Iron Harvest - recenzja gry. Mocny RTS dla fanów gatunku... tylko i wyłącznie

Iron Harvest - recenzja gry. Mocny RTS dla fanów gatunku... tylko i wyłącznie

Mateusz Wróbel | 05.09.2020, 15:00

Iron Harvest zadebiutował na komputerach osobistych. Jak niemieccy deweloperzy poradzili sobie ze stworzeniem strategii czasu rzeczywistego? Czy mechy z uniwersum 1920+ Jakuba Różalskiego dają radę? Dają radę, ale nie są aż tak groźne, jak na grafikach koncepcyjnych. Więcej dowiecie się czytając poniższą recenzję.

Dokładnie 1 września, młodzi fani RTS-ów powrócili do szkół po długiej przerwie, aby kontynuować naukę. Ten dzień będą pamiętać dokładnie także z okazji wydania na rynek Iron Harvesta, czyli wyczekiwanej strategii czasu rzeczywistego, którą przygotowało studio KING Art Games we współpracy z wydawcą - Deep Silver. Słowem wstępu trzeba wspomnieć, iż gra jest osadzona w uniwersum 1920+ wykreowanym przez polskiego artystę Jakuba Różalskiego, który przedstawił alternatywną wersję europejskich, XX-wiecznych konfliktów. Zamiast piechoty i specjalnie wykwalifikowanych oddziałów, główną rolę w bitwach odgrywają mechy. Czy tak ogromne i wspaniałe, jak opowiadali twórcy? O tym w dalszej części recenzji.  

Dalsza część tekstu pod wideo

Iron Harvest oferuje ponad 20-godzinną fabułę

Iron Harvest - recenzja gry. Mocny RTS dla fanów gatunku... tylko i wyłącznie

Kampania fabularna została podzielona na 3 akta. W każdym z nich poznajemy historię z perspektywy innej frakcji. Początkowo gramy Polanami, następnie Roswietami, a historię kończymy Saksończykami. Dla każdej grupy przygotowano po 7 misji, lecz już na samym początku recenzji warto zaznaczyć, iż akcja nie rozgrywa się chronologicznie. Oznacza to, że śledząc historię Polan, czyli sterując najczęściej młodziutką, waleczną Anną Kos, rozprawiamy się z antagonistą, którego lepiej poznajemy dopiero w jego opowieści, rozgrywającej się kilka miesięcy/tygodni przed wydarzeniami z kampanii Polan. Podobnie sytuacja wygląda z Saksonią. Koniec końców, wszystko łączy się w całość, a co więcej, jest dogłębnie wyjaśnione dialogami i przerywnikami filmowymi.

Niemieccy deweloperzy przygotowali wiele cut-scenek. W trybie dla pojedynczego gracza mamy dokładnie 21 misji, a każda z nich poprzedzona jest filmikiem wprowadzającym do zadania, jak i informującym nas, co dani bohaterzy zrobili w przeszłości, tudzież jakie mają plany na przyszłość. Piękną oprawą wizualną to one na pewno nie grzeszą, ale jeśli ich nie obejrzymy, nie zrozumiemy założeń fabularnych, w której ogromną rolę odgrywają nie tylko bohaterzy pierwszoplanowi, a również ci odstawieni lekko na boczny tor. Niektórzy z nich to ciche myszki, po których nie spodziewalibyśmy się jakichkolwiek karygodnych czynów, a inni to przykładowo chytrusy, chcący podstępem wygrać wojnę, czy żartownisie, próbujący ugrać coś korzystając ze swojego charakteru. Trudno tutaj opowiadać coś więcej o fabule, unikając przy tym spoilerów. W pigułce - jest ona dobra, a nawet bardzo dobra, jak na RTS-a.

Jak spisali się polscy aktorzy głosowi? W moim odczuciu wyjątkowo dobrze, bowiem całą produkcję ograłem korzystając z polskiego dubbingu. Szczególnie podobał mi się głos Anny Kos, protagonistki kampanii Polan, a także pewnego, odgrywającego ogromną rolę, Roswieta. Oczywiście zdarzyło się kilku delikwentów, którzy czytali ściany tekstu z kartki za tzw. „karę”, ale jest ich na pewno mniej, aniżeli tych, robiących to z przyjemnością.

Grając w Iron Harvest możemy poczuć po pewnym czasie znużenie

Iron Harvest - recenzja gry. Mocny RTS dla fanów gatunku... tylko i wyłącznie

Wykonywanie misji w Iron Harvest mnie osobiście zaczęło po pewnym czasie nudzić, a dokładniej przy, bodajże, 12 lub 13 zadaniu. W czym tkwił największy problem? Podczas 3/4 misji musimy walczyć z nacierającymi ze wszystkich stron wrogami, aby zbierać rozsiane po mapie surowce, przejmować kopalnie żelaza i wiertnie ropy, a co za tym idzie, móc rozbudować swoją bazę, zwerbować żołnierzy i stworzyć opancerzone mechy, a wszystko to w celu przejęcia głównej bazy wroga - innej opcji po prostu nie ma. Ten format spodoba się zapewne najbardziej zagorzałym fanom strategii czasu rzeczywistego, bo można przy nim, w każdym przypadku, spędzić nawet parę godzin w jednej sekwencji, ale, tak jak wspomniałem powyżej, ja po pewnym czasie miałem już dość latania za surowcami, aby pchnąć fabułę do przodu. Oczywiście jest parę odskoczni, typu skradanie się, odprowadzenie cywili, ale to zdecydowanie za mało. Śmiem twierdzić, że jeśli bohaterzy byliby nijacy, a sam szkielet historii nie zaciekawiłby mnie, produkcję zapewne odłożyłbym na półkę podczas grania Roswietami.

Przed chwilą wspomniałem w recenzji o werbowaniu sił zbrojnych. W przypadku piechoty mamy tutaj do czynienia ze zwykłymi żołnierzami bez jakichkolwiek umiejętności, saperami, którzy (korzystając z surowców) mogą naprawić maszyny, piromanami posługującymi się miotaczami ognia, KM-istami, biorącymi w dłoń karabiny maszynowe potrafiące wyrządzić ogromną szkodę, czy grenadierami, którzy na nasze zawołanie wyciągną z buta granat przeciwpancerny. Podobnie w sumie sytuacja wygląda z mechami, bowiem jedni z nich wyrzucają salwę pocisków w dane miejsce, drudzy zioną ogniem, trzeci atakują w zwarciu, a jeszcze inni posiadają ogromną ilość pancerza,wyglądem przypominając czołgi. Ważne jest, aby przed każdym wyruszeniem w bój zastanowić się, jakich jednostek dokładnie potrzebujemy - materiały na drzewach nie rosną.

Sojuszniczych jednostek na mapie może być nawet kilkadziesiąt, ale nie polecam przybliżać akurat na nich kamery. Modele postaci są niskiej jakości, jak zresztą większość zalesionych lokacji. Plusem jest jednak ich projekt, bowiem to od nas zależy, którą drogą podążymy, a także jak rozłożymy na mapie swoich żołnierzy (np. możemy flankować wrogów na różne sposoby). Nie ma co jednak znęcać się w aspekcie grafiki nad twórcami, bowiem to nigdy nie była mocna strona RTS-ów.  

Jak Iron Harvest radzi sobie z optymalizacją?

Iron Harvest - recenzja gry. Mocny RTS dla fanów gatunku... tylko i wyłącznie

Jeśli chodzi o kwestie techniczne, tutaj nie jest ani źle, ani wspaniale. Gra nie ma crashy, zwiech, ale za to przytrafił mi się jeden błąd krytyczny, przez który nie mogłem kontynuować kampanii. Dokładniej mówiąc, wykonując pewne zadanie nie mogłem otworzyć drzwi prowadzących do lokacji, do której po prostu musiałem wejść. Nie pomagał reset recenzowanego Iron Harvesta, komputera, misji, a także wczytanie poprzedniego zapisu. Problem naprawił się automatycznie po łatce 1.0 na oficjalną premierę. Bardzo możliwe, że to akurat mój zapis złapał, można rzec, tymczasowego laga, bo jak twierdziła pomoc techniczna, żaden z recenzentów nie zgłosił deweloperom takiego błędu. Oprócz niego, żadnego „erroru” o takiej skali nie doświadczyłem.

A jak z optymalizacją? Podobnie jak z błędami - ani źle, ani wspaniale. Iron Harvest działał najczęściej w 60 klatkach na sekundę, ale czasami zdarzały się spadki do 40-50 fps-ów w różnych momentach, i chyba najrzadziej mnie „atakowały” w... miastach. Odniosłem wrażenie, że lokacje, do których się zbliżałem, ładowały się już parę minut przed wejściem do nich, ale na osłodę powiem, iż nie psuło to frajdy z rozgrywki, bowiem spadki płynności nie trwały nawet trzy sekundy.

Zabawa w sieci daje frajdę

Iron Harvest - recenzja gry. Mocny RTS dla fanów gatunku... tylko i wyłącznie

Tryb sieciowy oferuje aż trzy warianty rozgrywki, a można nawet rzec, że i cztery, bowiem ten ostatni należy do gier niestandardowych, w których sami ustalamy zasady meczu. Oprócz tego do wyboru mamy potyczkę 1vs1, 2vs2 i 3vs3. W każdym z przykładów trafiamy na losową mapę, po której rozsiane są punkty wydobywcze, które, po przejęciu, dostarczają nam potrzebne do stworzenia nowych jednostek surowce.

Im więcej graczy, tym lepiej, bowiem konfrontacje są wtedy bardziej zjawiskowe, często występuje współpraca pomiędzy kompanami, a co chyba najważniejsze, magazyny z minerałami musimy z nimi dzielić. Trzeba pamiętać, aby nie rozdać wszystkich materiałów na swoją bazę, bowiem wtedy nasz kolega będzie zmuszony czekać kilka minut na uzupełnienie surowców, co będzie idealną okazją dla przeciwników do odbicia wszelakich kopalni żelaza i wiertni ropy. Działa to również w drugą stronę.

Bardzo dobry RTS, dobra gra

Iron Harvest - recenzja gry. Mocny RTS dla fanów gatunku... tylko i wyłącznie

Twórcy recenzowanego tytułu już wspomnieli, iż mają zamiar wspierać grę po premierze przez długi okres czasu. Pierwszym tego potwierdzeniem jest zapowiedziana niedawno darmowa zawartość, która będzie dodawana do gry na przestrzeni kilku najbliższych tygodni. Mowa tutaj o mapie, trybie rankingowym w multiplayerze, czy także module kooperacyjnym skierowanym do osób chcących poznać kampanię ze znajomymi.

Kończąc recenzję, Iron Harvest to tytuł, z którym muszą zapoznać się fani strategii czasu rzeczywistego (po ukończeniu trybu dla pojedynczego gracza można spędzić setki godzin w multiplayerze). Projekt niemieckich deweloperów ma wszystko, co potrzebuje RTS z krwi i kości, a także dodaje coś od siebie w postaci interesującej fabuły i filmików przerywnikowych, wprowadzających odbiorców do danej misji, jak i przedstawiających bohaterów pierwszo oraz drugoplanowych.

Grę recenzowano na sprzęcie wyposażonym w I5 8600K, GTX 1080, 16 GB RAM. Poniższe screeny są w rozdzielczości 2560x1440p.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Iron Harvest

Atuty

  • Ponad 20-godzinna kampania
  • Znane mechaniki z RTS-ów
  • Wprowadzające do zadań przerywniki filmowe
  • Multiplayer z wieloma trybami
  • Polski dubbing nie jest zły
  • Popremierowe wsparcie

Wady

  • Oprawa wizualna w niektórych momentach nie daje rady
  • Powtarzalność daje w kość
  • Parę błędów

Iron Harvest to bardzo dobry RTS, ale tylko dobra gra, z którą najlepiej będą bawić się fani strategii czasu rzeczywistego.
Graliśmy na: PC

Mateusz Wróbel Strona autora
Na pokładzie PPE od połowy 2019 roku. Wielki miłośnik gier wideo oraz Formuły 1, czasami zdarzy mu się sięgnąć również po jakiś serial. Uwielbia gry stawiające największy nacisk na emocjonalną, pełną zwrotów akcji fabułę i jest zdania, że Mass Effect to najlepsza trylogia, jaka kiedykolwiek powstała.
cropper