Ms.: Rewolucja w druku (2025) – recenzja filmu dokumentalnego [Max]. Feministki nienawidzą mężczyzn?

Ms.: Rewolucja w druku (2025) – recenzja i opinia o filmie [Max]. Feministki nienawidzą mężczyzn?

Iza Łęcka | Wczoraj, 21:00

Kiedy zaczyna się rewolucja? Bono powiedział kiedyś: „Jeśli chcesz zaczynać rewolucję, to lepiej zacznij ją w swoim własnym domu i sposobie myślenia”. W moim odczuciu ten cytat Bono idealnie rezonuje z najnowszym dokumentem debiutującym w lipcu na Max. Zapraszam do recenzji „Ms.: Rewolucja w druku”.

Lata 60. i 70. XX wieku w wielu miastach Stanów Zjednoczonych stały między innymi pod znakiem narodzin wielu ruchów feministycznych. W ówczesnych mediach było głośno o kobietach i wartościach przekazywanych przez organizacje feministyczne, które przebijały się z coraz bardziej zdecydowanymi hasłami emancypacyjnymi. Reakcje, z jakimi spotykały się działaczki i działacze miały efekt kuli śnieżnej i prowadziły do kolejnych inicjatyw.

Dalsza część tekstu pod wideo

Mówiąc o środowiskach feministycznych, nie sposób pominąć i nie wspomnieć o ekstremalnie znaczącej roli Glorii Steinem, amerykańskiej „matki feminizmu” i dziennikarki, która od początku swojej kariery wykazywała się proemancypacyjnym nastawieniem – ku niezadowoleniu jej pracodawców. Po koniec 1971 roku Steinem połączyła swoje pasje i wspólnie z Letty Cottin Pogrebin, Patricią Carbine, Joanne Edgar, Niną Finklstein oraz Mary Peacock założyły rewolucyjne jak na tamte czasy czasopismo - „Ms.”. O kulisach jego powstania i burzliwej działalności opowiada „Ms.: Rewolucja w druku”, jedna z lipcowych nowości Max.

Ms.: Rewolucja w druku (2025) – recenzja filmu [Max]. „Nie jesteśmy tylko magazynem, jesteśmy ruchem społecznym”

Ms.: Rewolucja w druku (2025) – recenzja i opinia o filmie (Max). Redaktorki i założycielki gazety
resize icon

Od początku wydawania gazety „Ms.” jej twórczynie miały misję – chciały pokazać, opisać mechanizmy oraz napiętnować szereg nierówności, z jakimi na co dzień muszą mierzyć się kobiety. Dlatego z impetem wkroczyły w rynek wydawniczy i nie bały się podejmować takich kwestii jak dyskryminacja płciowa, praca w domu, wychowywanie dzieci oraz łączenie tego z gorzej opłacaną niż mężczyźni pracą zawodową. Choć wydawać by się mogło, że ówczesne Stany Zjednoczone były kolebką wielu nowoczesnych ruchów, codzienność matek i żon była tego zaprzeczeniem – a dziennikarki, pomimo uprzywilejowanego statusu, mając podobne doświadczenia, po prostu się nimi dzieliły. Szybko okazało się, że przeżycia Amerykanek nie są „wyjątkowe”, bo spora ich część regularnie przeżywała nierówności. O „Ms.” zrobiło się bardzo głośno i to nie tylko za sprawą krytykujących przedstawicieli głównego nurtu, którzy zwiastowali gazecie oraz tworzącemu go zespołowi rychłe pójdzie na dno. Przede wszystkim publikacje zostały dostrzeżone przez kobiety odnajdujące w artykułach fragmenty siebie. Lata mijały, a magazyn stał się głosem sporej części amerykańskiego społeczeństwa.

Nie oznaczało to jednak, że Gloria Steinem i reszta nie zaliczały wtop. W trakcie seansu dowiadujemy się, jak trudno było mierzyć się z niemałą krytyką, ograniczeniami związanymi także z pozycją białych, wykształconych kobiet czy kontrowersyjnymi tematami. Szybko okazało się bowiem, że kobiet nie dotyczą tylko praca, wychowywanie dzieci czy prowadzenie domu – redaktorki szeroko opisywały tematy przemocy domowej, seksualności i erotyki, wspólnie z innymi działaczkami społecznymi prowadziły akcje edukacyjne koncentrujące się na zagrożeniach w dostępie do pornografii, prowadziły rubrykę atakującą przypadki przedmiotowego traktowania kobiet w reklamach czy innych materiałach medialnych. Nie zapominały także o mężczyznach...

Reżyserki recenzowanego „Ms.: Rewolucja w druku” – Cecilia Aldarondo, Alice Gi, Salima Koroma – podjęły się niełatwego zadania, bo tematyka dokumentu może budzić spore kontrowersje, szczególnie wśród środowisk, dla których feministyczne hasła wydają się jedynie formą ataku. Z mojej perspektywy jest to jednak produkcja ważna i zrealizowana ze sporym wyczuciem do podejmowanego tematu. Czasopismo „Ms.” miało niemały wpływ na budzącą się wśród kobiet świadomość, jego założycielki, pomimo sporych trudności, nie poprzestawały na pisaniu, ale również były bardzo aktywne w przestrzeni społecznej. To wszystko sprawiało, że z magazynu o kobietach i innych grupach nieuprzywilejowanych, „Ms.” stało się swego rodzaju głosem ruchu społecznego, który chciał walczyć o równość.

Ms.: Rewolucja w druku (2025) – recenzja filmu [Max]. Czy warto sprawdzić dokument Max?

Recenzowany „Ms.: Rewolucja w druku” posiada mocną, podzieloną na trzy części strukturę i bardzo przemyślaną narrację, której punktem wyjściowym było wybranie okładek budzących największe emocje i najbardziej wpływających na popularność gazety. W trakcie seansu dowiadujemy się, jaki był motyw przewodni „Ms.”, dlaczego w pewnym momencie dziennikarki poszły o krok dalej, wybierając naprawdę mocne tematy, czym była dla nich seksualność kobiet oraz jak im się układała współpraca z innymi aktywistkami. Jednocześnie dokument dostępny na Max ocieka klimatem lat 70. i to nie tylko za sprawą ujęć przedstawiających reporterki w trakcie prac, ale przede wszystkim dzięki nagraniom, zdjęciom oraz fragmentom programów emitowanych w tamtym czasie czy materiałom wprost z ulic. Dopełnieniem przedstawienia historii gazety są współczesne wywiady z autorkami dzielącymi się swoimi wspomnieniami i doświadczeniami, dzięki czemu uzyskujemy w miarę spójny i pełny obraz. W produkcjach dokumentalnych nie lubię jednak otrzymywać wyłącznie peanów na temat ich bohaterów, dlatego brakowało mi znacznie więcej głosów opowiadających się przeciwko działalności zespołu Steinem.

W tytule recenzji zadałam pytanie, czy feministki nienawidzą mężczyzn – i uzyskałam odpowiedź w „Ms.: Rewolucja w druku”. Nie, działaczki społeczne, które walczą o równość pomiędzy płciami, uświadamiają i dążą do zwalczania dyskryminacji wobec mniejszości społecznych, w latach 70. również dostrzegały, że kultura i presja społeczna ciążą na mężczyznach i, podobnie jak kobietom, wyrządzają ogromną krzywdę. Równość nie jest wyłącznie dla córek, matek czy żon, ale także dla synów, ojców i mężów, lecz wymaga nieustającej pracy wśród członków społeczeństwa oraz władz. Tymczasem współcześnie jesteśmy świadkami ciągłej walki, która pomimo upływu ponad 50 lat jest nadal niezakończona – a działania zmierzające do ograniczenia praw kobiet są potwierdzeniem, że potrzeba jeszcze edukacji i wsparcia. „Ms.” jest nadal potrzebna, dlatego też projekty opisujące podobne inicjatywy powinny powstawać jak najczęściej – szczególnie, że najnowszy dokument został zrealizowany solidnie.

PS „Ms.: Rewolucja w druku” debiutuje na Max już 3 lipca.

Atuty

  • Poruszenie szalenie interesującego tematu, który 60 lat później jest nadal aktualny,
  • Bardzo przemyślana budowa dokumentu,
  • Dokument w pewnym stopniu oddaje klimat lat 70. i przedstawia złożoność społecznych ruchów – i wpływu mediów na ich rozgłos oraz działalność,
  • Mocne osadzenie doświadczeń dziennikarek w ówczesnej rzeczywistości,
  • Współczesne wywiady z dziennikarkami tworzącymi „Ms.”.

Wady

  • Poświęciłabym nieco więcej przestrzeni na głosy krytyki wobec „Ms.”

Poprzez „Ms.: Rewolucja w druku” Max po raz kolejny wsadzi kij w mrowisko – jestem jednak przekonana, że wielu widzów powinno zobaczyć ten dokument, nie tylko ze względu na poznanie historii jednego z najpopularniejszych feministycznych magazynów. To ważny fragment współczesnej historii, a rozgrywające się na naszych oczach wydarzenia tylko pokazują, że potrzebujemy feminizmu i równości zarówno dla kobiet, jak i dla mężczyzn.

8,0
Iza Łęcka Strona autora
Od 2019 roku działa w redakcji, wspomagając dział newsów oraz sekcję recenzji filmowych. Za dnia fanka klimatycznych thrillerów i planszówek zabierających wiele godzin, w nocy zaś entuzjastka gier z mocną, wciągającą fabułą i japońskich horrorów.
cropper