Książę Persji: Piaski Czasu, The Movie
Słów kilka o Księciu Persji...
Prince of Persia: The Sands of Time (2010). Reżyseria Mike Newell.
Rzeczony rozdźwięk między dwoma typami odbiorcy jest jedną z głównych przyczyn, decydujących o fatalnym poziomie ekranizacji gier. Osobą, która umożliwiła dialog pomiędzy poróżnionymi grupami, został na planie Mike’a Newella Jordan Mechner – ojciec cyklu o Księciu Persji. Dzięki połączonym siłom Mechnera oraz tercetu scenarzystów, udało się stworzyć wspaniałe dzieło. Książę Persji jest profesjonalnie zrealizowanym kinem nowej przygody, pełnym grubo kreślonych bohaterów, nagłych zwrotów akcji i sztubackiego humoru. Książę (Jake Gyllenhaal) jest przystojny i zawadiacki, księżniczka Tamina (Gemma Arterton) piękna i rezolutna, a zły wuj Nizam (Ben Kingsley) śliski niczym wąż. Sceny akcji zrealizowane zostały z rozmachem i finezją, której nie powstydził by się sam Spielberg, zaś skrzące się dowcipem dyskusje trwają dokładnie tyle, ile trzeba. Widowisko nie jest sztuczne. Owszem, mamy tu cyfrowo podrasowane popisy akrobatyczne, dynamiczne gonitwy po dachach i filmowy ekwiwalent logicznych zagadek, ale wszystko podane jest z umiarem, a dosłowne cytaty zostały zgrabnie wszyte w literacką tkankę scenariusza (jak "klasowe" sprzeczki Taminy i Dastana, odwołujące się bezpośrednio do relacji między bohaterami). Książę Persji jest jedną z najlepszych adaptacji gier i pomimo kilku zgrzytów wychodzi obroną ręką. Nawet osoby, które nie znają serii gier o Księciu, będą się świetnie bawić na tym widowisku. Czasami filmowi zdarzają się dłużyzny i potrafi przez moment przy nudzić, by za moment wrzucić nas w wir akcji i niesamowitych efektów specjalnych. Czasami mnie dziwi, czemu nie podjęto się nakręcenia kolejnej części.