
Ghost of Yotei - recenzja i opinia o grze [PS5]. Zemsta w stylu PlayStation
Ostatnie miesiące nie były łatwe dla fanów PlayStation, którzy zdecydowanie zbyt długo czekali na wielkie hity od PlayStation Studios. Teraz jednak nadszedł czas na kolejną opowieść pełną zemsty - czy warto zainteresować się Ghost of Yotei? Zapraszam do recenzji.
Na poprzedniej generacji zespoły PlayStation karmiły graczy kolejnymi trzecioosobowymi przygodami, które stały się wizytówką japońskiej korporacji. Sporo jednak zmieniło się w erze PS5 – próba wejścia w segment gier-jako-usług okazała się dla producenta i graczy wyjątkowo bolesna. Stracono setki milionów, zmarnowano lata pracy, a oczekiwania nie zostały spełnione. Tymczasem wystarczyło rozwijać sprawdzone koncepcje... czego najlepszym potwierdzeniem tych słów jest właśnie Ghost of Yotei. To kwintesencja klasycznego podejścia PlayStation.
Spędzając w Ghost of Yotei ponad 30 godzin, zdałem sobie sprawę, jak bardzo tęskniłem za tą „klasyką PlayStation”. Sucker Punch Productions przygotowało typową dla zespołów Sony kontynuację świetnie przyjętej gry - co można uznać zarówno za jej największy atut, jak i największą wadę.




PlayStation lubi przygody o zemście

Galeria




Recenzowany Ghost of Yotei został zbudowany na fundamentach znakomitego Ghost of Tsushima, ale nowa gra nie jest bezpośrednią kontynuacją historii Jina Sakaiego. Akcja ponownie przenosi graczy do Kraju Kwitnącej Wiśni, jednak tym razem wydarzenia rozgrywają się w XVII wieku, około 300 lat po wydarzeniach z Cuszimy. Główną bohaterką została Atsu – doświadczona wojowniczka, która całe życie poświęciła na doskonalenie umiejętności walki, każdego dnia mierząc się z zabójcami i przygotowując do jednego celu: zemsty.
Już w pierwszych minutach Ghost of Yotei poznajemy fundamenty tej opowieści, a deweloperzy PlayStation ponownie postawili na temat równowagi i poczucia satysfakcji. Atsu jako dziecko przeżyła traumę – jej rodzinny dom został zaatakowany przez Szóstkę z Yotei, którzy wymordowali jej bliskich. Ten dramat zmienił całe życie bohaterki. Przetrwała, ale nigdy się po tym nie podniosła – najpierw walczyła o zdrowie, później o siłę, a ostatecznie z własnymi demonami przeszłości.

Ghost of Yotei to gra, która od samego początku jasno stawia cel: Atsu pragnie wyeliminować Szóstkę z Yotei, by zaznać spokoju i pomścić rodzinę. Trwający 23-25 godziny wątek główny jest jednak znacznie bardziej rozbudowany. Stopniowo poznajemy motywacje oprawców, odkrywamy, dlaczego zaatakowali dom dziewczynki, a także otrzymujemy wiele informacji o samych antagonistach. Choć w pewnym momencie można poczuć schematyczność, scenariusz przygotowany przez Sucker Punch Productions wciąga i angażuje do samego końca.
To opowieść o zemście, która pokazuje wiele odcieni szarości i uświadamia, że pierwsza myśl nie zawsze jest najlepsza. Czasami trzeba spojrzeć na sytuację z innej perspektywy. Nie wszystkie wydarzenia i decyzje bohaterów przypadły mi do gustu, ale doceniam sposób, w jaki Sucker Punch prowadzi narrację. Dużą rolę odgrywają retrospekcje, liczne, ale świetnie zrealizowane, które sprawiają, że przeszłość bohaterki mocno wpływa na teraźniejszość i nadaje opowieści głębi.
Dobrze prowadzony główny wątek

Każda postać z Szóstki z Yotei jest inna, posiada własną historię, ale nie musicie obawiać się klasycznego „Ubisoft Game” – mapy podzielonej na sektory i przewidywalnych misji. Główny wątek w Ghost of Yotei prowadzony jest bardzo swobodnie. W pewnym momencie sami wybieramy, którym przeciwnikiem się zająć, a mimo to cała opowieść pozostaje spójna i świetnie ułożona. Każde wydarzenie wpływa na kolejne, a nasze działania coraz wyraźniej zauważa Pan Saito – główny antagonista i przywódca bandy.
Gdy Atsu wraca w rodzinne strony i podąża ścieżką zemsty, powoli buduje swoją reputację. Ludzie zaczynają mówić o „Onryo”, demonie znanym z japońskich wierzeń – w polskich tłumaczeniach często używa się słowa „Duch”. Twórcy ciekawie pokazują, jak okolice góry Yotei zaczynają żyć tą legendą. Nikt do końca nie wie, kto eliminuje ludzi Pana Saito, ale mieszkańcy zaczynają składać tajemniczemu mścicielowi dary. To z kolei prowokuje reakcję – armia Szóstki z Yotei dostrzega, że ktoś odbiera im wpływy. Im więcej dobrego robi Atsu, tym więcej samurajów pojawia się w regionie, a na tablicach i plakatach rośnie nagroda za głowę Onryo.

Galeria




Sucker Punch Productions świetnie wykorzystało motyw „pościgu za Onryo”. W kilku momentach Atsu nie wie, dokąd udać się dalej, by odnaleźć kolejnych członków Szóstki. Bohaterka może angażować się w misje poboczne – eliminować wyznaczone cele, pomagać mieszkańcom czy uwalniać więźniów – ale każdy taki krok niesie ryzyko, że nagle zaatakują nas ludzie Pana Saito. Niektórych walk lepiej nie kończyć od razu, bo niedoszłe ofiary potrafią przekazać cenne informacje, które pomogą kontynuować wątek zemsty. Ten brak jednoznacznych wskazówek chwilami spowalnia fabułę, ale dzięki temu całość wypada naturalnie.
Najwięcej emocji wywołało zakończenie. Po 23 godzinach gry czułem niedosyt, tak duży, że początkowo nie chciałem brać udziału w epilogu. Dodatkowe misje pozwalają domknąć kilka wątków, ale finał okazał się inny, niż się spodziewałem. Scenarzyści Sucker Punch obrali drogę, której Atsu na początku w ogóle się nie spodziewała – a ja liczyłem na zupełnie inny rozwój wydarzeń. To nie jest złe zakończenie, ale dla mnie osobiście okazało się niesatysfakcjonujące.
Jednocześnie bardzo podobał mi się wątek z... wilkami. Twórcy systematycznie w kampanii marketingowej pokazywali zwierzę, które zostało wplątane w główny wątek, misje poboczne, świat i w zasadzie nawet w samo zakończenie. Deweloperzy bardzo mądrze podeszli do tematu, który pojawia się niby w tle, a jednak ma duże, symboliczne znaczenie.
Każda decyzja ma znaczenie

Atsu powracając w okolice góry Yotei jest doświadczoną wojowniczką, ale nie oczekujcie bohaterki, która od razu włada każdym możliwym orężem. W recenzowanym Ghost of Yotei zarówno w głównym wątku, jak i w zadaniach pobocznych ukryto wydarzenia, które pozwalają zdobywać kolejne bronie. Każde z tych zadań zostało dobrze poprowadzone i często dostarcza dodatkowych informacji o świecie czy rodzinie protagonistki. Dzięki temu nie tylko poszerzamy arsenał, ale także lepiej rozumiemy motywacje Atsu i wydarzenia z przeszłości.
Na początku bohaterka posługuje się wyłącznie kataną, lecz z czasem do rąk trafia kusarigama - sierp na łańcuchu, świetnie sprawdzający się przy walce z wieloma przeciwnikami lub przy eliminacji wrogów z dystansu. Yari, czyli długa włócznia, doskonale nadaje się do starć z cięższymi rywalami, a odachi, potężny miecz oburęczny, znakomicie rozbija tarcze. Szczególnie spodobał mi się wątek drugiej katany - aby władać dwoma ostrzami jednocześnie, Atsu musi przejść dodatkowy trening. To rozbudowane i dobrze zrealizowane QTE, które wprowadza poczucie wysiłku i progresu, zamiast po prostu „dać” graczowi nową zabawkę.

Początkowo sądziłem, że arsenał Atsu okaże się zbyt skromny, lecz szybko przekonałem się, że twórcy postawili na jakość i konsekwencję. Bohaterka nie zawsze potrafi od razu okiełznać nowe uzbrojenie, a dodatkowe treningi podkreślają jej rozwój i determinację. System broni działa trochę jak papier-kamień-nożyce - jedna lepiej sprawdza się przeciwko określonym przeciwnikom, a zmiana oręża w trakcie starcia potrafi całkowicie odmienić wynik walki. W arsenale nie zabrakło też łuku czy broni palnej, jednak zdobycie części sprzętu wymaga wykonania opcjonalnych misji.
Podobnie jest z pancerzami - Atsu nie może nosić wszystkiego, co znajdzie, lecz tylko kilka zestawów, z których każdy powiązano z mniejszymi lub większymi wątkami pobocznymi. To sprawia, że rozwój postaci staje się naturalnym elementem narracji. Do tego dochodzi system ulepszania broni – warto zbierać surowce w świecie gry, ponieważ pozwalają rozwijać zdobyte ostrza. Twórcy dodali nawet mini-grę w kowala, co w świetny sposób nawiązuje do ojca bohaterki i nadaje rozwojowi dodatkowego kontekstu emocjonalnego.
Muszę na pewno dodać, że progresja Atsu jest... dobra. Trudno tutaj mówić o rewolucji, ale bohaterka może systematycznie podnosić swoje podstawowe umiejętności lub korzystać z nowych ataków dla poszczególnych broni. Gra nie jest „przeładowana drzewkami” rozwoju, bo twórcy wyraźnie postawili na zdolności gracza w korzystaniu ze zróżnicowanego sprzętu. I to akurat działa na plus - naprawdę czujemy, że kolejne punkty inwestujemy w coś istotnego.
Walka jest esencją Ghost of Yotei

Galeria




Jeszcze przed rozpoczęciem rozgrywki w Ghost of Yotei obawiałem się, że pojedynki przygotowane przez Sucker Punch Productions będą zbyt schematyczne. Na szczęście Atsu bardzo szybko uczy się operować różnymi rodzajami broni, co otwiera drogę do znacznie większej swobody i frajdy – pod tym względem nowa odsłona sprawiła mi zdecydowanie więcej przyjemności niż poprzednik. Bohaterka może wyzwać przeciwnika na honorowy pojedynek jeden na jednego, gdzie jedno precyzyjne cięcie kończy sprawę, ale sercem gry są długie, intensywne starcia pełne emocji i dynamiki.
Atsu w walce nie porusza się jak zwykła wojowniczka - ona dosłownie tańczy wokół wrogów. Idealny unik, precyzyjne parowanie i szybka kontra to absolutna podstawa, by przetrwać. Intensywność starć robi ogromne wrażenie, bo często atakują nas grupy przeciwników i musimy błyskawicznie reagować na kolejne ciosy. Warto obserwować otoczenie - czasami wystarczy podpalić trawę, by zyskać przewagę, albo wykorzystać naturalne przeszkody na swoją korzyść. Pasek adrenaliny rośnie z każdym powalonym wrogiem i to właśnie on pozwala na leczenie ran – niezbędne, bo jedno udane combo potrafi niemal opróżnić cały pasek zdrowia. Gra nie wybacza błędów i zmusza do szybkiego dobierania odpowiedniego oręża na konkretnego przeciwnika. Kapitalne są te momenty, gdy udaje się wykonać perfekcyjny unik, otworzyć wroga na kontratak, przebić go kataną, przejść płynnie do cięższej broni i skończyć pojedynek efektownym ciosem podwójnym ostrzem - to czysta adrenalina.
Ghost of Yotei oferuje też widowiskowe pojedynki z bossami. Każdy członek Szóstki z Yotei potrafi wymęczyć i wystawić na próbę, a starcia z nimi to nie tylko sprawdzian umiejętności, ale i zwieńczenie całych sekwencji misji. W grze znalazło się też miejsce dla łowów na zlecenie – jako łowca nagród tropimy cele, zdobywamy informacje, a każde polowanie kończy się niepowtarzalnym, emocjonującym starciem. To dodatkowy element, który świetnie urozmaica całą przygodę.

W samej grze nie brakuje sekwencji wspinaczki czy też zadań nastawionych na skradanie się, ale twórcy nie zamykają gracza w jednym stylu rozgrywki. Ghost of Yotei daje swobodę - czasami najlepszym rozwiązaniem jest cicha eliminacja kilku przeciwników, by później z premedytacją rozpętać chaos. Fabuła wprowadza też większe starcia, w których Atsu nie działa samotnie - w tle trwa wojna, a gracz kilkukrotnie uczestniczy w bitewnych sekwencjach, gdzie kilkunastu wojowników ścierają się na oczach bohaterki. Te fragmenty robią ogromne wrażenie i świetnie kontrastują z bardziej kameralnymi misjami.
Sucker Punch Productions wzbogaciło całą przygodę szeregiem mini-gierek, które nadają światu autentyczności i pogłębiają immersję. Obok wspomnianej zabawy w kowala możemy rozpalać ognisko, by Atsu mogła odzyskać siły, a znakomicie sprawdza się też malowanie palcem po panelu dotykowym – takie detale sprawiają, że łatwiej wczuć się w rolę bohaterki. Twórcy dobrze wykorzystali możliwości DualSense - haptyczne wibracje i adaptacyjne triggery wzmacniają emocje podczas starć czy eksploracji, choć trzeba przyznać, że nadal nie jest to poziom Returnal, który wyznaczył absolutny standard dla kontrolera PS5.
Eksploracja kryje także masę smaczków. Warto wypatrywać żółtych ptaków, które sygnalizują ukryte lokacje, a odpoczynek w gorących źródłach zwiększa pasek zdrowia bohaterki i dodaje chwili oddechu. W grze znalazło się miejsce na wdrożoną mini-grę w monety czy zagadki związane z posągami, a także system kartografa – dzięki niemu odblokowujemy nowe fragmenty mapy. Wiele z tych rozwiązań pamiętamy już z Ghost of Tsushima, ale tutaj zostały dobrze zaadaptowane do nowych realiów i sprawiają, że świat Yotei jest pełen atrakcji i angażujących aktywności.
Piękno Ghost of Yotei

Już poprzednia opowieść Sucker Punch Productions potrafiła oczarować światem i jego eksploracją, a Ghost of Yotei podąża dokładnie tą samą ścieżką, dostarczając widoków, od których trudno oderwać wzrok. Atsu szybko dosiada konia, by przemierzać okolice góry Yotei, a każda podróż staje się niemal filmowym widowiskiem. Monumentalny, uśpiony wulkan górujący nad horyzontem budzi respekt, ale to, co urzeka najmocniej, to drobne detale – polany pełne kwiatów, których barwy zmieniają krajobraz w żywe obrazy. Szczególnie białe rośliny, pozwalające bohaterce przyspieszyć, robią ogromne wrażenie, bo właśnie dzięki nim eksploracja nabiera dodatkowej dynamiki. Choć kraina czasami wydaje się pusta, ten minimalizm ma swój urok – cisza i spokój kontrastują z brutalnością historii Atsu. Z biegiem fabuły odkrywamy kolejne rejony i każdy z nich potrafi zaskoczyć – od spokojnych dolin po bardziej surowe, ponure obszary.
Twórcy fenomenalnie prezentują nie tylko świat, ale i samych bohaterów. Kamera często zatrzymuje się na twarzy Atsu, na spojrzeniach jej wrogów, na detalach strojów czy ostrzach broni, które chwilę później zabarwia krew. To świadomie reżyserowane momenty, które dodają opowieści filmowego charakteru. Widać, że Sucker Punch Productions bawi się kadrem – czy to przy dynamicznych starciach, czy przy bardziej intymnych scenach, wszystko ma tu odpowiedni rytm i styl.
Ghost of Yotei potrafi też zachwycać drobnymi detalami w trakcie walk. Pojedynki jeden na jednego są niczym balet śmierci – liście wzbijają się w powietrze przy każdym kroku samurajów, wiatr porusza tkaniny ich strojów, a ogień rozświetla scenę, w której każdy szczegół dymu został starannie dopracowany. To gra, w której wizualny kunszt pracuje razem z narracją, a estetyka wciąga równie mocno jak historia Atsu.

Nie jest to jednak tak, że w każdym momencie czujemy zachwyt. Ghost of Yotei zaprasza do dużego, otwartego świata i choć podążanie za wiatrem, który wyznacza drogę, potrafi oczarować pięknymi widokami, to już napotykani przeciwnicy wypadają gorzej. Twarze i stroje zwykłych żołnierzy są mniej dopracowane, a ich poziom szczegółowości wyraźnie odstaje od tego, czym twórcy karmią nas podczas kluczowych starć z głównymi antagonistami opowieści. To kontrast, który momentami potrafi wybić z immersji.
Za to nie mogę napisać złego słowa o ścieżce dźwiękowej. Soundtrack dosłownie prowadzi nas przez przygodę – subtelnie umila podróże, by w odpowiednich chwilach nabrać dynamiki i podbić napięcie podczas pojedynków. Kapitalnym pomysłem okazały się japońskie utwory pojawiające się w najważniejszych fragmentach fabuły - z przetłumaczonymi słowami wyświetlanymi na ekranie. Nie burzy to odbioru, wręcz przeciwnie: pozwala w pełni wsłuchać się w pracę artystów i jeszcze mocniej wsiąknąć w klimat Japonii. Do tego polski dubbing wypada zaskakująco dobrze – Atsu została dobrze obsadzona, a jedynie w dwóch momentach, przy mniej istotnych postaciach, czułem że dobór aktorów mógłby być lepszy.
Jednocześnie w tym wypadku nie wszystko działa idealnie. Ghost of Yotei to gra, która potrafi złapać zadyszkę – nawet na PS5 Pro. Kilka fragmentów finału sprawiło, że konsola zwolniła, co było dla mnie zaskoczeniem, bo inne, równie intensywne momenty działały bez problemów. Do tego doszło parę technicznych wpadek: Atsu potrafiła zablokować się na skarpie po nieudanym skoku albo przez chwilę... unosiła się nad krzakami. To drobnostki, które wymagają łatki, ale pokazują, że gra potrzebuje jeszcze kilku szlifów.
Czy warto zagrać w Ghost of Yotei?
Nie spodziewałem się, że tak dużą frajdę sprawi mi gra, która jest w gruncie rzeczy klasycznym przedstawicielem trzecioosobowych produkcji PlayStation. Ghost of Yotei to kontynuacja bardzo „bezpieczna”, wpisująca się w katalog Sony, który znamy od lat. Nie ma tu rewolucji, ale jestem pewien, że wielu graczy z przyjemnością da się wciągnąć w historię Atsu.
Brakuje tu niespodzianek - zarówno w fabule, jak i w samej rozgrywce. Scenarzyści nie odważyli się sięgnąć po trudniejsze tematy ani nie zaskoczyli kontrowersyjnymi zwrotami akcji. Podobnie wygląda struktura zabawy: solidna, sprawdzona, ale bez ryzyka. Ghost of Yotei to gra dopracowana i zachowawcza.
Nie nudziłem się ani na chwilę, nawet pod koniec, ale samo zakończenie pozostawiło mnie z niedosytem. Twórcy zagrali najbezpieczniejszą kartą, unikając wszystkiego, co mogłoby wywołać dyskusje. Efekt? Ghost of Yotei to przyjemna, pięknie wyglądająca i dopracowana pod względem systemów produkcja, lecz pozbawiona momentów, które wyryłyby się w pamięci na długo. Sucker Punch Productions tym razem postawiło na sprawdzoną ścieżkę.
Ocena - recenzja gry Ghost of Yotei
Atuty
- Kapitalnie poprowadzona fabuła zemsty – historia Atsu angażuje od pierwszych minut, pokazując nie tylko pragnienie odwetu, ale też cenę, jaką trzeba zapłacić, by go osiągnąć,
- Dobrze napisani antagoniści - każdy z Szóstki z Yotei ma własne motywacje i charakter, a ich eliminacja nie jest tylko zwykłą misją, ale często pełnym emocji starciem,
- System walki na bardzo wysokim poziomie - starcia wymagają refleksu, dobrego wyczucia i odpowiedniego doboru broni. Walka jest dynamiczna, efektowna i pełna adrenaliny, a każdy idealny unik czy parowanie daje ogromną satysfakcję,
- Różnorodny arsenał – od katany, przez kusarigamę i yari, aż po potężne odachi czy broń palną. Każda zabawka ma swoje mocne i słabe strony, co zmusza do taktycznego myślenia i sprawia, że pojedynki nie są monotonne,
- Piękny, filmowy świat - od malowniczych polan kwiatów, przez monumentalny wulkan, aż po dopracowane detale strojów bohaterów i filmowe ujęcia pojedynków. Gra naprawdę potrafi zachwycić,
- Mini-gry i dodatkowe aktywności - kowalstwo, zagadki, gra w monety i więcej... to wszystko daje poczucie, że świat jest bogatszy i bardziej różnorodny,
- Soundtrack (ponownie) nie zawodzi – muzyka umiejętnie podbija emocje, a japońskie utwory z napisami nadają wyjątkowego klimatu.
Wady
- Zakończenie historii – główny wątek nie daje pełnej satysfakcji,
- Schematyczne fragmenty fabuły – w niektórych momentach można odczuć powtarzalność struktury misji i pewne spowolnienia w tempie narracji,
- Brak większych niespodzianek w gameplayu – rozgrywka jest bardzo solidna, ale bezpieczna i w zasadzie nie wprowadza świeżych pomysłów.
Ghost of Yotei to dokładnie taka gra, jakiej mogliśmy się spodziewać po Sucker Punch – piękna, dopracowana i niezwykle klimatyczna opowieść o zemście, która świetnie wpisuje się w tradycję ekskluzywów PlayStation. Atsu jako bohaterka daje radę, walka potrafi być naprawdę intensywna i satysfakcjonująca, a świat – mimo pewnych braków – zachwyca detalami. Jednocześnie to tytuł zachowawczy: bez odważnych decyzji, bez rewolucji, z finałem, który zostawia lekki niedosyt. To klasyczna, solidna produkcja Sony – świetna do ogrania, choć bez momentów, które zapiszą się w historii.
Graliśmy na:
PS5
Galeria








Przeczytaj również






Komentarze (258)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych