
METAL EDEN – recenzja i opinia o grze [PS5, XSX, PC]. Na ratunek
Tworzenie gier o mniejszym budżecie ma swoje niezaprzeczalne plusy. Ich twórcy nie są obwarowani sugestiami poprawności co do kierunku obranej wizji, nie mają przysłowiowego kagańca i często mogą eksperymentować z istniejącymi modelami rozgrywki, nierzadko oferując prawdziwie hybrydowe doświadczenia. Prawdopodobnie z takiego założenia wyszli twórcy z warszawskiego zespołu, Reikon Games, tworząc grę Metal Eden scalająca bazowe elementy ze współczesnych odsłon Doom i rodzimej serii, Ghostrunner. Zapraszam do recenzji.
Metal Eden nie wygląda jednak na grę budżetową, wręcz przeciwnie, jej twórcy korzystają z bardzo popularnego techu, Unreal Engine. Nie opowiadam się za ujednolicaniem gamedevu w kontekście używanych narzędzi, rozumiem jednak koszty związane z procesem kreacji autorskiego silnika graficznego. Technologia opracowana przez Epic Games to współczesny olej napędowy, dostępny, dzięki odpłatnej licencji dla wszystkich zainteresowanych. Koderzy z polskiego Reikon Games sięgnęli po gotowca, aby spełnić swój kreatywny obowiązek. W Metal Eden po prostu chce się grać i chce się chłonąć ten świat w zawrotnym tempie.
Strzelaniny FPP, jako gatunek, stały się w ostatnich latach niezwykle różnorodne. Od futurystycznych wojaży w polskiej grze, Ghostrunner, po współczesne iteracje cyklu Doom, na Returnalu kończąc, i choć tytuł ze stajni Housemarque Games z perspektywą FPP ma niewiele wspólnego, to nie przywołałem go zupełnie przypadkiem. Warszawskie studio Reikon Games wyhodowało hybrydę ww. gier. Poznajcie Metal Eden, solidny, bardzo grywalny tytuł, uformowany z inspiracji i popularnej technologii.




Metal Eden - w biegu wydarzeń
Recenzowane Metal Eden najtrafniej opisać jako „adrenaline rush sci-fi shootera” opartego na dynamicznych starciach z przeważającym siłami wroga, osadzonego w dalekiej przyszłości. Twórcy skupili się przede wszystkim na spięciu najlepszych cech najlepszych mechanik, a następnie kreacji złożonych etapów o futurystycznej stylistyce. W efekcie otrzymujemy tytuł wart uwagi, choć, jego autorzy nie ustrzegli się błędów w optymalizacji. Metal Eden od początku zapowiadało się jako gra interesująca, z pomysłowym scenariuszem i zapętloną, uzależniającą rozgrywką. Zgodnie z zapowiedziami studio dowiozło ciekawą hybrydę mechanik.
Współczesne strzelanki są przeładowane motywami science-fiction. Rynek napęczniał od gier stylistycznie bazujących na futuryzmie, choć takie są, prawdopodobnie, żądania współczesnej klienteli. Jeśli pojawia się deweloper zdolny do opracowania atrakcyjnego modelu rozgrywki niesilącego się na zbędne rewolucje, wspartego solidnymi inspiracjami od czołowych przedstawicieli gatunku to trudno przejść obojętnie. Metal Eden w sferze narracyjnej najbliżej zatem będzie do serii Ghostrunner od rodzimego 505 Games. Gameplay to ukłon w kierunku boomer shootera, a system odradzania się postaci wraz z jej aparycją mocno kojarzy się z Returnal.
Metal Eden obudowano ciekawą fabułą. Wcielasz się w jednostkę Hyper, Askę, stworzoną do najtrudniejszej z misji, do ocalenia rodzaju ludzkiego, spoczywającego w zbiorowym repozytorium. Planeta Ziemia popadła w klimatyczną ruinę, a tego kolapsu nie sposób już powstrzymać. Ziemscy obywatele są bezpieczni w orbitalnej metropolii, mieście Moebius, stworzonej przez Architektów. Dane ludzkości stają się zagrożone, gdy monolitowa struktura popada w chaos. W tle toczy się wojna pomiędzy dawnymi a obecnymi pionierami, a Aska ma tylko jeden cel: zniszczyć Architektów i ocalić gatunek ludzki od totalnej anihilacji. Na poziomie fabularnym gra sprowadza się do walki o przywrócenie dawnego ładu, podstępów i wewnętrznej walki o władzę. Przy czym podoba mi się sposób prowadzenia fabuły, wyjęty z polskiego Ghostrunnera. Historię świata poznajemy, dosłownie, w biegu, gdy wpięty w świadomość protagonistki Nexus pełni funkcję narratora (identycznie było w grze 505 Games, gdy do bohatera, Jacka, przemawiał tajemniczy Architekt). Nie on jedyny zresztą. Uratowanie przyszłych mieszkańców Edenu to nadrzędny cel fabuły w Metal Eden. Do zdobycia są rdzenie Apex, kluczowe do pomyślnej realizacji zadania.
Metal Eden - strzelaj, biegnij i nie zgiń
W recenzowanej grze rozgrywka sprowadza się do „oczyszczania” drogi do celu. Misje są bardzo szybkie i bardzo dynamiczne, a tempo akcji nie pozwala zatrzymać się w miejscu. Na szczęście bohaterka wytrzymuje więcej niż pojedynczy cios, co mogło zniechęcić wielu graczy do obcowania z serią Ghostrunner. Aska, jako jednostka wyposażona w uniwersalny rdzeń może ginąć i odradzać się dowolną ilość razy. Grałem na normalnym poziomie trudności i produkcja nie stanowiła większego wyzwania, czego nie można napisać o trudniejszych opcjach w ustawieniach rozgrywki. Po setkach prób w Ghostrunner Metal Eden nie będzie stanowiło jednak większego problemu. Poziomy są zróżnicowane wizualnie, choć ich konstrukcja jest zbliżona, bo każda lokacja została zaprojektowana jako dwa, góra trzy kill-roomy połączone korytarzami, tyrolkami (śmigania po liniach transportowych jest mnóstwo) i bocznymi kładkami do wallrunningu, co doskonale znamy z Ghostrunnera, czy Titanfall.
W Metal Eden kolejną, esencjonalną mechaniką jest walka. Twórcy wyjęli co najlepsze ze współczesnej serii Doom, co skutecznie wpływa na intensywność pojedynków. Głównym wrogiem są przedstawiciel ochrony w Moebius z tradycyjnym podziałem na jednostki mniejsze, większe o lżejszym lub cięższym pancerzu i uzbrojeniu. Po zabiciu określonej liczby napastników możemy wyrywać rdzenie, którymi następnie możemy rzucić lub wchłonąć, aby odzyskać część zdrowia. Jest z kim walczyć i przede wszystkim, jest czym walczyć. Gra częstuje nas broniami co poziom, więc identycznie jak w grach Id Software. Podstawowym "narzędziem" jest karabinek maszynowy z nieskończoną ilością amunicji, jednak trzeba mieć na uwadze przegrzewającą się lufę, jeśli Aska nie przerwie ostrzału na czas. Arsenał wzbogaca się o strzelbę, granatnik, cięższy karabin, broń miotającą wiązkami energii i wreszcie giwerę niezbędną do niszczenia pancerzy (da się je rozbić również pięścią), a wszystkie pukawki można ulepszać dzięki zbieraniu Pyłu, tutejszej waluty. Najciekawsze rodzaje potyczek to te, podczas których twórcy rzucają wrogów falowo i zazwyczaj rozgrywają się na trochę większych arenach, co, niestety, ma swoją cenę. Główny koszt tej operacji ponosi wydajność, którą zresztą ustawiłem jako bazowy tryb działania. Metal Eden ma w tej sferze duże problemy. O ile rozgrywka płynie w ciasnych lokacjach, w sekcjach z większą liczbą napastników gubi klatki animacji. Da się to wyraźnie odczuć i nie wiem, czy to kwestia nieradzenia sobie silnika z takim rodzajem zabawy, czy to braki warsztatowe po stronie dewelopera.
Metal Eden - zawsze ostro, nie zawsze szybko
Mocną stroną recenzowanej produkcji jest oprawa wizualna. Silnik Unreal zapewnia bardzo ładne oświetlenie (HDR robi robotę) i poprawne animacje, zwłaszcza w chwilach przeładowania broni i ich rozbudowy, pełno tutaj fajnych smaczków adekwatnych do obranej przez autorów stylistyki. Bardzo dobrze wypadają dialogi, są ciekawie napisane i odegrane. Można co prawda skierować zarzuty w stronę głównej bohaterki, która aż nadto markuje fakt, że w całej fabule jest wyłącznie trybem o unikalnych zdolnościach decydujących o finale tej krótkiej opowieści, ale taki już urok w tego typu grach. Metal Eden da się ukończyć w kilka godzin, na szczęście tytuł zachęca do ponownego ukończenia na wyższym poziomie wyzwania. Spróbowałem i różnica w rozgrywce była diametralna, gdy wrogowie reagują dwukrotnie szybciej, a postać jest o połowę słabsza. I w tej kwestii chylę twórcom czoła, bo zachowanie zdrowego balansu jest trudne w przypadku tak intensywnych przygód, więc miło, że tutaj się udało. Szkoda, że produkcja tak często się krztusi, co przy gotowej, sprawdzonej technologii nie powinno mieć przecież miejsca. W grze opartej na szybkości naszej reakcji to kluczowy element, więc w gorących momentach nawet chwilowe rwanie animacji drastycznie wpływa na doświadczenie płynące z rozgrywki. Liczę, że problem ten zostanie wyeliminowany wraz z aktualizacją.
Metal Eden umiejętnie scala bazowe mechaniki z topowych strzelanin, ma w sobie coś z Returnal, a nawet i serii Metroid, ale nie będę rzucał spojlerami. Gra systemowo śmiga poprawnie, choć nie wybaczam autorom zaniedbań w kontekście wydajności. Grę gruntownie przetestowałem na PlayStation 5 Slim, więc nie mam porównania z modelem Pro, gdzie, siłą rzeczy, gra powinna działać lepiej. Skonstruowano bardzo angażujący, hybrydowy wręcz model rozgrywki w futurystycznej ramie, co powinno zachęcić wielu graczy poszukujących ciekawych odmian na rynku strzelanek. Metal Eden nie jest produkcją w żaden sposób rewolucyjną, ale ma ten wajb, dzięki któremu po prostu ciężko odłożyć pada i łatwo wpaść w syndrom jeszcze jednej misji. Autorzy zadbali również o ciekawe walki z bossami i garstkę znajdziek, ale gra jest ogólnie krótkotrwałym doświadczeniem, bo wystarczą dwa wieczory, aby wypełnić misję Aski, która w pamięci raczej nie zapadnie jako postać, ale nie pozostawi też jakiegoś niesmaku. Metal Eden polecam każdemu fanowi intensywnych, złożonych strzelanek. To suma zapożyczeń, ale całkiem strawna.
Ocena - recenzja gry METAL EDEN
Atuty
- Setting
- Oprawa
- Mechaniki rozgrywki
Wady
- Wydajność
- Za krótka
- Mimo wszystko więcej zapożycza niż daje od siebie
Metal Eden angażuje rozgrywką i obranym settingiem. Walka w orbitalnym mieście, które stało się pułapką dla jego ostatnich mieszkańców zaskakuje złożonością mechanik, lecz niestety ma problemy z trzymaniem stabilnej wydajności. To gra dobra, lecz wymagająca jeszcze popremierowego szlifu. Daję twórcom kredyt zaufania na przyszłość.
Graliśmy na:
PS5
Przeczytaj również






Komentarze (10)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych