
Kingdom Come Deliverance 2: Dziedzictwo kuźni - recenzja dodatku. Kuj żelazo póki gorące
Przybywając do Kuttenbergu, Henrykowi rzuciła się w oczy zniszczona tabliczka, leżąca u bram zapomnianego przez czas budynku. Widniał na niej znak cechowy jego przybranego ojca, Marcina. Zaintrygowany, postanowił zapytać o niego mieszkającą przy ruinach kobietę. Nie wiedział, że to początek jego drogi do przywrócenia starej kuźni jej dawnej świetności.
Drugi, fabularny dodatek do "Kingdom Come Deliverance 2" rozpoczyna się zaraz po przybyciu do Kuttenbergu. Zaintrygowany historią swojego przybranego ojca, Henry zostaje członkiem gildii kowali i postanawia dokończyć pracę Marcina - naprawić zegar na wieży miejskiego ratusza. Po drodze spotka kilku dawnych towarzyszy ojca, jednych bardziej, drugich mniej godnych zaufania i... Wykuje bardzo dużo mieczy, toporów czy innych podków.
Zdecydowanie najciekawszą nowością "Dziedzictwa kuźni" jest fakt otrzymania własnej posesji, o którą musimy dbać i którą możemy dekorować wedle własnego uznania. Oczywiście w praktyce oznacza to po prostu kupowanie kolejnych ulepszeń i przedmiotów, ale wciąż - deweloper zadbał o to, aby ilość możliwości była na tyle znakomita, żeby każdy gracz mógł stworzyć budynek wedle własnego uznania. Wybieramy w trzech różnych kategoriach - wygląd zewnętrzny budynku, wyposażenie podwórza oraz naszej prywatnej kwatery. Możemy zdecydować się na dach z prostej strzechy lub drewniany, ściany to również kilka różnych materiałów, a także wersji kolorystycznych. Do tego dochodzą zdobienia i szyld. W swojej kwaterze prócz samej kolorystyki mamy również meble o różnej wartości i dodatki, które pozwalają oddać charakter naszego osobistego Henryka. Wolisz w kącie postawić modlitewnik czy beczułkę z winem? Decyzja należy do ciebie. Najbardziej konarzysta jest jednak rozbudowane podwórza. Możemy mieć własną wędzarnię, ule, zielnik, a nawet stanowiska dla czeladników, od których kupimy niezbędne do wykuwania materiały.




Kingdom Come Deliverance 2: Dziedzictwo kuźni - recenzja dodatku. Trzeba mieć prestiż!

Aby spróbować zaradzić jakoś problemowi zbyt głębokich kieszeni graczy, którzy za dodatek zabiorą się już po skończeniu głównej osi fabularnej, Warhorse postanowiło, że do wykupienia kolejnych ulepszeń będzie nam potrzebny odpowiednio wysoki prestiż - że niby trzeba sobie zasłużyć na usługi odpowiednich fachowców. Skąd ten prestiż wziąć? Wykonując różne zlecenia dla mieszkańców Kuttenbergu. Każdego dnia, na mapie pojawiają się 3-4 ikony oznaczające zadania podnoszące prestiż. Mogą to być proste rzeczy, jak wykucie miecza albo gra w kości, ale również bardziej ambitne zadania, które ciągną swoje własne, małe wątki fabularne - wóz wiozący dostawę materiałów został okradziony i trzeba znaleźć odpowiadających za napad typów (co z nimi zrobisz, to już twoja sprawa); konkurs strzelecki zostaje przerwany przez cwaniaków próbujących przejąć naszą miejscówkę; lokalny cwaniak co i raz próbuje wcisnąć nam "totalnie autentyczną, legendarną broń" do przekucia. Wykonując cierpliwie kolejne zadania, można trafić na kilka naprawdę interesujących tematów. Szkoda, że gra nie telegrafuje tego w bardziej oczywisty sposób, bo mam wrażenie, że wielu graczy nigdy nie przekona się jak kończą się te wątki, zadowalając się minimalnym poziomem prestiżu potrzebnym do naprawy zegara. Trudno im się zresztą dziwić, kiedy część zadań opisać można krótko jako "daj pieniądze" albo "wykuj długi miecz. Znowu". Nic nie sugeruje, że wykonując je możemy ostatecznie trafić na jakieś ciekawe zadanie.
Główna fabuła dodatku... Raczej nie powala. Nie dlatego, że nie ma sensu, czy brakuje jej interesujących postaci, ale ponieważ postaciom tym brakuje miejsca, aby mógłby naprawdę rozwinąć skrzydła. Dostajemy specyficzną historię miłosną między dwoma postaciami, która dzieje się niemal w pełni za naszymi plecami. Jeden z chłopaków potrzebnych do naprawy zegara jest kompletnym chlorem i naszym zadaniem jest doprowadzenie go do porządku. Rzecz w tym, że robimy to w przeciągu jednej misji, przez co raczej trudno jest wbić sobie w głowę, że mamy do czynienia z problemowym, niespecjalnie godnym zaufania człowiekiem. Gra jednak o tym nie zapomina, przez co regularnie słyszymy myśli Henryka o tym, że zabije tego typka, jeśli jeszcze raz coś odwali. Rzecz w tym, że my jako gracze kompletnie tych emocji nie czujemy. Rozmawialiśmy z nim łącznie może ze trzy razy. Po zainwestowaniu pewnie z 20 godzin w "Dziedzictwo kuźni", nie mogę powiedzieć abym dobrze zapoznał się i zaprzyjaźnił z którąkolwiek z nowych postaci. Jasne, łezka zakręciła się w oku, kiedy ostatecznie udało się doprowadzić sprawę do końca, ale to raczej ze względu na emocjonalną manipulację ze strony dewelopera.
Kingdom Come Deliverance 2: Dziedzictwo kuźni - recenzja dodatku. Nowe bronie i nowa jakość grafiki

Nacisk położony na pracę w kuźni musiał oznaczać pojawienie się w grze nowego ekwipunku. W toku wykonywania kolejnych zadań, natrafimy na projekty ponoć piętnastu nowych broni - choć osobiście kilka z nich, zdaje się, przegapiłem. Jeśli zamierzamy odblokować dosłownie wszystko i zgarnąć przy tym komplet trofeów, musisz grać naprawdę ostrożnie. Powiedziałbym wręcz, że warto zerknąć do poradnika, ponieważ część zawartości schowana jest za naprawdę nieoczywistymi, jednorazowymi wyborami. Większość nowych broni to jedynie złom, ale trafimy również na kilka naprawdę porządnych sztuk, jak Miecz Czterech Ewangelistów (już sama nazwa robi robotę). Tylko co z tego, skoro gra skonstruowana jest w taki sposób, że najlepszą broń białą od dawna masz już w posiadaniu? Ostatecznie więc nowy ekwipunek należy traktować bardziej jako ciekawostkę, coś dla entuzjastów kombinowania z różnymi buildami, niż faktycznie istotną nowość.
Wraz z "Dziedzictwem kuźni" otrzymaliśmy również nową aktualizację systemów gry. Polskie napisy w sklepach nie zasłaniają w końcu kwot kupna/sprzedaży - za to część opcji dialogowych nie została w ogóle przetłumaczona, a niektóre straszą placeholderowymi kodami. Najważniejsza jednak jest nowa opcja graficzna - tryb HDR. Tak! W końcu doczekaliśmy się prawdziwego, dobrze zrobionego HDR w "Kingdom Come Deliverance 2" i muszę przyznać, że różnica między włączoną, a wyłączoną wysoką dynamiką obrazu jest kolosalna. Jakbym przesiadł się ze starej generacji na nową. Miasto i jego mury stały się jeszcze bardziej żywe, niebo nabrało głębi, słońce przebijające się przez listowie robi jeszcze lepsze wrażenie, a noc stała się tak ciemna, że bez pochodni ani rusz. Najlepsze jest to, że gra korzysta z ustawień HDR samej konsoli, więc nie trzeba nawet męczyć się z ręcznym ustawianiem suwaków i patrzeć, co wygląda lepiej. Przełączasz jedną opcję i cieszysz oczy zupełnie nowym Kuttenbergiem.
"Dziedzictwo kuźni" samo w sobie nie jest jakoś przesadnie wybitnym dodatkiem. Misji fabularnych nie ma zbyt wiele - choć kwiatki, takie jak konieczność zagonienia jednego menela do łaźni siłą i później ubranie go w coś sensownego na długo zostają w pamięci - nowy ekwipunek to bardziej ciekawostka, niż cokolwiek innego, a wykuwanie po raz dwudziesty długiego miecza i dziesiąty raz topora potrafi zmęczyć. Podobnie jednak, jak w przypadku części pierwszej, dla osób, które dopiero zamierzają zanurzyć się w piętnastowiecznej Bohemii, każda kolejna z tych cegiełek będzie oznaczała jedynie więcej zabawy i możliwości, z których można, acz wcale nie trzeba korzystać. Mam więc problem z wystawieniem "Dziedzictwu kuźni" oceny. Grając w nie, jak ja, już po skończeniu fabuły, bogatym i doskonale wyszkolonym Henrykiem, nie jest to nic specjalnego - solidnych kilkanaście godzin zabawy więcej, ale nic, co otwierałoby szerzej oczy. Jako element większej całości natomiast, jest to po prostu kolejna cegiełka składająca się na i wzmacniająca tę pełną dychę, którą wystawiłem grze w lutym.
Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Kingdom Come: Deliverance II.
Ocena - recenzja gry Kingdom Come: Deliverance II
Atuty
- Nowy system prestiżu, rozkładający fabułę w czasie;
- Kilka nowych sztuk ekwipunku;
- Jak zawsze dobry humor w nowych dialogach;
- Własna, kustomizowalna posiadłość;
- Miła dla oka implementacja HDR (w ogólnie dostępnej aktualizacji).
Wady
- Tak sobie zarysowane postacie;
- Raczej krótka i w większości standardowo poprowadzona opowieść;
- Nie rozwija w żaden sposób mechaniki kucia, przez co szybko staje się ono męczące.
"Dziedzictwo kuźni" wprowadza do gry kilka nowości, jednak nie jest to nic prawdziwie świeżego, a fabularnie nie ma mowy o głębi z pierwszego DLC. Brawo za implementację trybu HDR, choć akurat ten dostają wszyscy, niezależnie od posiadanych dodatków.
Galeria








Przeczytaj również






Komentarze (2)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych