Recenzja: Trials Fusion (PS4)

Recenzja: Trials Fusion (PS4)

Jakub Wojtkowiak | 18.05.2014, 15:00

Trialsy jakie są, każdy wie i widzi. Formuła produkcji stara jak świat, wciąż jest jednak żywa i chętnie podejmowana przez twórców. Ten typ gier szczególnie dobrze przyjął się na platformach mobilnych, ale na szczęście, studio RedLynx dba także o graczy konsolowych. Posiadacze Xboksów oraz komputerów osobistych ich produkcje znają już dobrze. Teraz przyszedł czas na podbój obozu Sony - nowa odsłona serii, Trials Fusion, pojawia się na PlayStation 4.

I robi to dobrze. Bo i co by miało nie wyjść? Znana marka, uznani twórcy ze sporym doświadczeniem w temacie, brak konkurencji - szczególnie na PS4 (na PS3 i Vita pojawiła się polska produkcja Urban Trial Freestyle, jednakże nie było to wybitnie udane dzieło). Wystarczyło dodać nowe trasy, nie zepsuć strony technicznej gry i voila - przepis na hit gotowy.

Dalsza część tekstu pod wideo

Trialsy to przede wszystkim próba charakteru. O ile początkowo, na pierwszych trasach mechanika i same plansze problemu nie sprawiają, o tyle kolejne stopnie wtajemniczenia potrafią napsuć krwi. Z każdym kolejnym etapem “kariery” rozpoczynamy nowy samouczek, w którym twórcy przedstawiają nam użyteczne porady dotyczące stylu jazdy. I, uwierzcie mi, lepiej sobie te porady wziąć do serca, gdyż, co tu dużo mówić, na każdym kroku z nich skorzystamy. Oprócz “zwykłego” przejeżdżania tras, w grze znajdziemy nowy tryb FMX, w którym, używając prawej gałki DualShocka 4, wykonujemy różnego rodzaju ewolucje na motorze, próbując uzyskać jak największy mnożnik punktów. Ciekawą odskocznią są także Skill Games, czyli tryb z totalnie odjechanymi pomysłami. Przykład? W jednej z pierwszych plansz tego typu zabawimy się w Małysza (czy też właściwie Stocha, to chyba bardziej na czasie?) próbując uzyskać jak najdalszy lot naszym zawodnikiem na imitacji skoczni narciarskiej. A jest tego dużo więcej. Oprócz zwykłych motorów, w grze znajdziemy również rower BMX oraz Quada - oczywiście, każda z tych maszyn ma zupełnie inne właściwości jezdne.

Niestety, tras zaprojektowanych przez producentów nie jest zbyt dużo - przeciętnemu graczowi przejście wszystkich map (mówię tu o samym przejściu, bez żadnego masterowania, pobijania kolejnych rekordów) powinno zająć ok trzech godzin. ALE. Każda z plansz posiada swoje własne wyzwania. I są one trudne. Etapy mają interaktywne elementy, które w jakiś sposób zostają włączone - raz będzie to wywrotka w konkretnym miejscu, raz konkretny trik w wyznaczonym rejonie o wyznaczonym czasie. Tutaj zaczyna się na prawdę trudna i konkretna, czasochłonna zabawa. No i dochodzi jeszcze aspekt społecznościowy - przecież nie pozwolimy, żeby nasi znajomi mieli lepsze czasy niż my… prawda?

Na osobny akapit zasługuje również wbudowany w grę edytor tras i to, co za jego pomocą powstaje. Pisząc te słowa, w grze znajduje się ok 9,5 tysiąca tras stworzonych przez graczy. Wiadomo, jak w każdej tego typu produkcji, część z nich jest zupełnie niegrywalna i zwyczajnie rzecz ujmując, daremna. Jednak procent tych dobrych jest w Trials Fusion wyjątkowo wysoki. Wystarczy wejść w zakładkę “RedLynx Picks” czy też “Top Rated this week”, aby znaleźć prawdziwe perełki. Oprócz karkołomnych i pięknych tras, znajdziemy… inne gry. Przykładowo, ktoś stworzył klon gry Balance w Trialsach. A to tylko wierzchołek góry lodowej.

Warto także dodać, że gra wygląda ślicznie i działa bardzo płynnie. Często duże wrażenie robią plansze, rozgrywające się o zachodzie słońca. Ogólnie, produkcja umiejscowiona jest w futurystycznym i schludnym settingu - i wygląda to na prawdę dobrze. Z drugiej strony, w trakcie rozgrywki praktycznie nie ma czasu, aby podziwiać jakiekolwiek widoki.

Jeśli chodzi o oprawę audio, to irytują dwie rzeczy - pierwszą jest zapętlona, okropna piosenka w menu głównym gry. Ale to przeżyjemy. Inną sprawą jest narracja w trakcie rozgrywki. Twórcy umieścili w grze coś w rodzaju sztucznej inteligencji, która ewidentnie chce być niczym GlaDOS, ale to jej równie ewidentnie nie wychodzi. Dodatkowo, powtarzając poziom setny raz (a na wyższych poziomach trudności wielkim wyczynem to to nie jest) słuchamy tych samych tekstów. Na szczęście - delikwentkę możemy uciszyć z poziomu gry.

Kolejnym minusem jest brak opcji sieciowej gry wieloosobowej. Aktualnie możemy pobawić się ze znajomymi w okrojonym trybie “kanapowym”, a właściwy multiplayer ma się pojawić jako przyszła, darmowa aktualizacja do gry. Dobre i to.

Czy warto? Kłóciłbym się, że 150 zł na wersję pudełkową (z season passem) to dobry wydatek, lecz połowa tej ceny za wersję cyfrową brzmi całkiem rozsądnie. A dodatki? Cóż, myślę, że dobrym wyjściem będzie cierpliwość i czekanie na obniżki, które zapewne się pojawią w przyszłości.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Trials Fusion

Atuty

  • Stare, dobre Trialsy
  • Kreator tras
  • Ładny design
  • Wysoki poziom trudności

Wady

  • ”GlaDOS”, czyli sztuczna inteligencja
  • Brak pełnoprawnego trybu sieciowego
  • Nijaka ścieżka audio

Trialsy męczą. Trialsy denerwują. Wywołują poczucie bezsilności i frustracji. Trialsy bardzo, ale to bardzo bawią. Każdy, kto kiedykolwiek grał w którąkolwiek część serii wie, o czym mówię. Fusion to gra godna polecenia posiadaczom PS4.

Jakub Wojtkowiak Strona autora
cropper