Trudna Sztuka Przekładu

BLOG
1442V
Trudna Sztuka Przekładu
Darek | 21.12.2018, 16:10

Będzie co nieco o fabule Metal Gear Solid 3 i Final Fantasy 7. Czuj się ostrzeżony.

Jest takie powiedzenie: "Tłumaczenie jest jak żona: jeśli piękna, to pewnie nie wierna, a jeśli wierna, to pewnie nie piękna". Coś w tym jest. Bo przekład tłumaczenie dzieła nie polega na przełożeniu poszczególnych słów na docelowy język i wystawieniu ręki po wypłatę. Trzeba, zasadniczo, napisać rzecz od nowa, biorąc pod uwagę to dla kogo się tą nową wersję tworzy - dopasować składnię, styl, zastanowić się czy i które odniesienia do miejscowej kultury zostawić, a które przenieść na nasze realia, itd. Trudna rzecz. Dzisiaj, kiedy gry stały się jednym z największych odłamów przemysłu rozrywkowego, tłumaczenia szykują całe grupy specjalistów (bo terminy gonią), później sprawdzają je całe grupy QA testerów i dopiero produkt wychodzi na światło dzienne. I nie rzadko pełno w nim błędów i niekonsekwencji.

Ale nie zawsze tak było. To znaczy, błędy były, jasne, jak choćby pamiętne "Conglaturation!!!" z NES-owych Ghostbusters, ale proces tworzenia przekładu wyglądał zgoła inaczej. Głównie pod tym względem, że zazwyczaj przygotowywała go jedna osoba. A sprawdzał albo znający język kolega, albo nikt. Jasne, że popełniono błędy. Jednakże, moim zdaniem, istnieje bardzo istotna różnica między tragicznymi tłumaczeniami bardzo starych gier, które zazwyczaj są raczej zabawne ("all your base are belong to us"), a pracami z pozoru całkiem kompetentnymi. Bo jeśli widzę, że tłumaczenie jest ogólnie raczej w porządku, to go nie kwestionuję - a później dowiaduję się rzeczy o których nie miałem pojęcia, mimo, że teoretycznie pochodzą z moich ulubionych gier.

Natknąłem się ostatnio zupełnym przypadkiem na mocno zmieniającą całe moje spojrzenie na grę informację na temat Final Fantasy 7. Już mówię. Nie zastanawiało cię nigdy dlaczego przez dobre pół gry gonisz po całym świecie Sephirotha, który zawsze rzuca w ciebie elementami Jenovy, po czym ucieka? Albo dlaczego w północnym kraterze zabija te swoje nieudane klony? Albo, że kiedy widzisz jego ciało zatopione w materii, to brakuje mu nóg mimo, że jeszcze chwilę temu widziałeś go w butach? A gdybym powiedział Ci, że to nie Sephiroth zabił Aerith (w pewnym sensie) i, że nawet jeśli jakoś sobie to sam poskładałeś (brawo ty, w takim wypadku), to większość graczy jednak nie miała o tym pojęcia, chyba że grała w siódemkę po japońsku, gdzie nie jest to żadna tajemnica?

Final Fantasy 7 tłumaczyła jedna osoba i do kompletu miała na to tylko pół roku. Nie trudno wyobrazić sobie jak wyglądał cały proces: kwestia zrobiona, jedziemy z następną, a do tamtej nigdy już nie wrócę, bo nie ma czasu. Dodaj do tego fakt, że fabuła siódemki nie należy do najmniej złożonych w historii serii, a zrozumiesz skąd te niedopatrzenia się wzięły. Ale miało być o Sephirocie i Jenovie. Otóż, kiedy Cloud nadział Sepha na dzidę i wrzucił do Lifestreamu wraz z głową Jenovy (która była bardziej pasożytem, niż czymkolwiek innym), jej wola stopniowo zatruwała jego umysł. Stąd też zmiana w jego charakterze - to Jenova, której komórki pływały w jego ciele, narzucała mu swoją wolę - wciąż był sobą w tym sensie, że miał swoje wspomnienia i samoświadomość, ale Jenova wpływała na jego podświadomość. Stała się jego wolą. Po akcji w Nibelheim Cloud zaliczył kąpiel w Mako i wstrzyknięto mu komórki Jenovy, która stopniowo zaczęła przejmować kontrolę i nad nim (bóle głowy i bezosobowy głos w jego głowie). Sephiroth, bardzo słaby, utknął w północnym kraterze, ale Jenova mogła działać dalej. Kiedy Cloud znalazł jej pozbawione głowy ciało w  budynku Shinry, wyczuła swoje komórki w jego ciele i kiedy wpadł w tarapaty, pod postacią Sephirotha uwolniła go, aby stał się jej nową kukiełką. I tu dochodzimy do clu całego wywodu - to nie Sephirotha ganiamy po całym świecie, a udającą go Jenovę. Dlatego walczymy z kolejnymi jej wersjami - to nie tak, że Seph nosi ze sobą fragmenty swojej "mamy", po prostu Jenova, która potrafi zmieniać swój wygląd (jak choćby to, że wyglądała przez chwilę jak Tifa), zostawiała elementy samej siebie, aby opóźnić naszą drużynę. Prawdziwego Sephirotha widzimy w grze tylko dwa razy - we wspomnieniach i w kraterze. A więc to nie on zabił Aerith. Sephiroth był niewinny! A klony? Po pierwsze, wbrew temu, co mówi nam oficjalne tłumaczenie, to nie są żadne klony, tylko ludzie którym wszczepiono komórki Jenovy, która to zabija ich aby wzmocnić samą siebie - odzyskać swoją moc.

Nie wiem, może dla ciebie to wszystko była oczywista oczywistość, ale ja nie miałem o tym pojęcia. 

A wiesz, że jedna z najważniejszych postaci w grze, Zack, to tak naprawdę Zax? Po japońsku jego imię czyta się "Zakusu", a nie "Zaku".

Drugim, choć nieporównywalnie mniej istotnym przykładem detalu, który zaginął w przekładzie jest pochodzenie nazwy Metal Gear. W ogóle Kojima raczej nie kocha się ze swoimi tłumaczami. Jeremy Blaustein, autor tłumaczenia do jedynki, musiał bardzo sztywno trzymać się tego co napisał Kojima, a wszelkie zmiany spotykały się z ogromną krytyką z jego strony (najwyraźniej japońska wersja gry jest znacznie bardziej, hmmm, japońska), a autorka angielskiego skryptu dwójki, Agness Kaku, otwarcie mówi, że Kojima to uparty buc i ogólnie nie wspomina współpracy z Konami zbyt dobrze (chyba jak wszyscy dzisiaj). W każdym razie!

W trójce w końcu dowiadujemy się skąd wzięła się enigmatyczna nazwa "Metal Gear" i, żeby było ciekawiej, nie ma ona nic wspólnego z 'gear' tłumaczonym jako 'sprzęt'. W angielskiej wersji Granin tłumaczy Snake'owi, że chce stworzyć chodzący czołg, który będzie brakującym ogniwem (missing link) pomiędzy piechotą, a artylerią. I będzie to dosłownie ogniwo zrobione z metalu. Po polsku i po japońsku, gdzie pada słowo 'gear' w znaczeniu 'zębatka', ma to nawet sens. Wciąż jest to głupie wytłumaczenie, ale można sobie wyobrazić kółko, łączące ze sobą dwie części jakiegoś mechanizmu. Gorzej sprawa wygląda w wersji angielskiej, gdzie w jednej kwestii pada "missing link", a już w następnej "gear" i trzeba sobie samemu dopowiedzieć o czym pijany Rusek w ogóle do nas gada. Nie jest to, oczywiście, połączenie, do którego nie jesteśmy w stanie dojść sami, ale niepotrzebnie komplikuje i tak już ledwie trzymającą się kupy wypowiedź.

To jak, udało mi się powiedzieć komuś coś nowego? Czy to tylko ja jestem taki niemrawy, a dla wszystkich innych były to oczywiste oczywistości? A może kojarzysz jakieś inne ciekawe przykłady treści, która zaginęła gdzieś w przekładzie?

P. S. Wesołych świąt wszystkim! 

Piotrek Kamiński

Oceń bloga:
31

Komentarze (43)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper