Chad Powers (2025) - recenzja serialu [Disney]. Futbol to życie

Chad Powers (2025) - recenzja, opinia o serialu [Disney]. Futbol to życie

Piotrek Kamiński | Wczoraj, 22:00

Russ Holliday miał wszystko - talent, sławę, pieniądze... I olbrzymie ego. Kiedy przez jego pomyłkę jego drużyna straciła praktycznie pewne zwycięstwo w finałowym meczu sezonu, stracił niemalże wszystko. Osiem lat później, aby raz jeszcze poczuć na sobie światło reflektorów, chowając się za toną makijażu, zapisuje się do uniwersyteckiej drużyny jako poczciwy, ale za to niesamowicie zdolny Chad Powers. 

Michael Waldron nie był do tej pory nazwiskiem, na które zwracałem jakąkolwiek uwagę. Facet napisał dziurawego i marnującego swój niesamowity potencjał "Doktor Strange: W Multiwersum Obłędu", po którym zrehabilitował się całkiem udanym "Lokim" i... Tyle go widziałem. Teraz wrócił jednak z zupełnie nową, oryginalną propozycją, zrealizowana we współpracy z Hulu. "Chad Powers" jest pozytywny jak "Ted Lasso" i zabawny w tak samo bolesny do oglądania sposób, co "the Office". Hmmm... Czyli może jednak nie aż tak oryginalny. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Sam Waldron porównuje swój nowy projekt do "Breaking Bad", jednego z najlepszych seriali w historii telewizji. Jest to, oczywiście, porównanie odrobinę na wyrost, ale na jakiejś tam płaszczyźnie wytłumaczalne, biorąc pod uwagę, że w obu produkcjach główny bohater musi ukrywać swoją prawdziwą tożsamość przed niemal całą resztą świata. Ogromną zaletą serialu jest ta ciągła niepewność - kiedy i jak nos Chada odpadnie, peruka zleci na ziemię, sztuczne policzki odkleją się połowicznie?! Że moment ten musi w końcu nastąpić rozumie się samo przez się, ale czekanie na niego jest z jednej strony niesamowicie stresujące, z drugiej piekielnie zabawne.

Chad Powers (2025) - recenzja, opinia o serialu [Disney]. Duży zespół, kameralna opowieść 

Mistrz w akcji
resize icon

Fabuła rozpisana została dosłownie na garść postaci. Niby w tle kręci się cała drużyna futbolu amerykańskiego, z własną drużyną cheerleaderek i zestawem trenerów, ale w praktyce nawet nie wszystkich zawodników w tym sezonie poznajemy z imienia. Uważam, że to lekkie niedopatrzenie ze strony twórców. Taki "Blue Mountain State" żonglował całą plejadą barwnych postaci, każdemu dając choć kilka minut na odcinek, angażując całą drużynę w poszczególne fabuły. Tutaj skupiamy się przede wszystkim na dwóch punktach programu. Pierwszym jest Chad (Glen Powell) i jego pomocnik, maskotka drużyny, Danny Cruz (Frankie Rodriguez). Relacja chłopaków nie należy do najlżejszych, jako że jeden jest byłą gwiazdą, która musi nauczyć się pokory, a drugi lekko zniewieściałym szarakiem z talentem do makijażu. Nie jest to nic, czego byśmy wcześniej nie widzieli, ale energia i czysta sympatia bijąca od obu aktorów sprawiają, że widz chce uwierzyć w tę ich przyjaźń. 

Drugi wątek to niełatwa relacja trenera Hudsona (Steve Zahn) i trenerki Hudson (Perry Mattfeld). Ojciec zatrudniający córkę na odpowiedzialne stanowisko nigdy nie jest łatwym do zamiecenia pod dywan tematem, a kiedy jeszcze mówimy o branży przyciągającej dziennikarzy i telewizję, w której sukces od porażki dzielą bardzo grube pieniądze, sytuacja robi się jeszcze bardziej skomplikowana. Rzecz w tym, że młoda Ricky naprawdę ma dobre pomysły! To po prostu ojciec za bardzo boi się jej zaufać. Wokół nich orbituje jeszcze kilka postaci, jak odpowiedzialna za PR Tricia Yaeger (Wynn Everett), dla której liczy się przede wszystkim dobra prasa - dobro zawodników może zająć wygodne, trzecie miejsce w jej prywatnym rankingu, zaraz za nią samą; trenerzy Byrd i Dobbs (Quentin Plair i Clayne Crawford); wiecznie nieobecna żona trenera (Megan Ketch). Rzecz w tym, że są oni głównie ozdobnikami, nigdy nie oglądamy ich w "roli głównej" żadnego odcinka. I niby nie ma nic złego w skoncentrowaniu się na walce jednej postaci, ale wydaje mi się, że serial mógłby być nawet lepszy, gdyby trochę poszerzyć jego świat. Może w drugim sezonie. 

Chad Powers (2025) - recenzja, opinia o serialu [Disney]. Będą czy nie będą razem?

Chad I Ricky
resize icon

Tak więc historie poszczególnych odcinków kręcą się wokół tych dwóch rzeczy - Chada pragnącego pozostać Chadek i Ricky pragnącej zyskać uznanie w oczach swojego ojca i całej reszty. Co łączy je sobą (prócz samego futbolu)? Jak nietrudno się domyślić, romantyczne uczucie rodzące się między wspomnianą dwójką. Ze względu na charakter serialu, nie ma tu mowy o wielkich eksplozjach pasji i namiętności, ale Waldron prowadzi swoich bohaterów pewną ręką - od dziwacznej dezorientacji, przez pierwsze okazanie sympatii, wstawianie się za sobą po... Nie powiem. Ale zdecydowanie warto wyczekać do końca żeby zobaczyć kulminację (na ten moment) tej relacji. 

Scen sportowych nie uświadczymy tu jakoś strasznie dużo, ale te, które twórcy postanowili zrealizować wyglądają wiarygodnie, nawet jeśli w znacznej mierze polegają na tym, że Chad musi celnie komuś podać albo zrobić unik albo dwa. Akurat na czym, jak na czym, ale na swoim futbolu Amerykanie się znają i wiedzą jak go celebrować. Niestety, ponieważ jest to relatywnie często eksploatowany przez nich temat, to nie obyło się bez powielania startych już dosyć mocno klisz, przez co serial jest w wielu momentach raczej przewidywalny. Nie miałbym mu tego jednak jakoś bardzo za złe - przyszedłem tu głównie po to żeby się pośmiać i miło spędzić czas, a nie przeżywać niesamowite zwroty akcji i osobiste dramaty zawodników. 

"Chad Powers" zdecydowanie zawdzięcza wiele "Tedowi Lasso". Sportowy temat, pełen dobrych chęci bohater mówiący z dziwnym akcentem - trudno nie zauważyć podobieństw. Dobroduszny Chad podszyty jest jednak chamskim Russem, co pozwala mu zachować oryginalny sznyt. Jeśli szukasz sympatycznej komedii, na której można i poczuć się cieplej na serduchu i schować twarz w dłoniach ze wstydu, nowa propozycja Disneya powinna ci się spodobać. 

P.S. Co w pierwszym odcinku robiła Hawk Tuah? Ktoś przegrał zakład czy jak?

Atuty

  • Świetny Glen Powell;
  • Urocza relacja Chada i Ricky;
  • Dużo, bardzo dobrej jakości humoru;
  • Świetne tempo.

Wady

  • I znów zakończenie bez zakończenia;
  • Mimo dziesiątek postaci w drużynie, istotnych i jakkolwiek rozwiniętych jest ledwie garstka.

"Chad Powers", niczym Russ Holliday w pierwszych minutach, upuszcza piłkę przed samym przyłożeniem, ale zupełnie inaczej niż w prawdziwym futbolu, wciąż jest absolutnym zwycięstwem i serialem wartym polecenia. Nie wyszła mi ta metafora...

7,5
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper