Fontanna młodości (2025) - recenzja filmu [AppleTV]. Ale to już było. I to znacznie lepiej

Fontanna młodości (2025) - recenzja, opinia o filmie [AppleTV+] Ale to już było. I to znacznie lepiej

Jan_Piekutowski | Wczoraj, 19:00

Nowe “Uncharted”. Nowy “Indiana Jones”. Stary, oklepany motyw. “Fontanna młodości” nie ma własnej tożsamości, a porównania do wielkich poprzedników nie pomagają.

“Fontanna młodości” to świeżynka od AppleTV+, która miała podbić stremingi. Pretekstem ku temu głośny reżyser (Guy Ritchie), a także dobra, przynajmniej pozornie, obsada. W roli głównej John Krasinski (Luke), a do tego Natalie Portman (Charlotte), Eiza Gonzalez (Esme), Domhnall Gleeson (Owen), Laz Alonso (Patrick), w epizodzie zaś Stanley Tucci. Cóż jednak z tego, skoro film jest wtórny, zaskakująco nudny i przede wszystkim słaby?

Dalsza część tekstu pod wideo

Spójrzmy tylko na zarys fabuły. Oto bowiem zbuntowany poszukiwacz artefaktów wyrusza w drogę, aby odkryć tytułową Fontannę Młodości. Musi zebrać drużynę, w której skład wchodzi między innymi jego siostra Charlotte. W trakcie wyprawy grozi mu wiele niebezpieczeństw, bo na skarb dybią też inne grupy łowców, a z jedną z przeciwniczek zaczyna łączyć go coś więcej. Jeśli wydaje się wam, że coś podobnego widzieliście jakieś czternaście razy w życiu, to nie jesteście w błędzie. Co więcej, prawdopodobnie były to znacznie bardziej udane podejścia do kina przygodowego.

Fontanna młodości (2025) - recenzja, opinia o filmie [AppleTV+]. Kino starej przygody

Fontanna młodości (2025) - recenzja
resize icon

Nie ma w “Fontannie młodości” niczego, co zawiera śladowe ilości oryginalności. Produkcja Ritchiego podążą skrupulatnie wytyczoną ścieżką. Robi to jednak na zupełnym autopilocie, wtórność zaczyna zgrzytać między zębami. Trzymanie się sprawdzonych pomysłów to jedno, ale brak pomysłu na jakiekolwiek zaskoczenie widza to drugie. Nie ma momentu, choćby jednego, który zbiłłby z tropu. Wielki finał zaś wchodzi na takie rejestry powtarzalności, że musiałem się skrzywić. Jaka jest przyjemność z oglądania historii o poszukiwaczach skarbów, jeśli doskonale wiemy, co czeka nas na końcu? Efekt finału da się przewidzieć kilkanaście minut przed wybrzmieniem “Live Forever” wieńczącego seans.

“Fontanna młodości” nawet nie stara się stać na tym samym poziomie, co wielcy poprzednicy. Jedynie małpuje ich zachowanie, ale zapomina o najważniejszym - sercu i zabawie. Nie ma żadnej z tych rzeczy, co sprawia, że ponad dwugodzinny seans staje się nużący. Zebranie poszlaki, walka, zebranie poszlaki, walka, zebranie poszlaki, walka, finał, koniec. Gdzie emocje? W zagranicznych recenzjach napotkałem na stwierdzenie, że film Ritchiego zrobiłby furorę w latach 90. lub na początku 00. Nie zgadzam się. Nawet wtedy byłby płaski. Nie zachwyciłby nawet najmłodszej widowni, co też wynika z problemów z tożsamością “Fontanny”. Stoi w rozkroku tak szerokim, że nie daje się sklasyfikować nawet jako kino familijne. “Mumia” i “Piraci z Karaibów” zjadają ją na śniadanie, nawet archaiczne już “Goonies” wciąż ekscytuje bardziej.

Fontanna młodości (2025) - recenzja, opinia o filmie [AppleTV+]. Piąta woda po kisielu 

Fontanna młodości (2025) - recenzja
resize icon

Spora w tym wina Ritchiego. Niegdyś jednego z najbardziej oryginalnych reżyserów, teraz tak esencjonalnego jak piętnasta herbata z tej samej torebki. W “Fontannie” nie ma właściwie żadnego elementu charakterystycznego dla twórczości Brytyjczyka, w tym względzie wypada nawet gorzej niż w i tak przeciętnym “Ministerstwie Niebezpiecznych Drani”. O humorze można zapomnieć, gdyby nie dwa, trzy udane dialogi z udziałem Krasinskiego; narrator niewiarygodny to koncept zbyt oryginalny jak na standardy omawianego filmu; sceny akcji są nudne, wypłowiałe, pozbawione stawki; bohaterom brakuje charyzmy tak bardzo, że lewa noga Vinniego Jonesa ma jej więcej. Za ostatnią z kwestii odpowiadają też aktorzy. Krasinski się broni, prezentuje się lepiej niż Tom Holland w “Uncharted”. Szkopuł w tym, że nie za bardzo ma z kim grać.

Największa chemia łączy go z Gonzalez, ale to postać drugoplanowa. Więcej czasu ekranowego otrzymuje Portman, a to w wypadku “Fontanny” nic dobrego. U Amerykanki czuć ten sam fałsz, co w wypadku “Thora”. Początkowo jest tą sztywną, nieco egzaltowaną siostrą, rzecz dla Portman naturalniejsza. Po chwili jednak przechodzi przemianę w pełnokrwistą poszukiwaczkę przygód, ale tylko w scenariuszu. Na ekranie tego nie widać. Nie wykluczam przy tym, że nadrzędnym problemem “Fontanny” pozostaje właśnie skrypt. Głupi, bardzo głupi skrypt. Postać Portman walczy bowiem o prawa do opieki nad synem, ale walkę tę przegrywa. Co więc postanawia zrobić? Zabiera dzieciaka na niebezpieczną wyprawę do Egiptu, chociaż na ogonie ma grupę przestępczą z Tajlandii. Jeśli myśleliście, że postawa Robina Williamsa w “Pani Doubtfire” była szczytem rodzicielskiej swawoli, to tkwiliście w błędzie.

Ja też tkwiłem w błędzie, bo miałem nadzieję, że “Fontanna młodości” przywróci blask zakurzonemu gatunkowi filmowemu lepiej niż uczyniło to “Uncharted”. Niestety, próba Ritchiego lotu nie ustała. Była tak asekurancka, że ledwo wyszła z progu. Na krawędzi kanapy znajdowałem się jedynie wtedy, gdy schylałem się po zbyt daleko odłożonego pilota.

Atuty

  • Muzyka
  • Kilka ujęć cieszy oko;
  • Sprawny John Krasinski

Wady

  • Zero oryginalności
  • Zmarnowana szansa na odświeżenie gatunku
  • Ritchie nawet nie udaje, że mu się chce
  • Irracjonalne zachowanie bohaterów
  • Nudne kino przygodowe

“Fontannę młodości” można włączyć, to definitywnie nie jest najgorszy film tego roku. Ale po co marnować ponad dwie godziny, skoro wszystko to, czym produkcja Ritchiego próbuje być, znacznie lepiej zrobili jej poprzednicy? Kino przygodowe potrzebuje odnowienia ręką mistrza, a nie przekalkowania przez ucznia podstawówki.

4,0
Jan_Piekutowski Strona autora
cropper