Dom dobry (2025) - recenzja, opinia o filmie [WB]. "Jeszcze się nam ułoży..."
Gośka myślała, że poznała faceta idealnego - miłego, troskliwego, zabawnego, trzeźwego - który w dodatku pozwolił jej wreszcie uwolnić się od wiecznie pijanej matki. Nie spodziewała się, że ucieka z deszczu pod rynnę.
Kiedy Wojtek Smarzowski kręci nowy film...to wiedz, że coś się dzieje. Naprawdę chciałbym kiedyś wybrać się na jego film i po prostu się zrelaksować. Nie wiem jednak, czy to w ogóle możliwe. Jego styl to opowieści trudne, obnażające prawdy, o których niby każdy wie, ale nikt nie mówi. Taki Patryk Vega, gdyby miał jakiś talent. Od typowej obłudy wesel, na której setka (jak nie więcej) ludzi udaje, że nie gardzi sobą nawzajem, przez bardziej ogólnie wiejski "Dom zły", na gorzkim spotkaniu z "Klerem" kończąc, Smarzowski lubi zmusić widza to refleksji. Czasami wychodzi mu to aż za dobrze, jak w przypadku obecnej nienawiści do Ukraińców, innym razem zupełnie - masa ludzi wciąż ufa kościołowi. Jednego można być pewnym - kiedy Smarzowski robi film, skrajnie różny jego odbiór nie jest niczym nadzwyczajnym.
"Dom dobry" również ma ten sam potencjał. Ponieważ historia tu przedstawiona jest na tyle przerażająca, a przy tym na tyle łatwa do uwierzenia, że z całą pewnością pojawią się głosy obwieszczające zwycięstwo, tłumaczące jak ważne jest, by mówić o tego typu rzeczach, jak i te punktujące eksploatacyjną naturę tego, co widzimy, przykrytą cieniem faktu, że wielu widzów słyszało o tego typu historiach z własnego otoczenia lub być może nawet widziało je na własne oczy, czy, i zgrozo, wręcz przeżyło coś podobnego, co w jakiś tam sposób osłabia odbiór filmu. Osobiście skłaniam się bardziej ku tej pierwszej opcji, choć bliżej mi środka. Widziałem na własne oczy do czego zdolni są ludzie, kiedy czują się swobodnie w swoich czterech ścianach, więc były momenty, kiedy film Smarzowskiego wręcz mnie denerwował, ale ostatecznie uważam, że jest to temat, o którym trzeba mówić i to możliwie jak najgłośniej. To powiedziawszy, mam nadzieję nigdy więcej już nie musieć oglądać "Domu dobrego". Raz mi w zupełności wystarczy.
Dom dobry (2025) - recenzja, opinia o filmie [WB]. Piękne złego początki
Smarzowski zaczyna delikatnie, spokojnie i powoli. Gosia (Agata Turkot) postanawia zaryzykować i przychodzi na imprezę sylwestrową do z pozoru sympatycznego Grześka (Tomasz Schuchardt). Rozmowy o książkach, planach ma przyszłość, o sobie i swojej rodzinie, szybki ich do siebie zbliżają. Nie mogąc wytrzymać w domu z wiecznie pijaną, przemocową matką (Agata Kulesza), praktycznie natychmiast przeprowadza się do niego. Smarzowski zręcznie, szybko i naturalnie pokazuje sielankowy początek ich związku za pomocą taśm ze wspólnych wakacji. Szybko pojawia się jednak pierwsza jaskółka tego co ma nadejść - zazdrosny strzał wymierzony w policzek Gosi. Dalej będzie już tylko gorzej.
Dalsza część filmu to z jednej strony pokaz geniuszu reżysera, z drugiej - przynajmniej częściowo - upuszczenie przez niego przysłowiowej piłki. Kolejne rozdziały gehenny głównej bohaterki opowiadane są achronologicznie, w dodatku często mieszając to, co faktycznie się wydarzyło z projekcjami jej umysłu, alternatywnymi wersjami wydarzeń. Łatwo się w tym wszystkim pogubić i zdaje się, że właśnie taki był zamysł. Gośka znajduje się w sytuacji bez wyjścia. Dom, który powinien dawać poczucie bezpieczeństwa stał się pułapką, złotą klatką. Dziewczyna nie widzi wyjścia z sytuacji, a pokazując akcję "na wyrywki", raz za razem zmuszając widza do zastanowienia się, czy to co widzi to sen czy jawa, ten również ma wrażenie, że utknął. Zamiast prostej linii od A do Z mamy tu ogromny, beznadziejny supeł. I tak jak tematycznie jest to świetne zagranie, bardzo mocno potęgujące klaustrofobiczny charakter sytuacji, wzmacniany dodatkowo ujęciami "przez wizjer", oczami przyglądających się w ciszy sąsiadów, tak stricte fabularnie sprawia, że z każdą mijającą minutą coraz bardziej zaczynamy czuć się, jakbyśmy oglądali nieprzefiltrowany strumień świadomości, a nie składną opowieść.
Dom dobry (2025) - recenzja, opinia o filmie [WB]. Metodyczne niszczenie człowieka
Zarówno Schuchardt jak i Turkot stworzyli bardzo wiarygodne kreacje. W przypadku filmowej Gośki nie mogłem nadziwić się, jak plastyczna i pełna wyrazu jest jej twarz, ile emocji potrafi oddać samą tylko mimiką. Kiedy bliżej końca z jej ciała już niemal kompletnie ulatuje duch, a twarz pozostaje w kamiennym bezruchu, wspomnienie jeszcze niedawnej radości, szerokiego uśmiechu i rozświetlonych oczu potrafi zmiażdżyć widza psychicznie. Tomka rola wypada przy tym nieporównywalnie prościej do odegrania, choć i tak należy mu się uznanie za to, jak wiarygodny jest zarówno jako miły, troskliwy chłopak, jak i okrutny oprawca. Nierzadko musi przeskakiwać między tymi dwoma trybami w tej samej scenie, nigdy nie gubiąc przy tym widza choćby na sekundę.
Wracając jeszcze na chwilę do tej pułapki, w której widz znajduje się razem z Gośką, wydaje mi się, że nieustająca fala przemocy, którą reżyser zalewa nas w tej części filmu, może być odrobinę zbyt męcząca. Chciałoby się dostać coś na przełamanie, bo bez tego można odnieść wrażenie, że ogląda się po prostu kolejne sceny tortur, że fabuła zgubiła się gdzieś po drodze. Rozumiem, że tematycznie było to konieczne, ale film jako opowieść na tym traci. Nie chcę oglądać serii anegdot przeniesionych na taśmę filmową, a logicznie złożoną opowieść.
"Dom dobry" to kawał ciężkiego kina, może i pozornie prostego fabularnie, ale windowanego świetną grą aktorską pary aktorów wcielających się w główne role. Scenariusz mógłby być trochę bardziej klasycznie skrojony, a druga połowa filmu bardziej zróżnicowana, ale to wciąż warta sprawdzenia produkcja, choćby wyłącznie przez wzgląd na poruszaną tematykę.
Atuty
- Świetni Agata Turkot i Tomasz Schuchardt;
- Klaustrofobiczny klimat budowany scenariuszem, montażem i zdjęciami;
- Dobrze pokazuje jak ofiara wpada w pułapkę, z której później nie może się wydostać.
Wady
- Subtelny, jak Remek Mróz w swoich powieściach o podobnej tematyce;
- Zamierzony chaos narracyjny sprawia, że ostatnich 30 minut zwyczajnie ciężko się ogląda;
- Rozwarstwienie fabuły zabiera jej moc;
- Miejscami mocno wygodna narracyjnie fabuła.
Smarzowski, z sobie znaną delikatnością, pokazuje pełne spektrum przemocy domowej, trochę zapominając po drodze, że miał opowiedzieć pojedynczą historię. Straszny, ale mimo wszystko ważny ten dom. Dobry, chociaż mógł być nawet i wybitny.
Przeczytaj również
Komentarze (7)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych