Chwile ulotne #2: RE:Let's Play

BLOG
1012V
Look-e | 05.06.2013, 12:34
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.
Za kilka godzin nowy nr PE, a ja poruszam temat felietonu Mazziego ze "starego" już za chwilę numeru 189 dotyczącego szerzącego się w internecie (a zwłaszcza youtube) trendu przechodzenia gier.

W jednym z akapitów, zdaniem Mazziego producenci nie tracą na Letsplayach. Pewnie jest to podyktowane zdrową, a czasami niezdrową wręcz chęcią ogrania dopiero co zobaczonego na filmiku tytułu przez ww autora. Sam mam tak samo, ale kłóci to się z sytuacją jaką kilka razy byłem świadkiem. Kilku znanych mi zapalonych graczy traktuje formę Let’s Play trochę inaczej.


Ze świeżych sytuacji: znajomy niecierpliwie czekał na nową odsłonę Devil May Cry. Nie wytrzymał napięcia. I nie chodzi mi tutaj o chwilę sam na sam w ubikacji z ulubionym magazynem. Postanowił sprawdzić jak gra sprawdzi się w praniu, a że oficjalne trailery często więcej ukrywają niż pokazują, to postawił na filmiki Let’s Play. Skończyło się oczywiście na „obejrzeniu” całej gry. Mimo, że był pod wrażeniem i gra „podobała mu się” to w końcowym efekcie nie zdobył jej na własność. Stwierdził że zobaczył praktycznie wszystko i nic nie było go już w stanie go zaskoczyć w tym tytule (!). Białowłosy miał jednego klienta mniej. Dla mnie było to niezrozumiałe, ze względu na poziom tej produkcji, ale…


Sam nie jestem tutaj święty. Jako nie tyle fan, co wierny widz serii filmowej Piła nie mogłem przejść obojętnie obok growej wersji tego tasiemca. Jednak po wątpliwie przyjemnym ograniu pierwszej części gry, chęć na dwójeczkę poszła się je…. Ekhem… poszła na youtube. Postawiłem na obejrzenie dwójeczki, tym samym oszczędzając czas, pieniądze i w wypadku tego tytułu nerwy. Nawiasem mówiąc drugi raz zostałem zawiedziony.


Jako fan wielu serii komiksów i filmów, nigdy nie byłem obojętny ich growym odpowiednikom. Tym bardziej, że trendy stało się umiejscawianie tych „gier” po, przed albo pomiędzy wydarzeniami z pierwowzorów. A że często poziom tych perełek jest nieziemsko badziewny, o czym przekonałem się przy okazji Wirtualnej historii Batmana, to naturalnie bezpiecznym rozwiązaniem było ogarnięcia gierki na youtube. Obczaję fabułę tego pomostu i już mam nerwy z głowy. Kto na tym traci? Ja zyskuję… kilogramy wciągając chipsy przed monitorem.


Generalizuję oczywiście bo rzadko tak robię, ale poziom takich produkcji i brak czasu doprowadza czasami do takich sytuacji. Jako że doba nie ma 48 godzin, portfel wydaję się podejrzanie lekki, a na liście gier do ogrania tłoczno, to trzeba podjąć drastyczne środki i wykreślić te gorsze pozycje i często zepchnąć do youtubowego seansu.


Oczywiście Let’s Play ma wiele dobrych stron. Nie musimy już wąchać ścian godzinami gdy się gdzieś zatniemy, odpalamy filmik z danym levelem i po kłopocie. Żadnego szukania solucji i poradników, do tego najczęściej w angielskiej wersji. A gry i tak coraz łatwiejsze… Ostatnimi czasy, przypominałem sobie nawet starsze produkcje takie jak seria Legacy Of Kain (którą mam na półce). W końcu to jedne z najlepszych fabuł naszej branży.


Dzisiaj praktycznie każdy tytuł ma swoją filmową solucję, co dwa lata temu było nie do pomyślenia. Wątpię by było to dobre dla producenta, bo dla nas oczywiste że tak. Z pewnością utrzymuje to daną produkcję dłużej w świadomości konsumenta, ale niekoniecznie ładuje kapuchę do kieszeni twórców.

Oceń bloga:
0

Komentarze (16)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper