Martwa planeta? Chyba nie do końca.

BLOG RECENZJA GRY
887V
Martwa planeta? Chyba nie do końca.
Radesito | 14.05.2015, 14:27
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Rok temu,  w okolicach czerwca 2014, na komputerach osobistych zadebiutowała gra Lifeless Planet. Minął prawie rok i teraz również posiadacze Xboxa One mogą wcielić się w zagubionego kosmonautę.

Gra ujrzała światło dzienne dzięki udanej zbiórce na Kickstarterze. Twórcom gry, firmie Stage 2 Studios, udało zebrać się niezbędną kwotę do zrealizowania swoich zamysłów i przelania ciekawej fabuły z papieru na ekran. Gra w marcu 2014 roku została udostępniona jako "wczesny dostęp" dla osób, które wsparły przedsięwzięcie, a trzy miesiące później gotowa był już pełnoprawna produkcja.

 

No właśnie minął rok, gra bez większego echa przemknęła się przez świat PC, aż tu nagle pojawia się na rynku Xbox Live i to w dość przystępnej cenie (ze zniżką dla posiadaczy konta gold). Po obejrzeniu kilku filmików promujących grę zaryzykowałem i.... i powiem Wam dawno tak dobrze nie wydałem niecałych 60 złotych.

 

Nasza historia rozpoczyna się krótką animacją ukazującą start rakiety, która wynosi w kosmos kapsułę z ekipą kosmonautów zmierzających ku planecie, która według badań astronomów może nadawać się do zamieszkania. Dla członków załogi jest to misja, z której już nikt z nich nie powróci. Wszyscy są tego świadomi i wiedzą, że od tego co ich spotka na tajemniczej planecie będzie zależało ich życie.

 

Jak to bywa w produkcjach science-fiction, nie zawsze wszystko idzie zgodnie z planem. Podczas lądowania nasz statek rozbija się, a główny bohater odzyskuje przytomność po jakimś czasie... no właśnie po jakim? To jedna z tajemnic gry. No więc, gdy udało nam się odzyskać przytomność, otrzepać kosmiczny pył ze skafandra i zrobić parę kroków, okazuje się, że mamy nieszczelny kombinezon i nasz zapas powietrza kurczy się w ekspresowym tempie. Obracam się wokół własnej osi i szukam we wszechobecnej pustce jakiegoś punktu zaczepienia. Naraz, jest, coś zamigotało w oddali. Szybkim krokiem przemierzam w tym kierunku, zapas powietrza kończy się, ekran powoli robi się coraz ciemniejszy, stracę przytomność jak nic. Uda mi się przeżyć, czy nie uda... ostatkiem sił dopadam do stacji magazynującej tlen...uff. Powiem Wam, że ta pierwsza scena dosłownie zaparła mi dech w piersiach i pozwoliła poczuć to, co nasz bohater, kiedy zaczęło brakować mu tlenu.Swoją drogą dzięki późniejszej rozgrywce przekonałem się, że raczej ciężko zginąć z powodu problemów z oddychaniem. Fabuła za nas reguluje poziom O2 i zazwyczaj zaczyna go brakować w momencie, gdy w pobliżu mamy zapasy dzięki którym możemy kontynuować grę. Ot takie uproszczenie. Mi ono nie przeszkadza, pewnie bardziej wymagający gracze mogą mieć o to pretensje.

 

Skoro udało mi się już uzupełnić zapasy niezbędnego tlenu, to kolejnym krokiem jest znalezienie naszych współtowarzyszy podróży. Niestety znajdywane co jakiś czas fragmenty rozbitego statku i ekwipunku pozostałych kosmonautów nie wróżą  zbyt dobrze na przyszłość. A już na pewno nie jest niczym pożądanym znalezienie ciała kolegi. No chyba, że uznamy za dobry omen możliwość ulepszenia dzięki temu naszego kombinezonu o funkcję dodatkowego odrzutu, który wspomaga nasz skok. Ten pierwszy upgrade pozwoli zwiedzić miejsca, które dotychczas były niedostępne. Z dopakowanym sprzętem ruszamy w dalszą drogę, co jakiś czas znajdując dzienniki audio załogi, notatki oraz okazy miejscowej flory. Idziemy, idziemy i... docieramy do opuszczonej wioski, z niezamieszkałymi domostwami. Pośrodku niej, na maszcie powiewa poszarpana flaga ZSRR. Czy ta planeta nie miała być opuszczona? Co tu robili Rosjanie? Czemu ich zapiski są datowane na 1978 rok. I czemu nigdzie nie ma żywego ducha? Te i inne myśli cisną się nam do głowy i w popłochu zaczynamy przeczesywać opuszczone domy. Niestety znajdujemy kolejnego członka naszej drużyny. Niestety, bo w tej samej sekundzie kiedy go odnaleźliśmy, coś wciągnęło go pod ziemię i tyle go widziałem. Coraz bardziej dochodzę do wniosku, że planeta nie jest niezamieszkała i do tego to coś, co na niej przebywa jest wrogo do nas nastawione. Kolejne odnajdywane rosyjskie notatki uświadamiają mi co się tutaj wydarzyło. A dziwne wydarzenia, omamy wzrokowe i halucynacje, których zaczynam doświadczać wprowadzają dodatkową grozę w klimat gry, który i tak jest już dość tajemniczy.

 

 

Nie będę Wam tutaj opisywał dokładnie całej historii. Jest ona na tyle ciekawa i intrygująca, że polecam każdemu jej przeżycia podczas gry. Początkowe zdarzenia, które opisałem, są tylko preludium do tego, co będzie miało miejsce podczas dalszej rozgrywki. Następne wydarzenie doprowadzą do tego, że nie będziemy do końca pewni komu możemy ufać, a komu nie. Nie będziemy nawet pewni, czy to co widzimy, to prawda czy wytwór naszej wyobraźni.... w pewnym momencie zadałem sobie nawet pytanie... czy nasz bohater na pewno przeżył tą katastrofę przy lądowaniu??

 

Sama gra podzielona jest na kilkanaście rozdziałów. Każdy z nich cechuje odrębność pod względem otoczenia, pory dnia, klimatu. Grafika lokacji może nie powalać na kolana, zwłaszcza, że gra ukazuje się na konsoli nowej generacji, ale to nie tutaj ona jest najważniejsza. Dość powiedzieć, że może i poszczególne etapy są zróżnicowane, jednak takiego zróżnicowania na jednym poziomie próżno szukać.  Tekstury są dość monotonne i nie jest ich zbyt wiele. Ubogość grafiki rekompensują nam za to efekty dźwiękowe, które wzmagają poczucie pustki, bezsilności i bezradności naszego bohatera. Urzekły mnie momenty, w których po wkroczeniu w nową lokację wzmagają się tumany kurzu, a towarzyszy temu złowroga muzyka, która potęguję zaczynający pojawiać się strach przed nieznanym. Tak, efekty dźwiękowe i muzyka, to jedne z najlepszych elementów gry.

 

Należy również wspomnieć, że nasz bohater, a właściwie jego kombinezon, stopniowo w trakcie rozgrywki zyskuje nowe funkcjonalności. Gdy trzeba dostajemy możliwość skoku na dalszą odległość. Będziemy mogli też co jakiś czas skorzystać z wielokrotnego dopalenia podczas lotu w powietrzu. W celu rozwiązywania zagadek logicznych (bardzo prostych) nasz kombinezon zostanie wyposażony w wysięgnik umożliwiający umieszczanie przedmiotów w miejsca dla nas nieosiągalne. I tak stopniowo, powoli przemierzamy nieprzyjazną planetę. W pierwszym dniu grania nie wiem kiedy przeleciało mi 10 godzin gry... a zauważyłem, to tylko dzięki temu, że wpadło mi za to osiągnięcie. Jeśli już mówimy o czasie, to będzie on zróżnicowany od tego, czy chcemy naszą grę przelecieć jak rakieta. Czy może też pozwiedzać świat, odkryć wszystkie zagadki, zajrzeć we wszystkie zakamarki. Faktem jest, że kolejne osiągnięcie w grze jest za przejście jej w czasie poniżej 4 godzin. A z tego co wiem, to nie jest to jakiś wyśrubowany czas. Tak więc tylko od Ciebie drogi czytelniku będzie zależało ile czasu gra wyrwie z Twojego życiorysu. Mimo wszystko polecam tryb spacerowicza. Raz, że pozbierasz przedmioty, okazy, odkryjesz dodatkowe wskazówki wyjaśniające fabułę, a należy pamiętać, że gra nie pozostaje dłużna i nagradza nasze postępy osiągnięciami. Nie jest ich zbyt dużo, bo zaledwie na 1000G składa się ich 15, ale zachęcają do rozgrywki. Osoby lubiące calakować grę będą musiały tytuł ukończyć dwa razy... ciężko zgarnąć całą pulę na którą składa się przejście gry bez zginięcia i osiągnięcie za śmierć bohatera w każdy możliwy sposób.

 

 

Czy muszę Was jeszcze bardziej zachęcać do zagrania w ten tytuł? Jeśli lubicie ciekawe historie, zawsze chcieliście być kosmonautą, a gatunek science-fiction, to Wasz ulubiony, to nie pozostaje nic innego jak udać się na martwą planetę. Uwierzcie mi, nie rozczarujecie się grą. Ja nie mogłem się od niej oderwać i w ciągu dwóch dni oddałem się jej w pełni i na długi czas.... ach tak, czas dłuższy niżbym chciał bo gra w pewnym momencie postanowiła, że zamiast ostatniej lokalizacji, w której byłem, cofnie mnie o godzinę rozgrywki wstecz... coś nie tak jest z systemem zapisu. To oprócz prostej grafiki drugi minus gry, ale niekoniecznie Wy musicie się z nim spotkać. Jednak chcąc być fer wobec Was musiałem o tym błędzie wspomnieć. Raz jeszcze zapraszam do gry. Wystawiona przeze mnie ocena w pełni oddaje to, co otrzymamy po zakupie.

 

 

Oceń bloga:
0

Atuty

  • ciekawa fabuła
  • klimat gry
  • muzyka
  • poczucie osamotnienia udzielające się w trakcie gry

Wady

  • sterowanie
  • skasowany stan gry
Radesito

Radesito

Jedna z lepszych gier, w które miałem ostatnio okazję zagrać. Mogę śmiało zarekomendować każdej osobie, która szuka ciekawej gry za nieduże pieniądze.

8,5

Komentarze (8)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper