Kingdom Come Deliverance II: Mysteria Ecclesiae - recenzja dodatku. Jak amen w pacierzu
"Ostatnia przygoda" - tymi słowami Warhorse zapowiadało "Mysteria Ecclesiae", trzeci i ostateczny dodatek do swojego opus magnum. Zwiastuny miały żałobny charakter, jakby coś naprawdę miało się skończyć. Czyżby to w tym miejscu miał dokonać żywota Henryka ze Skalicy?
Z dużej chmury mały deszcz, jak to mówią. Ostatnie DLC do mojego osobistego kandydata do tytułu gry roku wylądowało i tak jak jest to chyba najlepszy z trzech fabularnych dodatków, które przygotowało dla nas czeskie Warhorse, tak nie ma mowy o nowej jakości, czy choćby zostawieniu poprzednich dwóch daleko w tyle. Zarówno "Brushes with death", "Legacy of the forge", jak i "Mysteria Ecclesiae" to po prostu dobre rozwinięcia podstawowej gry - każde ze swoimi mocnymi i słabszymi stronami, ale żadne nie zrobiło na mnie takiego wrażenia, jak "A woman's lot" z części pierwszej, gdzie dostawaliśmy dwie nowe nitki fabularne - w tym jedną z perspektywy innej postaci, wymagającą zmiany podejścia do rozgrywki - i całą nową mechanikę związaną z pojawieniem się psa, Orzecha. Trochę szkoda, ale nie oznacza, że produkt, który dostaliśmy jest jakościowo wybrakowany.
Klasztorna przygoda Henryka może kojarzyć się z przedłużonym pobytem naszego bohatera w innej świątyni w części pierwszej. Jeśli wciąż śni ci się po nocach konieczność chodzenia na modlitwy, codziennej pracy, chodzenia spać o wyznaczonych porach i próby rozwiązania pomiędzy tym wszystkim zagadki, to spieszę donieść, że dwójka jest pod tym względem dużo bardziej litościwa. Przez dobrą połowę całej historii cieszymy się pełną swobodą, chodząc gdzie chcemy i kiedy chcemy. Nie mamy co prawda broni ani zbroi - te należy złożyć w depozyt wchodząc na teren klasztoru - ale po drodze znajdzie się okazja lub dwie, by temu zaradzić. Dopiero drugą połowę dodatku trzeba rozegrać przekradając się między strażnikami, ale to właściwie jedyne narzucone nam ograniczenie, a przemykanie między podążającymi wiecznie tymi samymi ścieżkami strażami nie jest specjalnie trudne. Powiedziałbym wręcz, że jest to swego rodzaju niedopatrzenie ze strony dewelopera - skoro nieustannie muszę krążyć między tymi samymi trzema miejscami, to logicznym jest, że będę chodził cały czas tą samą, już opracowaną ścieżką, bo po co miałbym utrudniać sobie życie. W rezultacie, spacery od lazaretu do biblioteki i z biblioteki do kaplicy stają się męczącą rutyną, gubiąc gdzieś aurę tajemniczości i niebezpieczeństwa, które towarzyszą nam w pierwszej godzinie zabawy. Także eksploracja wypada lepiej niż w Sazawie, ale nie jest idealna.
Kingdom Come Deliverance II: Mysteria Ecclesiae - recenzja dodatku. Nowa mapa, stare problemy
Mapa, na której rozgrywa się dodatek, jest kompletnie nowa i obejmuje klasztor w Sedlcu oraz przynależne mu tereny - obóz wojskowy, obóz robotników i cywilnych pracowników oraz chmielowy sad. Nie jest to zbyt wielkie mapiszcze. Mniejsze niż samo tylko miasto Kuttenberg, ale odpowiednie zróżnicowanie rejonów sprawia, że mało imponująca wielkość nie przeszkadza. Za bardzo. Kiedy po dosłownie kilku godzinach zabawy przekonasz się, że to już zaraz koniec, niewielki rozmiar całego dodatku zaczyna nagle lekko doskwierać. Oczywiście można by go wydłużyć i generalnie utrudnić sobie zadanie zabierając się za niego wcześniej - coś, z czym zdecydowanie będzie musiała zmierzyć się spora część osób grających w wydaną ostatnio "Royal Edition" gry, zawierającą wszystkie wypuszczone dodatki. Grając Henrykiem na najwyższym lub chociaż blisko najwyższego poziomu, praktycznie każdą konwersację można wysterować po swojemu. Gra często daje nam do dyspozycji więcej niż tylko jedną opcję dialogową zależną od poziomu naszych umiejętności, lecz rozgrywając "Mysteria Ecclesiae" na samym końcu swojej przygody, nigdy nie miałem problemu z dogadaniem się z kimkolwiek, w jakikolwiek sposób. To wręcz trochę zabawne, kiedy z przekonaniem graniczącym z pewnością wybierasz sobie, czy tym razem kogoś zastraszymy, przemówimy mu do rozumu czy może odniesiemy się do jego poczucia obowiązku. Zabawne, ale też wybijające z klimatu, bo skoro mogę zrobić cokolwiek, a i tak odniosę sukces, to czym tu się w ogóle przejmować?
Nie rozumiem dlaczego Warhorse, świadome problemu, ponieważ na ten sam aspekt narzekali recenzenci z całego świata i przy pierwszych dwóch dodatkach, nie postanowiło jakoś mu zaradzić. Wspominałem wyżej o historii Teresy z pierwszej części gry i wydaje mi się, że byłoby to idealne wyjście z sytuacji. Dodatek mógłby zostać podzielony na dwie części. Najpierw ktoś - być może zupełnie nowa postać - opowiada naszemu bohaterowi, co wydarzyło się w Sedlcu. Można by wtedy dać jej dokładnie taki poziom i umiejętności, jak się zaplanuje, dzięki czemu gracz musiałby zapracować najpierw na lekkie podniesienie statystyk, jeśli chciałby coś ugrać samą rozmową, a jeśli nie miałby na to ochoty, musiałby kombinować fizycznie - bić się, przekradać, kraść. Pozwoliłoby to wprowadzić większą różnorodność. W pewnym momencie historia kończyłaby się i dalej już my, jako Henryk, na podstawie tego co usłyszeliśmy, co udało się ustalić, musielibyśmy podjąć decyzję, co z tym zrobić, od czego zależałoby zakończenie całej historii. Wydaje mi się, że tego typu konstrukcja byłaby ciekawsza w odbiorze dla gracza. Zamiast tego, na tym etapie zabawy, jesteśmy już właściwie superbohaterem, który nie musi kombinować, który wszystko może uzyskać bez większego wysiłku, co przekłada się na bardziej mechaniczną, pozbawioną duszy rozgrywkę.
Kingdom Come Deliverance II: Mysteria Ecclesiae - recenzja dodatku. Święta prawda skryta w tajemnicach
Sama fabuła zaprojektowana została całkiem nieźle. Sprawiające wrażenie luźnych, niepowiązanych ze sobą wątki zaczynają łączyć się, aby ostatecznie wyewoluować w dwie główne nitki, które połączą się na koniec, aby dostarczyć zwarty, nawet satysfakcjonujący finał. Opowiadam o tym prawie, jakby do zrobienia było co najmniej dwadzieścia zadań! Prawda jest taka, że cały dodatek można spokojnie skończyć poniżej dziesięciu godzin i to bez przesadnego spieszenia się. Historia zaczyna się od tajemniczej zarazy w klasztorze. Trzy osoby ciężko zachorowały i nie wiadomo co im jest. Chorych szybko zaczyna przybywać, robi się niespokojnie i to w naszych rękach złożone zostaje zadanie odkrycia co i jak. Atmosfera jest raczej grobowa i niejedna pomniejsza postać nie dotrwa do końca fabuły, lecz gra nigdy nie pozwala nam spędzić z nimi na tyle dużo czasu, aby zrobiło to na nas jakieś większe wrażenie.
Pomagać nam będą uczony i osobisty lekarz króla Wacława, Albik, oraz jego dawny uczeń a obecnie przyjaciel zajmujący podobne stanowisko na dworze króla Zygmunta. Tym razem istotne dla fabuły postacie są całkiem wyraziste i zapadają w pamięć od samego początku, choć zaczynam się zastanawiać czy to nie przypadkiem przez fakt, że spędzamy z nimi praktycznie cały swój czas, podczas gdy w poprzednim dodatku zajmowaliśmy się głównie swoimi sprawami, tylko od czasu do czasu wchodząc w interakcję z którąś z kluczowych postaci. Jedna rzecz, która nie do końca mi się spodobała to fakt, że szybko okazuje się, że za kulisami działa jakiś tajemniczy ktoś, kto próbuje nam zaszkodzić, a tożsamość tego ktosia jest aż nazbyt oczywista. Nie wiem jednak, czy dało się tego uniknąć, biorąc pod uwagę na jak małym, zamkniętym terenie przyszło nam działać.
W kwestii nowych mechanik... Nie mam nic do powiedzenia, ponieważ żadnej nie znalazłem. To po prostu bardzo klasyczny zestaw zadań na nowej mapie i tyle. Tu trzeba z kimś porozmawiać, tam coś znaleźć, przejść się po pozostawionych w błocie śladach, uwarzyć miksturę, zakraść się, pobić kogoś. Wszystko to, za co pokochaliśmy "Kingdom Come Deliverance II". I w tym właśnie cały myk. To po prostu więcej absolutnie świetnej gry. Czy chciałbym dostać dłuższy wątek, nowe pomysły na rozgrywkę i rozwiązanie problemu z przepakowanym Heńkiem na endgame'ie? Jak najbardziej. Liczyłem też na wyraźniej postawioną kropkę nad i, jako że to już koniec przygody w Bohemii, ale to co dostałem wciąż jest najzwyczajniej w świecie... dobre. Po prostu. Jeśli z jakiegoś powodu jeszcze nie zapoznałeś się z Henrykiem, łap królewską edycję, kiedy i nie oglądaj się za siebie! Spędziłem z tą grą blisko 150 godzin i nie żałuję ani minuty. Też nie pożałujesz.
Ocena - recenzja gry Kingdom Come: Deliverance II – Mysteria Ecclesiae
Atuty
- Zupełnie nowa mapa;
- Ciekawe postacie;
- Klimat zarazy w świętym miejscu;
- Jak zawsze wysoka jakość pełnych humoru dialogów;
- Można podszkolić się trochę z historii.
Wady
- Za krótka, zbyt przewidywalna fabuła;
- Brak nowych mechanik;
- Zbyt łatwy, jeśli gra się już rozwiniętym Henrykiem.
"Mysteria Ecclesiae" nie jest tym doskonałym zakończeniem historii Henryka, którego spodziewali się fani. To "tylko" kolejna, krótka historia, rozgrywająca się na niewielkiej, nowej mapie. Tylko tyle i aż tyle.
Przeczytaj również
Komentarze (0)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych