W co gracie w weekend? #98

BLOG O GRZE
786V
W co gracie w weekend? #98
squaresofter | 14.05.2015, 16:12
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Dzisiejszy wpis powstał dzięki hojności Dajznera i Bigbirda.

Phoenix Wright: Ace Attorney (NDS, 2005r., Capcom).

  Phoenix Wright debiutował na Game Boy'u Advance w 2001r., ale nigdy nie opuścił granic Japonii. Dopiero port tej gry na Nintendo Dual Screena został zlokalizowany i gracze z całego swiata mogli go poznać. Nie pytajcie mnie co to za typ gry, bo czasem mam wrażenie, że jest to visual novel (klikania jest sporo), ale ma też elementy point'n'clicka. Zbieramy dowody, używamy ich podczas rozpraw, rozmawiamy ze świadkami w procesie itd.

  Czy było warto było czekać tą generację? Moim zdaniem tak. Dzięki temu, że Phoenix debiutował w 2001r., to jego przygody pochodzą z okresu, kiedy zabiłbym prawie za każdę grę Capcomu (najlepeij jakimś tępym posążkiem). Czuć to w każdym calu. Rewelacyjne postaci (chyba tylko w Okami zostały lepiej nakreślone), tytaniczne pojedynki podczas rozpraw, łamanie świadków w trakcie ich zeznań, doskonała animacja postaci w 2D, humor sytuacyjny i słowny (teraz dobiorę się do tyłka tej kobiecie-haha), no i muzyka, muzyka z tym ośmiobitowym vibe'em, który doceni niejeden gracz, który miał kiedyś do czynienia z NESem albo chociaż z jego podróbką. Mój ulubiony kawałek to Objection! 2001, zaczynający się od 8:11. Leci w momencie, gdy udaje nam się wykazać kłamstwa  w zeznaniach świadków.

  Do muzyki jeszcze powinienem wrócić, bo planuję wykorzystać ten tekst do napisania recenzji. Nie wiem, czy będzie dobra, ale jak zobaczycie tam komentarz Montancy, że ta recka to nie recka, to znaczy że już została dodana.

  A co do samej gry, to przy okazji pierwszej sprawy dostajemy prosty samouczek wyjaśniający podstawowe elementy rozgrywki. Sama rozprawa nie jest niczym szczegolnym. Ot, zwykła sprawa o morderstwo.

  Dopiero potem gracz otrzymuje mocnego kopa w twarz i historia staje się bardziej osobista. Ten moment, druga sprawa to już nie przelewki. To esencja świetnego scenariusza, z doskonałymi aktorami, sędzią otwierającym oczy ze zdziwienia, kutasem, gumą z butów, trzęsącymi się cyckami. itp. Tu jest wszystko. Pocący się Phoenix, sprzeciw goniacy sprzeciw, kombinowanie, walka o honor, walka o dobre imie niewinnego człowieka, ech, jednym słowem, miazga.

  Gdy historia nabierze tempa, to wtedy już jest za późno. Z początku niewinne rozprawy pokażą cały system sprawiedliwości od środka, z niekompetentymi detwktywami, korupcją, szantażowaniem bogu winnych ludzi, krwiożerczymi oskarżycielami i z bufonami, myslącymi, że każdego człowieka można upodlić. Wtedy już jest za późno dla gracza, bo nie będzie w stanie oderwać się od konsoli.

  Długo czekałem, żeby zobaczyć Capcom, którego kochałem kiedyś całym sercem. Do sprawy zamierzam jeszcze wrócić, ale najpierw muszę zebrać więcej dowodów.

 


 

Diablo II (PC, 2000r., Blizzard Entertainment).

  Nie wiem jak Bigbird to zrobił, ale jego piętnastoletnia gra, którą mi podarował wyglada jakby była kupiona wczoraj w sklepie. Książeczki jeszcze pachną świeżością.

  Były sytuacje i rozmowy kiedy się z nim zupełnie nie zgadzałem i robilismy sobie na złość, ale to nie zmienia faktu, że jest to człowiek, który dba o to, co kupuje i szanuje to, co należy do niego. Budzi to mój podziw.

  W Diablo II chciałem zagrać od zawsze. Kiedyś jedyne co wiedziałem o tym rpg i hack'n'slashu w jednym to to, że tu praktycznie nie ma żadnej łabuły. Jest tylko walka. Tak mi mówił Cyborg, który stawiał wyżej Baldur's Gate od produkcji Blizzarda.

  Czym jest Diablo II dla mnie, w momencie gdy moja czarodziejka, Edea, ma już dwunasty poziom? W skrócie, jest powodem do kompletnego wyśmiania rynku konsolowego.

  Ktoś zapyta dlaczego? Ano między innymi dlatego, że ta gra ma piętnaście lat na karku i ma wciąż działający, wspierany przez developera tryb dla wielu graczy, który jest na dodatek darmowy. Pokażcie mi coś takiego na konsolach. Nintendo wyłącza serwery w starych konsolach rok po premierze nowych, Microsoft każe płacić haracz za granie przez sieć na swoich konsolach od zawsze a o Sony to szkoda w ogóle cokolwiek pisać. Udają niewiniątka, udają, że są hojni, bo dają killery w Plusie a w rzeczywistości robią to tylko, po to, by przywiązać klienta na smyczy i robić dokładnie to, co wyśmiewali u MS, sprowadzając później Plusa do poziomu maszynki wyrzucającej z siebie tony indyczego gówna.

Tyle o polityce.

Po zainstalowaniu Diablo II miałem czarny ekran i myslałem, że nie pogram. Chciałem już się wyżalić Bigbirdowi, że tracił tylko niepotrzebnie czas z całą tą wysyłką a ma przecież ciekawsze rzeczy do roboty, jednak po grzebaniu w ustawieniach gry zmieniłem jedną opcę i moim oczom ukazało się wyśmienite intro z gry, intro, z których Blizz słynie do dzisiejszego dnia. 

  Diablo II ma mistrzowskie wprowadzenie. Z początku graczowi może się wydawać, że ogląda jednynie rozmowę dwóch ludzi, obłąkanego i przestraszonego z jakimś mocarzem. Szybko jednak zostajemy wyprowadzeniu z błędu, gdyż to opowięść o pewnym bohaterze. Ów bohater przegrywa, przegrywa z kretesem. Pan Grozy powraca.

  I tu pojawia się gracz. Startuje w obozie. Ma tam niewielką skrytkę. Spotyka też zagubionych mieszkańców. Słucha ich próśb i idzie walczyć ze sługami ciemności. Szkielety, plugowe ptactwo, przeklęci szamani, ożywiający umarłych, łucznicy i inne diablestwa. To wszystko staje mu na drodze, lecz on się nie podda. Mieszkańcy obozu zaopatrżą go w niezbędne przedmioty i broń a on stawi czoła potworom. Uczciwy układ. Nawet jeśli polegnie w boju, to zawsze moze wrocić tam, gdzie śmierć próbowała go ograbić ze wszystkiego i odzyskać to, co stracił. Im silniejszy się staje, tym silniejsze są metody eksterminacji tego, co pragnie szerzyć zniszczenie.

  Oczywiście wypadające co chwilę przedmioty z wrogow, używanie mikstur leczniczych i przywracających manę, zwojów identyfikacji i portali  potrafi po jakimś czasie znuzyć, bo przecież na tym opiera się cała gra, ale jeszcze jest na to za wcześnie w moim przypadku. Wciąż zbyt mało wiem, zbyt mało umiem i daleko mi do potęgi, jaką chce w przyszłości zdobyć.

  W Diablo II jest kilka klas postaci, do tego każdą z nich można rozwijać na minimum 3 sposoby, więc każdy powinien znaleźć tu coś dla siebie. Ja wybrałem ogien i na razie mi z tym dobrze. Żyję dobrze z mieszkańńcami obozu, u których mogę nająć pomocnice, naprawić broń albo kupić bardzo przydatne księgi identyfikacji i portali, w których trzymam zwoje.

 Mroczny klimat gry powoli mi się udziela. w drodze w nieznane pomagają mi rozsiane po świecie kapliczki (zdrowia, many, doświadczenia, zbroi itd.). Jakos sobie radzę. Zbiiżam się do końca pierwszego aktu. Kolejne dopiero przede mną.

 


 

  Na tym zakończę dzisiejszy wpis. Grać mi się chce a nie pisać. Pozdrawiam Was wszyskich i życzę udanego weekendu.

Oceń bloga:
35

Komentarze (71)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper