Historia pewnego gracza 2.0

Dawno temu napisałem bloga, który spotkał się tutaj z ciepłym odbiorem, jednak jak tak do niego wracam i czytam, to doszedłem do wniosku, że mogłem to zrobić trochę lepiej. Od tamtej pory minęło 15 lat i dużo się zmieniło, ale jedno pozostało takie same: gry nadal są moją wielką pasją i mimo ogromnych zmian, jakie zaszły przez te lata na rynku, kocham gierki tak jak kiedyś.
Dobra, zaczynamy:
Rok 1984. Swoją premierę ma Terminator, Gremliny Rozrabiają i Indiana Jones i Świątynia Zagłady. Michael Jackson jest jeszcze czarny, Mike Tyson choć jeszcze nie jest mistrzem, to już demoluje przeciwników. Ale dzieje się coś jeszcze. Przychodzę na świat ja, w mieście Elbląg. Jak wszyscy wiemy były to dosyć trudne czasy i ludzie musieli mocno kombinować. Takim kombinatorem był mój Tata, który jeździł na Węgry sprzedawać ubrania, które wcześniej uszyła Ciocia, a za zarobione pieniądze, przywoził inne dobra, których tutaj brakowało. Pewnego razu (gdzieś w roku 88) niespodziewanie przywiózł konsole Atari 7800. Z racji młodego wieku, byłem tylko obserwatorem i uczyłem się, patrząc jak Ojciec przechodzi Ace of Aces i pyka w Pac-Mana. Pod koniec 89 roku wyjechaliśmy do Niemiec, a konkretnie do Norymbergi, gdzie mieszkaliśmy do 93. W tamtych czasach różnica między naszymi krajami była tak ogromna, że to nie mieściło się w głowie i był to zupełnie inny świat. Piękne place zabaw, super zabawki, bajki które leciały przez cały dzień... no i oczywiście gry, które były mocno reklamowane. Jednym słowem czułem się jakbym był w raju. Powoli zacząłem się wciągać w granie i pykałem z Tatą na Atarynce w Asteroids i Mario Bros, ale największą furorę robił hokej Hat-trick, gdzie rywalizacja z dnia na dzień, stawała się coraz bardziej zacięta.
W roku 90, w niemieckiej telewizji dosyć mocno zaczęli promować Nesa z grą Super Mario Bros, a do tego w każdą sobotę na kanale Tele5, leciała dedykowana tej grze - pewnie znacie - bajka. Bardzo chciałem mieć te konsole i w sumie nawet nie musiałem jakoś specjalnie namawiać Ojca, bo on też lubił grać. W sklepie jednak pojawił się mały dylemat. Mieli w nim też inną konsole i nazywała się Sega Mega Drive, a do tego była tańsza od NESa. Ojciec próbował mi wytłumaczyć, że to będzie lepszy wybór i że ten sprzęt ma 16 bitów, a Nintendo tylko 8, ale to nie pomogło. Ja marzyłem o grze Mario. Tak więc wleciał NES, w zestawie z kardridżem "3 in 1", gdzie był SMB, Nintendo World Cup i Tetris, a do tego multitap plus cztery pady. Szaleństwa nie było końca. Przygody hydraulika były dla mnie jednak za trudne, aż pewnego razu do Ojca przyszedł kumpel,który też miał Nesa i pokazał nam jak grać w Mariana przechodząc całość. To wystarczyło żebym na drugi dzień, dał radę już samodzielnie i tym sposobem Super Mario Bros, został moją pierwszą ukończoną grą. To była wielka chwila i myślę,że to ta produkcja ukształtowała mnie jako Gracza i od tamtej pory wiedziałem, że to moje hobby. Później z kolejnymi grami, szło już gładko i zaliczałem jedną gre za drugą. Mojego Ojca jednak ciągle korciło pograć na Sega Mega Drive. Dlatego też kilka razy wypożyczał konsole z wypożyczalni i dzięki temu poznałem takie produkcje jak Streets of Rage. Wtedy jednak nie czułem potrzeby żeby posiadać ten sprzęt i NES całkowicie mi wystarczył. Po kilku latach i ukończenia dwóch klas w niemieckiej szkole, a dokładnie w 93 rodzice postanowili wrócić do Polski. Przyznam, że początkowo był to dla mnie szok, bo mimo że nasz kraj, był na etapie wielkich przemian i wszystko szło ku lepszemu, to jednak nadal była przepaść. Wszystko było jakieś szare, ludzie byli jacyś mniej ufni i mniej otwarci, ale szybko przystosowałem się do nowych realiów.
W 93 powiększyła się nam rodzina i urodził się mój brat, a ja dalej grałem na NESie, na którego miałem okolo 50 tytułów i co jakiś czas, Mama przywoziła jakiś kolejny tytuł z Niemiec. W Polsce poznałem nowych kumpli i jak się okazało oni też grali w gierki i to często w te same co ja, jednak nie mieli Nesów tylko Pegasusy i jego imitacje. Wtedy nie potrafiłem zrozumieć jak to jest możliwe i dopiero kilka lat później pojąłem dlaczego tak było. Kilku ziomali miało też takie sprzęty jak Commodore 64 czy Amigi, jednak jakoś nigdy mnie nie ciągnęło do tych sprzętów,co zresztą zostało mi do dziś,bo nie gram na komputerach i od lat skupiam się wyłącznie na konsolach.
W roku 1994 Ojciec kupił Sega Mega Drive i wskoczyliśmy na pełnej, w erę 16-bitow. Sonic, Streets of Rage, Italia 90, RoboCop vs Terminator czy Mortal Kombat, który całkowicie mną zawładnął - do tego stopnia, że zacząłem zawalać naukę, ale za to znałem wszystkie fatale dla każdej postaci i studiowałem całe lore. :) Kupno gier na ten sprzęt to nie była taka prosta sprawa i zazwyczaj to Mama przywoziła jakieś tytuły z Niemiec. Przeglądaliśmy też z Tatą anonse, żeby coś wyhaczyć i często jedyną opcją, było kupno kolejnego zestawu z grami, bo nie każdy chciał sprzedać same gry. Nadmiar konsol i gry, które się dublowały trafiały do lombardu. Tak samo jak zresztą Nes z grami, ponieważ w domu była świeta zasada, że "jedna konsola starczy" i więcej to by była jakaś abstrakcja. Tak więc Sega Mega Drive trwała w najlepsze i w prawdzie znalazłem i nawet miałem okazję obcować ze Snesem, to konsola Segi w zupełności wystarczyła. Był to też okres gdzie dużo czasu spędzałem w salonach gier, gdzie szerzyła się patologia. Mimo to jednak i tak mnie tam ciągnęło.
W roku 1997, wybrałem się z Ojcem do sklepu Lanser, żeby zobaczyć nowe konsole. Na celowniku była Sega Saturn, jednak akurat była wyłączona. Obok niej stała skrzyneczka, z napisem PlayStation, z odpalonym Demo 1. Ojciec zagrał chwilę w Tekkena 2, po czym stwierdził, że te postacie ruszają się jak żywe i że mam lecieć do domu po pieniądze. Miałem jakieś 500 metrów, ale obróciłem w dwie strony z prędkością światła i tak o to szarak zagościł w naszym domu. Było to przed oficjalną premierą w Polsce, dlatego daliśmy aż 1800zł, za zestaw z dwoma padami i grami: Nba in the zone 97 i Tobal no 1. To była prawdziwa magia, granie od rana do wieczora, turnieje z kolegami w których uczestniczył mój Tata. No istne szaleństwo i przeskok generacji, jakiego później już nigdy nie poczułem. Po niecałym roku i zebraniu ok 10 gier, dowiedzieliśmy się o przeróbce i oczywiście jak każdy posiadacz szaraka, postanowiliśmy skorzystać z tego dobrodziejstwa. Od tamtej pory gierki spływały do domu jeszcze intensywniej i przez całą generację udało się zgromadzić ponad 200 piratów.
A jak już o piratach mowa, to w naszym mieście numerem jeden był ,,Pan'' Mirek, któremu spokojnie zasponsorowałem dobry samochód. Później poznaliśmy jeszcze pana Waldka, który pracował w sklepie RTV. Otrzymaliśmy informacje, że po cichu czasem kopiuje gry które ma na sklepie. Pewnego razu z ziomkami (Pozdro Sesek, Sadek, Joker, Górny, Alan) postanowiliśmy dla jaj zadzwonić do niego i nastraszyć, że jak nie nagra nam gier za darmo, to wszystko powiemy jego szefowi. Myśleliśmy, że powie coś na zasadzie spierd..., a on: "to poddawajcie tytuły". Zdziwieni i kompletnie nieprzygotowani, powiedzielibyśmy że zaraz oddzwonimy. Ogólnie to dzwonił Sadek i był poważny, jakby chodziło o jakiś okup i nawet padło zdanie: "cicho, ja tu ustalam warunki" haha. Po kilku minutach i spisaniu około 30 gier na kartce, zadzwoniliśmy jeszcze raz i ustaliliśmy, że ma zanieść gry w reklamówce i schować w krzakach, we skazanym miejscu. Powiedział że ok, ale i tak nie wszyscy wierzyli, że to naprawdę się uda. Kontynuowaliśmy operacje mimo braku wiary, ale Waldek się spisał i pojawił we wskazamym miejscu. Byliśmy rozproszeni i obserwowaliśmy go z daleka, jak w jakimś filmie. Waldek zostawił gry i odszedł. Może to co zrobiliśmy nie było najlepsze, ale byliśmy wtedy dziećmi i beka była z tego niemiłosierna i była to wręcz legendarna akcja, która była opowiadana na dzielnicy :)
PlayStation to było coś pięknego, a ilość hiciorów przytłacza do dziś. Konsola była bardzo popularna i nawet na dzielnicy, miało ją sporo osób, dlatego zaczęły się tworzyć różne grupy i były organizowane turnieje, na niespotykaną dotąd skalę.
Oprócz ISS PRO/Winning Eleven, o którym powstał kiedyś specjalny blog (Link do Bloga), robiliśmy dzielnicowe turnieje w Tekkena 3, w którym poziom rósł z każdym kolejnym turniejem, bo wszyscy ostro ćwiczyli. W końcu w Elblągu, został zorganizowany profesjonalny Turniej Żelaznej Pięści i udało mi się uplasować swoim Yoshimitsu, na czwartym miejscu. Rok później byla druga edycja i zapisało się ponad 200 osób. Zmieniono wtedy trochę zasady i tym razem grał każdy z każdym. Rozgrywki trwały od rana do wieczora, a poziom był wyraźnie wyższy niż poprzednio. Udało mi się zdobyć Brayanem trzecie miejsce i wtedy mi trochę odwaliło, bo myślałem, że stałem się Tekkenowym bogiem haha. Krótko po tym turnieju, pojechałem na kolonie do Augustowa i wszedłem jak szeryf, do takiego salonu gier z konsolami. Zauważyłem dwóch typów grających w Tekkena 3, którzy całkiem ładnie ogarniali i zaproponowałem im walkę o 100zł. Jeden z nich powiedział że nie gra o kasę, ale możemy zawalczyć no i... mnie pokonał haha. Wyszedłem z tego salonu i myślałem, że spale się ze wstydu. Co ciekawe kilka lat później zająłem pierwsze miejsce, w turnieju Tekken 4 w empiku i znowu poczułem moc i jak w 2004 byłem w wojsku, to mieliśmy tam ps2, a ja mocno się przechwalałem. W końcu przyprowadzili mi typa z innego Batalionu, który mnie wyjaśnił.
Cofnijmy się jednak trochę w czasie, a konkretnie do 2001 kiedy to w oczekiwaniu na PS2 kupiłem Dreamcasta. Konsole Segi znałem z czasopism, salonu gier gdzie się płaciło na godziny, no i w sklepie Lanser swego czasu mieli importa z Japonii. Chodziłem tam po szkole, żeby oglądać jakieś demo. Cena jednak była kosmiczna i nie było szans na kupno, ale kiedy Sega ogłosiła, że zwija się z rynku, nastąpiła duża obniżka i wtedy stałem się posiadaczem ostatniej konsoli Segi. Bardzo dobrze wspominam ten okres i ograłem mnóstwo świetnych gier, a dzięki emulatorom nadrobiłem lukę w postaci Snesa, gdzie również ukończyłem od groma gierek.
W 2002 miałem osiemnastkę i dostałem od cioci 1800zł.,co wystarczyło na PlayStation 2 z przeróbką i grami GTA 3 oraz Tekken Tag Tournament. Zabrakło na kartę pamięci, ale razem z ziomalami, ukradliśmy z hurtowni trochę palet euro i sprzedaliśmy w skupie. :) Koledzy nawet oddali swoją dolę, żebym mógł mieć tę kartę pamięci.
Rok później mój kolega kupił Xboxa, na którym miałem okazję pograć. Ja sam wybrałem Gamecuba, bo jak zobaczyłem w akcji remake RE, to nie mogłem tego tak zostawić. W latach 2004/2005 wylądowałem w wojsku i przez jakiś czas byłem odcięty od gierek. Później mocno imprezowałem i żeby mieć na chlanie, sprzedałem GC i PS2, zostając tylko z Dreamcastem, który po czasie się zepsuł. W 2007 poznałem moją obecną żonę, która przywróciła mnie do pionu i w krótkim czasie, kupiłem ponownie PS2 - tym razem w wersji slim i pierwszego Xboxa. Wszystko wróciło do normy i po krótkim growym kryzysie, byłem jak na głodzie i grałem jak szalony, nie zważając na to, że na rynku jest już X360/PS3.
W 2009 kupiłem PS3 i Wii i zacząłem odbudowywać kolekcje na Sega Mega Drive, a później poleciałem już hurtowo i kupiłem konsole w takiej kolejności: GBA, PSP, SMD2, PSX, NDS, PS4, NES Mini, SMD Mini, Sega Saturn, XONE, PS Classic, Switch, Capcom Home Arcade, SMD2 Mini, 3DS XL, Sega Genesis, PS5,Game Gear, Game Boy Color, Sega Master System, N64, Dreamcast, NES plus kilka mini Automatów i Game & Watch.
Prawie cała kolekcja, bo w innej szafie, mam jeszcze powtórki kilku konsol i trochę gier.
Na koniec chciałbym jeszcze wspomnieć o moim Tacie, który również był graczem i to on mnie tym zaraził, bo od dziecka mogłem obserwować jak gra, a później kupował różne konsole i mówił Matce że to dla mnie, ale wszyscy wiedzieli, że to nie jest do końca prawda. :)
Może nie był tak obcykany w wszystkich gatunkach, ale jak się zabierał za jakiś tytuł to zawsze na poważnie i bez problemu przechodził Ace of Aces na Atari 7800. Był też niesamowicie dobry w Track & Field 2, Blades of Stella i Skate or Die 2 na NESa. Na SMD dobrze ogarniał serie Mortal Kombat, gdzie często obijał moich kumpli, Italia 90 albo przechodziliśmy wspólnie Streets of Rage. Na PSXa brał udział w domowych turniejach Tobal no 1, Soul Blade, Tekken 2 i 3 w którym dobrze opanował Lei'a. Pykał też ostrow serie ISS Pro i często jak wracałem ze szkoły,to musiałem czekać z graniem, bo Ojciec kolejny raz przechodził Mistrzostwa Świata. Później niestety przyszła choroba i częściowo stracił wzrok, by ostatnie osiem lat całkowicie zostać niewidomym. W 2009 roku zmarł. Nie ma sprawiedliwości na tym świecie, bo jakieś żule dożywają starości, a mój Tata był aktywny, praktycznie nie pił alkoholu i odszedł w wieku 49 lat. Kiedyś tego nie doceniałem, ale z moich znajomych nikt nie miał takiego Ojca i był dla mnie jak kumpel.
Wspomnę też o młodym Janie, czyli moim bracie żeby nie narzekał. :)
Jest ode mnie młodszy aż o dziewięć lat i od dziecka miał do czynienia z gierkami, więc musi lubić gierki. Może nie jest tak szalony jak ja, ale ma sentyment do wielu starych gier i jest niezłym wymiataczem w takich grach jak Tekkeny, Tony Hawk Pro Skater 2,Zelda Wind Walker, Cała seria Crash, a szczególnie CTR, Pro Evo, FIFA. Często pożycza ode mnie różne konsole i ogrywa klasyki, a sam posiada PS3, Xone i Xbox Series S.
Dziś mam 41 lat na karku i może to dziwne, ale w wielu aspektach wcale nie czuję się dorosły i staram się korzystać z życia, ile tylko się da. Praktycznie w ogóle nie imprezuje, za to dużo ćwiczę, staram się być dobrym mężem, synem, bratem, wujkiem i pielęgnuję swoje hobby. Nie mamy dzieci bo tak wyszło, ale jesteśmy szczęśliwi, a ja choć już nie gram w wiele gier AAA, to jednak ciągle znajduje coś dla siebie i przez te wszystkie lata, nawet na moment nie przestałem kochać gierek.
I to by było na tyle. I chciałbym z tego miejsca pozdrowić wszystkich gierkowych maniaków. Mam nadzieję, że was nie zanudziłem.
Więcej fotek w galerii