
Ninja Gaiden 4 - recenzja i opinia o grze [PS5, Xbox, PC]. Wielki powrót czy nowy początek?
Rok Ninja rozpoczął się wielkim powrotem Ryu Hayabusy, ale teraz nadszedł czas na danie główne. Czy warto sprawdzić Ninja Gaiden 4? Przeczytajcie naszą recenzję.
Na początku roku Microsoft zorganizował kolejny pokaz, podczas którego byliśmy świadkami sporej niespodzianki – Ninja Gaiden 2 Black trafił na rynek, a przy okazji zapowiedziano Ninja Gaiden 4. Amerykańska korporacja mocno zaangażowała się w „Rok Ninja”, ale najnowsza część uznanego IP to wyjątkowy projekt.
Twórcy z PlatinumGames otrzymali możliwość opracowania gry w uniwersum Team Ninja, a całość została sfinansowana przez Microsoft. Ostatecznie, choć Ninja Gaiden 4 trafia jednocześnie na trzy platformy, od premiery jest również dostępny w Xbox Game Pass. I choć wiele już powiedziano o „produkcjach tworzonych z myślą o abonamencie”, to najnowsza propozycja doświadczonego japońskiego studia zdecydowanie nie należy do tytułów realizowanych „na szybko pod subskrypcję”. To pełnoprawna odsłona uznanego IP – choć czy faktycznie pełnoprawna kontynuacja? Tu zdania będą podzielone.




Znany świat. Nowy bohater

Na początku swojej drogi Yakumo otrzymuje pozornie proste zadanie - odnaleźć tajemniczą kobietę, która według doniesień ma kluczowe znaczenie dla zachowania równowagi w świecie. Szybko jednak okazuje się, że misja jest tylko wstępem do znacznie większego konfliktu.
Razem z pierwszymi godzinami rozgrywki bohater zostaje wciągnięty w epicką, trwającą kilkanaście godzin walkę o ocalenie ludzkości. Jego prawdziwym celem staje się powstrzymanie powracającego Dark Dragona - pradawnego bytu, który ponownie przebudził się i sprowadził na Tokio oraz cały świat gęsty mrok i chaos. To jego wpływ doprowadził do upadku miasta, a potwory i demony rozprzestrzeniły się niczym plaga, pogrążając ludzkość w cieniu i rozpaczy.
Ukończenie głównej kampanii Ninja Gaiden 4 zajmuje około 12-15 godzin, w zależności od poziomu trudności, umiejętności gracza i podejścia do zadań pobocznych. Jeśli skupiacie się wyłącznie na wątku głównym, pierwsze przejście na standardowym poziomie Normal potrwa mniej więcej 12 godzin. Gracze, którzy zdecydują się eksplorować dodatkowe lokacje i rozwijać Yakumo w pełni, mogą spędzić przy grze nawet kilka godzin więcej.

W tym samym świecie działa także Ryu Hayabusa, jednak muszę przyznać - to właśnie jego obecność uważam za jeden z najsłabszych elementów Ninja Gaiden 4. Legendarny bohater, ikona serii, tym razem pełni rolę dodatku, nie centralnej postaci. Spotykamy go zaledwie kilkukrotnie i możemy pokierować nim przez trzy, może cztery rozdziały... głównie pod koniec przygody.
Problem w tym, że Ryu nie jest już tak rozwinięty i angażujący jak kiedyś. Jego zestaw umiejętności wydaje się ograniczony, a rozgrywka nim nie daje takiej satysfakcji jak w przypadku nowego protagonisty. Yakumo w tym momencie posiada już cztery bronie i znacznie bardziej złożony wachlarz ruchów, dzięki czemu prowadzi się go po prostu lepiej. Miałem wrażenie, że obecność Ryu to ukłon w stronę fanów – sympatyczny, ale zbędny. Bardziej obowiązek niż faktyczny pomysł. I choć jego powrót z pewnością ucieszy weteranów, trudno oprzeć się wrażeniu, że tym razem legenda została zepchnięta na drugi plan.
Jestem przekonany, że nie jest to przypadek. Twórcy wyraźnie chcieli mocno postawić na nowego bohatera i uczynić z niego centralną postać całej historii. To właśnie Yakumo napędza wydarzenia, a jego decyzje i działania stanowią oś fabuły. Ryu Hayabusa pojawia się w tej opowieści, ale jego rola, choć symbolicznie ważna, w praktyce wydaje się przypadkowa.

Odnoszę wrażenie, że jego obecność ma raczej uzasadnić tytuł Ninja Gaiden 4 niż faktycznie wpłynąć na przebieg historii. Ryu mógłby zostać zastąpiony inną postacią i niewielu graczy odczułoby różnicę. To smutne, bo przez lata był ikoną całej serii, a teraz wydaje się jedynie cieniem dawnego siebie. Jego pojawienie się na ekranie początkowo budzi przyjemny dreszcz nostalgii, ale z czasem ustępuje rozczarowaniu - nieprzyjemnemu wrażeniu, że legenda została wciśnięta w ramy obowiązkowego cameo.
Sama fabuła to prawdziwe Ninja Gaiden w najczystszej postaci. Walczymy z demonami, rywalizującymi ninja i potworami rodem z koszmarów, ale jednocześnie trafiamy w miejsca, które zupełnie przeczą logice – i właśnie w tym tkwi cały urok gry. W jednej chwili przedzieramy się przez kanały pełne wrogów, by chwilę później znaleźć się na dyskotece rozświetlonej laserami. W pewnym momencie nawet ścigamy gigantyczną rybę przez kilka rozdziałów – sekwencję może nieco zbyt długą, ale z pewnością zapadającą w pamięć.
Czuć, że fabuła nie jest tu kluczowym elementem, a raczej pretekstem do nieustannej akcji. Twórcy pozwolili sobie na sporo szaleństwa, mieszając powagę z absurdalną widowiskowością. I choć momentami graniczy to z czystą abstrakcją, właśnie ten ton najlepiej oddaje ducha serii. Jeśli graliście w poprzednie części, to doskonale wiecie, czego się spodziewać – a jeśli nie, Ninja Gaiden 4 z pewnością was zaskoczy, ale raczej w ten pozytywnie szalony sposób.
Ninja Gaiden 4 dla każdego?

Ninja Gaiden 4 to jednocześnie gra dla każdego - od początku mamy dostęp do trzech poziomów trudności, które pozwalają dostosować rozgrywkę do własnych umiejętności. Na najniższym poziomie możemy nawet włączyć automatyczne blokowanie i parowanie, co praktycznie eliminuje konieczność reagowania na ciosy przeciwników. W efekcie gra staje się niemal filmowym doświadczeniem, w którym skupiamy się głównie na ataku i widowisku.
Prawdziwa zabawa zaczyna się jednak dopiero wtedy, gdy podnosimy poprzeczkę. Normal potrafi dać w kość i wymaga znacznie większej precyzji, choć wciąż pozostaje przystępny dla większości graczy. Prawdziwe wyzwanie pojawia się dopiero po pierwszym ukończeniu gry - wtedy odblokowuje się najwyższy poziom trudności. I to właśnie w tym wypadku Ninja Gaiden 4 pokazuje swoje prawdziwe oblicze. Każdy cios, każdy błąd może być ostatnim, a nawet najzwyklejsze starcie z pozoru słabym przeciwnikiem staje się śmiertelnie poważnym testem refleksu i cierpliwości.

Po ukończeniu kampanii zabawa wcale się nie kończy. Twórcy przygotowali tryb wyzwań, w którym możemy sprawdzić swoje umiejętności w trudniejszych pojedynkach z bossami. Dodatkowo gra pozwala ponownie przechodzić poszczególne rozdziały, wybierając dowolną postać – w tym oczywiście legendarnego Ryu Hayabusę. Niestety, choć brzmi to jak spełnienie marzeń fanów, w praktyce Ryu ponownie sprawia wrażenie dodatku.
Mimo to trudno nie docenić, jak satysfakcjonująca potrafi być sama rozgrywka. Ninja Gaiden 4 wciąga, oferując system walki, który daje czystą przyjemność i zachęca do powrotów. Jestem przekonany, że wielu graczy sięgnie po tytuł ponownie, by spróbować swoich sił na wyższych poziomach trudności lub po prostu raz jeszcze poczuć tę dynamikę. Bo nawet jeśli fabuła czy prowadzenie postaci nie są idealne, to akcja wciąż potrafi zachwycić... i to właśnie ona jest prawdziwym sercem tego powrotu.
Walka to esencja Ninja Gaiden 4

Mógłbym długo pisać o fabule, o głównym bohaterze czy o niewykorzystanym potencjale Ryu Hayabusy, ale w gruncie rzeczy nie ma to większego znaczenia. Wszystko przestaje być istotne w momencie, gdy chwytamy kontroler i rozpoczynamy walkę - bo właśnie wtedy Ninja Gaiden 4 pokazuje, czym naprawdę jest. To walka stanowi serce tej produkcji, jej najczystszy, najbardziej satysfakcjonujący element.
Już od pierwszych minut gra jasno pokazuje, że nie jest to tytuł, w którym wystarczy bezmyślnie naciskać przycisk ataku. Na początku Yakumo otrzymuje do rąk dwie katany, ale sama siła nie wystarczy, by przetrwać. Kluczem do sukcesu jest balans między atakiem, unikiem i parowaniem: trzy filary całego systemu walki. Ich połączenie sprawia, że każde starcie przypomina rytmiczny, brutalny taniec - pełen precyzji, napięcia i czystej satysfakcji.
Ten taniec kończy się krwawą ucztą... dosłownie. Starcia w Ninja Gaiden 4 to brutalne, efektowne widowiska pełne precyzyjnych ciosów, rozbryzgów krwi i dramatycznych animacji. Każdy ruch ma znaczenie, a odpowiednio wykonane parowanie czy unik potrafią zadecydować o wyniku starcia. To kwintesencja stylu serii - brutalność spotyka finezję, a chaos zamienia się w choreografię śmierci. Najlepszym potwierdzeniem tych słów jest sam bohater: po kolejnych pląsach dosłownie cały ocieka krwią. Yakumo może wskoczyć w nowe fatałaszki (skiny), ale niezależnie od stroju - finał każdego starcia jest ten sam.

Już od pierwszych minut gra wymaga refleksu i koncentracji. Bohater może wykonywać płynne uniki, które przy idealnym wyczuciu czasu zostawiają na polu walki niebieską smugę, albo odbijać ataki przeciwników, otwierając drogę do kontr. Czasami trzeba zrobić unik, czasami parować, a innym razem sięgnąć po silny cios, by dosłownie rozbić demona. Właśnie w tej rytmicznej wymianie między defensywą a atakiem tkwi magia Ninja Gaiden 4 - Yakumo (czy też Ryu) nie może myśleć tylko o ofensywie, bo walka to tu nie chaos, lecz kontrolowany taniec śmierci.
Twórcy znacząco rozbudowali możliwości Yakumo. Każda broń może przejść metamorfozę dzięki systemowi Bloodraven Form - specjalnemu trybowi, który aktywujemy po naładowaniu paska Bloodbind Gauge. Pozwala on na potężniejsze, bardziej widowiskowe ataki i otwiera przeciwników na kolejne kombinacje. Dodatkowo mamy Bloodbath Kill, czyli efektowny finisher aktywowany po zapełnieniu drugiego paska energii. Po jego użyciu Yakumo wykonuje miażdżący atak eliminujący całą grupę wrogów - kamera zbliża się, czas zwalnia, a na ekranie eksploduje brutalny spektakl w stylu PlatinumGames.
Podczas tych intensywnych starć ekran dosłownie tonie w czerwieni - krew leje się strumieniami, a na ziemi pojawiają się czerwone orby, czyli Blood Essence. To esencja życia, dzięki której możemy odzyskać część zdrowia. Z pozoru drobiazg, ale w praktyce często przesądza o losach pojedynku. Umiejętne korzystanie z Blood Essence staje się kluczem do przetrwania, zwłaszcza w starciach z bossami. A że takich pojedynków nie brakuje, ten system nabiera ogromnego znaczenia.
Arsenał godny mistrza

Yakumo od początku rozgrywki dzierży w dłoniach dwie katany, jednak szybko jego arsenał zaczyna się rozrastać. Po chwili otrzymuje rapier połączony z lancą, później kij bojowy z młotem, a nawet potężne shurikeny, które w bliskim kontakcie można połączyć z metalowymi ramionami rozrywającymi przeciwników na pół. Na początku sądziłem, że ten zestaw będzie zbyt skromny, ale szybko okazało się, że jest w zasadzie idealny – tempo odblokowywania nowych broni jest świetnie wyważone. Zanim nacieszymy się jedną, już w dłonie wpada kolejna, a finał gry przynosi dostęp do ostatecznego oręża. Bohater może płynnie przełączać się między narzędziami, łącząc je w efektowne sekwencje – kij, shurikeny, młot – i właśnie w tych momentach Ninja Gaiden 4 błyszczy. Stałe odkrywanie nowych ruchów sprawia, że każda walka daje poczucie progresu i satysfakcji.
Niestety, gdy Yakumo rozkwita w swoim pełnym potencjale, gra przypomina nam o Ryu Hayabusie - i to niekoniecznie w najlepszy sposób. Legendarny wojownik dysponuje jedynie jednym mieczem i czterema stylami bojowymi, które choć efektowne, nie dorównują rozbudowaniu systemu nowego protagonisty. Ryu wydaje się tu dodatkiem, nostalgicznym przypomnieniem, że to wciąż Ninja Gaiden, a nie pełnoprawnym bohaterem. Co gorsza, jego fragmenty wprowadzają backtracking – Ryu przemierza te same lokacje i mierzy się z tymi samymi przeciwnikami co Yakumo, przez co finałowe rozdziały wytracają tempo i zostawiają lekki niedosyt.
Na szczęście świetnie wypada eksploracja. To nie jest gra, w której ninja tylko biegają po ziemi i tną wrogów. Deweloperzy z PlatinumGames zadbali o rozbudowane sekwencje platformowe, które nadają akcji lekkości i tempa. Bohaterowie skaczą po prętach, wspinają się po ścianach, biegają po pionowych powierzchniach, korzystają z linek, by bujać się nad przepaściami lub przeskakiwać na wyższe poziomy budynków. Pojawiają się nawet widowiskowe sceny surfowania, lotów i szybowania nad polem walki. Wszystko to połączone jest płynnie – bieg, skok, walka, wspinaczka – dzięki czemu rozgrywka nie nudzi ani przez chwilę. Ninja Gaiden 4 momentami przypomina interaktywny film akcji, w którym każdy etap staje się nowym, ekscytującym wyzwaniem.

W specjalnych punktach Yakumo może wydawać zdobyte zasoby na nowe ruchy. Już na początku opłaca się sięgnąć po Air Recovery, pozwalające szybko wracać do akcji po powaleniu lub błyskawiczny doskok nazwany Wind Run. Fatal Flash umożliwia odbicie ataku z automatyczną kontrą, a naładowany cios potrafi dosłownie wbić bohatera w grupę przeciwników. System rozwoju zachęca do eksperymentowania - ulepszanie oręża wpływa także na potęgę Bloodraven Form, która zyskuje coraz bardziej widowiskowe, śmiercionośne warianty.
Na uwagę zasługują również misje poboczne. Yakumo, korzystając z terminali rozmieszczonych po świecie, może aktywować dodatkowe zadania – czasem proste, czasem wymagające wyboru alternatywnej ścieżki. Misje nie są szczególnie trudne, ale skutecznie wydłużają zabawę i pozwalają na więcej tego, co najważniejsze – walki. A tych tu nie brakuje. Przeciwnicy są różnorodni: od ninja, przez bestie z zaświatów, aż po maszyny i potężne demony. W grze pojawia się aż 13 bossów, co przy 19 rozdziałach daje naprawdę solidny wynik.
Po ukończeniu fabuły odblokowujemy Tryb Prób (Trials), który pozwala powtarzać wszystkie starcia z dowolnym bohaterem. Możemy wybrać jeden z czterech poziomów trudności, aktywować modyfikatory Death Wish lub Untouchable, a dla największych masochistów przygotowano jeszcze Combat Trials, w których mierzymy się z falami wrogów. Szczerze? Łatwo nie jest... ale właśnie w tym tkwi cała przyjemność.
Mroczny i płynny świat

Przez niemal całą opowieść w Ninja Gaiden 4 przemierzamy mroczny, ponury świat, który mimo wszechobecnego cierpienia i zniszczenia potrafi zachwycać. Twórcy zapraszają nas do wielu zróżnicowanych lokacji - od tradycyjnej japońskiej wioski, przez futurystyczne, cyberpunkowe wieżowce, aż po zaświaty i wilgotne kanały. Każde miejsce ma własny charakter, a dzięki świetnemu oświetleniu i efektom cząsteczkowym świat gry wygląda widowiskowo zarówno na dużym ekranie, jak i w trybie przenośnym.
Tym, co jednak robi największe wrażenie, jest płynność akcji. Całą przygodę ukończyłem na PS5 Pro w trybie 120 klatek na sekundę - gra działa absolutnie gładko, a walka dzięki temu zyskuje niesamowitą dynamikę. Można oczywiście podbić grafikę i grać w 60 FPS-ach, ale w tym przypadku płynność powinna być priorytetem. PlatinumGames doskonale rozumie, że w tak szybkim, precyzyjnym slasherze to właśnie tempo i responsywność są kluczowe... i pod tym względem nie zawiedli.
Czy warto zagrać w Ninja Gaiden 4?
Ninja Gaiden 4 to bez wątpienia udany powrót legendarnej serii. PlatinumGames tchnęło w markę nowe życie, zachowując jej brutalny charakter, a jednocześnie odświeżając tempo i strukturę rozgrywki. Dynamiczna walka, precyzyjny system parowania i bogaty arsenał broni sprawiają, że każda potyczka jest pełna emocji i satysfakcji. To tytuł, który wymaga refleksu, skupienia i cierpliwości - ale gdy już wpadniemy w rytm, trudno się od niego oderwać.
Nie wszystko jednak się udało. Ryu Hayabusa, dawniej ikona serii, został sprowadzony do roli gościnnego dodatku, a jego etapy wyraźnie odstają od pełnych energii sekwencji z Yakumo. Historia, choć miejscami interesująca, jest jedynie tłem dla akcji, a finał traci tempo przez powtarzalne lokacje i przeciwników. Szkoda, bo fabularnie gra miała potencjał, by pogłębić mitologię świata ninja i zaoferować coś więcej.
Mimo tych zgrzytów Ninja Gaiden 4 to produkcja, która przypomina, dlaczego ta seria jest wyjątkowa. To powrót w wielkim stylu – brutalny, efektowny i pełen adrenaliny. Jeśli szukacie slashera, który wymaga czegoś więcej niż tylko szybkich palców, a jednocześnie daje niesamowitą frajdę z każdego dobrze wykonanego ciosu, warto dać Yakumo szansę.
Ocena - recenzja gry Ninja Gaiden 4
Atuty
- Świetny, dynamiczny system walki - starcia są intensywne, brutalne i niezwykle satysfakcjonujące, a każde parowanie czy kontra daje ogromną frajdę,
- Bogaty arsenał Yakumo - różnorodne bronie i transformacje Bloodraven Form sprawiają, że rozgrywka cały czas zaskakuje nowymi możliwościami,
- Rewelacyjna płynność animacji - 120 klatek na sekundę na PS5 Pro robi swoje, zapewniając perfekcyjną responsywność i dynamikę akcji,
- Zróżnicowane lokacje i świetny klimat - mroczny świat balansujący między mistyką a technologią przyciąga uwagę od pierwszych minut,
- Dopracowana eksploracja i sekwencje platformowe - skakanie po ścianach, ślizganie się po rurach, wspinaczki i efektowne loty nadają grze niesamowite tempo. Dzięki nim Ninja Gaiden 4 nie jest tylko slasherem, ale też pełnoprawnym widowiskiem akcji.
Wady
- Ryu Hayabusa potraktowany jako dodatek - jego epizody są krótkie, mniej dopracowane i psują tempo końcówki,
- Historia bez głębi - fabuła to tylko pretekst do walki, a potencjał mitologii ninja został wykorzystany połowicznie,
- Powtarzalność w późniejszych rozdziałach – część lokacji i przeciwników wraca zbyt często, co osłabia finałowe tempo.
Ninja Gaiden 4 to brutalny, efektowny i piekielnie satysfakcjonujący powrót kultowej serii, który przypomina, dlaczego fani od lat tęsknili za Ryu Hayabusą i światem ninja. PlatinumGames dostarczyło dynamiczny system walki, płynność animacji i zróżnicowany arsenał, dzięki którym każda potyczka staje się czystą przyjemnością. Choć fabuła i rola Ryu rozczarowują, a końcówka traci tempo, to całość broni się świetnym gameplayem i nieustannym poczuciem mocy. To świetny powrót docenionego IP.
Graliśmy na:
PS5
Galeria








Przeczytaj również




![Mętna rzeka (2025) - recenzja serialu [Disney+]. Obraz wart więcej niż tysiąc słów](https://pliki.ppe.pl/storage/8585b23dff0af458bef6/8585b23dff0af458bef6.jpg)

Komentarze (16)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych