jest Midnight Gospel, bo oddziałuje na każdy twój zmysł, a symbioza jest czymś niezwykle trudnym do osiągnięcia w kinematografii. 

Kolejna pojawia się tematyka wywiadów i tu kolejna zmiana, bo im dłużej oglądałem serial, tym bardziej uświadamiałem sobie, że to nie są wywiady. To swoista nirwana bohatera, okazja by okazać swoje światopoglądy, podzielić się doświadczeniami z przeróżnymi osobami i radzić sobie ze światopoglądem i co ważniejsze sam stałem się częścią tej nirwany. Rozmowy o religii, o używkach, o odchodzeniu są podane w sposób niezwykle zgrabny, by widz mógł się w prosty sposób z nimi utożsamić. Przykładowe zdarzenia są takie normalne, codzienne. Fascynujące i abstrakcyjne zarazem jest w tym to, że opowiadają o nich postacie całkowicie niezwykłe, prezydent USA, czy złota rybka sprawiają, nadają tematom dozę zainteresowania, ale nadal poziom zaangażowania widza jest utrzymywany poprzez tematykę i harmonię w postrzeganiu ich z widzem. No i pojawia się ostatnia część opisu, który mam nadzieję, że udowodniłem, że już sam w sobą jest abstrakcją. Bohater nie poznaje nowych światów, nowych postaci, nie ma nowych przygód. On je traktuje jako tło do swoich przemyśleń i jest całkowicie statyczny w ich istnieniu, a przez to byłem i ja. To nie przygoda, to rozmowa z którą się utożsamiałem. Coś niespotykanego od bardzo dawna w serialach.

Część 3 - po skończeniu

Tu zaczynają się spoilery fabularne...

Siedzę właśnie przed monitorem ze szczęką na podłodze i dziwnym uczuciem wzruszenia. Bohater serialu umarł, ale nie jest mi przykro, czuję spokój psychiczny, tak jak on. Dlaczego? Bo cały ostatni odcinek był przygotowaniem na to. Opowiadający o cyklu życia, śledzący naszą podróż od urodzin po śmierć jest formą przygotowania na koniec. I taki jest każdy właściwie odcinek. To jest serial o życiu i umieraniu. Są to tylko rozważania w których rozmawiasz z bohaterami o typowych dla człowieka rzeczach. O religii, o miłości, o śmierci bliskich o tym jak to wygląda, co czujesz gdy to się dzieje, jak sobie z tym radzić... Niezwykłe przeżycie, pełne wielu morałów, ale też pozwalające Ci się nad tym zastanowić. Dlaczego boimy się śmierci? Co czujemy umierając? Po co nam religia w życiu? Dlaczego sięgamy po używki? To wszystko tu jest, ale nie narzuca Ci sposobu myślenia o tym. Obnaża postrzeganie tych rzeczy, które każdy z nas na pewno od dawna ma. Przykładowo: rozmowa o śmierci ojca bohatera jest tym, czego sam doznałem. Ludzie umierający nie uciekają od tego, osoby z rakiem nie zamieniają się w rośliny myślące tylko tym. W "Północnym Kazaniu" pada jedna bardzo głęboka myśl: "Ludzie czują, że żyją dopiero, gdy umierają". Jest w tym sporo prawdy, bo śmierć jest czymś tak odległym, że zapominamy o tym, przez większość egzystencji i dopiero sam fakt, gdy nam się o niej przypomina jest tym zapalnikiem, który pozwala zrozumieć sens życia. Inny przykład: "Miłość jest naturalna dopiero wtedy, gdy jest wyrwana z nas siłą" - czy jest inaczej? Czy nie jest tak, że tylko obnażone emocje są czymś naturalnym? Dlaczego boimy się miłości? Dlaczego odczuwamy ją dopiero, gdy się kończy? W pewien sposób Midnight Gospel pokazał mi siebie, obnażył moje emocje, ale nie w sposób obscentacyjny. Nie bym się ich wstydził. Zrobił to subtelnie, pozwalając mi trochę lepiej je zrozumieć, pokazał, dlaczego boję się rozmawiać o uczuciach, dlaczego unikam tematu utraty bliskich, dlaczego nie sięgam po używki, czy po co mi w życiu religia. To była niezwykła podróż, której każdy powinien stać się częścią, by poczuć się lepiej z samym sobą i odczuć emocje, które w trudnym dla każdego z nas okresie są potrzebne.

I tego wszystkim życzę, odrobiny spokoju w momencie, który wymusza na nas radzenie sobie z najtrudniejszymi emocjami, które są, właśnie wyrwane z nas siłą i przez to nie potrafimy sobie z nimi poradzić. Uświadomienia sobie, że są naturalne, właśnie dlatego że sobie z nimi nie radzimy. Bezradność nie jest czymś złym. Jest czymś od czego uciekamy, czego się boimy, ale nadal jest częścią nas. Częścią, która nie zniknie bo o niej nie rozmawiamy, albo ukrywamy ją pod innymi emocjami. Bezradność sprawia, że możemy stać się lepsi, stając do walki z emocjami, które obnaża. Rozumiejąc je, przystosowując się do nich. Wchodząc z nimi w harmonię. Coraz częściej uciekamy od świadomości, że jesteśmy ludźmi, wtapiając się w otoczenie zapominamy o tym, że każdy z nas jest wyjątkowy. Każdy z nas ukrywa w sobie ogromne pokłady emocji, więc gdy zostają wyrwane siłą, nie czujcie się obnażeni czy przestraszeni. To nic nowego. To było w każdym z nas od dawna. Czas to zrozumieć i stać się dzięki temu silniejszym, by gdy ten etap obnażenia psychicznego się skończy, wyjść z podniesioną głową, nie jako osoba, która wygrała z zamknięciem czy przerażeniem, ale jako dumny człowiek silniejszy psychicznie, który zrobił ogromny krok w kontrolowaniu siebie i swojej pod świadomości. Bo żadna z tych przeszkód, które odczuwamy teraz nie zniknie. One znów się ukryją i będą dojrzewały, by znowu wyrwać się ze zdwojoną siłą, gdy najmniej się będziemy tego spodziewać. Więc skorzystajmy z tej możliwości by być lepszymi. 

Bardzo serdecznie dziękuję wszystkim, którzy przeczytali ten osobisty wpis i mam nadzieję, że macie się dobrze. Pamiętajcie by myć ręce i dobranoc :)

Oceń bloga:
10

Komentarze (3)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper