Hyrule Warriors: Age of Imprisonment – recenzja gry. To więcej niż zwykły spin-off

Hyrule Warriors: Age of Imprisonment – recenzja i opinia o grze [Switch 2]. To więcej niż zwykły spin-off

Wojciech Gruszczyk | Dzisiaj, 15:00

Nintendo nie zwalnia tempa i po raz kolejny udowadnia, że Switch 2 nie jest jedynie pomostem między generacjami, ale pełnoprawną platformą dla dużych, ekskluzywnych produkcji. Hyrule Warriors: Age of Imprisonment to najnowszy tytuł, który ma pokazać, jak ogromny potencjał drzemie w konsoli i jak wiele można jeszcze wycisnąć z uniwersum Zeldy. Czy jednak rzeczywiście warto się nim zainteresować? Przekonajcie się w naszej recenzji.

Historia serii Hyrule Warriors sięga 2014 roku, kiedy Nintendo – we współpracy z zespołami Omega Force i Team Ninja – po raz pierwszy połączyło mitologię The Legend of Zelda z formułą musou, znaną z cyklu Dynasty Warriors. Efekt okazał się zaskakująco udany: masowe starcia, widowiskowe ataki i charakterystyczny klimat świata Hyrule stworzyły nową jakość. W 2020 roku pojawiła się kontynuacja – Hyrule Warriors: Age of Calamity, będąca spin-offem The Legend of Zelda: Breath of the Wild, której akcja toczyła się sto lat przed wydarzeniami z głównej odsłony.

Dalsza część tekstu pod wideo

Teraz Nintendo kontynuuje tę tradycję, a Hyrule Warriors: Age of Imprisonment okazuje się duchowym pomostem między Breath of the Wild a Tears of the Kingdom. Po ponad trzydziestu godzinach z grą mogę śmiało powiedzieć jedno – fani przygód Linka i Zeldy nie mogą przejść obojętnie obok tej odsłony. To rozbudowanie znanych wydarzeń w sposób, którego chyba nikt się nie spodziewał.

Zaskakująco głęboka historia

Hyrule Warriors: Age of Imprisonment - recenzja gry. Księżniczka Zelda
resize icon

Siadając do Hyrule Warriors: Age of Imprisonment, spodziewałem się klasycznego „musou” – kilkudziesięciu godzin prostych, efektownych starć, w których fabuła stanowi jedynie tło dla nieustannej akcji. Szybko jednak okazało się, że Nintendo miało znacznie ambitniejszy plan: wykorzystać ten tytuł, by rozwinąć historię świata Zeldy i Linka w zaskakująco ciekawy sposób.

Japończycy chcą, by dziennikarze unikali najmniejszych, fabularnych spoilerów i zachęcają, by gracze sami odkrywali szczegóły fabuły, mogę zdradzić jedno – Hyrule Warriors: Age of Imprisonment w bardzo udany sposób rozbudowuje wydarzenia znane z wcześniejszych odsłon. Już na początku księżniczka Zelda trafia do odległej przeszłości, do tzw. Ery Mitów. To właśnie tam spotyka Rauru i Sonię – pierwszego króla i królową Hyrule, znanych z The Legend of Zelda: Tears of the Kingdom. Początkowo celem jest powrót do teraźniejszości, jednak atak Ganondorfa zmienia wszystko. Aby ocalić przyszłość, bohaterowie muszą najpierw obronić przeszłość.

Jeśli graliście w Tears of the Kingdom, wiecie mniej więcej, czego się spodziewać – tam ta opowieść funkcjonowała jako legenda, tutaj przeżywamy ją sami, krok po kroku. I to właśnie czyni Hyrule Warriors: Age of Imprisonment tak satysfakcjonującym doświadczeniem. Historia, która wcześniej była tylko mitem, teraz nabiera ciała – możemy ją zobaczyć, poczuć i współtworzyć. Nintendo zaskakująco dobrze wykorzystało konwencję gry akcji, by wypełnić luki w mitologii świata i dodać mu nowej głębi.

Hyrule Warriors: Age of Imprisonment - recenzja gry. Widowiskowa akcja
resize icon

Wojna Uwięzienia, centralny konflikt gry, może nie szokuje zwrotami akcji, ale daje niesamowitą satysfakcję z uczestniczenia w wydarzeniach, które kiedyś tylko obserwowaliśmy z boku. Tworzenie sojuszy, organizowanie armii i wspólna walka przeciwko siłom Ganondorfa to coś, co budzi emocje na poziomie najlepszych momentów serii. Momentami miałem nawet wrażenie, że niektóre wątki są tu przedstawione pełniej i dojrzalej niż w głównych „Zeldach” – a to już spore zaskoczenie.

Wrażenie robi nie tylko sama historia, ale też sposób, w jaki została opowiedziana. Hyrule Warriors: Age of Imprisonment to jedna z najlepiej zrealizowanych narracyjnie produkcji w historii spin-offów Nintendo. Przed każdą misją oglądamy świetnie wyreżyserowane sceny, w których Zelda rozmawia z towarzyszami, poznajemy losy kolejnych plemion i otrzymujemy mnóstwo szczegółów dotyczących Rauru, Sonii czy pradawnych wydarzeń Ery Mitów. Co ważne, podobne wstawki pojawiają się także po misjach, spajając historię w logiczną całość. Czasem to dwa, trzy krótkie filmiki, które pomagają lepiej zrozumieć motywacje postaci i zmieniają ton kolejnych starć.

Hyrule Warriors: Age of Imprisonment - recenzja gry. Rauru
resize icon

To zdecydowanie lepsze rozwiązanie niż statyczne rozmowy w formie „gadających głów” czy suche opisy w dzienniku. Tutaj dostajemy pełnoprawne, animowane sekwencje – dynamiczne, efektowne i doskonale zmontowane. Widać, że twórcy przywiązali dużą wagę do reżyserii: kadrowania, oświetlenia, nawet ekspresji twarzy bohaterów. Dzięki temu każda scena płynnie prowadzi do następnej misji, a opowieść zyskuje filmowy charakter, który doskonale pasuje do epickiego tonu serii.

Warto też zwrócić uwagę na bardzo ważny szczegół - Age of Imprisonment to pierwszy spin-off Hyrule Warriors, który według oficjalnych informacji jest w pełni kanoniczny... i trudno się temu dziwić. Po ukończeniu głównego wątku widać, że gra wypełnia luki w historii świata Zeldy i dodaje wiele nowych elementów do jej mitologii. To nie tylko poboczna opowieść – to pełnoprawny rozdział uniwersum, który znacząco poszerza kontekst Tears of the Kingdom i nadaje mu nowego znaczenia.

Walka na znanych zasadach

Hyrule Warriors: Age of Imprisonment - recenzja gry. Walka dwóch bohaterów
resize icon

Pod względem rozgrywki Hyrule Warriors: Age of Imprisonment nie zaskakuje, ale też nie musi. To klasyczny przedstawiciel gatunku musou – monumentalne starcia, dziesiątki przeciwników i widowiskowe ataki specjalne, w których kluczową rolę odgrywają bohaterowie oraz ich zdolności. Od samego początku kierujemy Księżniczką Zeldą, ale to tylko jedna z wielu postaci, którymi przyjdzie nam dowodzić w trakcie gry.

Zelda korzysta z mocy światła, co przekłada się na jej styl walki – potrafi razić wrogów promieniami energii, tworzyć świecące kule i rozpraszać całe grupy przeciwników jednym ruchem. System walki jest prosty i intuicyjny: dwa przyciski odpowiadają za atak (Y - szybkie ciosy, X - mocniejsze uderzenia), a kolejne dwa za obronę i mobilność (B - unik, ZL - blok). Kombinacje w rodzaju Y + Y + Y + X pozwalają wyprowadzać efektowne sekwencje, które kończą się potężnymi finisherami. Starcia z bossami wymagają już większej precyzji – tam liczy się refleks, wyczucie rytmu i perfekcyjne uniki. Wykonane w idealnym momencie otwierają przeciwnika na kontratak, co pozwala szybko przejąć inicjatywę.

Na polach bitew tradycyjnie pojawiają się dziesiątki identycznych wrogów – to znak rozpoznawczy gatunku – ale co jakiś czas trafiamy też na potężniejszych rywali. Ci posiadają pancerz, który trzeba najpierw zbić, by wykonać efektowny cios specjalny. Kluczowe jest tu systemowe podejście przypominające pojedynek „ruch na ruch” – gdy wróg atakuje z powietrza, trzeba go zestrzelić atakiem w górę; gdy naciera frontalnie, warto odpowiedzieć podobnym natarciem, by złamać jego impet. To prosta, ale skuteczna mechanika, która sprawia, że nawet powtarzalne bitwy zachowują pewien rytm i napięcie.

Hyrule Warriors: Age of Imprisonment - recenzja gry. Starcie z bossem
resize icon

Żeby uniknąć monotonii, twórcy rozbudowali walkę o urządzenia Zonai, znane z Tears of the Kingdom. Możemy chwycić Emiter Płomieni, by podpalić grupę przeciwników, lub użyć wiatraka, który tworzy trąbę powietrzną – a łącząc to z atakiem elektrycznym, otrzymujemy efektowną kombinację żywiołów. Zabawa z urządzeniami daje sporo frajdy, choć wymaga rozsądnego gospodarowania energią Zonai. To przyjemny dodatek, który nadaje klasycznemu schematowi musou trochę świeżości i eksperymentalnego charakteru.

Struktura misji w Hyrule Warriors: Age of Imprisonment jest typowa dla gatunku. Trafiamy na rozległe mapy pełne korytarzy i punktów strategicznych, które stopniowo odbijamy, tworząc własne bazy i wzmacniając oddziały. W trakcie bitew zbieramy smakołyki zwiększające XP, szybkość lub siłę ataku, by finalnie stanąć do walki z potężniejszym przeciwnikiem. Klasyka? Zdecydowanie tak – ale mimo znajomej formuły, rozgrywka zaskakuje różnorodnością dzięki rozbudowanemu zestawowi bohaterów, między którymi możemy płynnie się przełączać.

Choć Zelda pozostaje centralną postacią opowieści, w wielu misjach mamy możliwość kierowania kilkoma wojownikami jednocześnie – często nawet czterema lub pięcioma. Obok majestatycznego króla Rauru pojawia się jego siostra Mineru, ekspertka od technologii Zonai, a także Agraston, Qia, Raphica i Ardi – postacie znane już z wcześniejszych historii. Teraz jednak możemy nie tylko je obserwować, ale też wykorzystać ich moce w walce. Każdy z bohaterów reprezentuje inny żywioł lub styl, co nadaje starciom taktycznej głębi. Przykładowo, Qia korzysta z mocy wody, co pozwala jej oczyszczać „obłoconych” wrogów i otwierać ich na kolejne ataki. Wraz z postępem fabuły zestaw sojuszników stale rośnie, dzięki czemu możemy dynamicznie reagować na słabości przeciwników i testować różne kombinacje zdolności.

Hyrule Warriors: Age of Imprisonment - recenzja gry. Zelda z widowiskową akcją
resize icon

Twórcy świetnie wykorzystali ten potencjał – współpraca między bohaterami przekłada się na efektowne ataki specjalne. Gdy np. połączymy moce Zeldy i Agrastona, możemy uruchomić potężny cios łączony, który nie tylko czyści ekran z przeciwników, ale też wygląda jak mały film akcji. Każdy z takich finisherów ma własną animację i unikalny rytm: raz namierzamy wrogów promieniami światła, innym razem ciskamy bombami lub wykonujemy sekwencje przycisków w stylu quick time event. To widowiskowe, satysfakcjonujące i świetnie oddaje energię musou w świecie Zeldy.

Pisząc o postaciach, nie sposób pominąć Mysterious Construct – tajemniczej postaci, która pojawia się już na początku opowieści i odgrywa zaskakująco ważną rolę, nie tylko w wątku fabularnym. Ta enigmatyczna konstrukcja perfekcyjnie wykorzystuje urządzenia Zonai – jej styl walki opiera się w całości na manipulowaniu energią, sprzętem i bateriami. To prawdziwy majster w dziedzinie technologii, a zarazem jedna z najbardziej unikalnych postaci w całym zestawie. Co ważne, Mysterious Construct wprowadza też do gry nowy rodzaj misji. W niektórych podniebnych segmentach bohater służy jako jednostka latająca – wtedy rozgrywka zmienia się w dynamiczną strzelankę na szynach, w której skupiamy się na celowaniu i wykorzystywaniu broni Zonai. To krótkie, ale świetne przerywniki, które dodają grze tempa i świeżości względem klasycznych bitew na ziemi.

Hyrule Warriors: Age of Imprisonment - recenzja gry. Wykorzystanie sprzętu Zonai
resize icon

Po kilku lub kilkunastu minutach intensywnych starć wracamy do mapy świata, gdzie obserwujemy przebieg całej wojny. Armia Ganondorfa zajmuje kolejne regiony, a naszym zadaniem jest wybieranie misji, które pozwolą odbijać fragmenty krainy. Mapa działa niczym taktyczne centrum dowodzenia – widzimy kierunki ataków, nowe wydarzenia i dostępne zadania poboczne. Hyrule Warriors: Age of Imprisonment jest pełne misji – od głównych scenariuszy po rozbudowane poboczne epizody. W pewnym momencie wymagany poziom postaci w wątku głównym rośnie szybciej niż doświadczenie zdobywane podczas standardowej gry, co naturalnie zachęca do eksploracji zadań dodatkowych.

Poziom trudności stopniowo wzrasta, ale gra nie należy do przesadnie wymagających. Prawdziwe wyzwania pojawiają się dopiero w starciach z bossami, które testują refleks i znajomość mechanik. Twórcy dorzucają też system ulepszania broni, który zachęca do inwestowania w ulubione postacie i regularnego powracania do pobocznych misji. Skrzynki z materiałami i częściami do ulepszeń zdobywamy właśnie w tych mniejszych zadaniach, co sprawia, że każde z nich ma praktyczne znaczenie. Całość tworzy przyjemny cykl – walka, rozwój, powrót do mapy, ulepszenie sprzętu i kolejne wyzwanie.

W kooperacji? Można!

Hyrule Warriors: Age of Imprisonment - recenzja gry. Kooperacja
resize icon

Hyrule Warriors: Age of Imprisonment to tytuł przygotowany wyłącznie z myślą o Nintendo Switch 2, ale podobnie jak inne najnowsze produkcje japońskiego giganta, korzysta z funkcji GameShare. Dzięki niej w prosty sposób można „podzielić się” grą z drugą osobą – wystarczy, że posiada konsolę Nintendo Switch 2 lub nawet Nintendo Switch 1. Co więcej, twórcy zadbali o pełnoprawny tryb kooperacji lokalnej. Wystarczy zaprosić drugiego gracza przed rozpoczęciem misji, oddać mu jednego z Joy-Conów lub podłączyć dodatkowy pad, a ekran zostanie podzielony na pół. Od tej chwili możecie wspólnie eliminować wrogów i odbijać kolejne posterunki. Dzięki prostej strukturze gameplayu nawet młodsi gracze szybko odnajdują się w akcji i potrafią czerpać z zabawy pełną satysfakcję.

Muszę jednak uczciwie przyznać - Hyrule Warriors: Age of Imprisonment potrafi solidnie obciążyć Switcha 2. W momentach największego chaosu, gdy na ekranie pojawia się ponad setka przeciwników, a w tle rozgrywają się pojedynki z gigantycznymi bestiami, konsola wyraźnie odczuwa ciężar efektów. Zdarzają się zauważalne spadki płynności - nie są one częste ani szczególnie uciążliwe, ale trudno mówić o stabilnych 60 klatkach na sekundę. Mimo to gra zachowuje czytelność i dynamikę, a poza tym działa wyjątkowo stabilnie - w trakcie kilkudziesięciu godzin zabawy nie natrafiłem na żadne błędy, crashe czy problemy z kolizjami. To w zasadzie standard, do którego Nintendo zdążyło nas już przyzwyczaić.

Jednocześnie oprawa wizualna Hyrule Warriors: Age of Imprisonment potrafi zachwycić - szczególnie w przerywnikach filmowych, które wyglądają jakby były wyjęte z wysokobudżetowego serialu z uniwersum The Legend of Zelda. Detale animacji, świetlne efekty czarów podczas walk i dynamiczne kadry bohaterów sprawiają, że każda scena wygląda świetnie. Jednocześnie ścieżka dźwiękowa znakomicie podkręca klimat: w grze nie brakuje utworów, które pobudzają dobre wspomnienia, a całość dodaje epickiego charakteru rozbudowanym starciom, by jednocześnie zapewnić często spokojniejszy moment oferując subtelniejsze dźwięki.

Czy warto zagrać w Hyrule Warriors: Age of Imprisonment?

Proste założenia, ciekawa historia i przyjemna rozgrywka – te trzy elementy najlepiej opisują Hyrule Warriors: Age of Imprisonment. Twórcy nie próbują wynaleźć koła na nowo ani zrewolucjonizować gatunku, a mimo to dostarczają solidną porcję satysfakcji. Owszem, zdarza się, że kolejne cele na korytarzowych mapach potrafią zmęczyć, ale formuła pozostaje spójna, dopracowana i po prostu skuteczna. To gra, która wie, czym jest i dla kogo powstała – i właśnie w tej świadomości tkwi jej siła.

To klasyczny przedstawiciel gatunku musou, ale zarazem jeden z tych tytułów, które potrafią zaskoczyć emocjami i sposobem opowiadania historii. To nie tylko walka z hordami wrogów – to również rozbudowane tło fabularne, wciągające dialogi i świetnie zrealizowane przerywniki filmowe. Dzięki temu Hyrule Warriors: Age of Imprisonment przyciągnie nie tylko fanów slasherowej akcji, ale też graczy ceniących dobrze poprowadzoną narrację i klimat świata Zeldy.

Nawet jeśli w drugiej połowie gry zaczyna brakować powiewu świeżości, to właśnie fabuła sprawia, że trudno się oderwać. Wciąga, angażuje i nadaje sens kolejnym starciom - dlatego mimo powtarzalności, gra do samego końca zachęca do rozgrywki. Jestem pewien, że wielu posiadaczy Nintendo Switch 2 spędzi przy niej długie godziny, ciesząc się możliwością powrotu do Hyrule w nieco innej, bardziej bitewnej formie. Nintendo dostarczyło kolejną perełkę.

Ocena - recenzja gry Hyrule Warriors: Age of Imprisonment

Atuty

  • Świetnie poprowadzona fabuła rozwijająca wątki z Tears of the Kingdom,
  • Pełnoprawne, filmowe przerywniki fabularne z doskonałą reżyserią,
  • Duży zestaw grywalnych postaci i różnorodne moce,
  • Tryb kooperacji lokalnej i wsparcie funkcji GameShare,
  • Styl artystyczny i klimat świata Hyrule przeniesione z dużą dbałością.

Wady

  • Powtarzalna struktura misji i momentami schematyczny gameplay,
  • Sporadyczne spadki płynności przy dużych starciach,
  • Niewielka liczba nowości względem poprzednich części.

Hyrule Warriors: Age of Imprisonment to dopracowany, dynamiczny i zaskakująco emocjonalny spin-off, który udowadnia, że świat Zeldy potrafi błyszczeć także poza gatunkiem RPG. Choć nie oferuje rewolucji w formule musou, nadrabia to fabułą, reżyserią i klimatem, które trzymają przy ekranie przez dziesiątki godzin. Nintendo dostarczyło produkcję pełną pasji – miejscami powtarzalną, ale konsekwentną i wierną duchowi serii. To gra, w której przyjemność płynie nie tylko z walki, ale z samego powrotu do Hyrule.
Graliśmy na: NS2

Wojciech Gruszczyk Strona autora
Miał przyjść do redakcji zrobić kilka turniejów, ale cytując klasyka „został na dłużej”. Szybko wykazał się pracowitością, dzięki której wyrobił sobie pozycję w redakcji i zajmuje się różnymi tematami. Najchętniej przedstawia wiadomości ze świat gier, rozrywki i technologii oraz przygotowuje recenzje gier i sprzętu. Jeśli jest zadanie – Wojtek na pewno się z nim zmierzy. 
cropper