![Zniknięcia (2025) - recenzja filmu [WB]. Dzieci poszły w las...](https://pliki.ppe.pl/storage/4c8f728d956fd178784f/4c8f728d956fd178784f.webp)
Zniknięcia (2025) - recenzja, opinia o filmie [WB]. Dzieci poszły w las...
Panna Gandy zostaje okrzyknięta wiedźmą po tym, jak wszyscy uczniowie z jej klasy wstali o 2:17 w nocy z łóżek i wybiegli z domów, po czym słuch o nich zaginął... Wszyscy? No, prawie wszyscy. Do szkoły przyszedł jeden i tylko jeden chłopiec. Dlaczego akurat on? Co tam się naprawdę wydarzyło? Czemu Alden Ehrenreich z wąsem wygląda trochę jak Tom Selleck?! Na (prawie) wszystkie te pytania odpowiedź znajdziemy oglądając nowy film Zacha Creggera.
Reklamując swoich "Barbarzyńców" z 2022 roku, Cregger bardzo starał się odciąć od faktu, że wyreżyserował już kiedyś jeden film pełnometrażowy. Kompletnie nie rozumiem dlaczego, bo tak jak "Miss Marca " absolutnie nie jest filmem dobrym w sensie stricte, tak oglądając go w wieku dwudziestu paru lat bawiłem się na nim wybornie i część gagów i postaci pamiętam do dziś. To była całkiem skuteczna komedia! Tymczasem na wszystkich plakatach, które wtedy widziałem, widniało, że to jego reżyserski debiut. Później media sprostowały, że był to pierwszy film wyreżyserowany WYŁĄCZNIE przez niego, ale i tak zawsze wydawało mi się to być nieszczere i zbędne.
Dlaczego o tym wspominam? Ponieważ jest w jego nowym filmie coś, o czym zwiastuny cię nie poinformują, a co jest całkiem istotne dla zrozumienia jego fenomenu. Otóż... "Zniknięcia" to tak naprawdę mieszanka horroru i komedii. Czarnej komedii, oczywiście, ale wciąż. Tak naprawdę, to nie powiedziałbym, aby był to film straszny, wchodzący na psychikę i powodujący dyskomfort. Znajdziemy tu kilka scen, które z powodzeniem można określić jako niepokojące albo po prostu dziwne, lecz to nie w nich kryje się siła tego filmu. Ta stoi dumnie na filarach pod tytułem: zagadka oraz humor.




Zniknięcia (2025) - recenzja, opinia o filmie [WB]. Wyraziste, choć raczej płaskie postacie

Fabułę filmu poznajemy niechronologocznie, z perspektywy głównych bohaterów, obserwując ich przez pewien okres, po czym przeskakując na kogoś innego. Tajemnicze zaginięcie dzieciaków z początku zdaje się stawać bardziej skomplikowane z minuty na minutę, lecz w pewnym momencie klocki zaczynają nagle wpadać na swoje miejsca i wszystko staje się jasne. Nie jest to być może najbardziej ambitna zagadka w dziejach kinematografii, ale zdecydowanie spełnia swoje zadanie - film trwa lekko ponad dwie godziny, ale kompletnie nie czuć tego czasu w pośladkach.
Cregger przyciągnął do swojego projektu kilka całkiem intrygujących nazwisk. W roli nauczycielki, panny Gandy, zobaczymy Julię Garner, znaną z grania twardych, zadziornych babek i nie inaczej jest i tym razem. Przyznam, że nie do końca rozumiem dlaczego po prostu nie wyjechała z miasta, biorąc pod uwagę nagonkę na nią, ale przynajmniej możemy dzięki temu oglądać jej próby odkrycia prawdy, wymieszane z wlewaniem w siebie kolejnych litrów wódki, aby przytłumić wewnętrzny lęk. Josh Brolin wciela się w jednego z ojców zaginionych dzieci, który również nie zamierza po prostu siedzieć i czekać, aż policja poinformuje go, że niczego nie znaleźli i umarzają śledztwo. I tak jak Brolin jest świetny jak zawsze, tak scenariusz nie daje mu jakiegoś wielkiego pola do popisu. Szkoda, bo aktor tego kalibru aż prosił się o lepiej rozbudowaną rolę. Po stronie "oficjalnej" mamy natomiast Benedicta Wonga i Aldena Ehrenreicha, wcielających się kolejno w dyrektora Andrew i funkcjonariusza Paula. Ten pierwszy to taki typowy urzędnik państwowy, bardzo sztywny i oficjalny, ale ma do odegrania całkiem wybuchową rolę w kontekście szerszej fabuły filmu. Rzecz w tym, że... Nie bardzo mogę o tym rozmawiać. Tego drugiego natomiast łączyło coś kiedyś z naszą główną bohaterką. Lubię Ehrenreicha, ale mam wrażenie, że odkąd (całkiem dobrze) zagrał młodego Hana Solo, cały czas przypadają mu role ciamajd, życiowych nieudaczników, ludzi, którym się nie wiedzie. Sprawdza się w nich, jasne, ale jakoś tak... Szkoda mi go. Ah! I byłbym zapomniał! Zdecydowanie najzabawniejszą postacią w całym filmie bez dwóch zdań jest Anthony (Austin Abrams), lokalny ćpunek, w zaskakująco istotny sposób wiążący swoją osobą wszystkie pozostałe postacie. W pewnym sensie.
Zniknięcia (2025) - recenzja, opinia o filmie [WB]. Cregger rozumie zarówno horror, jak i komedię

Bohaterowie sami w sobie nie są może przesadnie rozbudowani, ale dzięki doskonałemu wyczuciu - zarówno horrorowym jak i komediowym - reżysera, każde jedno z nich odznacza się wyrazistością i jest na swój sposób sympatyczne. Cregger już w swoim poprzednim filmie udowodnił, że doskonale rozumie, w jaki sposób doświetlić scenę i jaki kadr wybrać, aby była ona możliwie najbardziej klimatyczna. W "Zniknięciach" pełno jest gry światłem i cieniem, ale reżyser potrafi stworzyć klimat nawet i w pełnym świetle dnia. Mam wrażenie, że jego dwoma głównymi narzędziami przy tym projekcie były, po pierwsze, nagłe wprowadzanie elementów nienaturalnych do w innym wypadku najzwyklejszych sytuacji na świecie i, po drugie, praca kamery, która rzadko kiedy pozostaje u niego statyczna, często idąc razem z postacią, chowając pewne elementy obrazu, dopóki reżyser nie zdecyduje się ich ujawnić, skupiając naszą uwagę na konkretnych rzeczach, a czasami po prostu podkreślając puentę danego żartu. Wizualnie jest to bardzo dobrze zrealizowany, przemyślany film.
Gdybym musiał się do czegoś przyczepić - poza raczej płytki rozpisanymi bohaterami, o których wspominałem wcześniej - to byłby to poziom naiwności niektórych rozwiązań scenariusza. Niby wiem, że mam do czynienia z horrorem o komediowym zacięciu, więc część wydarzeń będzie wymagała odrobiny dobrej woli do zaakceptowania, ale są momenty, w których aż chciałoby się na głos skomentować głupotę niektórych postaci i ich decyzji. W ogólnym rozrachunku powiedziałbym jednak, że scenariusz Creggera całkiem dobrze radzi sobie z zebraniem wszystkich nitek swojej tajemnicy w jeden, przyjemnie okrągły kłębek.
Znakomita większość widzów twierdzi, że Osgood Perkins upuścił piłkę robiąc swój ostatni film - adaptację "Małpy" Stephena Kinga - ponieważ za mocno skręcił w komedię, że to już nawet nie horror. Osobiście nie podzielam tego sentymentu, a wspominam o tamtym filmie, ponieważ pod pewnymi względami "Zniknięcia" są całkiem podobną produkcją. Tu również groza nie stoi wcale na pierwszym miejscu, a widz częściej będzie się śmiał niż podskakiwał w fotelu. Powiedziałbym też jednak, że wizja Creggera jest doskonalszą wersją tego, co zrobił Perkins - nie aż tak pastiszową, potrafiącą zachować ogólny ton i kierunek, nawet kiedy wywołuje salwy śmiechu. Czy będzie to najlepszy horror tego roku? Mam szczerą nadzieję, że nie. Czy jest to film absolutnie świetnie zrobiony i godny uwagi? Zdecydowanie tak.
Atuty
- Intrygująca zagadka;
- Piękne zdjęcia;
- Wyraziście zagrane, łatwe do polubienia postacie;
- Potrafi naprawdę rozbawić, nawet kiedy na ekranie dzieją się teoretycznie straszne rzeczy;
- Achronologiczny sposób prowadzenia fabuły sprawia, że widz nawet nie zauważa, kiedy mijają mu dwie godziny w fotelu.
Wady
- Miejscami trochę zbyt naiwny;
- Postacie mogłyby być odrobinę lepiej rozwinięte, bo jadą w zasadzie wyłącznie na talencie wcielających się w nie aktorów.
"Zniknięcia" będą doskonałą propozycją dla wszystkich fanów horrorów kręconych z przymrużeniem oka. Kapitalna zabawa i kolejny sukces Zacha Creggera jako reżysera.
Przeczytaj również






Komentarze (5)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych