![Legenda Ochi (2025) – recenzja filmu [Kino Świat]. Prosta do bólu opowiastka](https://pliki.ppe.pl/storage/3bfe7881d2e8a0ae6075/3bfe7881d2e8a0ae6075.jpg)
Legenda Ochi (2025) – recenzja, opinia o filmie [Kino Świat]. Prosta do bólu opowiastka
W nienawiści do Ochi – tak Yuri została wychowana. Ta, co z nimi trzyma, na zawsze jest przegrana. Mieszkając na niewielkiej wyspie na Morzu Czarnym, ojciec od zawsze wpajał jej, że te mityczne stwory są najgorszymi potworami na świecie i to z ich winy nie ma już z nimi jej matki. Kiedy jednak Yuri znajduje rannego, młodego przedstawiciela Ochi nieopodal domu, postanawia zbuntować się i pomóc mu wrócić do jego rodziny.
Studio A24 raczej nie słynie z produkcji filmów dla najmłodszych. Jeśli dobrze rozumiem, to jest to wręcz pierwsza tego typu produkcja spod ich skrzydeł. I tak jak koszmary nikomu nie powinny się po seansie śnić, tak pewne elementy, z których słyną tworzone przez nich filmy wciąż da się tu zobaczyć. Są to niebanalne, w dużej mierze skupione na graniu twarzą występy aktorskie i świetnie zrealizowane zdjęcia. Niestety, tak jak zdecydowanie są to rzeczy godne pochwały, tak wydaje mi się, że dla dzieciaków od ładnych obrazków będzie wciągająca historia i wyraziste postacie. A tych, niestety, filmowi Isaiah Saxona boleśnie brakuje.
Główna bohaterka, Yuri (Helena Zengel), jest tak piekielnie pozbawioną wyrazu dziewczynką, że widz sympatyzuje z nią chyba tylko ze względu na małego „Gizmo z Temu”, którego nosi w plecaku. Mimo całej tej nienawiści do zwierząt, którą ojciec (Willem Dafoe) wpaja jej od najmłodszych lat, mimo że połowę swojego młodego życia spędziła strzelając do nich, być może nawet czasami jakiegoś zabijając, wystarczyło, że zobaczyła jedno młode i jej serce natychmiast zmiękło i to do tego stopnia, że postanowiła pomóc mu, nawet mimo bardzo antagonistycznego nastawienia zwierzaka do jej osoby. Cała historia to po prostu ich droga do jego rodziny. Po drodze zajrzą do sklepu, spotkają jej mamę (Emily Watson) i... właściwie to już tyle. Nie ma tu zbyt wielu zakrętów, za to dosłownie jeden problem, z którym trzeba sobie poradzić przed dotarciem do celu. Efektem jest film trwający ledwie ponad 90 minut, który i tak dotkliwie mnie wymęczył.




Legenda Ochi (2025) – recenzja, opinia o filmie [Kino Świat]. Pięknie pomalowana wydmuszka

Stricte w temacie morału dla najmłodszych, film jest absolutnie poprawny. Saxon w swoim debiucie reżysersko-scenopisarskim eksploruje tematy rodziny, wybaczenia, potrzeby bycia częścią wspólnoty, osamotnienia. Jako jedyna dziewczynka w domu, Yuri czuje, że nie pasuje do reszty swoich braci i wymagającego ojca, dla którego polowanie na Ochi jest jedynym celem w życiu. Nie może też pytać o matkę, ponieważ już samo wspomnienie o niej wywołuje w ojcu gniew. Później, kiedy dziewczyny w końcu mają okazję porozmawiać, wyraźnie daje odczuć się jeden z głównych motywów tej opowieści – jednostka, która odseparowała się od reszty swojego stada nie ma prawda do niego wrócić, bo zostałaby odtrącona. Ale nawet w królestwie zwierząt znajdziemy wyjątki od tego prawidła, więc nietrudno się domyślić, do jakiego końca zmierza tutejsza fabuła. Przesłanie byłoby zapewne mocniejsze, gdyby postacie były choć trochę lepiej zarysowane, gdyby dało się je trochę poznać, jakoś polubić. Widać, że to pierwszy scenariusz tego autora.
Tym, co przyciągnie przed ekrany widzów zdecydowanie będą natomiast zdjęcia autorstwa Evana Prosofsky'ego. Film kręcono na lokacji, w Rumunii, głównie w Transylwanii, w górach Zachodniorumuńskich i na jeziorze Balea. To bardzo piękne, warte odwiedzenia miejsca, a operator i reżyser dodatkowo łapali je w chyba absolutnie najbardziej sprzyjających okolicznościach przyrody. Przyznam, że nie mam pojęcia jak udało im się osiągnąć część z tych kolorów, tej głębi i kontrastu – chyba że z pomocą bardzo mocnej obróbki obrazu w postprodukcji. Najbardziej w całym filmie zaintrygowała mnie niby prosta panorama, gdzie kamera zaczyna od ciemnej, nieprzyjemnej nocy, po czym przesuwa się delikatnie w lewo, nad wzgórzami, nad drzewami, aż dojeżdża do miejsca, w którym góry otwierają się na bardzo daleki plan, gdzie powoli zaczyna już wschodzić słońce, z wolna rozlewając się na drzewa, zbocza i całą krainę. Nie mam pojęcia czy takie ujęcie da się osiągnąć „naprawdę”, ale nie zmienia to faktu, że robi ono niesamowite wrażenie. Od strony audiowizualnej film robi świetne wrażenie.
Krótka to recenzja, bo nie bardzo wiem, o czym miałbym tu jeszcze pisać, żeby nie wyszło, że po prostu leję wodę. Postacie i fabuła są byle jakie, wykorzystane motywy i morały zgrane do białej kości. Maluchy mogą bawić się całkiem nieźle – osobiście byłem z synem i dla niego była to całkiem urocza przygoda, taka na 7/10 – ale dorośli muszą zadowolić się wizualiami, bo bez tego nie ma tu już w sumie niczego dla nich. Dafoe jest intensywny jak zawsze, wprowadzając pewną dozę szekspirowości do całego projektu, ale samą manierą cudów nie zdziała, kiedy scenariusz jest tak bardzo podstawowy i oklepany. Jest w „Legendzie Ochi” kilka elementów, które mogą się podobać, lecz sugerowałbym seans wyłącznie z dziećmi. I to względnie młodymi. Reszta się wynudzi.
Atuty
- Ładnie zrobione Ochi;
- Piękne zdjęcia;
- Aktorzy naprawdę się starają...
Wady
- ...ale scenariusz nie daje im rozwinąć skrzydeł;
- Przewidywalna, mało oryginalna i trochę pusta fabuła;
- Trwa 90 minut, a i tak się ciągnie.
„Legenda Ochi” zdobywa punkty postacią urokliwej kukiełki i pięknymi zdjęciami, ale to już wszystko. Postacie są nijakie, fabuła prosta, zgrana i zrobiona po łebkach, przez co dobrzy aktorzy nie mają czego grać. Oglądać wyłącznie z maluchami.
Przeczytaj również






Komentarze (0)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych