Materialiści (2025) - recenzja filmu [UIP]. Miłość to nie matematyka

Materialiści (2025) - recenzja, opinia o filmie [UIP]. Miłość to nie matematyka

Piotrek Kamiński | Wczoraj, 20:01

Lucy zajmuje się szukaniem samotnym mieszkańcom Nowego Yorku par, z którymi mogliby się zestarzeć, być szczęśliwi. Sama jednak nie ma nikogo takiego w swoim życiu. Los chciał, że tego samego dnia, w którym poznaje najbardziej idealnego mężczyznę świata ("jednorożca", jak nazywają ich w jej branży), do jej życia wraca również dawny chłopak, którego zostawiła dosłownie w ich piątą rocznicę. Co zrobić, kogo wybrać?

Nie wiem jaki geniusz marketingu wymyślił żeby podpisać ten film jako komedię romantyczną, ale zdecydowanie ma milion IQ, bo z wierzchu rzeczywiście wygląda to jakbyśmy mieli dostać właśnie ten gatunek i na sto procent całe rzesze ludzi ruszy do kina na romantyczną randkę po to tylko, aby przekonać się, że obok komedii to ten film nie leżał. Nie znaczy to oczywiście, że jest zły - po prostu trzeba mieć ten fakt na uwadze.

Dalsza część tekstu pod wideo

Historia wykreowana przez Cecile Song zdecydowanie jest romansem, ale takim mocno stonowanym. Autorka filmu skupia się tu bardziej na dekonstrukcji archetypów postaci wykreowanych przez Dakotę Johnson, Pedro Pascala i Chrisa Evansa, próbuje lepiej ich zrozumieć, pokazać ich w bardziej ludzki, niż klasyczne rom-comy sposób. Z jednej strony, udaje jej się zbudować kilka naprawdę ciekawych konwersacji i obserwacji, z drugiej zaś, kod DNA dni to wciąż komedia romantyczna i... Nie jest ona zbyt dobra.

Materialiści (2025) - recenzja, opinia o filmie [UIP]. Prawdziwa iskra między bohaterami 

Z Harrym
resize icon

Dakota Johnson w roli Lucy wreszcie gra tak, jakby ktoś jej na to pozwolił. Nie jest ani przerysowana, ani wycofana – po prostu gra kobietę, która próbuje się nie pogubić w świecie, gdzie uczucia przelicza się na kompatybilność stylów życia. Jej Lucy to nie stereotypowa singielka z Manhattanu, ale kobieta, która naprawdę zna siebie. Po prostu nie jest wcale przekonana, czy podoba jej się to, co widzi w lustrze. Jasne, widzimy tu odrobinę typowej, cichej, eterycznej wręcz Johnson, która częściej niż tajemnicza jest po prostu nudna, ale tutaj, w większości przypadków, ta jej maniera nawet pasuje do postaci, a i reżyserka była na tyle rozważna, że parę razy kazała jej wręcz podnieść głos, zdenerwować się, pokazać, że też jest człowiekiem. To powiedziawszy, z całej trójki głównych bohaterów i tak jest ona najsłabszym ogniwem.

 Za to Pedro Pascal robi tu to, co umie najlepiej – jest jednocześnie ciepły i zdystansowany, jakby cały czas przepraszał za to, że jest tak uroczą osobą. Bo jest! Mam już trochę dosyć tego gadania internetowych marud płaczących, że widzą go we wszystkim. To może zacznij oglądać więcej filmów? Ale przede wszystkim, Pedro dostaje mnóstwo ofert, bo jest po prostu dobry. Ludzie narzekali, że nie wygląda jak Joel z "the Last of Us", po czym okazał się być najlepszym elementem tego serialu. Facet jest po prostu dobry, więc i dużo pracuje. Ja tam nie potrafię go nie lubić. Tak samo i w tym filmie - jego Harry to przystojny, pewny siebie bogacz, którego Lucy poznaje na weselu jednej ze swoich klientek. Song z początku prezentuje go jako typowego gacha, jak żywo wyjętego z książek Jane Austen - cichego i natychmiast zafascynowanego główną bohaterką - więc oczywiście czekamy, aż okaże się, że tak naprawdę jest totalnym bucem, co usprawiedliwiłoby powrót Lucy do swojego biednego, dawnego chłopaka. Tak się jednak nie dzieje i to właśnie na tym polega największa siła tego filmu - ten tutejszy trójkąt składa się z dwóch naprawdę dobrze do siebie dopasowanych par, co sprawia, że z zaintrygowaniem oglądamy, jak się rozwinie. Szkoda, że ostatecznie pani reżyser idzie w banał...

Materialiści (2025) - recenzja, opinia o filmie [UIP]. Intymność na zatłoczonym Manhattanie

I z Johnem
resize icon

Z wartych wymienienia członków obsady pozostają jeszcze Chris Evans i Zoe Winters. Myślałby kto, że z tej pary, to Evans będzie kradł sceny i sprawiał, że każdy się w nim zakochuje. No więc, zaskoczę cię. Evans? Gra z zaskakującą delikatnością. I dobrze – bo w tej historii nie chodzi o to, kto jest lepszy, tylko kto jest bardziej prawdziwy. Jego finałowy monolog pięknie podkreśla główną myśl filmu, ale przy tym również utwierdza nas w przekonaniu, że jako postać jest on... Płaski. Nierozwinięty, wyrazisty, ale w taki raczej mocno sztampowy sposób. Nigdy nie czułem niczego konkretnego w stosunku do jego osoby - nie żeby cała reszta głównej obsady jakoś bardzo mnie porwała. Co innego Winters, czyli filmowa Sophie, klienta Lucy, która już od dłuższego czasu stara się znaleźć po prostu kogoś, kogo mogłaby pokochać, raz zarazem obniżając poprzeczkę. To, jak wykrzykuje ona swój żal, jak prawdziwie brzmią jej słowa, to absolutnie najlepsza część tego filmu. Trochę absurd, że najlepsza rola w filmie należy do postaci drugoplanowej, ale mówisz zupełnie poważnie, tylko oglądając ją, naprawdę targały mną silne emocje.

Wizualnie „Materialiści” to kino eleganckie, pełne pięknie zaprojektowanych, szerokich, symetrycznych kadrów i pięknych barw. Operator Shabier Kirchner (ten od „Small Axe”) ma rękę do tworzenia intymnej przestrzeni w miejskiej dżungli. Każda scena jest jak dobrze zaprojektowane wnętrze – nie krzyczy, ale zapada w pamięć. Sceny na dachach, rozmowy w pustych kawiarniach, spojrzenia między światłami budują paradoksalny klimat bliskości i intymności w wielkim, zatłoczonym mieście, co tylko dodatkowo podbija delikatna, lekko melancholijna ścieżka dźwiękowa.

Koniec końców, "Materialiści" to pięknie zrobiony i niebanalnie zagrany film o miłości, ale przepuszczonej przez filtr prawdziwego świata, anie jedynie ckliwa i banalna opowiastka, jakich wiele. Główna obsada ma ze sobą niesamowitą chemię i aż wkurzam się pisząc te słowa, bo w gruncie rzeczy Song miała w rękach wszystkie klocki, z których mogła złożyć prawdziwe dzieło sztuki. Tymczasem jej połączenie klasycznego rom-coma z głęboką analizą ludzkiego stanu ostatecznie wieje banałem. Historia jest tak sztampowa, jak zawsze, a największym objawieniem scenariusza jest myśl, którą zawarłem w tytule tego tekstu - miłość to coś więcej, niż chłodna kalkulacja. Kurde. Nie miałem pojęcia!

Atuty

  • Świetna chemia między główną obsadą;
  • Doskonała Zoe Winters;
  • Kilka ciekawych obserwacji na temat związków i randkowania;
  • Ładne zdjęcia.

Wady

  • Humoru tyle, co kot napłakał;
  • Ostatecznie raczej banalna, zgrana fabuła;
  • Poboczne wątki nie do końca zgrywają się z tym głównym.

"Materialiści" myślą, że są czymś więcej, niż tylko zwykła komedia romantyczna i choć zdecydowanie tak właśnie jest, to jednak do miana prawdziwego dzieła sztuki jest im bardzo daleko. Można obejrzeć, ale liczyłem na znacznie więcej.

6,0
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper